poniedziałek, 6 kwietnia 2020

~Rozdział 22~ (Sny Wybranych)




Dedykacja: Dla Wszystkich Czytelniczek, które w swoim mailach i wiadomościach tak mocno mnie wspierały w ostatnich dniach.
Dziękuje Wam bardzo!
❤❤❤



***



- Stary, proszę cię! Zjedź coś wreszcie. Od trzech dni krążysz po szpitalu, niczym Krwawy Baron po lochach Hogwartu. I bez obrazy, ale coraz bardziej zaczynasz go przypominać!
Hermiona nie odzyskała do końca świadomości, ale wyraźnie usłyszała te słowa. Chyba ktoś stał nieopodal jej łóżka.
Powoli, chwila po chwili zaczęła sobie przypominać co się wydarzyło. Spadała… A najpewniej wreszcie spadła i to z największych schodów, jakie były w tym szpitalu. Jak to się stało? Co jej się stało? Nie zdążyła się nad tym głębiej zastanowić, bo znów ktoś się odezwał…
- Nie mam nastroju na twoje durne anegdotki. Weź daj mi wreszcie spokój i idź sobie. 
- Jak tam chcesz, ale dziś wieczorem wracasz do siebie, by się wyspać, przebrać i wreszcie zjeść jakąś porządną kolację. Rozumiemy się?
- Nie  – padła krótka, ale twarda odpowiedź.
Hermiona usłyszała jęk frustracji.
Chciała otworzyć oczy i sprawdzić kto go wydał, ale nie mogła tego zrobić. Choć wyraźnie słyszała rozmowę mężczyzn, to jej ciało nie reagowało na inne bodźce. Szybko skojarzyła, że to od dużej dawki eliksiru znieczulającego. To oznaczało, że musiała naprawdę nieźle ucierpieć…
Gdzieś trzasnęły drzwi. Chyba ktoś wyszedł.
Nieoczekiwanie jej zmysły zarejestrowały coś dziwnego. Poczuła, że ktoś uścisnął jej dłoń.
- Granger, ty złośliwa małpo… - usłyszała cichy szept. Naszła ją nagła ochota, by się szczerze roześmiać. Doskonale wiedziała kto to powiedział.
 - Wiem, że najpewniej robisz mi to na złość, ale błagam cię… Obudź się wreszcie! Obudź się nim zwariuję…
Całe jej ciało zalała fala niezwykłego ciepła. Coś w tonie jego głosu sprawiło, ze Hermiona zapragnęła natychmiast oddać uścisk jego dłoni, otworzyć oczy i zapewnić go, że już wszystko jest dobrze. Jednak zamiast tego, poczuła jak coraz głębiej pochłania ją ciemność.


