piątek, 28 października 2016

Rubin i Stal 10. L - Lęk




Betowała: Kite Millie




Nie mogła uwierzyć w to, co widzi! To spojrzenie ciemnobrązowych oczu, w których tyle razy gościła nie tylko mądrość, ale i nutka rozbawienia. Dziś te oczy były puste. Twarz zapadnięta, a wysokie i niegdyś postawne ciało, zwiotczałe i wychudzone. Jednak to na pewno był on, mimo że teraz nie zauważyła złotego kolczyka, który od zawsze był jego nieodłącznym atrybutem.
– Kingsley? – wyszeptała ze zgrozą – Czy to ty? O Merlinie...
– Odejdź! Odejdź stąd, głupia! – warknął mężczyzna, doskakując do krat i potrząsając nimi tak, że Hermiona z przerażeniem odskoczyła, ledwo utrzymując pochodnię w ręce.
Szaleństwo biło z całej postawy dawnego Ministra Magii, który po wojnie zamiast zapewnić im bezpieczeństwo, zniknął z dnia na dzień bez żadnego śladu. Powinna się była domyślić, że to sprawka Malfoyów.
Stała tak nie wiedząc, co dalej począć, nieświadoma tego, że praktycznie dotyka plecami kraty drugiej celi. Właśnie wtedy blada, wychudzona i szponiasta dłoń złapała ją za ramię.
Hermiona krzyknęła, odwracając się i wymachując pochodnią.
Cichy jęk opuścił usta przeraźliwie chudej kobiety. Podarta szata, brudne włosy, zwiotczała i poszarzała skóra. Jednak to spojrzenie również znała. Nawet niewola nie wydarła z niego tej iskry inteligencji, która zawsze tak bardzo jej imponowała.
– Pani profesor? – zapytała drżącym głosem.
– Granger... – wychrypiała. – Uciekaj stąd, bo jeśli cię złapią... Uciekaj!
– Profesor McGonagall, ja pani pomogę, uwolnię panią! – Hermiona niczym w amoku zaczęła szarpać kratę celi. Nie mogła uwierzyć, że Malfoyowie posunęli się do tego, by uwięzić w tych brudnych lochach nawet starą nauczycielkę Transmutacji!
Wtedy jednak do jej świadomości dotarła jedna, bardzo zatrważająca myśl. Skoro wszyscy, którzy zniknęli zaraz po wojnie, znaleźli się w lochach Malfoyów, to mogło oznaczać, że...
– Ron! – krzyknęła, rozglądając się dookoła. – Ron, jesteś tu?
Gdzieś na końcu korytarza usłyszała cichy jęk. Czym prędzej ruszyła w tamtą stronę. Dobiegła do ostatniej, najmniejszej i najciemniejszej celi i zbliżyła do krat pochodnie, chcąc się przekonać, czy będzie w stanie coś zobaczyć.
Od razu go rozpoznała. Był chudy i najwyraźniej chory, ale wiedziała, że to on. Rude kosmyki opadały na zapadnięte i nieogolone policzki, oczy miał zamknięte, a oddech urwany i płytki. Był w fatalnym stanie.
– Ron! – krzyknęła, czując jak dławi ją szloch, a łzy niekontrolowanie spływają jej po twarzy. – Ron obudź się! Ron, słyszysz? To ja Hermiona! Proszę cię, Ron... – wyła, potrząsając kratą. Jednak on nie reagował, najwyraźniej nie mając na to siły. –Ron, proszę... – szepnęła, osuwając się na kolana.
Wtedy do niej dotarło, że trafiła tu w praktycznie ostatnim momencie. Jej przyjaciel powoli umierał, a ona nie mogła go uratować. Na dodatek właśnie zrozumiała, że sprawcą jego krzywdy jest ten, którego ostatnio zaczęła darzyć pewnym uczuciem. Ten, któremu zaufała...
Zerwała się na równe nogi i czym prędzej rzuciła się w stronę wyjścia. Wybiegła do holu akurat w momencie, gdy dwóch strażników wchodziło do domu. Jednak Hermiona ich nie widziała. Złość, bezsilność i wciąż spływające po jej twarzy łzy uniemożliwiały jej racjonalne myślenie. Wbiegła po schodach ile sił w nogach, a zaraz potem niczym strzała wpadła do salonu Narcyzy.
– Hermiono, co... – chciała zapytać ją teściowa, ale dziewczyna jej nie słuchała.
Biegła dalej, aż do kominka, gdzie łapiąc garść proszku Fiuu, bez chwili zawahania wskoczyła w ogień, krzycząc głośno: – "Gabinet Draco Malfoya".

