Dedykacja: Dla Polci91 - bo przegrała wczorajszy wyścig o 2 sekundy 😋😁
Betowała Iga
🌐🌐🌐
Draco był naprawdę zdenerwowany. Lucjusz szybko odpisał mu,
że zgadza się na spotkanie w jego mieszkaniu. Niemniej ponownie staniecie oko w
oko z ojcem, było daleko na liście rzeczy, na które Draco miałby ochotę. Chyba,
że tylko po to, by móc obić mu twarz.
- Usiądź na chwilę – poprosiła Hermiona, poklepując miejsce
obok siebie na kanapie.
- Nie mogę. Za bardzo mnie nosi – przyznał.
- Nie dziwie się. Też mi mnie nosiło, gdyby mój ojciec w
takim wieku sprawił sobie bachorka – zarechotał Ron.
- Twój ojciec całe życie niczego innego nie robił, poza
sprawianiem sobie bachorów, a najsłabszy jego wyczyn w tej kwestii przypadł
akurat na stworzenie ciebie Weasley! – wściekał się Draco.
- Daj mu spokój Ron. Jest zły, bo przestanie być
rozpieszczonym jedynakiem. A ponadto ty masz już dorosłe rodzeństwo, a jego
czekają jeszcze zupki, kupki i udawanie, że jest pluszowym kucykiem… - zaśmiał
się Harry.
- Odwal się Potter! – denerwował się Draco.
- Ale fajne masz mieszkanie! – zawołała radośnie Samantha
wracając do salonu z łazienki. – Zastanawiałam się właśnie jak duży jest spadek
Lucjusza? Czy będzie musiał was podzielić po połowie z moim dzieckiem? A jeśli
będziemy mieć ich więcej, to jak to podzielimy? Bo to chyba niesprawiedliwe byś
ty miał więcej niż one, prawda? – Samantha wciąż uśmiechała się pogodnie, jakby
wcale nie poruszyła właśnie drażliwego tematu.
- Ojciec już wstępnie ustalił ze mną kwestie finansowe. Nie wiem ile mu zostało, ale… - Draco przełknął gwałtownie.
- Nie wiadomo jeszcze czy to syn czy córka, ale wybrałam już
imiona! Jeśli będzie do chłopiec, nazwę go LuLu Junior! Syn zawsze powinien
nosić imię po ojcu – szczebiotała wesoło Sam.
- Mam pięciu braci i żaden z nich nie nosi imienia ojca –
sprzeciwił się Ron.
- To dziwne – stwierdziła Samantha. – Mój syn będzie. Och!
Mam nadzieję, że będzie tak podobny do LuLu, jak Draco! Na pewno będzie jego
ulubieńcem!
- A co jeśli to będzie dziewczynka? – zapytała szybko
Hermiona, nie chcąc by Draco powiedział kobiecie coś wysoce niemiłego, do czego
się najwyraźniej szykował.
- To wtedy nazwę ją Narcyza! Lucek tak kocha to imię!
- Bo to imię mojej matki! Wiedziałaś o tym? – zawołał Draco.
- Serio? – Samantha wyglądała na nieco zaskoczoną. – Byłam
pewna, że twoja matka nazywa się Czupakabra.
- To nie jest imię, tylko nazwa okropnie wstrętnego
zwierzęcia! – wściekł się Malfoy.
- Widać czymś sobie zasłużyła, że LuLuś tak ją nazywał… -
burczała Samantha.
- Nie waż się obrażać mojej matki, ty mała, puszczalska…
Hermiona szybko doskoczyła do Draco i zakryła mu usta
dłonią, odciągając go na drugi koniec pokoju.
- Odpuść – szeptała mu do ucha. – Chyba widzisz, że twoja
mama ma więcej inteligencji w jednym włosie, niż tak kobieta w całym
ciele.
- Jak ojciec mógł się zadać z kimś takim? – niedowierzał
Draco.
Rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi.
- Zaraz będziesz miał okazję go osobiście o to zapytać –
Hermiona uśmiechnęła się do niego pocieszająco, patrząc jak jej chłopak bierze
głęboki oddech, by móc stawić czoła człowiekowi, który od zawsze mącił w jego
życiu.
- Witaj ojcze – Draco spojrzał chłodno na zakutego w grubą
pelerynę z kapturem Lucjusza.
- Dlaczego nie mogłem się tu dostać przez siec Fiuu? Wiesz,
jak niebezpiecznie jest tu przychodzić przez mugolską stronę? – narzekał na
powitanie Lucjusz.
- Nie mogę dać ci dostępu do moich barier, bo nie życzę
sobie twoich niezapowiedzianych wizyt – wytłumaczył cierpko Draco, patrząc jak
Lucjusz zdejmuje z siebie wierzchnie okrycie.
- Co to ma za znaczenie, jak i tak po ślubie zamieszkacie z
Astorią we dworze – sarkał Malfoy senior, wchodząc do salonu.
Nagle jednak jego kłótliwy nastrój opadł, a na twarzy
pojawiła się prawdziwa panika, gdy na jego widok Samantha zerwała się ze
swojego miejsca, krzycząc głośno:
- LuLek!
Harry i Ron parsknęli śmiechem w swoje rękawy, gdy kobieta
wpadła na Malfoya z siłą huraganu, mocno go obejmując. Hermiona zdusiła chęć
chichotu, patrząc na napiętą twarz Draco, który od razu do niej podszedł i
mocno przyciągnął ją do swojego boku, jakby sama jej obecność miała dać mu
ukojenie w problemach.
- Co ty tu robisz, Sonia? – zapytała zdruzgotany Lucjusz.
- Samantha! – poprawiła go, w ogóle nie zbita z tropu jego
pomyłką.
- Tak… Co tu robisz Samntho? – Lucjusz był ballady niczym
duch, a mięśnie szczęki dziwnie mu drżały.
- Szukałam cię i wreszcie trafiłam na twojego syna! Muszę ci
powiedzieć coś ważnego! – Samantha wymownie złapała się za brzuszek i
uśmiechnęła promiennie.
- Co? – Lucjusz wyglądał na wręcz odrętwiałego z szoku.
- Jestem w ciąży! Będziemy mieli dziecko!
- Łapcie go, nim rozbije głowę o stolik! – krzyknęła
Hermiona, a Harry i Ron, którzy siedzieli najbliżej, szybko doskoczyli do
Lucjusza i złapali jego bezwładne ciało, po czym szorstko rzucili nim na
kanapę.
- Widać to prawda, że niedaleko pada Lucjusz od Dracona –
jęknął Ron, rozmasowując nadwyrężone ramię.
- To chyba powinno być na odwrót… – zastanawiał się głośno
Harry.
- LuLu! Kochanie! – Samantha pochyliła się nad arystokratą
czule poklepując go po policzkach.
- Przywal mu mocniej, a na pewno się obudzi – poradził Ron,
a Samantha bez zastanowienia przyłożyła Lucjuszowi z całej siły w twarz.
- O Salazarze… Ale miałem koszmarny sen! – westchnął
półprzytomnie arystokrata.
Hermiona parsknęła śmiechem, ale natychmiast się uspokoiła,
widząc przyganę w oczach Draco.
- Niech pan usiądzie jak należy panie Malfoy, mamy kilka
pytań – oznajmił Harry.
- Do niczego się nie przyznaje! Nie znam tej kobiety! To nie
moje dziecko! – zawołał Lucjusz.
- Ale LuLu… O czym ty mówisz? Oczywiście, że mnie znasz! I
to znasz mnie dobrze! Pamiętasz? Poznaliśmy się, kiedy ja przechodziłam obok
Dziurawego Kotła, a ty wypadłeś na mnie, bo uciekałeś, kiedy goniła cię ta
bardzo naprzykrzająca ci się kobieta, która chciała od ciebie jakiś deklaracji…
- No świetnie! – jęknął Draco. – A co jeśli on odwalił więcej
takich akcji? Za chwilę się okaże, że połowa Slytherinu, to będą Malfoyowie…
- Przepraszam bardzo, ale na chwilę zawieśmy rozmowę na
temat przyszłego potomstwa pana Malfoya i skupmy się na naszym śledztwie –
poprosił Harry.
- Jakim śledztwie? – zdenerwował się Lucjusz.- Ja nie mam z
tym nic wspólnego! Nic nie wiem! W ogóle mnie tam nie było!
- Tam, czyli gdzie? – dociekał Ron.