***

          Nie wiedziała ile czasu minęło, jaki był dzień tygodnia, a nawet jaka była pora dnia. Jej analityczny umysł szybko doszedł do wniosku, że dawka eliksiru najpewniej została jej zmniejszona, bowiem odczuwała lekki ból w łydce i nieprzyjemne łupanie w głowie. Chciało jej się pić, ale wyraźnie czuła, że nadal najbardziej chce jej się spać. I to spać długo, jak najdłużej… Coś jej jednak na to nie pozwalało. Dopiero po kilku sekundach dotarło do niej, że znów ktoś rozmawiał tuż przy jej łóżku.
- Nigdzie nie pójdę! Odwal się wreszcie Blaise! Przecież byłem rano w domu, wykąpałem się, przebrałem i podlałem kwiatki.
- Ty nie masz kwiatków.
- Ale Granger ma…- odburknął Draco. Tym razem od razu była pewna, że to on.
Znów poczuła tę przejmującą falę ciepła. Naprawdę pofatygował się do jej mieszkania, by podlać jej kwiaty? Och!
- Wiem, że łykasz eliksir energii. Tylko patrzeć, jak przedawkujesz to świństwo!
- Nic mi nie będzie! Skończ mi tu gderać, jak jakaś nadopiekuńcza kwoka! Nie masz nic lepszego do roboty? Nauczyłeś już ministra, jak ma sam wycierać własny, zasmarkany nosek? – ironizował Malfoy.
- Smoku proszę cię…
Blaise jednak nie dokończył, bo ktoś otworzył drzwi. Hermiona usłyszała stukot obcasów.
- Hej, jak sytuacja? – Od razu rozpoznała głos Lavender.
- Bez zmian – odpowiedział Blaise.
- Przyniosłam ci kawę i kanapki. Nie martw się nie są z bufetu, zrobiłam w domu…
- Dzięki. – Ku zdziwieniu Hermiony, to Draco podziękował jej przyjaciółce.
- A dla mnie? – W głosie Zabiniego pobrzmiewała nuta rozbawienia.
- Ty powinieneś pójść na lunch. – Hermiona tego nie widziała, ale była prawie pewna, że Lavender też się uśmiechała.
- No właśnie! Zabierz go stąd Brown, bo mam dość jego głupiego gadania! – narzekał Draco.
- Dobra, pójdę, ale ty też idź gdzieś spokojnie zjeść. Chyba nie masz zamiaru kruszyć tu nad Hermioną? – zakpił Blaise.
Lavender się roześmiała, a Draco prychnął z pogardą.
- Pójdę do jej gabinetu. I tak muszę jeszcze później zajrzeć do matki.
- Harry i Ron się tu wybierają, więc tak będzie najlepiej… – wtrąciła Lav.
- Smoku, a nie boisz się, że Hermiona cię udusi, jak się dowie, że od kilku dni traktujesz jej gabinet, jak własny? – dopytywał Diabeł.
Hermionę na sekundę opanowała złość. Jak on śmiał się rządzić w jej gabinecie? No nie! Na pewno zdążył już wypić całe jej zapasy ukochanej, kolumbijskiej kawy!
- Może mnie udusić, byle się już wreszcie obudziła…
Jego słowa brzmiały wręcz desperacko, a w głosie wyczuwalna była nuta prawdziwego zmęczenia.
Po chwili do uszu Hermiony, znów dobiegł odgłos otwieranych i zamykanych drzwi.
- Ale go wzięło… - mruknęła Lavender.
- Daj spokój. Niedługo wyląduje gdzieś na sali obok. Pierwszy raz widzę, by był taki załamany – odpowiedział wyraźnie zasmucony Blaise.
Ponownie ktoś wszedł do sali.
- Cześć – przywitał się Harry.
- Potter i Weasley. Miło was widzieć! – odpowiedział nieco ironiczne Blaise.
Chłopcy jednak nie pozwolili się sprowokować.
- Czemu Malfoy znowu tu przesiadywał? –  Ron wydawał się być rozzłoszczony.
- Minęliśmy go na korytarzu… – wtrącił Harry.
- Bo widać taką miał ochotę! Zresztą to nie twoja sprawa, Weasley! – zaperzył się Zabini.
- Właśnie idziemy coś zjeść, może pójdziecie z nami? – Zaproponowała szybko  Lavender, najpewniej chcąc załagodzić sytuację,  zanim wybuchnie kłótnia.
- Posiedzimy trochę przy Mionie, ale dzięki za propozycję – odpowiedział Harry.
- Chyba nam wolno, skoro Malfoya nie ma, co?
- Siedź sobie Weasley, ale jak tylko Draco wróci, to radzę ci się zmyć. Smok jest ostatnio na granicy wytrzymałości. Lepiej dla ciebie, żeby nie wyładował na tobie swojej wściekłości – poinformował go chłodno Blaise.
- Malfoy to mi może… - wściekał się Ron.
- Poradzimy sobie, Zabini. Możecie już iść – znów wtrącił się Harry, ucinając początek sprzeczki.
- Do zobaczenia – pożegnała się Lavender, jednak Blaise nie odezwał się już ani słowem.
Po chwili Hermiona usłyszała kroki i trzask zamykanych drzwi.


