Dedykacja: Dla Wszystkich czytelniczek, które usilnie pytały: "A kiedy kolejne TNMŻ...!" 😋
Specjalna dedykacja dla Polci91 - Więcej opowiem pod rozdziałem 😜
Podziękowania dla Neski za nasze dyskusje i motywację 💚
Za pomoc w pracy nad tekstem dziękuję serdecznie kochanej Rosalie 💖
💞💞💞
Siedział na skraju łóżka, z palcami wplecionymi we włosy.
Frustracja parzyła go od środka, pochłaniając wszelkie myśli o tym, co jeszcze
powinien teraz zrobić. Prawie płakał, gdy po dwunastu godzinach czuwania przy
łóżeczku synka, opiekunowie z magicznego żłobka prawie błagali go, by poszedł
wreszcie do domu wykąpać się i coś zjeść. Opierał się długo, ale Blaise wrócił
po kilku godzinach odpoczynku w hotelu, by go zastąpić. Przekonał go do
odejścia, dopiero, gdy obiecał mu, nie opuszczać boku Tobbiego nawet na wyjście
do toalety.
Wrócił do wynajętego pokoju i pochłonął jakiś gulasz, który
serwowała dziś hotelowa restauracja. Wykąpał się i usiadł z fiolką eliksiru
nasennego w dłoni. Wiedział, że pomimo zmęczenia bez tego dziś nie zaśnie. To i
tak nie miało sensu. Dopiero jutro rano o dziewiątej, po ponownym otwarciu biur
MACUSY, mógł udać się tam po odpowiednie dokumenty… Tak przynajmniej przekazał
mu Blaise.
Pukanie do drzwi wybiło go z głębokich myśli. Westchnął,
wsunął eliksir do kieszeni swojego białego szlafroka i podszedł otworzyć,
spodziewając się kogoś z pracowników hotelu z jakąś sprawą do niego.
Zamarł na chwilę, a serce zabiło mu mocniej.
- Dzień dobry – Luna uśmiechnęła się promiennie. – Czy
zamawiał pan może coś specjalnego do swojego pokoju?
Odetchnął głęboko nim porwał ją w swoje ramiona i
praktycznie wcisnął ją w siebie. Tak bardzo za nią tęsknił!
- Kochanie… - wyszeptał w jej włosy. – Jak dobrze, że tu
jesteś!
Luna gładziła go delikatnie po plecach, szepcząc, że ona
również się cieszy, że znów go widzi.
Theo wreszcie wciągnął ją do pokoju i kopniakiem zamknął za
nimi drzwi, nim porwał jej usta do cudownego pocałunku. Wlał w niego całą swoją
tęsknotę, rozpacz i podziękowanie za to, że przyjechała tu specjalnie dla
niego. Była prawdziwym oparciem i wiedział, że zawsze mógł na nią liczyć.
- Jak się trzymasz? – Luna delikatnie pogłaskała go po
policzku, gdy wreszcie się od siebie oderwali.
- Bywało lepiej – Theo uśmiechnął się ponuro, prowadząc ją w
stronę swojego lóżka. Potrzebował teraz jej bliskości i ukojenia, jakie niosło
ze sobą ciepło jej ramion.
- Blaise nie wyjaśnił mi zbyt wiele, ale kazał przyjechać prosto
do hotelu i zostać tu z tobą, aż do rana. Mamy zaraz po otwarciu pójść do
tutejszych władz…
- Nie wiem, co on dokładnie planuje, ale musimy mu zaufać –
Theodore westchnął ciężko. – Chcę już tylko zabrać Tobbiego do domu.
- Wiem – Luna splotła ich palce razem. – Załatwimy to,
obiecuję. – Pocieszała go z tym samym, uśmiechem, który tak w niej uwielbiał.
- Nie mogę uwierzyć, że naprawdę tu jesteś – Theodore
uśmiechnął się do niej, przyciągając ją do kolejnego pocałunku.
Ich związek wciąż był świeży, a oni nie wyszli poza trzymanie się za ręce, przytulanie i kilka sesji namiętnego całowania. Dziś jednak Nott liczył na więcej, oczywiście tylko pod warunkiem, że jego dziewczyna była na to gotowa. Potrzebował jej bliskości.
(Scena 18+)
Miała na sobie idealnie przylegające jeansy i ciasną, czarną
koszulkę z dekoltem w szpic. Jej cudownie długie, blond włosy były swobodnie
rozpuszczone, a usta smakowały malinami lub słodką gumą balonową – nie był
pewien.
- Theo… - Luna jęknęła, gdy przeniósł pocałunki na gładką
skórę jej szyi, pieszcząc ją z zapamiętaniem.
- Tak bardzo cię potrzebuję… - wyznał, czując jak jego
podniecenie zaczyna narastać. Pod szlafrokiem miał na sobie tylko cienką parę
bokserek.
Zarówno w przeszłości, jak i w ostatnich tygodniach,
wielokrotnie wyobrażał sobie, jakby to było mieć Lunę Lovegood w swoim łóżku.
Wiedział jednak, że wyobrażenia nie będą miały nic wspólnego z prawdą. To oczywiście
było nieskończenie lepsze.
Luna wsunęła się na jego kolana, tuląc się do niego, gdy
pieścił pocałunkami jej dekolt, a jego dłoń zamknęła się na jednej z jej
piersi. Przez lata był tylko z Tammy, a ich seks nigdy nie był zły, ale teraz
czuł się, jakby miał dotknąć chmur. Luna była niesamowita, a fakt, że należała
teraz do niego – tak jak on należał do niej – był nieomal mistycznym doznaniem.
Powoli, niespiesznie składając pocałunki na każdym kawałku
jej odkrytej skóry, zdjął z niej bluzkę. Przeczesywała palcami jego włosy, gdy
pieścił ustami wzgórki jej piękny piersi, ukrytych w czarnym, koronkowym
staniku.
- Tak wiele razy o tym myślałem – przyznał, sięgając za jej
plecy, by pozbyć się górnej części jej bielizny.
- Naprawdę? – wydyszała, poruszając lekko biodrami na jego
kolanach i sprawiając, że jego penis robił się coraz twardszy.
- Jesteś taka piękna – Theo przytulił ją mocno do siebie,
zamykając usta na jednym z jej sutków.
Jej jęki wprawiały go prawie w gorączkę, dlatego szybko
odwrócił ją tak, by znalazła się plecami na jego łóżku, nim wspiął się na nią,
rozkoszując się jej bliskością, zapachem, dotykiem jej nagiej skóry na jego
skórze.
- Theo… - Jego imię w jej ustach brzmiało niczym najsłodsza
melodia, która przecinała go na wskroś.
- Aniele… - wydyszał, sięgając w dół, by rozpiąć jej jeansy.
Luna szybko pomogła mu się z nich wyswobodzić, przy okazji
rozwiązując jego szlafrok i zrzucając go z jego ramion.
Znów zawładnął jej słodkimi ustami, czując jak każdy jeden ich pocałunek pcha
go do tego, czego pragnął całym sobą.
Palcami delikatnie zbadał czarną koronkę jej majtek – była
tak niesamowicie seksowna, że bał się, że jego krawędź nadejdzie zbyt szybko,
jeśli się nie opanuje. To dlatego postanowił najpierw zadbać o swoją
czarownicę.
Luna była cudowna. Taka spontaniczna i nieskrępowana w
swoich reakcjach, gdy wiła się pod nim, w czasie gdy zaczął pieścić ustami jej
płaski brzuch, a później przeniósł się niżej, delikatnie zdejmując z niej
majtki.
Smakowała tak słodko, że byłby w stanie przysiąc, że nie
próbował niczego bardziej słodszego w całym swoim życiu. Kochał ją. Uświadomienie
sobie, że właśnie dane mu będzie uprawiać seks z kobietą, którą kochał – i
która naprawdę kochała jego, prawie doprowadziła go do łez szczęścia. To było
wszystko, o czymkolwiek mógł tylko marzyć.
Gdy dzięki sprawnym ruchom jego placów i języka, Luna
osiągnęła spełnienie, oparł się na ramionach i patrzył z góry, jak jego piękna
wiedźma szczytuje. Była niesamowita.
- Theo… Proszę… - Szeptała, gdy z powrotem wspinał się po
jej ciele, znacząc jej ciało gorącymi pocałunkami.
Gdy znalazł się idealnie pomiędzy jej rozłożonymi udami,
wiedział, że chciałby trafiać tam już zawsze. To było lepiej niż doskonałe.
- Otwórz oczy, kochanie. Spójrz na mnie – poprosił, w chwili
gdy był już na skraju tego, by wsunąć się w jej obłędnie gorące wnętrze.
Zrobiła to, o co poprosił.
Wszedł w nią szybkim ruchem, jęcząc głośno. Nie zagłuszyło
to jednak jej krzyku. I nie sprawiło, że nie zrozumiał, co właśnie się stało.
Spojrzał na nią w szoku. Luna miała mocno zaciśnięte powieki
i wyraz bólu na twarzy. Jej paznokcie mocno wbijały się w jego barki. Nie mógł
uwierzyć…
- Luna… - wyszeptał, składając miękkie pocałunki na jej
twarzy. – Dlaczego nic nie powiedziałaś?