- Gdziekolwiek myśleliście, że byłem! – zawołał szybko
Malfoy senior.
- Ojcze… Wiemy, że Rudolf Lestrange cię szukał – wyjawił mu
chłodno Draco.
Lucjusz skrzywił się pod nosem.
- To prawda. Potrzebował pieniędzy i sądził, że mu pomogę.
- I pomógł mu pan? – zainteresował się Harry.
- Prawo do jego skarbca przejęła Narcyza, jako
spadkobierczyni Belli. A ja poczyniłem kilka inwestycji, które nie okazały się
do końca trafne. Nie mogłem mu dać tyle, ile potrzebował bez uszczerbku na moim
własnym stylu życia…
- Styl życia rozpustnego hulaki, też mi coś! – szydził
Draco.
- Chwileczkę! – wtrąciła Samantha. - To ile masz tak
właściwie pieniędzy? Gdzie będziemy mieszkać? Jak bogate będzie w przyszłości
moje dziecko? – dopytywała twardo.
- Nie mam żadnych odłożonych pieniędzy. Mieszkam w domu
moich przyjaciół, którzy obecnie podróżują. Dostaję trochę dywidend z akcji
kilku firm, ale nie mam już fortuny Malfoyów. Żyję z tygodnia na tydzień… -
Lucjusz uśmiechnął się ponuro.
- Wiesz co… Właśnie przypomniałam sobie, że nie tylko z tobą
miałam wtedy romans. To na pewno nie jest twoje dziecko – Samantha zerwała się
gwałtownie ze swojego miejsca.
- Serio? Narobiłaś takiego zamieszania, bo chciałaś go
wrobić w dziecko z powodu pieniędzy? – zapytała z niedowierzaniem Hermiona.
- Nie twój interes paniusiu. Idę stąd. Do widzenia i oby nie
do zobaczenia! – syknęła wrednie Samantha, po czym szybko wybiegła z salonu, a
po chwili wszyscy usłyszeli głośny trzask drzwi.
Lucjusz uśmiechnął się cynicznie pod nosem, po czym rozparł
się wygodnie na kanapie.
- Jakim cudem mogłeś rozwalić trzysta milionów galeonów w
dwa lata? – zapytał z niedowierzaniem Draco.
- Żadnym. Pomnożyłem jeszcze tę kwotę prawie o połowę. Znasz
mnie. Wiesz, że mam zmysł do interesów – Lucjusz zarechotał zwycięsko.
- Założę się, że to nie była pierwsza taka akcja? –
zagadnęła go Hermiona.
- Oczywiście, że nie. Te głupiutkie czarownice nie wiedzą
jednak, że zabezpieczam się na taką ewentualność. Nie chcę mieć więcej dzieci.
Jeden dziedzic, choć nieudany w zupełności mi wystarczy – Lucjusz uśmiechnął
się krzywo do swojego syna.
- Wielkie, kurwa dzięki! Przez cztery godziny próbowałem
sobie wyobrazić, jak to będzie mieć rodzeństwo! – wypluł ze złością Draco.
- Nie spodobałoby ci się. Nigdy nie umiałeś się niczym
dzielić – Lucjusz zarechotał kpiąco.
- Wystarczy tej rodzinnej pogawędki. Panie Malfoy, czy dał
pan pieniądze Rudolfowi Lestrange? – zapytał aurorskim tonem Harry.
- Nie. Doskonale wiem, że na jednej kwocie by się to nie
skończyło. Nie wiem co Rudi planował, ale dogadałem się z nim tak, że oddam mu
klucz do skarbca Rastabana, a on w zamian da mi spokój. Nie wiem ile tam było
galeonów, bo nigdy nie odwiedziłem tej skrytki w obawie, że ten świr trzymał
tam coś niebezpiecznego.
- Wiedział pan, że Rudolf przeżył Bitwę o Hogwart? – zapytał
Harry.
- Wiedziałem, że to co znaleźliście, to nie były jego zwłoki
– przyznał.
- To dlaczego nic nam pan o tym nie powiedział? –
zdenerwował się Ron.
- Nie przypominam sobie, by ktoś mnie o to pytał –
odpowiedział cynicznie Lucjusz.
- Kiedy ostatnio Rudolf się z panem skontaktował? – zapytał
Harry.
- Ponad miesiąc temu, gdy przyszedł odebrać klucz. Pytał
mnie co u Draco i Narcyzy, ale nie chciałem o tym rozmawiać. Wspomniał tez o
pani, panno Granger – Lucjusz z zainteresowaniem popatrzył prosto na nią.
- Co takiego?! – zdenerwował się Draco, mocniej przyciskając
do siebie Hermionę.
- Mówił, że strasznie szkoda, że jest pani szl… mugolskiego
urodzenia, bo z pani pomysłami można by wiele osiągnąć – ojciec Dracona
uśmiechnął się do niej złośliwie.
- Zapewne nie w dziedzinach, w których przodują tacy ludzie
jak on… i jemu podobni – dodała zimno Hermiona, patrząc Lucjuszowi prosto w
oczy.
- Domniemam, że kwestia ślubu z panną Greengrass, była tylko
wymówką po to, by mnie tu ściągnąć? – westchnął Lucjusz, podnosząc się z
kanapy.
- Chyba nie sądziłeś, że naprawdę mam zamiar ożenić się z tą
tępą idiotką? – burczał wrogo Draco.
- Nie, choć rozważałem opcję, że jeśli panna Granger
ostatecznie cię odrzuci, to możesz w przypływie autodestrukcyjnych zapędów
jednak wpakować się w takie szambo, co swoją drogą byłoby dla mnie bardzo
opłacalne – Lucjusz uniósł kąciki ust w szyderczym uśmieszku.
- Jak widzisz, nic z tego! – warknął Draco.
- Daj mi znać, jeśli kiedyś zmienisz zdanie – Lucjusz
poprawił swoje szaty i skierował się do wyjścia. – Jeśli jednak nie, to nie
kłopocz się z wysyłaniem zaproszenia na ślub. I tak bym nie przyszedł.
- I tak byśmy cię nie zaprosili! W takim dniu należy otaczać
się ludźmi, których się choć trochę lubi – wypluł z nienawiścią Draco.
- Cóż… Ja naprawdę lubię twoją dziewczynę Draco. To ciebie
nie lubię na tyle, by chcieć oglądać jak jesteś szczęśliwy z kobietą, którą
kochasz, w czasie gdy moja kobieta, stałaby w pobliżu nawet na mnie nie patrząc
– Lucjusz uśmiechnął się smutno, po czym bez słowa pożegnania, wyszedł z
mieszkania swojego syna.
Przez chwilę panowała ponura cisza, którą przerwało pytanie:
- To ty serio kochasz Hermionę, Malfoy? Nie chodzi ci tylko
o fajne rżnięcie? – wypalił Ron.
- Ronald! – zawołała z oburzeniem Hermiona, gwałtownie się
czerwieniąc.
- Jeszcze słowo Weasley, a przysięgam… - ostrzegł go Draco.
- No co? Przecież to Lucjusz to powiedział!
- Zamknij się Ron! – krzyknęli wszyscy na raz, a rudzielec w
odpowiedzi zacisnął usta i zaplótł ręce na piersi w geście oburzenia. Przecież
zawsze mu powtarzano, że kto pyta ten zna odpowiedzi i nie szuka potem po
omacku – czy jakoś tak.
🌐🌐🌐
Hermiona
i Draco wyszli z kominka w piątek rano, zadowoleni, że ten tydzień powoli się
kończył. Ostatnio dużo się działo, ale niestety nie popchnęło to ich śledztwa
ani o krok do przodu.
Zbadali pusty skarbiec Rastabana Lestrange, w którym
pozostawiono tylko obrzydliwe akty z gołymi czarownicami oraz kilkaset fiolek
przeterminowanych lubrykantów (próba wyjaśnienia Weasley’owi czym jest
lubrykant, będzie śniła się Draco w koszmarach do końca życia!). Nie udało im
się ustalić, co innego mogło tam zostać wcześniej ukryte i co Rudolf mógł z
sobą zabrać. Goblin, który podróżował do skarbca wraz z facetem, który
przyszedł z kluczem, miał ewidentnie usuniętą pamięć, a ten, który obsługiwał
go przy ladzie, pamięta tylko, że był niski, miał ciemne włosy i nosił okulary.