***


- Co tu się na zdechłego Voldka wyprawia? Brown prowadza się teraz z tym pozerem Zabinim, a Malfoy pilnuje Hermiony niczym Puszek Kamienia Filozoficznego! Czy świat zwariował? – Denerwował się  rudzielec.
- Myślę, że to jasne. Lav po swoim bardzo traumatycznych przeżyciach z mężem mugolem, chyba wreszcie odzyskała trochę spokoju. Natomiast jeśli chodzi o Malfoya, to nie wiem co mu jest, ale chyba tylko ślepy, by nie zauważył, że umiera z niepokoju o Hermionę.
- Myślisz, że to przez jego mamę? – dopytywał Ron.
- Co masz na myśli?
- No to, że Malfoy się tak martwi o Mionę, bo sądzi, że tylko ona może wyleczyć jego matkę?
Hermiona poczuła jak jej ciało się spina. Głupia! Skąd jej w ogóle mogło przyjść do głowy, że Draco chodzi taki zdołowany, bo może mieć względem niej jakieś romantyczne intencje? Przecież to jasne, że chodziło mu tylko o to, że teraz nie mogła pomóc przy pokonaniu klątwy rzuconej na Narcyzę! Co też ona sobie wyobrażała?
- Na pewno w pewnym stopniu też mu na tym zależy, ale…
- Żadnego ale, przyjacielu! Jego trzeba stąd wykurzyć! Hermiona na pewno nie życzyłaby sobie, aby on tak ciągle przy niej przesiadywał! – przekonywał Ron.
- Słyszałeś co mówił Zabini? On ma rację Ron. Lepiej teraz nie prowokować Malfoya. Jak Hermiona się obudzi, to wtedy sama zdecyduje…
Już chciała otworzyć usta i wtrącić się do rozmowy, ale znów nie mogła tego zrobić. Zamiast tego poczuła, że robi się coraz bardziej senna. Wkrótce ponownie opanowała ją ciemność i nie słyszała już niczego z dalszej rozmowy chłopaków.


***


          Tym razem miała pewność, że nie śpi. Biały sufit nad nią i wyraźny zapach medykamentów od razu uświadomił jej, że jest przytomna. Odwróciła lekko głowę i spostrzegła, że za oknem panuje głęboka ciemność. Światła w jej sali były przyciemnione, co najpewniej oznaczało, że był środek nocy. Przekręciła głowę w drugą stronę i spojrzała na śpiącą w fotelu postać. Przez jedną krótką chwilę poczuła rozczarowanie. Przy jej łóżku nie było Malfoya, za to tuż obok spała…
- Ginny… – szepnęła, czując jak bardzo obolałe i wysuszone ma gardło.
Rudowłosa jednak od razu się przebudziła.
- Hermiona! Jak cudownie! Kurde, kobieto! Umieraliśmy już wszyscy ze zmartwienia! – Ginny natychmiast rzuciła się, by ją uściskać.
- Pić…– jęknęła cicho chora, lekko krzywiąc się z bólu.
- Jasne! Już! – Ginny za pomocą zaklęcia przywołała szklankę wody i pomogła Hermionie się napić.
- Wspaniale, że wreszcie jesteś przytomna! To było najdłuższe pięć dni mojego życia! - Rudowłosa mówiła z szybkością karabinu maszynowego.
- Pięć dni? – zapytała zdezorientowana Hermiona.
- Przez tyle byłaś nieprzytomna, ale zdaniem uzdrowicieli to i tak krótko. Miałaś uraz czaszki i wiele innych złamań. Podobno ledwo cię odratowali.
- Co tak właściwie się stało? – Hermiona spróbowała nieco się unieść, ale poczuła, że jest na to zbyt słaba. Ginny natychmiast jej pomogła.
- Spadłaś ze schodów. Prawdopodobnie złamał ci się obcas w bucie… - Ginny poprawiła poduszkę pod plecami przyjaciółki.
- I siedzisz tu od pięciu dni? – Hermiona zadała to pytanie z nadzieją, że być może przyjaciółka wspomni słowem o Draconie…
Ruda roześmiała się i ponownie usiadła w fotelu.
- Nie, dziś był mój dyżur. Musieliśmy ustalić listę czuwania.
- Listę czuwania?
- To był jedyny sposób, żeby jakoś odciągnąć Smoka od twojego boku. Był już serio kompletnie wyczerpany. Dopiero, gdy obiecaliśmy mu, że zawsze ktoś przy tobie będzie, to łaskawie zgodził się pojechać do domu i trochę przespać.  – Ginny przez cały czas wyglądała na wyraźnie rozbawioną.
- Serio? Dlaczego tu siedział? – Hermiona bardzo chciała znać odpowiedź na to pytanie.
Jej przyjaciółka szczerze się roześmiała.
- Dlaczego, to ty już chyba wiesz najlepiej! Naprawdę straszny z niego uparciuch. Będziecie bardzo oryginalną parą…
- Nie wygaduj bzdur! – zaprotestowała ostro, co zaraz spowodowało u niej napad duszącego kaszlu.
- Czekaj, pójdę po uzdrowiciela! – Ginny zerwała się z miejsca i szybko wybiegła z sali, nim Hermiona zdążyła zaprotestować.
Po chwili trzy osoby stały nad nią, rzucały zaklęcia diagnozujące i mieszały jakieś eliksiry. Bez zważania na jej niezadowolenie, szybko została nimi napojona i prawie natychmiast znów zapadła w mocny sen.