⁂⁂⁂

– Ile czasu potrwa przygotowanie wszystkiego w Fife?
– Mamy możliwość kupna niewielkiego dworku w Saint Adrews. Do raportu i wyceny dołączyłem ci odpowiednie zdjęcia – tłumaczył Marcus Flint.
– Doskonale. Kup go. Co z domem dla mnie?
– Wszystko już załatwiliśmy. Uroczy domek z ogródkiem, niedaleko ich gabinetu... – Blaise uśmiechnął się z przekorą.
– A wy? Macie już jakieś pomysły? – dopytywał Draco.
Zabini, Flint i Pucey uśmiechnęli się pod nosami i skinęli potwierdzająco. Jedynie Goyle nie wykonał żadnego gestu.
– Greg, a co z tobą? – dociekał blondyn.
– No... ja... wiesz, mam pomysł, ale nie wiem...
– On chce zamieszkać z Pansy w jej domu – zaśmiał się Blaise, a Goyle posłał mu oburzone spojrzenie, po czym od razu nieco przestraszony spojrzał na Malfoya.
– Poważnie? – zdziwił się Draco.
– To nie tak, my tak tylko, no może...– jąkał się Greg.
– Spokojnie. Naprawdę życzę wam szczęścia – Draco ledwie ukrył swoje rozbawienie.
Nigdy by się nie spodziewał, że Pansy może zainteresować się takim mężczyzną, jak Goyle, ale w głębi ducha bardzo się cieszył, że tak się stało. To rozwiązywało jeden z jego problemów i skutecznie uciszało wyrzuty sumienia.
– No to załatwione. A jak plan przeniesienia z...
W tym momencie w kominku buchnęły zielone płomienie, a zaraz później Hermiona dosłownie wypadła z niego prosto na ciemnozielony dywan.
Draco zerwał się na równe nogi i w mgnieniu oka znalazł się przy niej.
– Cholera! Co jej się stało? Przecież twojego starego miało dziś nie być w domu! – Blaise zaczął panikować, myśląc, że ktoś ją skrzywdził.
– Hermiona, co... – Draco pomógł jej się podnieść z ziemi i dopiero w tej chwili dostrzegł mieszaninę popiołu i łez na jej twarzy oraz jej spojrzenie, pełne bólu i wyrzutu.
– Jak mogłeś? Ty skończony draniu! – zapłakała składając dłonie w pięści i uderzając nimi w jego tors.
Zabini, Pucey, Flint i Goyle spojrzeli po sobie skonsternowani.
– Wynoście się. Koniec zebrania! – warknął w ich stronę Draco.
Hermiona płakała, wciąż nieporadnie okładając blondyna małymi piąstkami.