Jeśli tak dalej pójdzie, to nigdy nie złapią Rudolfa i jego wspólników… Nawet
nie wiedzieli, ilu ich tak naprawdę ma.
- Co to za zdjęcia? – zastanawiał się Draco, rozglądając się
po całym atrium, wyklejonym takimi samymi fotkami, przedstawiającego
podstarzałego i niezbyt urodziwego mężczyznę, podpisanego jako ZAGINIONY.
- To woźny Morty. Zaginął nagle chyba już gdzieś przed
tygodniem. Dopiero wczoraj zauważono, że go nie ma, jak podłoga na drugim
piętrze zaczęła się kleić od brudu. Jego żona powiedziała, że na ostatnią
zmianę wyszedł w niedzielę rano, by pomóc posprzątać po balu. Myślała, że
dorwał się do jakiś resztek alkoholu i tak zapił, że wciąż gdzieś trzeźwieje w
jakimś schowku na miotły – wyjaśniał im pośpiesznie ochroniarz Rotkins.
Hermiona i Draco spojrzeli na siebie niepewnie. Zaginiony
pracownik ministerstwa magii, to zawsze była dość niebezpieczna sytuacja. Ale
po co, ktoś miałby porywać zwykłego woźnego, który – o ile Hermiona dobrze
pamiętała, nie skończył nawet Hogwartu, bo wyrzucono go ze szkoły za
obsceniczne obnażanie się przed portretem Grubej Damy.
- Czy biuro aurorów już zajmuje się tą sprawą? –
zainteresował się Draco.
- Tak. Pan Potter przed chwilą poszedł przejrzeć jego
szafkę. Był zaniepokojony tym, że Morty zniknął akurat po balu, gdy na terenie
ministerstwa nie było już nikogo z ochrony.
- Dobrze. W razie gdyby ktoś sobie o czymś przypomniał,
przyślij go na górę do mojego gabinetu – poprosił Draco.
- Jasna sprawa aurorze Malfoy! – Rotkins zasalutował mu z
powagą, a Hermiona ledwo zdusiła śmiech. Nie było tajemnicą, że niektórzy
pracownicy ochrony ministerstwa marzyli kiedyś o karierach prawdziwych stróżów
prawa.
- Naprawdę musisz iść do siebie? U mnie jest tak miło…
Mógłbyś zostać – szeptała w jego usta, gdy odprowadził ją do jej gabinetu.
- Może mogłabyś mnie transmutować w swoje pióro i trzymać w
rękach przez cały dzień? – zaproponował. – Albo lepiej w swój stanik… -
poruszył sugestywnie brwiami, a Hermiona roześmiała się i odepchnęła go od
siebie.
- Idź już, bo Ron i Harry na pewno za tobą tęsknią –
wygoniła go z uśmiechem.
- W porządku, ale tylko dlatego, że czas szybciej zleci, gdy
wyżyje się trochę na tych głąbach – Draco wyuczonym gestem rozmierzwił swoje
idealnie-blond włosy, a Hermiona przygryzła wargę, czując nagły napływ
pożądania.
- Wyjdziemy dziś gdzieś na kolację? – zaproponowała.
- Bardzo chętnie, ale tylko jeśli będziemy mogli ją tam
zjeść leżąc nago w łóżku – Draco posłał jej perwersyjny uśmieszek.
Hermiona parsknęła śmiechem i z dezaprobata pokręciła głową.
- Jesteś doprawdy niewyżyty.
- Tylko wystarczająco mocno wyposzczony, by chcieć wszystko
szybko nadrobić – zażartował, podchodząc do niej po pożegnalnego całusa.
- Możemy zostać w domu i zamówić pizzę, pod warunkiem, że
sami sobie dziś zorganizujecie lunch. Chcę nadgonić trochę pracę, by nie
zabierać nic na weekend – poinformowała.
- Zgoda, ale po warunkiem, że pizza będzie z dużą ilością
mięsa. Będę potrzebował wiele siły, by nie wypuszczać cię z łóżka – targował
się z uroczym uśmieszkiem.
- Cokolwiek, czego potrzebujesz, by tak właśnie było –
Hermiona czule odgarnęła mu grzywkę z czoła, po czym cmoknęła go w usta i
odsunęła się niechętnie.
- Do zobaczenia księżniczko, miłej pracy – Draco otworzył
drzwi do jej gabinetu i już miał wychodzić, ale stanął w miejscu, gdyż tuż
przed nim rozgrywała się właśnie nieomal dantejska scena.
Ron Weasley, skomląc niczym mała dziewczynka, próbował
wyrwać rękę z silnego uścisku Milicenty Bulstrode, która właśnie próbowała
przyszyć jego palce do biurka ministerialnym zszywaczem.
- Że nie podoba ci się moja bluzka Weasley? Zaraz sprawię,
że zmienisz o niej zdanie, ty rudy szczurze! – krzyczała asystentka Hermiony.
- Powiedziałem, że jest ładna. ŁADNA! – darł się w panice
Ron.
- Nikt nie chwali moich ubrań! Gadaj czego ode mnie chcesz,
albo zamiast ręki zaraz przeszyję twój jęzor co najmniej setką zszywek! –
groziła Bulstrode.
Draco zgiął się w pół, jakby ktoś właśnie przeklął go
zaklęciem zniewalającej łaskotki, śmiejąc się do łez ze szczerego przerażenia
rudzielca.
- Milicento! Terroryzowanie innych pracowników w gmachu
ministerstwa jest zabronione! – pouczyła ją Hermiona, siląc się na
autorytatywny ton, choć wnętrzności aż ją bolały od tłumionego śmiechu.
- Naprawdę? – Milie zrobiła proszącą minkę. – Ale nie mogę
tak zupełnie nic? Nawet jednej, malutkiej zszyweczki? Obiecuje, że nikt się nie
dowie!
- Niestety nie – Hermiona musiała przygryźć kciuk, by nie wybuchnąć
śmiechem, podobnie jak płaczący z rozbawienia Draco.
Bulstrode westchnęła z wyraźnym rozczarowaniem, po czym
pstryknęła mocno zszywaczem tuż przed twarzą Rona, zanim go wypuściła.
- To było twoje ostatnie ostrzeżenie, Weasley! – zagroziła,
pstrykając jeszcze kilka razy, a Ron z przerażeniem patrzył na upadające u jego
stóp zszywki.
- Kurwa Malfoy! Słowo daję, że te twoje pomysły na zakłady,
kiedyś mnie zabiją! – jęknął, rozmasowując swój zaczerwieniony nadgarstek.
- Naucz się ze mną nie przegrywać Weasley – poradził mu
blondyn, przyjacielsko poklepując go po plecach.
- Wystarczy tej rozrywki. Wszyscy wracają do pracy! –
pouczyła ich Hermiona.
Draco odwrócił się i szybko wrócił, by skraść ostatniego
buziaka.
- Uwielbiam, gdy jesteś taka apodyktyczna… - wyznał.
- Chyba tylko jeśli nie dotyczy to ciebie – zaśmiała się w
jego usta.
- Nie będę zaprzeczał, bo i tak zawsze wiesz wszystko…
- Dobra! Dość tego migdalenia. Robota czeka Malfoy! –
zawołał Ron.
Kochankowie niechętni oddalili się od siebie, przekazując
sobie wzorkiem obietnicę, że nadchodzący weekend znów będzie dla nich wyjątkowy
i pełen wrażeń.
🌐🌐🌐
Hermiona
zjadła lunch przysłany jej przez Milicentę, zbyt zajęta dokumentami, żeby mieć
czas na zejście do stołówki. Miała cichą nadzieję, że chłopcy też jakoś
zorganizowali sobie coś do jedzenia, bowiem Ron bez regularnych posiłków robił
się nieproduktywny, a Harry zawsze starał się jeść według o określonych porach,
jak bezsprzecznie nakazywała filozofia życiowa Pansy. Dziś jednak nie miała czasu
dopilnować ich żywienia. Chciała jak najszybciej skończy, tak by nie zabierać
ze sobą nic do domu. Wątpiła, czy Draco wypuści ją na tyle długo z łóżka, by
mogła się zajmować papierami.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Wiedziała, że Milicenta
poszła na swoją przerwę, więc to nie ona wprowadzała petenta.
- Proszę! – zawołała.
- Dzień dobry Hermiono – jeden z techników
kryminalistycznych biura aurorów, Robert Bribbed wszedł pośpiesznie do jej
gabinetu.
- Hej Bob, coś się stało? – zdziwiła się.