***


           Kolejne przebudzenie było łatwiejsze. Jej umysł od razu skojarzył gdzie jest, co się z nią stało i jaka jest pora dnia. Usiadła gwałtownie, nie chcąc pozwolić na to, by znów opanowała ją senność.
- Hej, spokojnie!
Poczuła czyjeś dłonie na swoich ramionach. Uniosła głowę i jej spojrzenie spotkało się z parą pięknych, niebiesko-szarych oczu.
Doświadczyła czegoś niesamowitego, widząc jak mężczyzna troskliwie się nad nią pochyla, a jego wzrok pełen jest niepokoju.
- Cześć… - szepnęła, wciąż patrząc mu w głęboko w oczy.
Usta Draco wygięły się w delikatnym, nieco łobuzerskim uśmieszku, a niepokój nieco osłabł w jego spojrzeniu.
- Cześć Granger, miło, że wreszcie wstałaś. Może pora już skończyć to leniuchowanie?
Roześmiała się cicho i ostrożnie opadła na poduszkę. Nie była jeszcze w pełnej formie, ale fakt, że przy drugim przebudzeniu została Malfoya tuż obok, naprawdę poprawił jej humor. On serio się o nią martwił. To było urocze i musiała szczerze przyznać, że jej imponowało…
Draco zabrał ręce z jej ramion i ostrożnie poprawił jej kołdrę.
Hermiona odwróciła głowę i spostrzegła na stoliku obok wielki bukiet czerwonych tulipanów.
- Piękne… - Wyciągnęła dłoń w stronę wazonu.
Draco znów lekko uśmiechnął się pod nosem. Nie musiał mówić, że kwiaty były od niego. Sama się tego domyśliła.
- Potrzebujesz czegoś? – zapytał. – Może chcesz się napić?
- Jeśli to nie problem… - Hermiona z utęsknieniem spojrzała na dzbanek wypełniony krystaliczną wodą. Gardło nadal okropnie ją bolało.
Mężczyzna od razu napełnił szklankę i do niej podszedł. Hermiona nawet nie musiała prosić. Sam delikatnie ją uniósł i pomógł jej się napić. Jego bliskość i dotyk sprawiały, że po jej ciele przebiegł dreszcz.
- Dzięki… - wyszeptała, ponownie układając się na poduszce.
- Chcesz żebym zawołał uzdrowicieli? – odłożył szklankę na stolik i przyglądał się jej nadal z pewnym niepokojem.
- Nie trzeba, wszystko jest w porządku – uśmiechnęła się do niego, chcąc go nieco uspokoić
- Napędziłaś wszystkim niezłego stracha. Dyrektor Chivas prawie się popłakał. Widać, że ciężko mu bez ciebie tu wszystko ogarnąć – Draco usiadł w fotelu i najwyraźniej dopiero wtedy nieco się rozluźnił.
- Nic nowego! – prychnęła rozbawiona.
- Rozmawiałem z nim dziś rano. Mówił, że twoje wyniki bardzo się poprawiły i jeśli wszystko będzie dobrze, to prawdopodobnie jutro wieczorem będziesz mogła wrócić do domu.
- Naprawdę? – Hermiona szczerze się ucieszyła.
- Oczywiście nie będziesz mogła zbyt szybko wrócić do pracy, ale…
- Nie martw się – przerwała mu nieco oschle. – Wrócę najszybciej, jak to będzie możliwe, żeby móc znów zająć się twoją mamą.
Draco wyglądał na zaskoczonego jej dość zgryźliwą wypowiedzią.
Powoli podniósł się z krzesła i ku zaskoczeniu Hermiony przysiadł na brzegu jej łóżka, pochylając się nad nią.
Jego bliskość i intensywność spojrzenia, znów przyprawiły ją o ciarki. To był niesamowite…
- Naprawdę sądzisz, że tylko dlatego tu jestem? Że to tylko takie zimne wyrachowanie z mojej strony? Że tak bardzo chcę żebyś wyzdrowiała, bo liczę na twoją pomoc? – zapytał, mocniej się nad nią pochylając.
- Ja nie…
Draco delikatnie ujął jej podbródek.
- Przez ciebie prawie postradałem zmysły… - wyszeptał, tuż przy jej ustach.
Hermiona wprost nie mogła uwierzyć, że to zaraz się stanie, że on naprawdę…
W tej samej chwili tuż za drzwiami rozległy się kroki i ktoś złapał za klamkę.
Blondyn gwałtownie zerwał się na równe nogi i nim drzwi zostały otwarte, stał daleko od niej i jej łóżka.
Hermiona wiedziała, że jej twarz najpewniej płonie od rumieńców. A było już tak blisko!
Starała się jednak jak najlepiej ukryć swoje rozczarowanie i szczerze uśmiechnąć do Blaise’a i Lavender, którzy właśnie przyszli ją odwiedzić.