Luna rozchyliła powieki, choć jej piękne, niebieskie oczy,
zaszły łzami.
- Nie chciałam, byś się hamował – wyznała. – Proszę…
Chciałam tego z tobą, tylko z tobą. Nie przestawaj – poprosiła, szarpiąc lekko
biodrami, by go przekonać.
- Cii… - wyszeptał, całując ją po szyi. – Zrobimy to powoli.
Krok po kroku, dbając o to by sprawić jej jak najmniej bólu,
kochał się z nią, aż jej pożądanie i rozkosz powróciły. Wiedział, że będzie jej
trudno drugi raz do końca się zrelaksować, ale czuł, że cieszyła się z każdej
chwili bycia razem.
Ten jej pierwszy raz – i jego z nią był wyjątkowy i Theodore
wiedział, że nie zapomni tego do końca swojego życia.
💞💞💞
Wszystko dookoła stało się zamazane, a instynkt
podpowiedział jej, że musi walczyć lub uciekać. Był biały dzień, środek
niewielkiego, ale zaludnionego miasteczka. Wiedziała, że wynajęty przez Ferson
zbir, nie miał zamiaru zrobić jej krzywdy tutaj, więc zapewne planował gdzieś się
z nią teleportować. Szarpnęła z całej siły ręką, ale mężczyzna mocno ją
trzymał, więc zrobiła to, co w pierwszej chwili przyszło jej na myśl – z całej
siły kopnęła go w kolano, drugą dłonią próbując sięgnąć, by wydrapać mu oczy.
Mężczyzna warknął, ale jej nie puścił. Nagle jednak
krzyknął, jakby coś go użądliło go w dłoń i odskoczył od niej. Hermiona
odwróciła się i rzuciła do ucieczki, próbując jednocześnie sięgnąć do ukrytej w
dekolcie jej bluzki różdżki. Poczuła jednak, jak grube palce zakleszczają się
na jej kostce, po czym mocno upadła, czując jak uderza kolanami o wybrukowany
chodnik. Poczuła olbrzymi ból w prawie łydce i od razu wiedziała, że to było ostrze
noża.
- Zabiję cię suko! – Krzyknął napastnik. Szarpnęła się, czując
na sobie jego ręce, sięgające coraz wyżej.
Usłyszała jeszcze jakieś zamieszanie. Ktoś przebiegał.
Ciężar nagle zniknął z jej nóg i coś głucho łupnęło.
- Hermiona? Hermiona! – Ktoś był przy niej, próbując
przewrócić ją na plecy. Gdy to się udało, gdzieś nad nią zamajaczyły blond
włosy i dziwnie znajoma twarz, nie wiedziała jednak kto to jest.
- Dziecko… - szepnęła, próbując złapać się za brzuch. Jej
maleństwo było w niebezpieczeństwie.
- Aurorzy i uzdrowiciele już tu jadą! – usłyszała drugi
głos, równie brzmiący na znajomy.
- Trzymaj się, zaraz ci pomogą! – Blondwłosa istota
uścisnęła mocno jej dłoń, a Hermiona resztkami świadomości pomyślała o tym, że
ma ona dziwny akcent.
- Moje dziecko… – wyjęczała cicho, nim otoczyła ją gęsta
ciemność.
💞💞💞
Bolała ją głowa i bardzo chciało jej się pić. Otaczała ją
cisza, a przynajmniej tak jej się wydawało, nim usłyszała gdzieś obok ciężki oddech.
Czyżby ktoś płakał?
Ona… Jej dłoń chyba była mokra. Czuła to. Wiedziała, że
musiało stać się coś złego. To na pewno nie były łzy szczęścia. Chciała coś
powiedzieć. Odezwać się i jakoś pocieszyć tę płaczącą osobę, ale nie wiedziała
jak. Ciemność pod powiekami wydawała jej się nieprzenikniona, a ból głowy
pulsował raz mocniej, raz słabiej – ale nieustannie.
Wspomnienia zaczęły nawracać powoli. Brzydka blizna na
policzku. Ból w nadgarstku. Błysk słońca odbity na ostrzu srebrnego noża.
- Nie! – chciała krzyknąć, ale jedyne co opuściło jej usta
to głuchy jęk.
- Promyczku? – drżący głos, mocniejszy uścisk na jej
wilgotnej dłoni.
- Draco… - Ze wszystkich sił usiłowała otworzyć oczy, ale
wydawało jej się to teraz zadaniem nie do wykonania.
- Spokojnie. Nie wysilaj się – szeptał, gładząc delikatnie
jej loki. – Uzdrowiciele dali ci eliksiry nasenne, po których dojście do siebie
będzie wymagało trochę czasu – mówił z napięciem.
- Nasze dziecko… - wykrztusiła.
- Odpoczywaj kochanie – Hermiona poczuła, jego miękkie usta
na swoim czole, ale coś mówiło jej, że nic nie jest w porządku. Z jej gardła
wyrwał się gorzki szloch.
Nie. Nie mogła przez to drugi raz przechodzić. Nie, nie,
nie!
Ciemność wróciła i zabrała ją ze sobą ponownie. Pozwoliła na
to, czując, że nie jest pewna, czy w ogóle chce się jeszcze obudzić.
💞💞💞
Jej skóra była gładka i tak miękka, że nie mógł się
powstrzymać od głaskania jej swoimi palcami. Leżała w jego ramionach, senna i
zrelaksowana, a on wciąż próbował sobie poukładać w głowie to wszystko, co
stało się ich wspólnym udziałem.
- Jak? Tak długo…? – nie mógł jej o to nie zapytać.
Luna uniosła się lekko i złożyła mały pocałunek na jego
odsłoniętej klacie.
- Czekałam na kogoś wyjątkowego – wyszeptała. – Wiesz, że
nie uwierzyłam w to, co napisałeś mi w swoim liście…
Theodore mimowolnie się spiął. Od kiedy byli razem, jeszcze
ani razu nie poruszyli pomiędzy sobą tej sprawy z listem.
- Ale czytając go, obiecałam sobie, że kiedyś spotkam kogoś,
kto będzie tak myślał o mnie naprawdę. I dlatego czekałam.
- Jesteś naprawdę niesamowitą kobietą – wyszeptał, całując
ją w skroń.
Uśmiechnęła się i mocniej wtuliła w jego ramiona. Widać
było, że wyraźnie uwielbiała tę bliskość i poczucie bezpieczeństwa, które teraz
ze sobą dzielili.
Niestety tę sielankową chwilę przerwał dźwięk dzwoniącego
AurumTela.
Theodore westchnął ponuro, nim odsunął od siebie swoją
dziewczynę, by móc wstać i przejść do krzesła, gdzie w kieszeni jego
przerzuconych przez oparcie spodni, wciąż brzęczał dźwięk połączenia.
- Co tam Zabb? – spytał, starając się stanąć tak, by
przyjaciel nie mógł przypadkiem dostrzec wciąż leżącej w łóżku Luny.
- Dzwonili do mnie ze szpitala – oznajmił mu od razu Blaise.
- Czy coś się stało? – spytał Theo, czując zimny dreszcz na
plecach.
- To Tammy… - Blaise skrzywił się lekko. – Wdała się jakaś
dodatkowa infekcja… Zdaniem uzdrowicieli to kwestia godzin, chyba, że wcześniej
podpiszesz dokumenty… Nie ma już żadnej nadziei, Theo.
Nott opadł na krzesło, przytłoczony i wplótł palce we włosy
w geście frustracji. Nie miał pojęcia, co miał teraz począć.
- Powinienem tam pojechać od razu, prawda?– spytał
przyjaciela.
Blaise milczał przez kilka sekund.
- Jeśli jesteś już w stanie podjąć tę decyzję…
Theodore wypuścił mocno powietrze, czując jak myśli wirują
mu w głowie. W najczarniejszych koszmarach, nie wyobrażał sobie, że stanie
kiedyś przed taką sytuacją.
- Dobra Zabb, dzięki – Theodore postanowił zakończyć
połączenie.
Nie chciał być tym, który zdecyduje o losie Tammy. To
prawda, że przez wiele lat byli dla siebie oparciem i dobrze się sprawdzali we
wspólnej roli rodziców, ale nigdy nie był dla niej najważniejszym człowiekiem
na świecie, więc nie czuł, że ma prawo o czymkolwiek z nią związanym zdecydować.
Drobna dłoń oparła się na jego ramieniu, gładząc je
delikatnie. Odwrócił się i spojrzał na nią. Luna owinięta jedynie w białe
prześcieradło, z włosami cudownie rozmierzwionymi po ich łóżkowych igraszkach,
patrzyła na niego ze współczuciem… i miłością. Wiedział, że cokolwiek będzie
się działo dalej, miał teraz w swoim życiu kogoś wyjątkowego, kto pomoże mu to
unieść.
Sięgnął po jej rękę i złożył pocałunek na jej wierzchu.
- To jest…
- Wiem – Luna pochyliła się i oplotła go swoimi ramionami. –
Wiem, że to trudne. I choć nie poznałam Tammy za dobrze, to nie dało się nie
zauważyć, że ona ci ufała. Wierzyła w ciebie – szeptała w jego włosy, gdy tulił
się do niej, niczym mały chłopiec, poszukujący pocieszenia.