– Jak mogłeś mi to zrobić? Zaufałam ci! Uwierzyłam! – szlochała.
– Hej! – złapał jej nadgarstki, potrząsając nią lekko – Uspokój się i powiedz, o co chodzi? – Draco próbował mówić spokojnie, choć był wyraźnie zdenerwowany.
– Obiecałeś mi, że ich nie skrzywdzisz! Jak mogłeś? Kłamca! – Hermiona nie widziała nic przez wciąż płynące łzy. Czuła się, jak gdyby ktoś właśnie wyrwał jej serce. Nic już nie miało sensu.
Draco przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił, nie widząc innej możliwości, by ją uspokoić i dowiedzieć się, o co jej chodzi.
Z początku mu na to pozwoliła, jednak po chwili znów zaczęła się z nim szarpać.
– Puść mnie! Puszczaj, łajdaku! Nienawidzę cię!
– Uspokój się! – warknął Draco, łapiąc ją za ramiona i potrząsając nią tym razem mocniej.
– On umiera... – wyszeptała na skraju rozpaczy.
– Kto umiera? Powiedz mi, co się stało! – nalegał ostrym tonem.
– Ron. On umiera w twoim lochu – odpowiedziała, opuszczając ręce i czując, jak nogi się pod nią uginają.
Draco przytrzymał ją i powoli pomógł jej usiąść na dywanie. Sam usiadł tuż obok i przyciągnął ją do siebie tak, by mogła się o niego oprzeć.
– Ron? Ron Weasley? W lochu? – pytał, wyraźnie zaskoczony.
– Nie udawaj, że nie wiesz... – Hermiona ukryła twarz w dłoniach, a jej ciałem wstrząsnął kolejny szloch.
– Skąd o tym wiesz? Jak trafiłaś do lochu?
– Było otwarte. Oni tam są... wszyscy. A wy jesteście potworami bez serca! – znów zapłakała głośniej.
– Już dobrze, nie płacz. Wszystko będzie dobrze – wyszeptał Draco, powoli kołysząc ją w swoich ramionach.
– Nie kłam. Zabij mnie lepiej, tylko nie okłamuj mnie nigdy więcej – wyszeptała cicho, czując, jak powieki jej opadają, a ciało robi się dziwnie ospałe. Kilka sekund później zasnęła.
Draco skończył szeptać formułę zaklęcia usypiającego i ostrożnie zmienił ułożenie jej ciała tak, by wygodnie mu było wziąć ją na ręce i wstać. Spojrzał na resztki łez na jej twarzy i poczuł, jak coś boleśnie ściska jego serce. Obiecał chronić jej bliskich i przyjaciół. Ona myślała, że ją zawiódł. Myliła się. On zawsze dotrzymywał obietnic.