- Właśnie znaleziono zwłoki tego woźnego z ministerstwa.
Okazało się, że ma na sobie takie same rany, jak ten zamordowany skrzat domowy.
Malfoy i Potter poprosili mnie bym cię zabrał ze sobą na miejsce, żebyś mogła
to zweryfikować – wyjaśnił.
- Oczywiście! To naprawdę okropne… Biedny Morty! - Hermiona
szybko porwała swój żakiet i wyjęła z szuflady różdżkę, po czym żwawo ruszyła
do drzwi.
- Nie musimy iść do pokoju teleportacji, bo mam tu awaryjny
świstoklik – Bob wyjął z kieszeni starą puszkę po piwie.
- No tak, wasz wydział zawsze szybko musi dotrzeć na miejsce
– Hermiona niepewnie przytknęła dwa palce do przedmiotu.
- Jeszcze tylko dziesięć sekund…
- Ciekawe, że chłopcy poprosili ciebie byś po mnie wrócił.
Zwykle masz najwięcej do roboty na miejscu zbrodni – Hermiona uśmiechnęła się
do niego niepewnie.
- Cóż… Nie dziś – Robert posłał jej dziwnie przebiegły
uśmiech.
Hermiona nie zdążyła się nad tym zastanowić, gdy nagle
została pociągnięta siłą transportową świstokliku.
Gdy jej stopy dotknęły ziemi, a ferwor barw dookoła się
uspokoił, jeszcze raz spojrzała prosto w twarz Bribbeda, który wciąż uśmiechał
się złowrogo. Szybko rozejrzała się dookoła i zamarła, gdy jej wzrok zatrzymał
się na małej, pustej klatce.
- Co ty…? - chciała zapytać, ale nagle tuż za nią rozległ
się złowrogi głos.
- Dzień dobry… I zarazem dobranoc słodka szlamo!
Zaraz potem zapadła ciemność.
🌐🌐🌐
Draco odesłał do kosza swoje puste pudełko po lunchu i z
rozbawieniem patrzył na to, jak Weasley wydrapuje dziurę w swoim.
- Bo zaraz dokopiesz się do Chin, Ron! – dogryzł mu Harry.
- Szkoda, że już się skończyło – westchnął smutno rudzielec.
- Nie martw się, w weekend na pewno wybierasz się znów do
swojej mamy. Już ona cię odpowiednio podkarmi – zaśmiał się Draco. – Słowo
daję, że mam wrażenie, że w każdy kolejny poniedziałek jesteś o kilka
kilogramów grubszy.
- Spadaj Malfoy! Ja zawsze wyglądam idealnie!
- Zwłaszcza jak masz mordę wysmarowaną sosem, tak jak teraz
– Draco znów parsknął śmiechem.
- Nie każdy z nas ma czas jadać posiłki z dwunastoma
sztućcami i wodą do płukania paluchów – wytknął mu Ron.
- To zrozumiałe, ale w tym wieku mógłbyś już przynajmniej
nauczyć się trzymać prawidłowo nóż Weasley. To potrafią nawet twoje małe
bratanice – wyśmiewał go Draco.
- Dobra, kończcie tę rozmowę i zróbmy jeszcze raz burzę
mózgów – zaproponował Potter, wstając i podchodząc do ich tablicy poglądowej.
- Wygrzebałem z archiwum listę wszystkich posiadłości, które
należały kiedyś do rodziny Lestrenge. Jest tego trochę. Kilka z nich ma
niejasną historię, więc nie wiadomo czy formalnie należą do mojej matki, czy
raczej do innych spadkobierców Rastabana, których nie udało się jeszcze
ustalić. Jednak skoro Rudolf żyje, to możliwe, że osłony którejś z nich mogły
go rozpoznać jako nowego właściciela – tłumaczył im Draco.
- Dużo jest tych domów? – spytał Ron, próbując doczyścić
twarz po spotkaniu z sosem.
- Dwadzieścia pięć w Wielkiej Brytanii i kilka na
kontynencie.
- Skrzaty domowe na mocy prawa Granger, mogą od teraz
podróżować za granicę, ale tylko z wydanym paszportem – przypomniał im Harry.
- Tak, dlatego też sądzę, że te domy poza krajem możemy
wykluczyć – dodał Draco.
- W porządku. Zgarniemy wszystkie wolne zespoły i roześlemy
ich po tych lokalizacjach – zdecydował Harry.
- Stare, ponure zamczyska. Już mam ciarki wstrętu – narzekał
Ron, wzdrygając się obrazowo.
- Nie przesadzaj… - zaczął Draco, ale przerwał mu głos z
magicznego interkomu.
- Jednostka
Auror Alpha, pilnie wezwanie do Devonshire Park Centre. Kod bezpieczeństwa
0130. Wysyłamy ekipę kryminalistyczną i ściągamy na miejsce patologa.
- Myślicie, że to może być Morty? – zaniepokoił się Potter.
- Oby nie… - Ron nerwowo przełknął, bowiem jak wszyscy
wiedzieli, bardzo źle znosił widok zwłok na miejscach zbrodni.
Draco spojrzał na pobladłego rudzielca i zastanowił się, czy
nie zaproponować zakładu o to, czy Weasley zwróci dziś swój lunch czy też zdoła
jakoś się powstrzymać.
- Powiadamiamy Hermionę? – zapytał Harry.
- Skocze jej tylko przekazać, że mogę się spóźnić z powodu
tej sprawy – zdecydował Draco.
- Dobrze, w takim razie zobaczymy się na miejscu –
odpowiedział Potter.
Draco przytaknął, po czym szybko wyszedł z gabinetu, mając
nadzieję, że zdąży dostać solidnego buziaka, nim będzie musiał zmierzyć się z
zapewne nieprzyjemnym widokiem zwłok.
- Hermiony nie ma – poinformowała go Milicenta, gdy tylko
zbliżył się do jej biurka.
- Poszła na lunch? – zapytał z uśmiechem.
- Chyba nie, bo wcześniej prosiła bym jej go podesłała do
biura. Arletta Moor widziała, że do biura Hermiony wchodził jeden z techników
kryminalistycznych, więc sądziłam, że zabrała się z nim w teren.
- Technik kryminalistyczny miałby ją zabrać ze sobą? Po co?
– zaniepokoił się Draco.
- Gdybym to wiedziała Malfoy, to na pewno bym ci powiedziała
już na wstępie – sarknęła Bulstrode, mierząc go nieprzyjemnym spojrzeniem.
- W porządku. Gdyby wróciła to powiedź jej, że ma na mnie poczekać.
Też mamy akcję w terenie – poprosił.
- Dobra – odpowiedziała cierpko Milie.
Draco odchodząc, uśmiechnął się pod nosem, zastanawiając się
nad tym, czy jego dawna koleżanka z jednego domu, przypadkiem nadal nie była
zła o tą słabą akcję Weasleya z dzisiejszego poranka – albo o to, że Hermiona
zabroniła jej potraktować Weasleya, jak pergaminy gotowe do zszycia.
🌐🌐🌐
Ron był zielony niczym
szczypiorek na wiosnę. Brał krótkie oddechy i patrzył wysoko na drzewa, całym
sobą starając się nie oglądać tego co leżało na ziemi. Zwłoki woźnego z
ministerstwa to nie był ani trochę przyjemny widok.
- Wyjdź za bariery ochronne, zanim narzygasz mi na ofiarę
Weasley – poprosił cierpko Theodore Nott, oglądając dokładnie zwłoki.
- Dzięki… Będę… Tam… - Ron wskazał w bliżej nieokreślonym
kierunku, po czym wybiegł za osłony z prędkością nimbusa 2002.
- Powinniście go przenieść za biurko. Kompletnie nie nadaje
się do pracy w terenie – burknął Theo, oglądając długie nacięcie na piersi
denata.
- Powiedź mi coś, czego nie wiem – uśmiechnął się cierpko
Draco. – Masz już wstępne wnioski?
- To te same rytualne nacięcia co na znalezionym skrzacie
domowym. Jednak te mniej krwawią. Najwyraźniej zadano je pośmiertnie.
- Po co? – zapytał Potter.
- By zebrać resztkę jego magicznej mocy. Po śmierci nie mógł
się oprzeć przed jej oddaniem – wyjaśniał Nott.
- Brzmi strasznie – Harry wzdrygnął się, jakby przeszył go
dreszcz.