- Tak – przyznał. To była prawda. – Wiem na pewno, że ona nie
chciałaby umierać w ten sposób…
- W takim wypadku, wiesz co musisz zrobić – Luna delikatnie
pogładziła go po policzku. – Jeśli chcesz, pójdę tam z tobą i zostanę na dole,
w poczekalni…
- Nie. Powinnaś się trochę przespać – Theodore wstał i
złożył na czole swojej dziewczyny czuły pocałunek. – Muszę załatwić to sam.
- W porządku – Luna najwyraźniej nie zamierzała się z nim
spierać. – Gdybym mogła coś dla ciebie zrobić…
- Robisz więcej, niż kiedykolwiek mógłbym oczekiwać – Theo
ujął delikatnie jej podbródek i złożył na jej ustach czuły, czysty pocałunek.
Kochał tę kobietę i był wdzięczny swoim szczęśliwym
gwiazdom, za to, że jednak jakimś cudem sprowadziły ją do jego życia. Dookoła
panował chaos, a to wszystko było zagmatwane i bolesne, ale ona była jego
ostoją i dzięki niej, wiedział, że w końcu kiedyś do jego życia, powróci
jasność.
💞💞💞
Tym razem najpierw otworzyła oczy, a dopiero później wydała
z siebie jęk. Draco drzemał na krześle obok, choć przez cały czas ich dłonie
były ze sobą splecione. Nawet we śnie jego rysy były napięte.
Za oknem panowała gęsta ciemność, a w jej sali szpitalnej
paliła się tylko jedna, niewielka kula światła, umieszczona pod sufitem.
Musiała spać przez wiele godzin. Spróbowała się poruszyć i uwolnić swoją dłoń z
uścisku Draco, by móc pójść skorzystać z łazienki, ale ledwo się poruszyła, a
on już się wybudził, patrząc na nią z niepokojem.
- Hej… - powitała go, z delikatnym uśmiechem.
- Cześć promyczku – Draco zdobył się na wyraźnie wymuszony
uśmiech.
- Jak długo tu siedzisz? – zapytała, czując suchość w
gardle, która powodowała u niej chrypkę.
- Kilka godzin – odpowiedział zdawkowo. – Zaraz podam ci
wody.
Draco wstał i przeszedł do stojącego nieopodal stoliczka, na
której czekał już dzban wody i dwie szklanki. Napełnił jedną i podszedł do
niej, by pomóc jej się napić.
- Muszę skorzystać z łazienki – poinformowała, gdy skończyła
pić.
- Oczywiście – Draco odstawił szklankę, po czym od razu
znalazł się przy niej i z łatwością wziął ją na ręce.
- Mogę chodzić – burknęła, podciągając szpitalną koszulę,
która uniosła się, odsłaniając jej nagie udo.
- A ja bez problemu mogę cię nosić – Draco cmoknął ją w
policzek, zanosząc ją prosto do łazienki.
Gdy skończyła, znów wziął ją na ręce i odniósł do łóżka.
Hermiona ułożyła się na boku i popatrzyła na męża, który z
ciężkim oddechem zajął z powrotem swoje krzesło.
- Teraz powiesz mi co się stało? – poprosiła cicho.
Draco przeczesał włosy palcami w wyrazie głębokiej
frustracji.
- Zaatakowano cię na środku ulicy, w biały dzień – wyszeptał
z wyraźnym bólem.
- Pamiętam. Ten… On… Chyba chciał mnie gdzieś zabrać?
- Aurorzy sądzą, że taki mógł być jego plan.
- Draco…
- Nie mogę – jego głos się załamał. – Nie mogę uwierzyć, że
to się stało. Powinienem był zabić tę głupią dziwkę zaraz po tej historii z
udawaną ciążą – Blondyn ukrył twarz w dłoniach, wyglądając na głęboko
załamanego.
Hermiona poczuła łzy napływające jej do oczu. Wiedziała.
- Dziecko… Ono…
- Skarbie – Draco mocno złapał ją za dłoń i pochylił się
bliżej.
Gorzki szloch wyrwał się z jej gardła, a świat znów
pociemniał. Nic już niemiało nigdy być w pełni kolorowe, skoro przyszło jej
drugi raz tego doświadczyć.
Kolejnym co poczuła, było to, że Draco położył się przy
niej, mocno tuląc ją do siebie i szeptając słowa pociechy.
- Czy…?
- Badanie wykazało, że serce nie bije – wyszeptał,
przyciskając jej głowę do swojej piersi i nie zwracając uwagi na to, że jej łzy
moczą jego koszulę.
- Ale na pierwszej wizycie już było słychać, że tak… -
Kolejny szloch nie pozwolił mówić jej dalej.
- Wiem kochanie. Tak bardzo, bardzo mi przykro – Draco
przytulał ją mocno, samemu drżąc od emocji. Ich dziecko… Zadaniem uzdrowicieli,
upadek i stres, spowodowały obumarcie płodu.
- Nie mogę! – szlochała głośno. – Nie mogę drugi raz przez
to przechodzić! Nie mogę! – krzyczała.
Draco nic nie mówił, tylko trzymał ją blisko, pragnąć tylko
tego, by mógł jakoś zabrać od niej ten ból, choć jego też był ogromny. Żałował
całym sobą, że pozwolił, by Linda Ferson opuściła areszt i ponownie spróbowała
skrzywdzić najważniejszą osobę w jego życiu. Nienawidził się teraz za to, że do
tego dopuścił.
Płakała bez przerwy przez ponad dwie godziny, aż za oknem
powoli zaczął wstawać świt. Później popadła w katatonie. Zacisnęła mocno
powieki, wtulając się w ramiona męża i nie odzywała się, choć Draco opowiedział
jej wszystko co się wydarzyło.
Wynajęty przez Ferson bandyta, miał za zadanie ją porwać.
Nie wiadomo, co miało być dalej, bowiem zarówno on, jak i Linda nabrali wody w
usta, nie chcąc składać żadnych zeznań. Najętemu mordercy, nie udało się zrealizować
planu, bowiem nie spodziewał się, że Hermiona zacznie się bronić, a poza tym
miała niesamowite szczęście.
Eva Charmall i Anthony Goldstein, których kilka tygodni temu
umówiła na pierwszą randkę, polubili się na tyle, że Tonny postanowił właśnie
tego dnia zabrać ją na lunch do Hogsmeade, by przy okazji pokazać jej Hogwart.
To oni jako pierwsi zauważyli wysokiego draba, który ewidentnie szedł na
spotkanie Hermiony, a później stanął jej na drodze i zaczął się z nią szarpać.
Natychmiast zareagowali, przeklinając mężczyznę. Rana, którą zadał Hermionie w
łydkę była niegroźna i uzdrowiciele od razu ją wyleczyli – podobnie zresztą, jak
zmiażdżony nadgarstek, poranione kolana i rozcięcie na czole. Była tylko jedna
rzecz, której żadne zaklęcia nie mogły już naprawić…
- Rano uzdrowiciele dają ci specjalny eliksir i zostaniemy
tu jeszcze przez kilka godzin – wyjaśniał jej dalej Draco. – Poprosiłem
wszystkich, by przyszli do ciebie, dopiero jak będziesz już w domu, choć Ginny
naprawdę nie chciała mnie słuchać…
Hermiona milczała dalej. Bała się, że w chwili, gdy otworzy
usta, ból który odczuwała, po prostu ją rozerwie. Marzyła o dziecku od chwili,
gdy utraciła swoje pierwsze. Teraz, gdy to marzenie miało się spełnić, ta
strata mogłaby ją zabić. A może nawet powinna?
- To przez Nisi Lussero – wyszeptała.
- Co? – Draco uniósł lekko głowę, by popatrzeć jej w twarz.
- To zaklęcie o godnym potomku – Hermiona znów zacisnęła
mocno powieki. – Ono sprawia, że nigdy nie będę w stanie dać ci dziecka. Nie
jestem tego godna.
- To tak nie działa, promyczku – zapewnił. – Zaklęcie
uniemożliwia tylko zajście w ciążę, a nam się to udało już dwa razy. I uda się
po raz kolejny. Obiecuję ci – Draco znów przytulił ją mocno do siebie,
składając na jej skroni drobne pocałunki.
- Nie – Hermiona znów zaczęła szlochać. – Powinieneś mnie
zostawić. Ja nie jestem… Sam widzisz… Nie mogę nawet dać ci dziecka!
- Hermiona… Nie rób sobie tego, myśląc o tym w ten sposób.
Żaden z tych dwóch razy nie był twoją winą. To był splot niefortunnych
wypadków. I jeśli już, to moja wina, bo nie zadbałem o ciebie jak należało…
- Jak mam dalej po tym żyć? – spytała z bólem. – Nie mogę!
Nie po raz drugi! – znów krzyczała i na nowo zaczęła histerycznie płakać,
sądząc, że ten ból musi ją wreszcie zabić, bo jego ogrom był nie do zniesienia.
Milczeli przez kilka długich minut. Wreszcie jednak Draco
odsunął się lekko i pogładził ją po policzku.
- Gdy ode mnie odeszłaś, wtedy w Monako – zaczął mówić. –
Myślałem, że każdy kolejny oddech mnie zabije.
Stała przed nim, trzymając w drżących dłoniach swoją
torebkę. Siedział w łóżku i nie wierzył, że mówiła, to co wydawało mu się, że
słyszy.