⁂⁂⁂

Wyszedł do holu, gdzie Zabini i reszta wciąż na niego czekali.
– Weź ją Blaise i zanieś do jej sypialni, potem ściągnij rudą Weasley, by przy niej posiedziała do czasu, aż się obudzi. Ty Flint przenieś się do Hogwartu, Zabini później do ciebie dołączy. Wiecie, co macie robić, prawda? Nie mamy na co czekać. Goyle i Pucey wy idziecie ze mną.
Draco podał przyjacielowi nieprzytomną Hermionę, a sam szybko odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę kominka. Nabrał garść proszku Fiuu i wrzucił go w płomienie, po czym krzyknął: "Malfoy Manor".

⁂⁂⁂

W pierwszej chwili nie wiedziała, gdzie jest i co się stało. Biały sufit wydawał jej się znajomy, ale w tym momencie jej głowę zaprzątnęła inna myśl. Działo się coś złego, coś bardzo...
– Ron! – krzyknęła, podnosząc się gwałtownie, co od razu poskutkowało zawrotem głowy.
– Hermiona? Wszystko dobrze? – Ginny szybko usiadła na łóżku obok niej, wyraźnie zmartwiona stanem przyjaciółki.
– Och Ginny!
Hermiona poczuła, jak łzy znów napływają jej do oczu, więc szybko ukryła twarz w dłoniach. Nie chciała mówić rudej o tym, co widziała w lochach Malfoyów. Była świadoma, że Ginny mogłaby zrobić coś głupiego.
– Co się dzieje? Zabini przyniósł cię do pokoju nieprzytomną ze cztery godziny temu.
Hermiona miała wrażenie, że coś bardzo ciężkiego zaległo jej na piersi i nie pozwalało w pełni oddychać. Obraz sponiewieranego ciała Rona wciąż stawał jej przed oczami. Jak mogła zaufać Draco? Jak w ogóle mogła zaufać jakiemuś Malfoyowi, skoro oni wszyscy byli pozbawionymi sumienia degeneratami. Wiedziała, że Lucjusz jest zły do szpiku kości, ale Draco? Narcyza? Przecież im zaufała i uwierzyła, że nie chcą jej skrzywdzić. Jak mogli być dla niej tak mili i dobrzy, skoro wiedzieli o tym, że w ich domu torturuje się i więzi jej przyjaciół.
– Zaraz przyniosę ci coś do jedzenia. Draco mi kazał... – odezwała się Ginny.
– Nie! Nie chcę niczego. Na pewno nie od niego. Jak mógł mi to zrobić? – załkała.
– Ale co? Zdradził cię? Uderzył? Powiedz!
Hermiona ukryła twarz w dłoniach i potrząsnęła głową. Nawet nie była w stanie powiedzieć, co tak właściwie teraz czuje. Żal? Rozpacz? Ból? Na pewno było też rozczarowanie... i złamane serce.
– Hermiona, co z tobą? – martwiła się przyjaciółka.
Dziewczyna nie zdążyła jej odpowiedzieć, bo w tej chwili otworzyły się drzwi jej sypialni i do środka weszła, a w zasadzie wparadowała szeroko uśmiechnięta Zelda.
– Pakuj się Granger, wylatujesz stąd! Wreszcie! – cieszyła się pokojówka.
– Że co? Powtórz to, a tak ci przyłożę... – Ginny zerwała się na równe nogi, zaciskając pięści.
– Ty też masz się pakować, Weasley. Obie stąd wyjedziecie i to jeszcze dziś – Zelda uśmiechnęła się triumfująco i zaplotła ręce na piersi.
Hermiona i Ginny spojrzały na siebie niepewnie. Co to oznaczało? Gdzie miały jechać?
– Kto ci kazał nam to powiedzieć? – zapytała ją Hermiona.
– Pan Draco. Przekazał to panu Zabiniemu, który czeka na dole.
– Pójdę sprawdzić, o co chodzi – zaproponowała Ginny.
– O to, że wreszcie stąd wylatujecie brudne zdrajczy...
– Widzę Zeldo, że praca w tym domu wyraźnie cię znudziła. Przekażę tę uwagę paniczowi. – W progu sypialni nagle stanął Albert.
– Możesz nam wyjaśnić, co tutaj się dzieje? – poprosiła go Ginny.
– Pan Draco wraz z żoną wyjeżdżają na wycieczkę. Zelda zaraz spakuje Pani bagaże, według wytycznych, jakie otrzymałem od Pani Narcyzy. Ty Ginewro masz również zebrać swoje rzeczy, zostaniesz na jakiś czas przeniesiona do innego domu.
Hermiona poczuła, jak zimny dreszcz przebiega jej po plecach. Co, jeśli Draco również ją zamknie w lochu? Czy byłby do tego zdolny? Pewnie tak. Przecież cały czas ją okłamywał, udając dobrego i czułego.
– Gdzie mnie przenoszą? – dociekała Ginny.
– Niestety nie wiem. Idź już. Pani powinna się przebrać, bo pan Zabini czeka na dole. Ma odprowadzić Panią do miejsca wyznaczonego przez Pana Malfoya – wyjaśnił Albert.
Chcąc nie chcąc, Hermiona zwlokła się z łóżka i poszła do łazienki. Była pełna obaw i złych przeczuć, ale nie miała wyjścia. Musiała się podporządkować.