- Czyli, że ta śmierć jest powiązana z nasza sprawą skrzatów
domowych? – upewnił się Draco.
- Tak. Nie mam żadnych wątpliwości – Theodore wstał i zaczął
zdejmować z siebie rękawiczki.
- Hermiona na pewno się załamie – westchnął ponuro Potter.
- Przyjedzie tu? – Theo nagle zatrzymał się w pół ruchu z
wyraźnym wahaniem.
- Dlaczego o to pytasz? – najeżył się Draco.
- Bo jeśli tak, to jeszcze raz wszystko obejrzę, zanim go
zabierzemy – Theodore uśmiechnął się pod nosem.
- To ja znikam! – zawołał Potter, widząc jak Draco zaciska
szczękę.
- A temu co? – zdziwił się patolog.
- Chyba bał się być świadkiem tego, jak mówię ci byś raz na
zawsze wyrzucił ze swojej głowy jakiekolwiek plany dotyczące Hermiony Granger!
– warczał Draco.
- Słuchaj, wiem że byłeś z nią na balu, ale…
- Jesteśmy razem. Zdecydowaliśmy się na związek – przerwał
mu Malfoy.
- Serio? Wy razem? A czy ona o tym wie? – Theodore nie krył
swojej irytacji.
- Oczywiście, że tak idioto! – zdenerwował się blondyn.
- W porządku Smoku… - Nott uniósł dłonie w obronnym geście.
– W takim razie życzę ci powodzenia…
- Kłamiesz!
- To fakt. Mam szczerą nadzieję, że szybko to spierdolisz, a
ona znów się ze mną umówi – Nott posłał mu złośliwy uśmieszek.
- Wal się Nott!
- Mógłbym, ale… - Theodore nie dokończył zdania, bowiem
przerwało mu nagłe pojawienie się Pottera.
- Malfoy! Czy ty nie mówiłeś, że Hermiona poszła z jakimś innym
technikiem w teren coś zbadać? – zagadnął Harry, podchodząc do nich.
- Tak mi przekazała Milicenta – potwierdził Draco.
- Właśnie gadałem z nimi i mówią, że nie było dziś żadnych
innych wezwań, a obie ekipy przyjechały tutaj.
- Co?! – Draco poczuł nagły przypływ paniki.
- To. Podobno tylko Robert Bribbed ma dziś wolne, a tak
wszyscy inni są tutaj… - Harry nerwowo rozejrzał się dookoła.
- Robert Bribbed… - Draco zmarszczył brwi, próbując sobie
przypomnieć… Nagle doznał olśnienia. – Kurwa mać, Potter! Rudolf zawołał do
swojego wspólnika B.B! Bob Bribbed!
- A goblin w Gringottcie zauważył, że koleś który przyszedł
do skarbca Rastabana był niskim brunetem w okularach.
- To idealnie oddaje fizjonomię Bribbeda – zauważył Nott.
- O Boże! Oni porwali Hermionę! – krzyknął Potter,
wyglądający na kompletnie przerażonego.
- O nie… Nie! – Draco z całej siły kopnął w nosze czekające
na zabranie zwłok i zawył głośno w akcie skrajnej rozpaczy.
- Znajdziemy ją! – Harry złapał go mocno za ramie.
Draco wziął głęboki oddech, po czym szybko sięgnął po
różdżkę.
- Nawet wiem jak! Wołaj wszystkich! Mam tylko nadzieję, że
się uda! – Draco wyglądał na zdeterminowanego.
Musiał zrobić wszystko, co w jego mocy by jak najszybciej
odnaleźć ukochaną i ukryć ją bezpiecznie w swoich ramionach.
🌐🌐🌐
Obudziła
się, czując pulsujący ból głowy. Zamrugała kilka razy, by poprawić ostrość
widzenia i z konsternacją odkryła, że leży w dużej klatce. Rozejrzała się na
tyle, na ile pozwolił prześwit metalowych prętów i stwierdziła, że znajduje się
w jakimś wysoko sklepionym i śmierdzącym wilgocią lochu.
- Panienko…? Wstała panienka. To dobrze! – usłyszała cichy
szept.
Obejrzała się na lewo i dostrzegła trzy o wiele mniejsze
klatki, w których siedziały wyraźnie przerażone skrzaty domowe.
- Gdzie my jesteśmy? – zapytała o pierwsze co przyszło jej
na myśl.
- Nie wiemy tego – odpowiedział jeden ze skrzatów.
- Wiemy tylko, że porwali nas źli ludzie, którzy chcą
wykorzystać naszą magiczną moc – dodał inny.
Hermiona usiadła, rozmasowując obolały kark. A więc Rudolf Lestrange
wreszcie dopadł ją w swoje ręce… Szybko obmacała się dokładnie, ale już
wiedziała, że najpewniej nie znajdzie swojej różdżki. Tylko dla zasady
szarpnęła kratami, ale były ewidentnie nie do ruszenia, a wielka kłódka, którą
zamknięta była jej klatka była gruba i ciężka. Nie miała żadnych szans by ją
przepiłować, nawet jeśli miałaby piłę spalinową.
W oddali dostrzegła niebieski rozbłysk światła, a zaraz
później rozległ się ogłuszający krzyk.
- To takie straszne! – zapłakał jeden ze skrzatów.
- Spokojnie… Dajcie mi pomyśleć – poprosiła, starając się
nie poddawać rozpaczy. Musiała mieć jakiś plan.
- Próbowaliśmy otworzyć klatki za pomocą magii, ale chyba są
na to odporne – poinformował ją skrzat.
Hermiona zauważyła, że skrzacie klatki miały wbudowane
magiczne zamki, a nie kłódki jak u niej.
- Szybko! Spróbujcie się wszyscy skoncentrować na tym, by
siłą magii otworzyć kłódkę w mojej klatce – poprosiła.
Skrzaty zamrugały, przyglądając jej się poważnie, ale po
chwili cała trójka uniosła ręce i skupiła moc na kłódce, która od razu
odskoczyła z głuchym trzaskiem.
Hermiona prawie krzyknęła z radości. To było niesamowite, że
tak łatwo się udało. Ostrożnie otworzyła kraty, obawiając się, czy nie będą
skrzypieć. Wyszła powoli z klatki i od razu spróbowała się teleportować. Nic z
tego…
Musiała uwolnić skrzaty, a kiedy uda im się znaleźć poza
klatkami, być może będą w stanie przebić bariery i zabrać ją ze sobą.
Pochyliła się nad pierwszą klatką chcąc dokładnie obejrzeć
zamek. Może gdyby użyła swojej spinki, jak robią to w mugolskich filmach, wtedy
by się udało?
Właśnie miała sięgnąć do swoich włosów, by wydobyć jedną ze
wsuwek, gdy nagle skrzat w klatce pisnął głośno, a zaraz później wielka dłoń
złapała ją za włosy i pociągnęła do tyłu, aż stanęła na równych nogach.
- Puszczaj! – wrzasnęła z bólu i strachu, ale w zamian w tuż
przy jej uchu rozległ się szyderczy śmiech.
- Wybierasz się dokądś mała szlamo? Jeszcze z tobą nie
skończyliśmy!
- Wkrótce skończysz i to martwy w zimnej ziemi Lestrange! –
syczała, próbując uwolnić swoje włosy z bolesnego uścisku Rudolfa.
- Wątpię. Ty jednak nie powinnaś mieć wątpliwości kochanie –
znów się zaśmiał. – Jak tylko oddasz nam swoją całą magiczną moc, odeślę cię w
kawałkach wprost w ramiona młodego Malfoya. Pewnie będzie mu trochę smutno… Ten
idiota, chyba się w tobie zakochał – szydził Rudolf.
- Pożałujesz tego! Wypuść mnie i uciekaj, zanim pojawi się
tu całe biuro aurorów! – Ostrzegła.
- Twoi kochani aurorzy mają dziś inne zadanie. Właśnie
badają zwłoki tego woźnego. Nikt nie wie gdzie jesteśmy, więc nie licz, że masz szansę na przeżycie.
- Dlaczego zabiłeś Morty'ego? – zapytała, szarpiąc się, gdy Rudolf
puścił jej włosy i z całej siły złapał ją za ramię.
- Bo to nie on miał złapać ten świstoklik, który Robert podrzucił na twój stół. Gdy zobaczyłem kto się tu pojawił, nie miałem wyboru jak tylko go
zabić. Dopiero po rzuceniu Avady przypomniałem sobie, że przecież on też mógł
oddać nam swoją magiczną moc. Trochę nawet jeszcze z niego potem wycisnąłem –
zarechotał.