- To się nie mogło udać – Hermiona nawet na niego nie
patrzyła.
- O czym ty mówisz promyczku? – spytał, czując jak w jego
klatce piersiowej rozprzestrzenia się uczucie dławiącego niepokoju.
- To wszystko – Hermiona nerwowo potargała swoje loki. –
Mieliśmy rację, mówiąc, że odbiło nam z miłości, ale sam widzisz… Szaleństwo
nie jest dobrą drogą w życiu.
- Co się stało, że teraz zaczęłaś o tym myśleć? – Draco
wyskoczył z łóżka, czując strach, panikę, wściekłość – wszystko na raz.
- Nie myśleliśmy racjonalnie – Hermiona nerwowo splotła
palce. – Jesteśmy za młodzi na małżeństwo i na to, by zmierzyć się z
konsekwencjami. Myślę, że to z powodu traumy po wojnie…
- Nie mówisz tego poważnie – Draco chciał podejść do
niej, by złapać ją za ramiona, potrząsnąć nią i błagać, by odwołała te straszne
słowa.
- Przemyślałam to sobie – uniosła głowę i na krótko
spojrzała mu w oczy, nim znów uciekła wzrokiem. – Jestem pewna, że to właściwa
decyzja. Unieważnienie będzie bardziej rozsądne.
- Teraz zebrało ci się na rozsądek? – syczał, wściekle,
niczego nie rozumiejąc.
- Lepiej teraz, niż gdyby było za późno.
- Za późno? Zapomniałaś, że jesteśmy już małżeństwem? –
Draco chciał coś kopnąć, rozbić, zniszczyć.
- Dlatego dobrze, że teraz załatwimy unieważnienie, niż
później musielibyśmy przechodzić rozwód. To byłby duży skandal… A tak, nikt się
nie dowie – wyszeptała. – Nie stworzy to żadnych problemów.
- Hermiono… - Miał to pytanie na końcu języka. Chciał ją
zapytać, czy doszła do wniosku, że jednak go nie kocha i dlatego chce odejść.
Bał się jednak odpowiedzi.
- Proszę cię, byś tego nie utrudniał. Zadzwoniłam do
recepcji i powiedzieli mi, gdzie jest najbliższa kancelaria prawna. Otwiera się
za pół godziny. Złóżmy dokumenty i miejmy to z głowy – Hermiona odwróciła się
do niego plecami, podchodząc do okna.
Nie mógł uwierzyć, że ledwo kilka godzin temu, stała z
nim przed ołtarzem, przysięgając mu dozgonną miłość, a później kochała się z
nim w wannie pełnej szampana, szepcząc, że jest dla niej wszystkim. Co się
stało? Dlaczego z nich rezygnowała?
- Widzę, że wszystko przemyślałaś – powiedział,
podchodząc do szafy, by sięgnąć po ubrania. Chciał ją zatrzymać, chciał błagać…
Ale patrząc na to, jak stała się odległa i zimna, wiedział, że nie może. Nigdy
nie mógł. Ona była wszystkim, na co nigdy nie zasłużył i jeśli już go nie
chciała, musiał pozwolić jej odejść.
- Tak – oznajmiła pewnie. – Załatwmy to szybko i
zapomnijmy o wszystkim.
Zakładając na siebie koszulę i zapinając ją drżącymi
palcami, już wtedy wiedział, że nigdy nie będzie w stanie o niej zapomnieć. Bo
nie można zapomnieć o miłości swojego życia.
- Powiedziałam ci już dlaczego odeszłam – głos Hermiony
wyrwał go z jego rozmyślań.
- Tak, teraz to wiem – Draco delikatnie odgarnął kilka
włosów z jej twarzy. – Ale wtedy byłem pewien, że życie bez ciebie nie ma żadnego
celu i sensu.
Hermiona otworzyła oczy i spojrzała na niego. Zrozumienie
powoli wypełniało powoli jej piękne źrenice.
- Blaise… Powiedział mi kiedyś, że nasze rozstanie prawie
cię wtedy zabiło – powiedziała cicho.
- Tak – przyznał szczerze. – Chciałem, by tak się stało.
- Draco…
- Życie bez ciebie było dla mnie nic warte, promyczku. –
Złapał delikatnie za jeden z jej loczków i przeplótł go pomiędzy placami. – Nie
chciałem żyć w świecie, w którym ciebie nie było obok mnie.
- Smoku! – Hermiona złapała go za szyję, mocno przyciągając
do siebie.
- Upiłem się i wsiadłem na motocykl – kontynuował swoją
opowieść, szepcząc wprost do jej ucha.
Z gardła Hermiony wyrwał się cichy jęk, a zaraz później znów
zaczęła cicho płakać.
- Zdaniem uzdrowicieli, to był cud, że udało mi się przeżyć.
- Tak mi przykro – Hermiona mocniej wtuliła się w niego. –
Nie chciałam, by to cię spotkało. Odeszłam, by cię chronić, przysięgam.
- Nie mogłaś mnie obronić, przede mną samym – Draco
pocałował ją w czoło. – Pół roku nie miałem władzy w nogach.
- Och! Draco… - Hermiona zacisnęła w pięściach koszulę na
jego plecach, przyciskając się do niego całą sobą.
- Wiem, że to zły moment, by ci to opowiadać… Ale chcę tylko
byś wiedziała, że wiem co to ból, który chce cię zabić. I wiem, że gdyby wtedy
mu się udało, dziś nie miałbym tego wszystkiego. Ciebie. Nas. Wspólnej
przeszłości, która wciąż jest przed nami – mówił z mocą. – Spotkała nas tragedia,
ale pozbieramy się z niej i będziemy szczęśliwi. Przysięgam na moje życie. Dam
ci szczęście promyczku. Wynagrodzę ci każdą krzywdę. Tylko się nie poddawaj…
Nie zostawiaj mnie znowu, bo wtedy na pewno tego nie przeżyję. Jesteś dla mnie
wszystkim. Kocham cię ponad własne życie.
- Ja ciebie też – wyszeptała, wtulając się w zagłębienie
jego szyi. – Nad życie.
Leżeli w ciszy, słuchając swoich oddechów i rytmu bicia
serc, które choć były popękane, to wciąż biły dla siebie. I to nie mogło się
zmienić, bo ich wzajemna miłość pozwoliłaby im to przetrwać. Razem mogli
wszystko.
💞💞💞
Sammy płakała. Bardzo. Rolf stał tuż obok i usiłował jakoś
ją pocieszyć, ale strata, której miała doświadczyć stała się ostateczna.
Dłoń mu drżała, gdy składał podpis pod dokumentami, ale
wewnątrz siebie czuł, że to właściwa decyzja. Uzdrowiciele zapewnili go, że
żaden ratunek nie będzie możliwy. Infekcja pożerała ciało Tammy, tylko
przedłużając to, co i tak nieuniknione. Wiedział, że ona by tego nie chciała.
- Czy twoi rodzice, przyjdą się pożegnać? – zapytał byłej
szwagierki.
- Nie. Ojciec wyjechał, a mama nie chce nikogo widzieć –
odpowiedziała Sam, przyjmując od Rolfa chusteczkę, by otrzeć łzy.
- Ja… - Theodore nie wiedział, co powiedzieć. Przez krótką
chwilę zastanawiał się, czy powinien przywieźć tu dzieci, by mogły się również
pożegnać, ale myśl, że ostatnim obrazem matki jaki zapamiętają, będzie ta
wychudzona, blada postać, niknąca w białej, szpitalnej pościeli, wprawiała go w
gorycz. Nie mógł im tego zrobić. Powinny zapamiętać Tammy jako uśmiechniętą i
pełną życia.
Sammy podeszła, by ucałować siostrę i wyszeptać słowa
pożegnania, po czym pozwoliła, by Rolf zabrał ją z sali, zostawiając Theodora
samego z Tam.
- Nigdy nie chciałem, by to tak się skończyło – powiedział,
biorąc żonę za rękę. – Wiesz o tym, prawda?
Nie mogła mu odpowiedzieć, ale nagle poczuł w sobie
wewnętrzny spokój. To było, jak magia.
- Zadbam o dzieci, najlepiej jak będę mógł i wychowam ich na
porządnych czarodziejów, z których mogłabyś być dumna. Obiecuję – zapewnił,
czując łzy szczypiące go pod powiekami. – A gdy przyjdzie odpowiedni czas,
przywiozę je tutaj, do ciebie. By mogły oddać hołd kobiecie, która sprowadziła
je na świat i kochała je, każdego dnia.
Nie wiedział czy to gra światła, czy halucynacja, ale miał
wrażenie, że kąciki ust Tammy, uniosły się ku górze.
- I ja również będę szczęśliwy. Masz na to moje słowo – Theo
pochylił się i złożył na czole żony pocałunek. – Żegnaj Tam-Tam. Wiedz, że
zawsze na swój sposób cię kochałem i na zawsze masz miejsce w moim sercu.
Otarł spływającą po policzku łzę i odwrócił się w stronę czekających w progu uzdrowicieli. To był koniec. Nic już nie można było zrobić. Nie można było temu zapobiec, ani tak bardzo cofnąć czasu, by to mogło się nie wydarzyć. Teraz jedyne co mógł zrobić – to pójść dalej. I dotrzymać słowa, które dał Tammy tego dnia.