***


          Wizyta Brown i Zabinego rozpoczęła coś w rodzaju pielgrzymki wszystkich znajomych do jej sali. Po nich odwiedzili ją jej koledzy z pracy, a później Harry, Ron i Ginny . Przyszło naprawdę mnóstwo różnych osób. Starała się z każdym trochę pogawędzić, ale fakt, że Malfoy zawsze pozostawał gdzieś w pobliżu bardzo ją intrygował. Mężczyzna wychodził z jej pokoju zaledwie kilka razy i to tylko po to, by coś zjeść czy odwiedzić swoją matkę. Wreszcie gdy ostatni odwiedzający opuścili jej salę, życząc jej szybkiego powrotu do zdrowia, Hermiona z ulgą opadła na poduszki.
Została sama, bowiem Draco kilka chwil wcześniej poinformował ją, że idzie po kolację. Ona również poczuła, że umiera z głodu. Na popołudniowym obchodzie, doktor Chivas poinformował, że może już normalnie jeść, więc z niecierpliwością czekała aż obsługa szpitala przyniesie jakąś kolację.
Ciągle się zastanawiała, co tak naprawdę powinna myśleć o zachowaniu blondyna. Był tak opiekuńczy względem niej, że pewnie wszyscy znajomi zaczęli widzieć w tym coś więcej niż zwykłą, koleżeńską troskę… Nie miała złudzeń. Najpewniej już zaczęto szeroko plotkować na ich temat. Wciąż jednak nie wiedziała, co ona sama czuje w związku z tą sytuacją.
Drzwi sali otworzyły się i do środka wszedł Draco, a zaraz za nim dwóch mężczyzn ubranych w białe, eleganckie uniformy. Od razu skojarzyła, że to właśnie takie stroje nosili kelnerzy w La Thamaturgie…
- Kolacja! – zawołał radośnie Smok, przysuwając stolik do jej łóżka.
Kelnerzy sprawnie rozstawili na nim nakrycia, świece i kieliszki, a Hermiona szeroko otwartymi oczami patrzyła, jak w mgnieniu oka pojawiła się przed nią wykwintna kolacja dla dwojga.
Ślinka dosłownie napłynęła jej do ust na widok wielkich i obłędnie pachnących steków, ziemniaków w tymianku i innych znakomitych specjałów z najlepszej w magicznym świecie restauracji.
- Nie trzeba było… - jęknęła, usadawiając się wygodnie na szpitalnym łóżku.
- Chyba nie sądziłaś, że każę ci jeść ten szpitalny syf? – Draco wyglądał wyraźnie zadowolonego – Zresztą kolacja to prezent od Bertranda, prosił bym cię pozdrowił i życzył ci szybkiego powrotu do zdrowia. – Tłumaczył, jednocześnie za pomocą zaklęcia zapalając świece.
- Proszę mu ode mnie podziękować! – Hermiona zwróciła się do kelnerów, którzy najwyraźniej zbierali się do wyjścia.