- Jesteś potworem Lestrange!
- Owszem, ale muszę przyznać, że nie umywam się do mojej ukochanej żonki. Szkoda, że nie
będę mógł cię dla niej zachować… Ale może zadowoli się swoim siostrzeńcem, gdy
dowie się, że splugawił się z taką małą szlamą, jak ty?
- Nie uda ci się wykorzystać mocy Sfery, by przywrócić jej
życie!
- Tak sądzisz? Cóż… Ty na pewno nie będziesz mogła się o tym przekonać. –
Rudolf siłą przeciągnął ją do drugiego pomieszczenia, gdzie ustawił ją na
wprost wielkiej, migoczącej, niebieskiej kuli światła.
- Cześć Granger – Bribbed uzbrojony w różdżkę i srebrny nóż,
wyłonił się zza Sfery i podszedł do nich z szerokim uśmiechem.
- Ty przeklęty zdrajco! – krzyknęła na niego Hermiona.
- A tam zaraz zdrajco… Jestem po prostu niewielkim
człowieczkiem o wielkich ambicjach, co nie Rudolfie? – zaśmiał się Bob.
- Jesteś doskonałym narzędziem w odpowiednich rękach Robercie – przyznał Rudolf z cynicznym uśmieszkiem.
- Dlaczego to zrobiłeś? - wyszeptała z bólem Hermiona.
- Jestem dość niepozorny, a przez to często ignorowany i traktowany z góry przez ludzi pokroju Notta, Malfoya czy Pottera. Postanowiłem, że pora się za to zemścić. Pomysł Rudolfa dał mi ku temu doskonałą okazję - wyjaśnił radośnie Bob.
- Jakim sposobem porywaliście te wszystkie niewinne skrzaty? - Hermiona przełykała gorzkie łzy, zastanawiając się czy gra na czas może zwiększyć jej szanse na ratunek.
- Zwyczajnie. Wierny skrzat Rudolfa cały czas przebywał w "Złotej Poszewce", gdzie najpierw upijał je piwem z eliksirem słodkiego snu, a później przenosił je prosto do klatek czekających w naszej kryjówce. Ten sam skrzat pomógł nam też odkryć gdzie mieszkasz i włamać się do domu Malfoyów, by spróbować cię dopaść.
- Ale dlaczego ja?
- Bo za dużo zaczęłaś nam przeszkadzać mała, przemądrzała suko - Robert podszedł do niej i delikatnie przejechał palcem po jej policzku z lubieżnym uśmieszkiem.
- Dość tej pogawędki - przerwał mu obcesowo Lestrange. - Zajmijmy się najpierw szlamą, a
później skończymy z ostatnią partią skrzatów. Jeśli ta mała dziwka ma tyle magicznej mocy,
ile myślę, to powinno nam wystarczyć i będziemy mogli spróbować.
- Wprost nie mogę się tego doczekać! – zawołał z entuzjazmem Bob.
- Unieruchom ją i bierzemy się do roboty.
- Nic z tego! Nie oddam wam mojej magii, a jeśli mnie
zabijesz dostaniesz co najwyżej jej jeden procent! – krzyczała Hermiona.
- Mamy swoje sposoby, byś jednak zmieniła zdanie, prawda? –
Rudolf uśmiechnął się do swojego pomocnika, a ten rzucił zaklęcie,
unieruchamiając Hermionę w miejscu, tuż naprzeciw migoczącej kuli magii.
- Załatwimy cię tak, że Malfoy i Potter nie rozpoznają
twoich zwłok – zapewnił Bribbed, podchodząc do niej.
- Skończycie obydwaj pocałowani przez dementora! – Hermiona splunęła
z pogarda w twarz byłego kolegi z ministerstwa.
Robert roześmiał się i niedbale starł z policzka jej ślinę.
- Gdyby nie to, że nam się śpieszy, to chętnie bym sprawdził
co takiego w tej twojej szlamowatej cipce tak zainteresowało Dracona.
- Jesteś obrzydliwym, małym pokraką Bribbed!
- Cóż… Nie poczuję się urażony, bo wiem, że mówisz to w
strachu i złości.
- Zacznij ją kroić Bob, bo naprawdę czas ucieka – popędził
go Lestrange.
- Z przyjemnością! – Robert przyłożył nóż do nadgarstka
Hermiony, a ona syknęła cicho, gdy ostrze przecięło jej skórę.
- Najpierw trochę cię ponacinam, wiesz… Jak dobre mięso na
grilla. A zaraz później sprawię, że twoja krew zapłonie. Nie wytrzymasz długo,
nim będziesz błagała o szybką śmierć – zapewnił, nacinając jej drugi nadgarstek.
- Zobaczymy… - Hermiona poczuła łzy na policzkach, gdy
powoli dotarło do niej, że nie ma żadnej szansy by się z tego wykręcić. Nikt
nie wiedział gdzie teraz była. Nie uratują jej na czas…
- Rzucaj zaklęcie, a nie gadaj już tyle B.B – niecierpliwił
się Rudolf.
- Się robi szefie! – mężczyzna przytknął różdżkę do nacięcia
na nadgarstku Hermiony, a ona czekała na oszałamiający ból.
Najpierw poczuła jednak jak robi jej się gorąco pomiędzy
piersiami. Miała wrażenie, że to jej naszyjnik – rubinowe „H” podarowane jej
przez Draco, zapłonęło żywym ogniem.
- Co się dzieje? Coś świeci pod jej bluzką! – zawołał
spanikowany Bribbed.
- Cholera Bob! Miałeś ją przeszukać!
- Nic nie miała! Tylko jakiś naszyjnik…
- Kurwa! Ona ma na sobie namiar! Spierd… - Rudolf nie zdążył
dokończyć, bo nagle odleciał do tyłu rażony siłą zaklęcia.
- Łapcie go! – krzyknął głos, który Hermiona dobrze znała.
Załkała z ulgi.
- Harry…
- Mam tego małego szczura! – usłyszała wyraźnie Rona, który
chyba coś właśnie kopał.
- Hermiona! – ciepłe ramiona i znajomy zapach pojawiły się
tuż dookoła niej i przez sekundę pomyślała, że może jednak jej się to śni… że
być może umiera i to dlatego wyobraża sobie, że Draco ją do siebie przytula.
Upływ krwi sprawił, że zrobiło jej się ciemno przed oczami, a odgłosy zamieszania dookoła niej, ledwie docierały do jej świadomości.
- Nigdy ci nie powiedziałam… - wyszeptała, wtulając twarz w znajomo pachnącą szyję.
- Już dobrze! Trzymam cię maleńka. Już wszystko będzie
dobrze!
- Kocham cię… Nie chcę umierać ze świadomością, że tego nie
wiesz – wyznała półprzytomnie.
- Nie umrzesz skarbie - szeptał do jej ucha. – Ja też cię
kocham, od dawna. Gdybym cię dziś stracił, nigdy nie wybaczyłbym sobie, że nie
mówiłem ci tego każdego dnia.
- Nie zostawiaj mnie – poprosiła, szlochając w jego szyję.
- Nigdy. Przysięgam! – zapewnił, całując ją w czoło i biorąc
na ręce.
- Podejrzani zostali ogłuszeni i zatrzymani. Przewozimy ich
prosto do Azkabanu – Hermiona słyszała meldunek, któregoś z aurorów.
- Bribbed wygląda jak ścierwo testrala. Weasley nieźle mu
dokopał.
- I tak ma szczęście, że to był on, a nie Malfoy, bo mógłby
tego nie przeżyć – skomentował ktoś inny.
- Malfoy ma teraz ważniejsze sprawy… W swoich rękach –
zachichotał inny z aurorów.
- Dla niego najważniejsze – wtrącił się Harry Potter.
Hermiona uśmiechnęła się pod nosem i wtuliła bardziej w
ramiona ukochanego. Dla niej to, że on był przy niej, również było
najważniejszą rzeczą na świecie.
🌐🌐🌐
Hej!
Jest i ostatnia część 😋
Mam nadzieję, że wyjaśnienie zbrodni Was nie zawiodło - starałam się to opisać w miarę logicznie.
Bardzo się cieszę się, że braliście wraz ze mną udział w tej mini-przygodzie. Widzimy się jutro przy epilogu, który wszystko ostatecznie zamknie. 💜
Serdeczne Pozdrowionka!