💞💞💞
Uzdrowiciele patrzyli na nią ze współczuciem, plotąc coś o tym, że wciąż jest
młoda i kolejna ciąża nie powinna stanowić problemu. Draco przez cały ten czas
trzymał ją za rękę z uwagą słuchając o tym, że tak wczesne poronienie, nie
powinno wywoływać długotrwałych konsekwencji i że za mniej-więcej trzy
miesiące, będą mogli zacząć starać się na nowo o dziecko…
Hermiona miała wrażenie, że słowa wirują dookoła niej, ale
nie słyszy ich wyraźnie. Wciąż nie mogła uwierzyć, że to ich spotkało.
- Czy przed podaniem eliksiru, przeprowadzicie badanie
jeszcze raz? – zapytał Draco.
Dwóch uzdrowicieli – mężczyzna w średnim wieku i kobieta,
wyglądająca na krótko po ukończeniu magomedycznego przeszkolenia, wymownie spojrzeli
na siebie.
- Obecna tu pani uzdrowiciel Cleany, zbadała wczoraj pana
żonę bardzo dokładnie, więc nie ma potrzeby…
- Powtórzcie badanie, nim wypiję eliksir – poprosiła
Hermiona. – Chcę mieć absolutną pewność.
- Rozumiemy pani rozpacz pani Malfoy, ale sprawdzałam to wczoraj
osobiście dwa razy – młoda uzdrowicielka wyglądała na nieco urażoną.
- Proszę zrobić to, co żona powiedziała – Wyraz twarzy
Dracona był twardy i bezkompromisowy.
- Jak państwo sobie życzą – młoda magomedyczka wyraźnie
niezadowolona, skierowała swoją różdżkę na brzuch Hermiony i rzuciła zaklęcie.
W sali zapadła głucha cisza, gdy brzuch Hermiony na chwilę
rozświetlił się złotą poświatą. Przełknęła łzy i uścisnęła mocniej dłoń Draco. Ta
cisza ją zabijała, ale nagle przerwał ją magomedyk.
- Dlaczego rzucasz Deprehendere? – zapytał ze
zdziwniem. – To wczesny etap ciąży i może prawidłowo nie zadziała. Wtedy najlepiej
jest użyć Ostende Infantem – zasugerował cicho mężczyzna.
- Mój mentor uczuł mnie, że Ostende to nie jest
sprawdzona metoda i ciążę zawsze potwierdza się Depehendere! - oburzyła się młodsza uzdrowicielka.
Jej kolega spojrzał na nią krótko, po czym sam skierował
różdżkę na brzuch Hermiony i rzucił zaklęcie. Przez sekundę znów rozległa się tylko
cisza, ale zaraz potem usłyszeli miarowe pukanie. Jeden dźwięk po drugim w
równym rytmie.
Szloch wyrwał się z jej gardła, gdy Draco zamykał ją w
swoich ramionach, składając pocałunki na całej włosach, czole, całej twarzy.
To był cud. Ich prawdziwy cud. Gdy po
kilku minutach się uspokoili, Draco spojrzał z ukosa na wciąż wyglądających na
zszokowanych uzdrowicieli.
- Czy ja dobrze rozumiem, że próbowaliście usunąć ciążę
mojej żony, choć najwyraźniej dziecku nic nie jest? – warknął wściekle.
- To… Nie… My… - młoda uzdrowicielka była blada jak śmierć.
- Wezwiemy jeszcze uzdrowiciel Dailwys, bo i niedługo powinna
zacząć dyżur. To ona badała panią Malfoy jako pierwsza, potwierdzając ciążę –
poinformował mężczyzna.
- Nie wierzę… Smoku! - Hermiona szlochała w ramię męża,
szczęśliwa jak chyba jeszcze nigdy w całym swoim życiu.
- Już dobrze. Już wszystko jest dobrze, promyczku – Draco
położył dłoń na jej brzuchu. – Wszystko już zawsze będzie dobrze, obiecuję –
zapewniał, wyraźnie poruszony.
Hermiona nie mogła uwierzyć, że to wszystko się wydarzyło.
Cud, który od razu przywrócił w niej siłę do życia. Draco miał rację – teraz
już wszystko będzie dobrze.
💞💞💞
Auror Chloe patrzyła na nich podejrzliwie, przeglądając dokumenty. Theodore nie
miał pojęcia, skąd Zabini je wytrzasnął, ale faktem było, że niejaka Luna Nott,
była w nich wymieniona, jako matka Tobbiasa Notta.
Spojrzał kątem oka na swoją dziewczynę, która wyglądała na
poważną i zupełnie nie wzruszoną.
- Dlaczego dziecko trafiło do mugolskiego sierocińca? – Chloe
wciąż wyglądała na nieprzekonaną.
- Już pani tłumaczyłam – oznajmiła spokojnie Luna. – Miałam
wypadek, będąc w Stanach w odwiedzinach u rodziny. Mugolskie służby nie
potrafiły skontaktować się z nikim z rodziny i dlatego, zabrano Tobiasa, w
czasie gdy ja byłam w szpitalu na badaniach. Gdyby nie nasz przyjaciel – Thomas
Howard, który jest znajomym pana wicekongresmena, mielibyśmy wielki problem z
odnalezieniem naszego syna – Luna mocniej uścisnęła dłoń Theodora.
- Rozumiem, ale…
- Czy dokumenty są w porządku? – wtrącił się Blaise,
przyjmując postawę bezkompromisowego prawnika.
- Chyba tak… - Aurorka znów spojrzała na nie, marszcząc brwi
w zamyśleniu.
- W takim razie proszę natychmiast zaprowadzić mnie do
mojego syna, albo poinformuję pani przełożonych, jak bardzo mi to pani
utrudniała! – Luna nagle przybrała złowrogi ton. – Ma pani dzieci?
- Ja… Nie… - Chloe zaczerwieniła się ogniście.
- Nie ma pani pojęcia, co przeżywam, wiedząc że mój synek
jest tak blisko, a ja nie mogę go przytulić! – w oczach Luny błysnęły łzy, a
Theodore poczuł, że nie może wyjść z podziwu. Coś mu jednak mówiło, że nie było
to tylko odgrywanie sceny. Luna naprawdę chciała już zobaczyć Tobiasa i zabrać
go wraz z nimi bezpiecznie do domu.
Widok determinacji na twarzy Luny, chyba zadziałał, bowiem
agentka nakazała swojemu koledze – Samowi czy Simonowi, by dał znać opiekunom,
by przyprowadzili dziecko.
Theodore nie mógł oderwać wzroku od tego, jak jego syn
uśmiechnął się na widok Luny, która wyciągała do niego ramiona. To naprawdę
wyglądało tak, jak gdyby również ją rozpoznał, choć widzieli się tylko raz i
Luna nigdy się nim sama nie zajmowała.
- Muszą państwo jeszcze udać się do głównej siedziby i
podpisać kilka dokumentów – nakazała Chloe, mimo wszystko wyglądającą na
dziwnie zmiękczoną widokiem tego, jak Luna i Theo, tulili do siebie syna.
- Oczywiście, pójdziemy tam od razu – zapewnił Blaise,
poganiając przyjaciół w stronę wyjścia.
- Mogą państwo jeszcze… - Chloe coś mówiła, ale Zabini
prawie biegiem wyciągną Lunę i Theo za drzwi.
- Szybko, zanim się zorientują! Mam świstoklik – Blaise
pociągnął ich w pierwszy zaułek.
- Trzymajcie się mocno! – Nakazał Theo, opiekuńczo
przyciskając Lunę i Tobiasa do siebie.
Nie interesowały ich rzeczy zostawione w hotelu, ani nic
innego. Musieli jak najszybciej wracać do kraju, by mieć pewność, że nikt nie
spróbuje odebrać im Tobbiego. To było teraz najważniejsze. Wreszcie mogli być
razem – a ich problemy, wreszcie mogły się ostatecznie zakończyć.
💞💞💞
Areszt aurorów był miejscem szarym i ponurym – dokładnie
tak, jak można się było tego spodziewać. Linda Ferson była oburzona i długo
wykrzykiwała całe tyrady pretensji o to, że została znów aresztowana, głośno
twierdząc, że nie miała absolutnie nic wspólnego z napadem na głupią żonę
Dracona, ani z mężczyzną, który go dokonał.
Miała nadzieję, że barman z brudnego pubu na Alei
Śmiertelnego Nokturnu, naprawdę nie byłby w stanie jej rozpoznać.
Była osadzona na samym końcu korytarza, na szczęście w
pojedynczej celi, ale i tak chciała stąd jak najszybciej wyjść. Słowa aurorów,
że za zorganizowanie zamachu na życie tej całej Granger, może spędzić i
dwadzieścia lat w więzieniu, nie robiły na niej wrażenia. Upewniła się, by nie
mieli na nią żadnych dowodów.
Wreszcie usłyszała zbliżające się kroki. Wstała z
niewygodnej pryczy, spodziewając się, że za kratami zobaczy swojego adwokata,
który wreszcie pofatygował tu swój leniwy tyłek.
Zamarła jednak, widząc przed sobą tę znajomą twarz i
sylwetkę.
- Ty… - wyszeptała, przejęta.