⁂⁂⁂

Zeszła na dół ubrana w wygodne tenisówki, jeansy i sportową, zapinaną bluzę. Zabini stał przy drzwiach wyjściowych i rozmawiał z kimś przez komórkę. Z tego co zdążyła wyłapać, mówił po hiszpańsku tak szybko, że nie rozumiała wszystkiego. Udało jej się jednak wyłapać pojedyncze słowa takie jak: urgente, escapar, peligro i esposa.
Jednak gdy Blaise zauważył, że Hermiona już zeszła, to od razu pożegnał rozmówce.
– Hej, jak tam? Jesteś gotowa? – zapytał z przyjaznym uśmiechem.
– Dokąd mam jechać? – starała się nie zdradzić swojego zdenerwowania.
– Draco chciał, by to była niespodzianka.
Hermiona nawet nie próbowała zmusić się do uśmiechu. Chciała już wiedzieć, co ją czeka. Jeśli miała wylądować w brudnym, ciemnym lochu, lepiej by to stało się szybko.
– Możemy ruszać? – zapytał uprzejmie Zabini, jakby potrzebując na to jej zgody.
– Jasne – burknęła i pierwsza wyszła przez drzwi, które Blaise przed nią otworzył.
Pomyślała tylko, że dobrze mu idzie odgrywanie szacunku do niej, jak na kogoś, kto najpewniej ma zamiar pomóc jej mężowi ją uwięzić... lub zabić.

⁂⁂⁂

Wsiedli razem do czerwonego samochodu terenowego i szybko się okazało, że Blaise, równie wprawnie jak Draco, radzi sobie za kierownicą.
– Wszyscy Śmierciożercy mają prawo jazdy? – burknęła pod nosem Hermiona.
– Śmierciożercy? A tego to nie wiem. Jednak z tego co wiem, to w klubie Smoka wszyscy je zrobili.
– Klubie Smoka? – zdziwiła się.
Blaise parsknął śmiechem i pokręcił głową, wyraźnie ubawiony.
– Mężuś nie przyznał się, co tak naprawdę robi, kiedy udaje, że pracuje w ministerstwie? – śmiał się.
– Nie – burknęła lekko zirytowana.
– To będziecie mieli sobie dużo do opowiedzenia. Chyba, że nie znajdziecie czasu na gadanie, jeśli wiesz, co mam na myśli – Blaise sugestywnie poruszył brwiami, jednocześnie wybuchając rubasznym śmiechem.
Hermiona prychnęła zdegustowana pod nosem, ale mimo to na jej twarz wykwitł krwisty rumieniec. Czyżby Zabini serio odwoził ją tylko do jakiegoś hotelu, w którym spędzi czas z Draco? Bardzo dziwne.
Jechali przez około godzinę, po czym Blaise zjechał z drogi w stronę jakiejś niewielkiej wioski. Po kilku chwilach czerwony Jeep zaparkował pod małym, ceglanym domkiem, który wyglądał na opuszczony.
– Tutaj mamy być na wycieczce? – zapytała skonsternowana.
Budynek choć wyglądał dość zwyczajnie, wcale nie wzbudzał w niej poczucia bezpieczeństwa czy komfortu.
– To tylko kolejny etap – wyjaśnił jej Zabini, wyjmując z bagażnika jej walizkę.
Za pomocą zaklęcia otworzył drewniane drzwi i uprzejmym gestem zaprosił Hermionę do środka.
Od razu poznała, że dom nie miał w sobie ani krzty magii. Zapewne należał do mugoli. Teraz jednak wszystko przykryte było białymi prześcieradłami, na których zalegała już spora warstwa kurzu.
Blaise podszedł do kominka i wyjął z kieszeni mały woreczek z proszkiem Fiuu. Hermiona się do niego zbliżyła, domyślając się, że dalszy etap podróży odbędzie się przez kominek.
Zabini przysunął jej walizkę blisko paleniska i znów sięgnął do kieszeni.
– To dla ciebie – poinformował, podając jej maleńki skrawek pergaminu.
Hermiona bardzo się zdziwiła, ale odebrała liścik. Gdy tylko go dotknęła, w jej palce uderzyła fala przedziwnego ciepła. Rozwinęła pergamin i zobaczyła ładne pismo z arystokratycznym zawiasem:
"Casolare Draco Santuario. Livigno. Alpes"
– Znasz magię niewerbalną, prawda? Użyj jej i przenieś się tam – polecił jej Blaise.
– Ty nie idziesz? – zdziwiła się.
– Nie. Niestety nie zostałem zaproszony. Do zobaczenia, Granger... O! Przepraszam, Malfoy – Zabini wybuchnął krótkim śmiechem, po czym umieścił jej walizkę na progu paleniska i wyciągnął woreczek z proszkiem Fiuu w jej stronę.
Hermiona domyśliła się, że domek, a raczej jak wynikało z opisu – chatka, był chroniona zaklęciem Fideliusa. Nie miała pewności, ale wydawało jej się, że to pismo Draco widniało na pergaminie, a to oznaczało, że to on był Strażnikiem Tajemnicy.
Nie było sensu dłużej zwlekać. Nie wiedziała, co ją czeka po drugiej stronie, ale nie miała wyjścia. Chwyciła walizkę, nabrała proszku i wrzuciła go do kominka, w myślach koncentrując się na miejscu, do którego chciała trafić.