Venetiia
Pierwsza
OdpowiedzUsuńTo było cudowne i porywające. Na szczęście skończyło się pozytywnie. Cieszę się, że Hermionie nic poważnego się nie stało. Czekam na epilog ❤️❤️❤️
Usuń❤
OdpowiedzUsuńChyba pierwsza 😁
OdpowiedzUsuńJa tu płacze 😭 Hermiona musi żyć! Ona będzie żyła. Musi! 😭 Tak się cieszę, że ten naszyjnik miał namiar. Już się bałam, że bardzo źle się to skończy ❤️ Pozdrawiam i czekam na epilog ❤️
UsuńPierwsza
OdpowiedzUsuńNigdy nie starałam się być pierwsza, ale miło być w pierwszej piątce 💕
OdpowiedzUsuńO la Boga to jest cudo ❤️
OdpowiedzUsuń"niedaleko pada Lucjusz od Dracona" – definitywnie wprowadzam to powiedzonko do mojego codziennego słownika 😂💕
OdpowiedzUsuńAni rozdział, ani wyjaśnienie zbrodni nas nie rozczarowało, Venik, ty nas chyba nigdy nie możesz rozczarować ❤️
Cieszę się, że wszystko się dobrze skończyło, no i Hermiona z Draco wyznali sobie miłość 🥰 mega mnie wgl podjarało, że tak otwarcie są na siebie napaleni 😁 a Ron też nie zawiódł, dalej przoduje jako naczelny dzban xd
Z niecierpliwością czekam na epilog i mam nadzieję, że tylko więcej takich opowiadań w przyszłości!
Draco, nasz bohater❤️ Super miał pomysł z tym naszyjnikiem i na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Zreszta nie spodziewałam się niczego innego, zawsze piszesz dobre zakończenia😀. Wszystko dość szybciutko się wyjaśniło ale skoro to miał być humor i romans a wątek kryminalny był poboczny to uważam ze wszystko zostało wystarczająco i logicznie wyjaśnione. Nic dodać nic ująć, idealnie wyszło.
OdpowiedzUsuńKocham takie maratony!❤️
OdpowiedzUsuńZdradzę tylko, że pisze się już kolejny :) Dam znać kiedy będzie gotowy :) W innym klimacie, ale mam nadzieję, że też ciekawy :)
UsuńMoże jakiś mały spojler? 😻
UsuńVenik prosimy o szczegóły 🙏🙏❤❤❤
UsuńEj, no i został tylko epilog?! Jak to? 😳 Mega przyjemnie się to czytało i można się było pośmiać przy okazji z tego wszystkiego.
OdpowiedzUsuńDraco pewnie poczuł tak ogromną ulgę, że jednak nie będzie bratem, że aż ciężko sobie wyobrazić, jak ogromna była 😅 Ale wciąż nie wierzę, że Lucjusz się zadawał z charłaczką 😅 Tyle gadania na temat czystości krwi, a tu proszę. Akcja z Samanthą też mnie rozwaliła xD Szybko jej przeszła miłość do Lucjusza, jak się dowiedziała, że Malfoy senior nie ma kasy xD Ale dogryzanie Rona i tak mnie rozwaliło najbardziej!
Theo biedny nadal liczył na to, że między nim a Hermioną jednak mogłoby coś być. Eh, biedny nie może ogarnąć, że ta kobieta jest od dawna już zajęta i że nie ma szans konkurować o nią z Malfoyem 🙈 Zawsze by wybrała Draco, nie ma tu żadnej wątpliwości w tej kwestii.
Milicenta w swoim najlepszym wydaniu xD Biedny Ron, dobrze, że jakoś przeżył starcie z Millie, a to na pewno nie było takie łatwe 🙈 Ta kobieta jednak potrafi przerazić każdego, a już takiego Rona... Musi przestać się zakładać z Malfoyem, bo inaczej kiedyś straci życie.
No i kto by pomyślał, że w Ministerstwie był kret i wspólnik Rudolfa. Ale jak to mówią, najciemniej pod latarnią prawda? Trochę za szybko się dla mnie ta sprawa rozwiązała jednak. Mogła być trochę przetrzymywana przez tych dwóch kretynów, ale najważniejsze, że cała historia się dobrze skończyła i dzięki Ci Merlinie za to, że Draco wpadł na pomysł z tym naszyjnikiem. Ogółem bardzo mi się podoba ten motyw z biżuterią, którą można namierzyć, bo jak widać to jest naprawdę bardzo przydatna rzecz i nigdy nie wiadomo, kiedy może się przydać.
Eh, no i został epilog 🙁
Ooooo przeurocze, cudowny rozdział, ale ciężko mi uwierzyć że tak szybko minęło i został tylko epilog
OdpowiedzUsuńPo raz kolejny powtórzę JAKIE TO JEST DOOOBRE 😍😍😍 ogopnie mega fajny zarys histori,ale humor w tym wszystkim byl numerem 1🤣 dawno sie tak nie uśmiałam. Draco doznał niesamowitej ulgi kiedy do niego dotarło ze nie będzie bratem 🤪 Oj trudno było uwierzyć, że Lucjusz nie ma kasy. Przexiez8on nazbyt kocha wygodne życie 😉 cóż a Samantah to taka głupia trzpiotka i Miłość do Lucka migusiem jej przeszła 🤣🤣.
OdpowiedzUsuńJak już Ron zdążył odczuć nie opłaca się przegrywać zakładów z Malfoyem 🤣 szczególnie jeśli chodzi o coś co ma związek z Mili. Oj dala mu popalić, w sumie szkoda ze Heemiona ja powstrzymała 😝🤣🤣
W życiu bym się nie spodziewała,że będą mieć jakiegoś szpicla w Ministerstwie..
Ale niespełnione ambicje bolą... niemniej ciesze sie,ze grupa naszych DIelmych Aurorów tak szybko znalazła Hermionę. Oczywiście chwała dla Malfoya za pomysł z namiarem 🤩. Cała historia czytała się świetnie i czekam juz tylko na epilog i oczywiście kolejne publikacje 💚❤🧡 pozdrawiam 🚀🚀🚀
OdpowiedzUsuńJak to jutro już koniec? A tak przyjemnie się rano wstawało z myślą że do kawki przeczytam rozdział 🥺
Ron to chyba zjadł wszystkie swoje instynkty samozachowawcze. Ale przynajmniej się wyładował chłopaczyna na Bobie za porwanie i usiłowanie zabicia Hermiony. Milicenta i jej zszywacz to dopiero duet 😅 Lucek widzę jednak ze może coś się tam zmienił skoro nie obraził Hermiony a nawet okazał jej szacunek nie używając słowa szlama w jej towarzyskie i twierdzi ze ją lubi ... co te złamane serce potrafi zrobić 🙃 Biedaczyna jednak zemdlał xd tak myślałam ze Draco po kimś takie zachowanie musiał odziedziczyć xd a Samatha poleciała szukać innego naiwnego na ciąże i kase co za dziewczyna 😂
Draco i jego prezent z namiarem to taki piękny i poważny prezent że aż się wzruszyłam. To znaczy że zawsze chce mieć ja przy sobie widzieć gdzie jest, jest dla niego cholernie ważna. Co za tym idzie Theo już powinien pogrzebać swoje ostanie resztki nadzieji na choćby spotkanie z Hermioną 🙄
A ta akcja wow co za debile z jednej strony że się nie domyślili że Hermiona jest ważna dla tylu osób to wręcz oczywiste ze będą jej szukać i to raczej szybko. I nie dziwie się ze akcja poszła szybko bo i oni byli niecierpliwi by sprawdzić czy Sfera zadziała. A tu klops i bardzo dobrze! A teraz i Ron może go co najwyżej zjeść 😂 Świetne jest to opowiadanie i na pewno niedługo przeczytam je sobie jako całość jeszcze raz!
Troszkę się zaniepokoiłam kiedy okazało się ze Hermiona została porwana, ale bardzo się cieszę ze tak niegroźnie się skończyło 😆 naprawdę przyjemne opowiadanie, wątek kryminalistyczny jak najbardziej na tak☺️ Kolejne dzieło kochana! Oby takich więcej ❤️ Dużo weny życzę!