- Oczywiście, życzymy smacznego i dużo zdrowia! – odpowiedział uprzejmie jeden z mężczyzn, po czym obaj ukłonili się na pożegnanie i wyszli.
Draco w tym czasie napełnił kieliszki wodą.
- Nie pijesz wina? – zapytała Hermiona, sięgając po sztućce.
- Tobie nie wolno, więc nie chciałem ci świecić po oczach – wyjaśnił, dostawiając fotel do stolika i rozsiadając się wygodnie.
- Daj spokój. Napij się jeśli masz ochotę. Obiecuję, że nie rzucę się na twój kieliszek – zapewniła, uśmiechając się do niego.
- Granger, bo jeszcze zacznę myśleć, że jesteś kobietą idealną –  kokietował.
Miała zamiar mu coś odpowiedzieć, ale właśnie zaczęła jeść, a smak potraw sprawił, że na dłuższą chwilę porzuciła wszelkie myśli o konwersacji.


***


- Ta kolacja była po prostu wybitna! – Hermionie było nieco głupio, że tak bezczelnie się przy nim obżerała, ale wprost nie mogła się powstrzymać.
- Cieszę się, że ci smakowało – odpowiedział, wyjmując różdżkę i odsyłając naczynia.
- Warto było się trochę poturbować dla takiego jedzenia – zażartowała, kładąc się wygodnie i czując w całym ciele słodkie rozleniwienie.
- Gdybym wiedział, że taki z ciebie łakomczuch, to przyniósłby tu wcześniej te steki. Może wtedy krócej byś się leniła! – Draco również miał najwyraźniej świetny humor.
- Muszę poprosić Chivasa o mój raport medyczny. Rzeczywiście musiało być kiepsko, skoro tak długo trzymali mnie pod eliksirem znieczulającym – zastanawiała się na głos.
- Przez chwilę wszyscy myśleliśmy, że to koniec…- słowa Draco zabrzmiały ponuro i gorzko. Jakby samo wspominanie o tym było dla niego bolesne.
Spojrzała na niego nie kryjąc zaskoczenia. Nigdy nie przypuszczała, że jej wypadek, mógłby aż tak mocno nim wstrząsnąć. Przecież w przeszłości wiele razy sam życzył jej by się zabiła…
Draco wstał z fotela i odsunął stolik od łóżka. Hermiona delikatnie się spięła, gdy blondyn zamiast wrócić na swoje miejsce, znów przysiadł na skraju jej posłania i ponownie spojrzał jej głęboko w oczy.
- Już wszystko jest ok…- zaczęła cicho.
- Zaraz na pewno będzie - wyszeptał, pochylając się nad nią.
Tym razem nikt im nie przeszkodził.
 I stało się to, na co obydwoje od dawna czekali. Ich usta po raz pierwszy złączyły się w czułym, długim i namiętnym pocałunku.