- A kogo się spodziewałaś, Ferson? – zapytał z drapieżnym
uśmiechem.
Linda skrzywiła się do niego.
- Tygodniami próbowałam się z tobą skontaktować, nawet
usiłowałam się zabić, by zwrócić twoją uwagę, a ty przychodzisz dopiero, gdy
padają te śmieszne oskarżenia, że zrobiłam coś twojej głupiej żonce? – wypluła
z jadem.
Draco spojrzał na nią zimno, lekko zaciskając szczękę.
- Oszukałaś ją, że jesteś ze mną w ciąży, osobiście
podpaliłaś jej księgarnię, próbowałaś zepsuć nasze zaręczyny i wynajęłaś
płatnego zabójcę, by ją skrzywdził – wymieniał po kolei.
- Nie masz dowodów… - Linda uśmiechnęła się cwanie.
- Znasz mnie – Draco podszedł bliżej. – Wiesz, że jestem
osobą, która nie wybacza gdy krzywdzi się jego najbliższych.
- Serio? – zakpiła. – Aż tak dbasz, o tę małą szlam… - Nie
dokończyła, bowiem Draco nagle doskoczył do krat i sięgając dłonią, złapał ją
mocno za gardło.
Linda sapnęła, usiłując zdjąć z szyi jego silne palce,
spazmatycznie łapiąc przy tym powietrze.
- Mógłbym cię zabić i przysięgam, że ani przez sekundę bym
tego nie pożałował – wycedził przez zęby.
- Pomocy! – zaskrzeczała piskliwie Ferson, licząc na to, że
ktoś z aurorów czy strażników ją usłyszy.
Draco odepchnął ją gwałtownie, tak mocno, że aż upadła na
kolana.
- Zapłacisz mi… Za to… - dyszała chrapliwie.
- Naprawdę myślisz, że pozwolę ci jeszcze w jakiś sposób
skrzywdzić moją rodzinę? – Draco spojrzał na nią z niesmakiem. – Powinienem cię
zgładzić i jestem pewien, że świat byłby mi wdzięczny, za pozbycie się z niego
takiej trucizny, jak ty Ferson – Draco spokojnie wyjął z rękawa marynarki
różdżkę.
Linda z przerażeniem patrzyła, jak nią w nią celuje.
- Pomocy! Pomocy! – usiłowała wykrzyczeć z zaciśniętego
gardła.
- Nikt nie przyjdzie, choćbyś nie wiadomo, jak głośno
krzyczała – zapewnił ją spokojnie. – Zadbałem o to.
- Nie rób tego! Jeśli się zorientują, pójdziesz do
więzienia! – pisnęła.
- Zrobiłbym to z największą rozkoszą… Ale Hermiona jest w
ciąży – Draco uśmiechnął się złośliwie do Ferson. – A nie mam zamiaru przez
kogoś tak mało wartego jak ty sprawić, by moje dziecko miało ojca mordercę.
Linda zacisnęła usta, wyraźnie wściekła i zrozpaczona.
- Jednak jak mówiłem – nie zamierzam ci pozwolić ponownie
zbliżyć się do mojej rodziny.
- I niby co zrobisz? – zaszydziła. – Kiedyś stąd wreszcie
wyjdę! Nawet jeśli mnie skażą!
- Owszem… Ale jakkolwiek dalej potoczy się twoje marne
życie, mnie już w nim nie będzie – Draco wycelował w nią różdżką.
- Draco… Co…? Nie! – krzyknęła.
- Obliviate.
Oto i przedostatni rozdział 😋
Jak widzicie - prawie wszystkie problemy już rozwiązane. Przed nami jeszcze tylko finałowy rozdział 95 oraz Epilog.
Opowiadanie jak zapowiedziałam już na samym początku - było raczej z tych słodkich - przez całą historię, nie rozdzielałam specjalnie naszych dramionków i raczyłam ich bardziej dramatami innych, niż ich własnymi. Końcówka miała być o wiele bardziej wstrząsająca - w pierwszych moich założeniach, miała wiązać się z ciężkim rozwodem, później biłam się z przemyśleniami na temat trwałego kalectwa... Ale ostatecznie postanowiłam nie psuć tego całego słodkiego wydźwięku.
Wszyszło z tego dramione odpowiednie na dłuuugi, niestresujący relaks - i fajnie jeśli będzie tak odbierane :)
Po wspólnej dyskusji Polcia91 uznała, że logicznym jest, by Luna jednak była w tym rozdziale nadal dziewicą - według tych argumentów, które Luna podała w tekście 😁. Tak więc to wszystko sprawka Polci - w razie zażaleń - to ona je przyjmuje na siebie 😜
Miałam nadzieję skończyć opowiadanie do końca stycznia i powoli zapowiada się, że jednak się wyrobie 😍.
Powtarzam również - publikacja "Przyrzeczonej" w stałym terminie - jest niezagrożona 😊
Wielkie uściski dla mojej ELSZ 💖
Wasza V.
Jestem.
OdpowiedzUsuńDruga <3 kocham
OdpowiedzUsuń3!! Lecę czytać
OdpowiedzUsuńPierwsza??
OdpowiedzUsuńOoo 😍😍😍😍
OdpowiedzUsuńOch Venetiia 🙉🙉🙉 jak to jest że masz już dość tej historii a mimo to tworzysz tak niesamowite rozdziały 🤔🤩🤩🤩 cała scena z wyznań Draco
UsuńŚ W I E T N A ❗❗❗😢🥰
Ale najbardziej niezwykły moment to pożegnanie Teo z Tammy 🙈🙈🙈 normalnie wzruszył mnie tekst na maksa ❗
W cały tekst napisałaś na takim poziomie że jakoś trudno mi uwierzyć że Cię to męczy 😉😅😘😘😘😘
Brawo kochana ❗👏👏👏❗
Dziewczyno chcesz żebym zawału dostała?? Nie wyobrażam sobie tragedi jaka trafiła się Hermionie całe szczescie że powtórzyli badanie płakałam razem z nią...
OdpowiedzUsuńZ tego co mówiły dziewczyny, czytające wstępne wersje - to one też :D Naprawdę nie sądziłam, że to będzie wzruszające :D Raczej wkurzające :D Trochę inspirowałam się tu historią mojej kuzynki, którą lekarz wysłał do szpitala bo ciąża obumarła, a w szpitalu na USG okazało się, że wszystko jest na szczęście ok.
UsuńSama jestem mama i nie wyobrażam sobie co kobiety muszą czuć w takiej sytuacji....całe szczęście będą rodzicami 🥰🥰😋 cieszę się razem z nimi bo na to zasłużyli po wszystkim...
UsuńPs..nie mów że myślałaś żeby ich rozwodzić mam nadzieję że nie hermiony .
O mój boże! Ile Emoji! Najpierw ryczał a potem szczerzyłam sie jak głupia. Ja czułam że to dziecko przeżyje i intuicja mnie nie zawiodła. Mega sie cieszę że pojawił sie fragment z pierwszym razem Tuny! Dobrze że tak Ferson 🤮 dostała za swoje. W końcu przestanie mieszać! Pozdrawiam ❤️
OdpowiedzUsuń*emocji *ryczałam
UsuńNormalnie szok. Luna i Teo o boże nareszcie się doczekałam😁 , Luna dziewicą no tego się nie spodziewałam 😅cudownie było ich razem zobaczyć w końcu się im udalo być razem szczęśliwi. Co do Draco i Hermiony serio najpierw uwierzyłam, że znowu straciła dziecko ale dziki Bogu wyszło, że nie 😇😇
OdpowiedzUsuńDobrze, że Draco usuną pamięć tej całej dziwce, już nie będzie ich nękać. Wszystko mogą już być spokojni i szcześliwi. Nie mogę się już doczekać końca. Dziękuje za ten rozdział 😘😘
Cudowny rozdział a samo opowiadanie już teraz jest tym do którego wracam chyba co 2 tygodnie!
OdpowiedzUsuńPolcia super pomysł z Luną to miło taki super klimat <3
Ja piernicze, ten rozdział to emocjonalny rollercoaster. Płakałam jak Hermiona dowiedziała się, że straciła dziecko, ale jak się okazało, że jednak wszystko dobrze to dopiero polały się łzy.
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł z Luną, to do niej pasuje:)
A Draco zbyt szlachetnie potraktował Ferson, no ale ma rację, jego dziecko nie powinno mieć ojca mordercy.
Kocham! Już myślałam, że naprawdę Hermiona straciła dziecko, ale na szczęście tak się nie stało. Tobias jest z rodziną, wszystko dobrze się kończy ❤️ Uwielbiam szczęśliwe zakończenia i oby więcej takich!
OdpowiedzUsuńLilak
Moje pierwsze jakie kolwiek dramione przeczytań to właśnie twoje TNMŻ Boże będę do niego wracać zawsze bo jest takie piękne 😍 nie mogę doczekać się epilogu po prostu nie mogę uwierzyć że to koniec ale wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć 😘 buźka i pozdrawiam 😊
OdpowiedzUsuńDzięki Ci kobieto za ten rozdział. To nic, że już dawno powinnam spać bo rano nie wstanę, ale nie... Musiałam sprawdzić i oto jest😁😁😁😁
OdpowiedzUsuńCudo, po prostu cudo. Cieszę się że wszystko idzie ku dobremu. A nawet jeszcze lepszemu. Uwielbiam to opowiadanie.