OdpowiedzUsuńVenik jesteś geniuszem 💚💚💚💚💚💚
OdpowiedzUsuńUff uratowali Herm 😌 ale Lucjusz haha zareagował jak syn 😂
OdpowiedzUsuńJak zwykle humor sytuacyjny, dialogi - na najwyższym poziomie ❤️ DO tego fabuła, dialogi i wykreowanie postaci - to wszystko tworzy magiczną całość 💕
OdpowiedzUsuńBardzo podobało mi się jak Lucek załatwił tę gold-digger ;) Mimo, że nie lubię go to wrabianie kogoś w dziecko jest obrzydliwe!
Tak się cieszę, że chłopaki uratowali Hermionę, bałam się, mimo że wiedziałam, że nie dasz jej skrzywdzić temu pokręconemu Rudolfowi :)
Baaaaardzo podobało mi się to opowiadanie, zostanie ze mną na długo w pamięci 😊i na pewno do niego jeszcze wrócę 💓
Ron! Uwielbiam go tutaj. Taka radosna pierdoła. Pomysł świetny!
OdpowiedzUsuńŚwietne odpowiadanie szybko się czyta. Oby więcej. Choć szkoda że tak szybko epilog mam nadzieję że trochę rozwiniesz w nim wątek tej sfery
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemnie się czytało to krótsze opowiadanie w przerwach między maturą. Bardzo dziękuję za umilanie tego trudnego czasu. Historia naprawdę wciągająca i wyczekuję na epilog.
OdpowiedzUsuńWłaśnie przeczytałam całość na raz i ponownie spotkałam się ze świetnym opowiadaniem. Uwielbiam tu Harry'ego i nawet do Rona zapałałam cieniem sympatii. Granger i Malfoy wiadomo, boscy. Czekam tylko, czy wątek hansy jakoś dojdzie do skutku😅
OdpowiedzUsuńVenik cudowna minaturka, jeszcze epilog ale opowiadanie bomba 😍😍😍
OdpowiedzUsuńA maratony są najlepsze 🥰 czekam na kolejne nowości od Ciebie.
Uwielbiam scenę na końcu, jest taka słodka jak ptasie mleczko które właśnie jem ❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuńO nie, to już prawie koniec tej wspaniałej opowieści:(
OdpowiedzUsuńBardzo jestem zadowolona. Historia przezabawna. Czekam na epilog. 😊
OdpowiedzUsuńŚwietna historia:) szkoda że to już koniec. Z niecierpliwością czekam na epilog. No i na kolejne Twoje opowiadania
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie jest przegenialne i szkoda, że już został tylko epilog 🙃
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobała ta przyjacielska relacją pomiędzy nimi, watek kryminalny był bardzo ciekqwy, idealnie dopełniał tę historię oraz wprowadzał dynamikę pomiędzy Draco i Hermioną. CUDO!
To było takie lekkie i humorystyczne 🥰🥰 te żarty i docinki, nawet brak ogarnięcia Rona był poprowadzony w inteligentny sposób, co raczej nie jest prostym wyzwaniem 😁😁😁
Tak apropo epilogów, gdy już skończysz TNMZ masz w planach dla nas coś nowego czy wolisz najpierw skończyć ROS i rozwinąć przyrzeczoną?
OdpowiedzUsuńTNMŻ i ROS powinny kończyć się w tym samym czasie, więc będę chciała docelowo pisać "Przyrzeczoną" na zmianę z drugim opowiadaniem. Będą też jeszcze mini-maratony - na pewno jeden, być może dwa - jeśli pomysł się wyklaruje :)
UsuńRozpieszczasz na Venik ale my bardzo dziękujemy ❤
UsuńJuż wiem, że będą jeszcze przynajmniej 2 mini maratony - pomysł się wyklarował :P
UsuńCudowne opowiadanie 😍 Szkoda, że to już koniec, maraton był świetny!
OdpowiedzUsuńVenik jeszcze raz dziękuję za dedykacje <3 na prawdę spóźniłam się tylko o 2 sekundy... Normalnie rekord. Zajebiste jest to opowiadanie tylko szkoda ze takie krótkie:p co do przyrodzenia Draco brzmi znajomo, podobne odczucia przy opowiadaniu efekt pożądania :p historia z rzekomym bratem/siostra Draco genialna. Az mialam banana na buzi. W końcu kiedys mnie wsadza do psychiatryka przez ciebie.
OdpowiedzUsuńNie, nie! W Efekcie Draco miał wielkiego - bo taki się urodził :D Tutaj zachodzi plotka, że ma dużego po dostał go od Voldemorta - za zasługi dla Czarnej Magii :D
UsuńVoldzio mial gest :p
UsuńTo opowiadanie jest świetne 😍 czekam na kolejną część
OdpowiedzUsuńTyle razy chcialam zostawic po sobie, ale zawsze jakos tak wyszlo ze nie zostawilam. Dzis droga do pracy byla przyjemna i zrobilas mi dzien tym rodzialem, choc nie spodziewalam sie go o 5 rano.
OdpowiedzUsuńRozdzial super, troche za szybko poszedl watek z tymi morderstwami, ale wiem ze opowiadanie ma kilka rozdzialow. Generalnie b.lubie twoje opowiadania. Tak trzymaj I pisz daje. Swietnie ci to idzie 😁😁😁
Porywająco-zaskakująco-cudowne <3 Jak zawsze czyta się z przyjemnością. Ale jednego Ci nie wybaczę :P próba wyjaśnienia Weasley’owi czym jest lubrykant, będzie śniła się Draco w koszmarach do końca życia - jak mogłaś nie zamieścić tego tłumaczenia - to zdanie już zmusiło mnie do łez ze śmiechu :P
OdpowiedzUsuńSzlocham że to koniec :( to było cuuuudowne! Dawno się tak nie naśmiałam i nawzruszałam :D
OdpowiedzUsuńDobrze, że Draco dał Hermionie naszyjnik - spryciarz :D
❤️
Smutam strasznie, ze to koniec ale tak pięknego trzymającego w napięciu i zabawnego opowiadania dawno nie czytałam! Zaskoczyłaś mnie totalnie :-) oby więcej takich kryminalno-zabawnych miniaturek 😃
OdpowiedzUsuń💚 Codzienna dawka dobrej energii od #venetiiomaniaczek
OdpowiedzUsuńI przesyłam MOC 💪🏻
#wenadlaOPC-ROS 💚
#wenadlaTNMŻ 💚
#WENADLAPRZYRZECZONA 💚
#wenadlanowości 💚
#WENADLAVENIKA 💚
Ooo 😭😭😭 pierwsze kocham Cię
OdpowiedzUsuńWypowiedziane w okrutnych warunkach, ale najszczersze ever ❤️❤️❤️
Jak dobrze, że udało się ich złapać i że wisiorek miał namiar. Draco wie co robi 😁 i dobrze, że nie wiedziała o tym Hermiona, wykleła by go jak stąd na Plutona XDD
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń"Niedaleko pada Lucjusz od Dracona" 😂😂😂 Ta Samatha to szybko zmieniła zdanie, jak jej Lucjusz powiedział, że jest biedny, ale przynajmniej Draco może być spokojny, że nie będzie miał rodzeństwa 😆
OdpowiedzUsuńScena z Milicentą też była przezabawna 😂
Uwielbiam ten humor i to opowiadanie 😍
Wyjaśnienie zbrodni oczywiście nie zawiodło, na całe szczęście eszystko dobrze się skończyło, Draco pomyślał o wszystkim i przez naszyjnik Hermiony udało się ją szybko odnaleźć
Bardzo mi się podobało, relacje między bohaterami jakie przedstawiłaś bardzo przypadły mi do gustu. Mówiąc szczerze od dawna brakowało mi takiej przyjaźni między złotym trio jaką przedstawiłaś w Sferze.
OdpowiedzUsuńSuper🙂
Venetiia jak ja kocham Twój humor!!! Te ich przyjacielskie przegadywanki, Lucek i ta cała akcja z dzieckiem 😂
OdpowiedzUsuńBiedny Draco musiał myśleć o rodzeństwie 😂
I to jak zakończyłaś wątek kryminalny to normalnie brak mi słów!!!
Aż szkoda że to już ostatni rozdział 😭
Kiedyś chyba już to pisałam, ale Twoje opowiadania mogłyby nie mieć końca, mogłabym czytać i czytać.
OdpowiedzUsuńCwana bestia z naszego LuLu, wiedział jak spłoszyć Samanthę.
OdpowiedzUsuńDobrze, że Hermionie nic się nie stało i wszystko tak dobrze się skończyło