***

Kochani!

Bez przedłużania - mam nadzieję, że rozdział się Wam spodobał.
Akcja "Hej przygodo" - zostaje chwilowo zawieszona. Autorki, które już nadesłały swoje prace, dostały już ode mnie odpowiednie wiadomości mailowe :)
Mnie właśnie coś zaczęło dziś łapać, więc trzymajcie proszę kciuki, żeby to nie było to przeklęte świństwo, które teraz panuje :))
Pozdrowienia dla Wszystkich i dużo, dużo, dużo zdrowia! 

V.









12 komentarzy:

  1. Dziękuję za ten rozdział!!Jesteś cudowna!! Zdrówka dla Ciebie i najbliższych 🤗🤗😘

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowna niespodzianka! Nie ma nic co bardziej poprawiloby mi dziś humor. Nareszcie nadeszła chwila pocałunku. Czekam na dalszy ciąg i dużo zdrówka życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział 😘 mam nadzieję, że ta szuka, co zrzuciła Hermionę ze schodów za to odpowie.
    Trzymam kciuki za twoje zdrowie. Powodzenia🙂

    OdpowiedzUsuń
  4. Rzadko zachwycają mnie ff... Ale masz mega talent do pisania 😊 przeczytałam prawie wszystkie rzeczy z Twojej twórczości i jestem pod nie małym wrażeniem 😊 zostaje tylko życzyć weny

    OdpowiedzUsuń
  5. Aaaa,jaki cudny rozdział! W ogóle kocham twoje opowiadania💓
    Dużo zdrowia i weny!!😃

    OdpowiedzUsuń
  6. Całkowicie przypadkiem tu trafiłam i zdecydowanie nie żałuję!!! Naprawdę świetnie piszesz!

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetne opowiadanie. Draco jest taki opiekuńczy w nim. No i w końcu buziak :) Czekam na więcej. Życzę weny. Dużo weny!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Czy pojawi się kolejny rozdział?
    Muszę przyznać, że każde Twoje opowiadanie mnie zachwyca :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jejku 🥰 ale mi się przyjemnie zrobiło czytając to! Tego potrzebowałam!

    Mam nadzieję że wyjaśnią kto jej to zrobił...
    A rok wie o Ginny?🤔

    OdpowiedzUsuń
  10. Od razu muszę przyznać się, że na Twojego bloga nie zaglądałam już od całkiem długiego czasu. Jeszcze kiedy chodziłam do szkoły, zaczytywałam się na przerwach w GJS, a Dwa Światy były moim pierwszym, ukochanym ff. Jakoś wyszło jednak, że opusciłam na kilka lat dramionowy światek. Teraz, ze względu na sytuację wokół nas i wszechogarniającą nudę, chciałam wrócić tu na chwilkę i jeszcze raz przeczytać moje ulubione opowiadania - i jak bardzo ucieszyłam, gdy zobaczyłam, że wciąż publikujesz! Sny Wybranych pochłonęłam wczoraj "na raz", pamiętam, że czytałam jeszcze pierwsze rozdziały i jejku, akcja świetnie się dalej potoczyła. Uwielbiam takiego Draco w twoim wydaniu. Mam nadzieję, że za niedługo opublikujesz nowy rozdział, bo nie mogę się już doczekać :D w między czasie zabieram się za WOW - opis brzmi genialnie, mam nadzieję, że nie zarwę przez to kolejnej nocki ;P
    Naprawdę cieszę się, że tu wróciłam i znalazłam jeszcze więcej świetnych opowiadań i miniaturek! Duuużo weny!
    Asia

    OdpowiedzUsuń
  11. Jaka słodka końcówka 😍😍😍😍

    OdpowiedzUsuń