❤️❤️❤️❤️ uwielbiam to opowiadanie mogę to czytać bez końca
OdpowiedzUsuńO matulu ale rozdział. Ta rozpacz Hermiony, gdy o mały włos nie straciła dziecka. Sama jestem mamą i nie wyobrażam sobie co by się ze mną stało gdyby coś się stało mojej córki. Kobieto umiesz trzymać w napięciu. Szkoda mi że nie zamknełaś wątku trucia Lucka. Ale i tak mega opowiadanie i jeszcze nie raz do niego wrócę.
OdpowiedzUsuńTo 94 rozdział. Gwarantuje, że w 95 zaplanowane jest zamknięcie wszystkich wątków wiec nie musi ci być szkoda 😛
UsuńTo był pieprzony rollercoaster emocji, w sumie jak całe opowiadanie!
OdpowiedzUsuńNie wybaczyłabym Ci jeśli na koniec uśmierciła byś ich dziecko. Ale na szczęście mają łeb na karku i powtórzyli badania. To po prostu cud i autentycznie łzy ze szczęścia się polały. A to wyznanie Draco, że już raz przeżył takie ból i to po odejściu Hermiony... Coś pięknego 😍
Wreszcie mogą iść przez życie z czystą kartą, oby żyło im się jak najlepiej ❤️
Teo i Luna, kolejna cudowna para która rozpaliła zmysły. Seks cudowny i cieszę się, że Luna przeżyła pierwszy raz z Teo. Strasznie spodobał mi się ten motyw u Draco I Hermiony, także cieszę się że tutaj się pojawiło. A Luna... To jest po prostu piękne jak walczyła o Tobiasa jak prawdziwa matka z krwi i kości. To pokazuje, że miłość matki nawet nie biologicznej jest niezwyciężona❤️
Tammy... Popełniła błąd i podpadła mi znacznie, ale na początku skradła moja sympatię, dlatego kilka łez poleciało przy jej śmierci. Niech spoczywa w spokoju i niech pilnuje swoich maluchów z nieba ❤️
Draco wreszcie pokazał tej za przeproszeniem suce, gdzie jej miejsce. Coś czułam, że ja odwiedzi w więzieniu i się nie myliłam. Dobrze, że jej nie zabił, a jedynie wymazał pamięć. Po co chłop ma narobić sobie kłopotów?
I szczerze mam nadzieję, że w ostatnim rozdziale albo epilogu okaże się że Draco za plecami Hermiony sprawi że jej rodzice odzyskają pamięć i np. Pokażą się po porodzie ❤️ ehh z marzenia 😂❤️
Czekam na ostatni rozdział i już mi łezka w oku kręci na myśl, że to koniec. Ale coś się kończy coś zaczyna❤️
Tak kocham to opowiadanie że nie mogę uwierzyć że do końca zostało tylko dwa rozdziały 😢 cieszę się że pomimo tylu nieszczęść wszystko dobrze się kończy ♥️ czekam na kolejny rozdział 🥰🥰🥰
OdpowiedzUsuńHu huuu bardzo dobrze, należało się wywłoce :D
OdpowiedzUsuńWeszłam tutaj rano, by przy kawie przeczytać na dzień dobry jakiś rozdział a tutaj taaaaka niespodzianka! Super! Czytam!!!!
OdpowiedzUsuńWchodzę dziś na bloga, a tu taka niespodzianka! Aż dwa rozdziały TNMŻ 😍.
OdpowiedzUsuńA ten rozdział to wielka huśtawka emocji. Jestem rozemocjonowana na cały dzień.
Co tu się w ogóle wydarzyło 😱😱😱
OdpowiedzUsuńChyba ten rozdział mną wstrząsnął. Bardzo... Było w nim tyle emocji...
Cieszę się niezmiernie,że wszystkie problemy się rozwiązują 😁😁
Mam nadzieję,że w końcu nasze pary będą bardzo szczęśliwe ❤️💚 a wszystkie złe duchy wreszcie znikną.
Ściskam 🚀🚀🚀🚀
Bardzo dobrze że im wszystkim się zaczyna układać i że już sobie dużo wyjaśnili 🥺 a Luna i Theo to też super para 😁
OdpowiedzUsuń" i nie będzie dramatów". Masakra, przeczytałam jednym tchem, że łzami w oczach ;)
OdpowiedzUsuńCieszę sie że jednak będzie słodko do samego końca ;)
Nadal do mnie nie dociera, że to juz pomału koniec 🥺🥺 bardzo zaskoczyłaś mnie wątkiem luny jako dziewicy ale naprawdę pozytywnie! ❤️❤️
OdpowiedzUsuń🖤🖤🖤
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę doczekać się końca! 😍 A Luna jako dziewica jak najbardziej mi pasuje😁❤
OdpowiedzUsuńDziewczyny! Wiem ze większość z was sa zaskoczone tym ze Luna byla dziewica,ale szczerze nie wyobrażałam sobie ich zbliżenia inaczej niż takie. Ciesze się ze Venik zasugerowała się moja opinia bo przeszlo moje najśmielsze oczekiwania. Wiec dziewczyny kazde slowa krytyki związane ze zbliżeniem Tuny biore na siebie. :) Venik dziekuje bardzo za specjalna dedykacje 🥰
OdpowiedzUsuńCzekam na ślub Theo i Luny 🙂
OdpowiedzUsuńSzkoda, że zbliżamy się do końca.
To opowiadanie było tak słodko-wesołe, że z przyjemnością przeczytam je jeszcze za 100 razy 😅
Zastanawiałam się kilka razy dlaczego Hermiona wciąż nie poznaje szczegółów wypadku Draco...teraz widzę jednak, że to było potrzebne i mimo wszystko dobrze Draco wyvral moment na wyznanie...
OdpowiedzUsuńZakończenie najlepsze jakie mogło być, ferson da im spokoj juz na zawsze :D i ciesze się że udało się w koncu małego wydobyć z tego sierocinca, całe szczęście ze jest mały to nic nie będzie pamiętał. Ale no rozdział gorzko-słodki. Ale cudowny
OdpowiedzUsuńNie mogę uwierzyć, że na prawdę zbliżamy się do końca tej historii. Pamiętam jej początki...tyle się wydarzyło... W tym rozdziale też tyle się działo. Emocje z napaścią na Hermione - szok. Ale cieszę się, że Draco w końcu wyznał jej historię z wypadkiem. Jednak historia z Tammy wywarła na mnie największe wrażenie. Bardzo bolesny temat.
OdpowiedzUsuńTeraz tylko czekam na zamknięcie wszystkich innych wątków:)
Buźka:*
O mamunciu, ile emocji 🙃 moje serduszko się raduje, że będą mieli małego Malfoya - oby chłopaka 😉 Trzymam kciuki za małego Smoczka i pozostałych 💚
OdpowiedzUsuńTakiego zakończenia rozdziału to ja się nie spodziewałam. Na początku się bałam, że pierwsza sytuacja którą jak się w końcu okazało przeżywał Theo, jest z perspektywy Draco i ogromnie się przestraszyłam, że temu bandycie jakoś się udało, Hermiona nie przeżyła dziecko za pomocą magii jakoś uratowali totalnie zaczęłam nielogicznie myśleć i wymyślać jakieś tezy, ale na szczęście okazało się, że wszystko się dobrze skończyło, nic i nikt im nie zagraża.
OdpowiedzUsuń💚 Codzienna dawka dobrej energii od #venetiiomaniaczek
OdpowiedzUsuńI przesyłam MOC 💪🏻
#wenadlaOPC-ROS 💚
#wenadlaTNMŻ 💚
#WENADLAPRZYRZECZONA 💚
#wenadlanowości 💚
#WENADLAVENIKA 💚
❤💚 Codzienna dawka energii od venetiiomaniaczek
OdpowiedzUsuńI przesyłam MOC 💪⚡
#wenadlaOPC-ROS ❤💚
#wenadlaPRZYRZECZONA ❤💚
#wenadlaTNMŻ❤💚
#wenadlanowości ❤💚
#WENADLAVENIIKA❤💚
Mój komentarz się nie dodal? 😪 a tak się nawet rozpisałam.. no cóż w skrocie.. cholernie dużo emocji. Szok z powodu mozliwej utraty ciąży, radisc że jednak dziecku nic nie jest. Duże WOW dla Luny dziewicy i szczęście że w końcu bd pelna rodziną z Theo i dziećmi.. wkurzenie na te Linde.. wredna łajzą, zasługuje na wszystko co złe..
OdpowiedzUsuńWspaniałe opowiadanie i już nie mogę się doczekać zakończenia. Cudownie piszesz. Każde twoje opowiadanie, każdy nowy rozdział sprawia, że dzień staje się lepszy. A poza tym, czy w najbliższym czasie planujesz kolejne rozdziały OPC-ROS?