⁂⁂⁂

Wyjście z kominka w asyście dużej i ciężkiej walizki nie było zbyt wygodne, dlatego pierwsze kilka chwil Hermiona poświęciła na uspokojenie oddechu i odzyskanie równowagi po przebytej podróży. Jednak gdy już udało jej się dość do siebie, mogła swobodnie rozejrzeć się po pokoju. Cały parter domu stanowił duży salon i nowoczesny aneks kuchenny. Wszystko było stylizowane na chatkę myśliwską podobną do tych, w których mieszkała w czasie ferii zimowych, gdy rodzice zabierali ją na narty. Na całym parterze paliło się światło, a gdy spojrzała za okno, spostrzegła grubą warstwę zalegającego wszędzie dookoła śniegu. Z pergaminu wiedziała, że najpewniej jest teraz w Alpach, jednak wszystko wskazywało na to, że domek znajdował się na dość sporej wysokości.
– Draco? – zawołała niezbyt pewna, co dalej z sobą zrobić.
Jednak blondyna nigdzie nie było.
Odstawiła walizkę i niepewnie ruszyła przed siebie. Na podłodze przed kominkiem leżało coś, co wyglądało na skórę Niedźwiedzia Polarnego. Dalej stała wielka, kremowa kanapa, która aż prosiła, by się na niej swobodnie wyciągnąć. Hermiona przeszła w stronę kuchni i dopiero teraz zauważyła, że z drugiej strony pokoju znajdują się schody prowadzące na piętro. Jak przystało na styl Malfoya, wszystko wyglądało na drogie i wysokiej jakości, ale jednocześnie było tu też ciepło i przytulnie. Jeśli to miało być od teraz jej więzienie, to na pewno mogła uznać, że jest luksusowe.
Weszła do kuchni i zajrzała do lodówki. Okazało się, że była ona po brzegi wypełniona jedzeniem, najlepszym szampanem i drogim winem. Na środku kuchennego stołu znajdowała się patera ze świeżymi owocami, a w całym domu było tak ciepło, że Hermiona uznała, że musi być on wyposażony w jakiś rodzaj mugolskiego ogrzewania. Nie chciała na razie zaglądać na piętro, zbyt skonsternowana i skołowana tym wszystkim, co wydarzyło się w ciągu ostatnich kilku godzin.
Otworzyła jedną z szafek, by poszukać szklanki, chcąc nalać sobie wody, jednak natrafiła w niej na lampki do wina. Uznała to za dobry znak. Po krótkim poszukiwaniu korkociągu, uporała się z otwarciem butelki zmrożonego, białego, wytrawnego wina i już z pełną lampką wróciła na kanapę przed kominkiem. Dopiero po chwili zorientowała się, że tuż nad nim wisi duży, czarny ekran*. Nie wiedziała w zasadzie co to jest, ale widząc leżący na gzymsie kominka pilot, wywnioskowała, że to najpewniej jakiś nowy rodzaj telewizora. Sięgnęła po niego i uruchomiła odbiornik, nieomal od razu natrafiając na włoskiego prezentera prognozy pogody.
Jak zahipnotyzowana wpatrywała się w migający obraz. Skąd w domu czarodzieja wziął się najnowszy, mugolski telewizor?
Usiadła na kanapie i napiła się wina. Myśli nieustannie krążyły po jej głowie, a tysiące pytań, których nie miała komu zadać, wprawiało ją we frustrację. Odstawiła lampkę na niewielki stoliczek, stojący z boku kanapy i znów oparła się wygodnie, zamykając oczy tylko na krótką chwilę.
Nagle jej uszu dobiegł dziwny dźwięk, który od razy skojarzył jej się z trzaskiem teleportacji. Zerwała się na równe nogi, nieomal nie potykając się o niedźwiedzią skórę. Przestraszona spojrzała w stronę dużych, drewnianych drzwi, które niewątpliwie były wejściem do chatki. Nie miała wątpliwości, że ktoś za nimi jest. Rozejrzała się dookoła w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby jej służyć do obrony i zauważyła metalowy pogrzebacz zawieszony na stojaku, tuż obok kominka. Rzuciła się w jego stronę akurat w momencie, gdy klamka w drzwiach się poruszyła.
Słyszała kroki, ale nie odwróciła się za siebie, tylko wciąż próbowała wyjąć pogrzebacz ze stojaka.
– Hermiono?
Odetchnęła głęboko i odwróciła się w stronę stojącego nieopodal wejścia Draco. Miał na sobie czarny płaszcz, a na jego włosach i ramionach widniały topniejące płatki śniegu. Na ramieniu miał przerzuconą czarną, sportowa torbę.
– Co robisz? – zapytał lekko zdziwiony.
– Nie wiedziałam, kto przyszedł – wyjąkała.
Miała ochotę po prostu pobiec, przytulić go i wypłakać się w jego ramionach, ale nie mogła tego zrobić, przecież on krzywdził jej przyjaciół.
– To mnie zapytaj – zabrzmiało to jak prośba.
– Co? – zdziwiła się.
– Zapytaj mnie o coś, co tylko ja mogę wiedzieć – Draco uśmiechnął się pod nosem, odłożył torbę i zaczął zdejmować płaszcz.
Hermiona zrozumiała, o co mu chodzi. Pamiętała, jak ona i jej przyjaciele w czasie wojny zadawali podobne pytania, by mieć pewność, że żaden Śmierciożerca się pod nich nie podszywa. Zastanowiła się chwilę. O co mogła zapytać Malfoya? Co wiedzieli tylko oni oboje?
– Co miałam na sobie po wyjściu z łazienki w hotelu Rosewood? – Była ciekawa, czy jeszcze pamiętał.
– Niewiele, ale o ile pamiętam, to czarną koszulkę nocną, chyba z satyny. Miałaś też szlafroczek, bardzo krótki – Draco był wyraźnie rozbawiony, a Hermiona szybko kiwnęła głową na potwierdzenie, zanim się zaczerwieniła.
– Teraz ty mnie zapytaj – poprosiła.
– Nie muszę. Poza mną, tylko ty znasz adres tego miejsca. Nikt inny nie mógłby tu wejść. A poza tym, nikt inny się tak szybko nie czerwieni, jak ty.
Draco rzucił płaszcz na oparcie kanapy i zaczął iść w jej stronę. Hermiona nerwowo zaplotła ręce na piersi i przygryzła wargę. Co zrobić, jeśli blondyn zapragnie ją objąć? Pozwolić mu na to, czy raczej odsunąć się i natychmiast zażądać wyjaśnień?
Malfoy zatrzymał się w pół kroku, widząc jej wyraźnie niechętną postawę.
– Boisz się mnie? – zapytał cicho.
– A nie powinnam? – odpowiedziała, unosząc hardo głowę, choć w środku cała dygotała z nerwów.
Draco chrząknął nerwowo i przez chwilę wyglądał, jakby się nad czymś mocno zastanawiał.
– Może jednak powinnaś... – odezwał się wreszcie, po czym jak gdyby nigdy nic wyjął różdżkę i skierował ją w stronę Hermiony.