OdpowiedzUsuńNa moment mi serce stanęło... Kolejna strata dziecka 😞 całe szczęście, że wszystko się dobrze skończyło 😊
OdpowiedzUsuńLuna i Theo, sama słodycz 😍
A tak poza tym, to smutno będzie tak nie czekać na TNMŻ 😞
Rany, jaki zawał przy tych scenach w szpitalu ;o tyle emocji w tym rozdziale, że aż ciężko nadążyć.. ale jednym słowem jest cudowny 💚
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że jeszcze przy końcówce będziemy mieli okazję poczytać trochę o Blinny;)
Czekam z utęsknieniem na zakończenie całej historii i na niedzielna przyrzeczoną 💕
A więc biorę się za czytanie od nowa tej historii, żeby sobie wszystko przypomnieć i później poznać zakończenie. 😁
OdpowiedzUsuńAhh co to był za rozdział ❤️ zakochałam się 😍 jest to jeden z moich ulubionych ahh ❤️❤️
OdpowiedzUsuńUwielbiam, gdy po wielu upadkach jest takie mocne wejście w happy end 😍 no i poprostu dla mnie dramione zawsze musi kończyć się dobrze, nie lubię gdy tak nie jest, bardzo zniechęcam się wtedy do całej historii, bo po coś to wszystko miało być, żeby był happy end 😁
Bardzo mi się spodobało, że Luna jednak zaczekała na tego jedynego, którym był Teo ❤️ to było bardzo romantyczne 😍 i do tego mega gorące 🔥
Bardzo cieszę się, że dzidi dramionkow nic się nie stało i będzie coraz więcej tych potomków 😁
Mam nadzieję że Linda nigdy nie wyjdzie zza krat. Głupia suka.
Pozdrawiam😘
Na początku byłam wściekła, ale teraz nie jest tak źle. Cieszy mnie, że Mia nie musi tego ponownie znosić i, że ta... Linda dostała to na co zasłużyła. HE HE pomysł z usunięciem pamięci był genialny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Rewelacja 🥰🥰
OdpowiedzUsuńAle nas rozpiszczasz!
OdpowiedzUsuńTen rozdział mnie poruszył na wiele sposobów, przejścia Theo, myśl o stracie dziecka, to wszystko było bardzo emocjonalne.
Bardzo lubię to opowiadanie właśnie za to, że momentami jest aż przesłodzone, w codzinnym życiu mamy wystarczająco dużo stresu i smutku, to opowiadanie daje mi dużo radości 😀
Z jednej strony smutek, że ta dłuuuuga przygoda dobiega końca, a z drugiej nie mogę doczekać się jaki masz pomysł na zakończenie wszystkich wątków!
Czekam, życzę jak zawsze weny. No i uwielbiam wszytsko spod Twojego pióra!❤
Kurcze może jestem okropna ale myślałam, że jednak będzie sad end. No ale cóż raczej wszystko dobrze się skończy, każdy będzie ze swoim ukochanym i wgl. Może liczyłam na negatywny zwrot akcji bo jednak każdemu z głównych bohaterów idealnie się ułożyło. Chyba zbyt idealnie jak na mój gust 😅. No to teraz tylko czekam na epilog i szczęśliwy koniec dla Theo i Luny ❤
OdpowiedzUsuńOj Vesper - bo Ci każę 1000 razy napisać "Venetiia Noks, nigdy nie pisze tylko sad endów" :P Jeśli masz wielką potrzebę, mogę napisać dla Ciebie alternatywny sad end, choć bez entuzjazmu :) I tak prawdę mówiąc - dla wielu postaci z tej historii zakończenie wcale nie będzie szczęśliwe :P
UsuńOj no przepraszam🥺 Mam wrażenie, że jednak dla tych głównych wszystko skończy się idealnie ale może epilog mnie zaskoczy. I najlepszym zakończeniem bedzie takie jakie Ty uważasz za odpowiednie jako autorka.A ja chyba muszę sobie troszkę pomarudzić na brak wielkich dramatów😅
UsuńKochana Venettio!
OdpowiedzUsuńProszę wybacz mi, że wszystko komentuje z opóźnieniem, ale niestety… sesja nie wybiera 🤣🤣
Rozdział uważam za C U D O W N Y!!
Scena zbliżenia z Luną i Nottem… matko 🔥🔥 chyba jedna z moich ulubionych scen! W ogóle strasznie lubię ich wątek!
Jeśli chodzi o dramione to… przyznam, ze trochę się spodziewałam, ale jednocześnie jest to coś, na co bardzo liczyłam od samego początku.
Cieszę się, że z ich małą kruszynką jest wszystko w porządku! 🌝
Jednak chyba najbardziej skupiłam się na postaci Theo w tym rozdziale!
Cudnowny!
Dużo weny i przesyłam moc uścisków!! 🌸🌸
Maja x
Ale się wkurzyłam, ta cholerna, niekompetentna baba prawie im dziecko zabiła! -.-" Całe szczęście, że uparli się na ponowne badanie.
OdpowiedzUsuńI Theo... tak mu współczuję. To co przechodził w ostatnich dniach musiało być ciężkie, ale najgorsze jeszcze przed nim jak będzie musiał powiedzieć o tym dzieciom :( Całe szczęście ma Lunę i zaczyna mu się powoli wszystko układać.
Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział. Weny! ;*
Prawie dostałam zawału jak czytałam że stracili dziecko! Jak dobrze, że to jednak nieprawda i stał się cud 🙈😱
OdpowiedzUsuńTo byłoby okropne, gdyby musieli przechodzić kolejną taką stratę 😓
Cieszę się też bardzo, że Theo odnalazł synka 🤗 wszystko się tak dobrze układa!
Aż ciężko uwierzyc, że to już prawie koniec 😭
Świat bez TNMZ nie będzie taki sam 😉
Jeszcze tylko dwa rozdziały, ale będę tęsknić za tym opowiadaniem!
OdpowiedzUsuńJak tylko ono sie skończy to przeczytam he jeszcze raz. Jest genialne 🥰🥰🥰🥰🥰
OdpowiedzUsuńI to że Luna w tym opowiadaniu przeżywa swój pierwszy raz z Theo idealnie pasuje.
Cieszę się że przy końcu wszystko zaczyna się układać w szczęśliwa całość. 💙💙
❤💚 Codzienna dawka energii od #venetiiomaniaczek
OdpowiedzUsuńI przesyłam MOC 💪⚡
#wenadlaPRZYRZECZONA ❤💚
#wenadlaOPC-ROS ❤💚
#wenadlaTNMŻ ❤💚
#wenadlanowości ❤💚
#WENADLAVENIIKA ❤💚
Uwielbiam TNMŻ!! I o jejku ile się działo w ostatnich rozdziałach😳😱
OdpowiedzUsuńO nie, serce mi stanęło, jak przeczytałam, że Hermiona poroniła... Stokrotne dzięki, że jednak wszystko w porządku🙏🙏 I dobrze, że u Luny i Theo wszystko zaczyna się układać❤️ Szkoda, że to już praktycznie koniec, ale wszystko co dobre, szybko się kończy😜 Dużo weny!!
OdpowiedzUsuńJak dobrze, ze wszystko dobrze się skończyło ❤️ Po tym wszystkim co razem przeszli, zasługują na szczęście. Oby już tylko było lepiej. Cudownie byłoby zobaczyć Draco ze swoim dzieckiem na rękach, szczęściem w oczach i żona przy boku 🥰
OdpowiedzUsuńCo do innych bohaterów, to nie wiem czemu, ale mam wrażenie, ze Harry jednak się stoczy…został jeden rozdział i epilog…ciekawe czy moje przypuszczenie się sprawdzi 🤔 Moim jedynym życzeniem byłby tylko happy end dla Draco i Herm…reszta może mnie zaskoczyć 😜
Masakra przeżywałam wszystko razem z Hermioną, zafundowałaś mi niezłą huśtawkę nastrojów. Cieszę się, że Teo udało się odzyskać syna. A co do dziewictwa Luny, ani mnie to ziębi, ani grzeje.
OdpowiedzUsuńPODZIWIAM Lunę :D
OdpowiedzUsuńPrzez moment myślałam, że na prawdę poroniła... Obliviate dla tej suczy to za mała kara :| ALE wiem, że to dlatego, że już chcesz zakończyć to opowiadanie :D
Oh wow, mocne. Od początku wierzyłam, że przed podaniem eliksiru jednak się okaże, że dziecko dalej się rozwija. Nie mogło pójść tak łatwo!
OdpowiedzUsuńTheo i Luna😻 słodziaki moje zawzięte🖤
Nie spodziewałam się, że to będzie koniec🥺
wow
OdpowiedzUsuńmiałam miliony różnych emocji podczas czytania tego rozdziału. Wspaniale, że Theo i Luna odzyskali Thobiasa! ♥ i wgl bardzo do romantycznej duszy, jaką jest Luna, pasuje to, że czekała na "tego jedynego" ♥ i to jest Theo ♥
jeju, naprawdę myślałam, że dziecko Dramione umrze, wręcz czułam ich rozpacz, bardzo się cieszę, że Draco wyjawił Hermionie, to że chciał się zabić, że jego życie bez niego nie miało sensu, czekałam bardzo na ten moment! a fakt, że to było po prostu błędne badanie, w sumie ego lekarki było większe, oj podniosło mi to ciśnienie! ale wspaniale, że wszystko się ułożyło ♥
a końcówka, to taka wisienka na torcie! mroczny Draco, walczący o swoją rodzinę! ♥ należało jej się to jak nikomu innemu!!!
dużo weny i zdrówka ♥