* Historia umiejscowiona jest w 1999, pierwsze plazmy były dostępne od 1997 – ale wojna i inne zawirowania mogły sprawić, że Hermiona o nich nie słyszała.


Witajcie!
Jestem już w domu, cała choć jeszcze nie do końca zdrowa, ale nie narzekam :)
Miałam dodać dla Was kolejne "Sny", jednak przez moje gapiostwo beta za późno je dostała, więc dodaję to co mam już gotowe, dzięki uprzejmości Kite :)
Z dobrych wieści: skończyłam "Syndromy", czekają teraz w swojej kolejce do betowania oraz napisałam wreszcie obiecany Wam dawno 41 rozdział "Dwóch światów" - na pewno pojawi się on tu w listopadzie :)
Dziękuję Wam za wszystkie wejścia i komentarze. Jako, że jestem teraz na zwolnieniu, to spokojnie możecie się spodziewać częstszych publikacji, bo z nadmiaru wolnego czasu (i dzięki uprzejmości weny) piszę ostatnio prawie bez przerwy :)
Pozdrawiam Serdecznie!

Venetiia. 

12 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. i sie nie czepiaj ;___; zobaczylem ze rozdzial napisalem i zasnalem :c ciezki dzien mialem xd

      Usuń
    2. Czepiać się Ciebie? Wykluczone! Przecież wszyscy wiedzą, że jesteś moim pupilkiem :D

      Usuń
  2. Dobrze słyszeć że wyzdrowiałas i że wszystko dobrze :D ris tak mnie wciągają że walcze ciągle żeby nie czytać już opublikowanych dawno rozdziałów :c ale będę czekał! ^^ RR

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo sie cieszę że juz jestes w domu, mam nadzieję że ze zdrowiem bedzie juz tylko lepiej :) nieukrywaną, że bardzo cieszy mnie Twoje zwolnienie, a co za tym idzie częstsze publikacje :) A co do rozdziału....
    Dlaczego, powiedz mi dlaczego musisz kończyć w takim momencie?! Nie wiem co planuje zrobic Draco, ale wiem jedno - on po prostu nie moze jej skrzywdzić, nie potrafiłby, przynajmniej taką mam nadzieję :) biedna Hermiona, myślała że Draco i Narcyza maja cos wspólnego z więzieniem w lochach, ale mam nadzieje ze szybko sie przekona, jak bardzo sie myliła. Nie wiem jak doczekam do kolejnego rozdziału, albo raczej jak sie powstrzymam żeby nie przeczytać reszty rozdziałów.
    Mam nadzieje że masz serce i nie bedziesz kazała nam długo czekać :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Beta powoli kończy z rozdziałami, więc niedługo wszystko zostanie opublikowane i ładnie skompilowane w wersję PDF :) Mam nadzieję, że zdążymy do końca roku, bo mam plany na kolejne opowiadanie (ah ta wena!), a nie chcę pisać więcej niż trzech na raz, bo mógłby być za wielki chaos :)

      Usuń
    2. Bardzo mnie to cieszy! Jako, że stałam się fanką Twoją i Twoich opowiadań czekam z niecierpliwością na wszystko co napiszesz. Nie pozostaje mi nic innego jak tylko czekać i życzyć, żeby wena nigdy Cię nie opuściła :)

      Usuń
  4. Kolejne opowiadanie? Cudownie <3 Uwielbiam Twoje teksty i życzę Ci nieustającej weny jak najdłużej. Czekam na kolejne teksty :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Cieszy mnie bardzo , że już wyzdrowiałaś :) Rozdział cudny jak zwykle , pozostaje mi więc tylko czekać na moje ukochane "Sny" i "Syndromy" :)
    PF

    OdpowiedzUsuń