Dedykacja: Dla Asi - bo czekała wczoraj bardzo długo 😁💖
Betowała Neska 💚
Serdecznie podziękowania dla Igi, która namówiła mnie na dokończenie tej historii, gdy prawie się do tego zniechęciłam 💝
✨✨✨
Bała się. Jednak nie był to taki strach, jak ten który
odczuwała w czasie wojny. To było gorsze. Bała się bólu, bała się upokorzenia,
bała się rozczarowania.
Dziś były urodziny Jamesa. Zorganizowali je w ogrodzie dworu
Malfoyów. Minęły prawie dwa tygodnie od dnia, ogłoszenia w prasie zaręczyn pary
Malfoy-Granger, a cały magiczny świat dosłownie oszalał. Posypały się
propozycje wywiadów, a dziennikarze czyhali w atrium ministerstwa i pod
budynkiem firmy Draco, niczym stado głodnych harpii. Oficjalnie jednak ich
stanowisko mówiło tylko o tym, że nie udzielają na razie żadnych komentarzy,
poza tym, że są razem bardzo szczęśliwi i chcą stworzyć ze sobą prawdziwą
rodzinę.
Hermiona nie była pewna, jak dokładnie to przetrwała, ale
czasami wszystko wydawało jej się tylko jakimś irracjonalnym snem. Draco, zaraz
na drugi dzień po spotkaniu w kancelarii Notta, wysłał jej wiadomość, że musi
pilnie wyjechać i że porozmawiają kiedy wróci. Przez prawie dwa tygodnie, wciąż
podróżował po świecie, by załatwić sprawy swojej firmy. Ich interakcje,
opierały się głównie, na wymianie kilku zdawkowych zdań w listach, z czego
większość dotyczyła zdrowia i samopoczucia Jamesa.
Czuła, że od chwili, gdy zdecydowali się zaręczyć, a w
konsekwencji pobrać, by wytrącić argumenty z ręki rodziny Parkinson, gdzieś
zniknęła ta swoboda, którą zdążyli ze sobą poczuć. Hermiona bardzo tego
żałowała, ale też nie miała pomysłu, jak temu zaradzić. Chciała ustalić jakieś
zasady i przedstawić Draco swoje pomysły na to, by ich fikcyjne małżeństwo
mogło jakoś funkcjonować, ale najwidoczniej blondyn miał zamiar unikać poważnej
rozmowy pomiędzy nimi, aż do dnia ceremonii.
Dziś jednak, dotarł wreszcie do domu. Obydwoje musieli być tu
razem dla Jamesa, w końcu byli teraz jego rodzicami. Ogród wyglądał naprawdę
pięknie, o co zadbała Narcyza. Zaprosili wielu znajomych ze swoich szkolnych
lat, a zwłaszcza tych, którzy również mieli małe dzieci. Setki balonów,
dmuchany zamek, magiczne mini-zoo, bąbelkowa fontanna i największy tort, jaki w
życiu Hermiona widziała, spełniły swoje zadanie. Dzieciaki były zachwycone, a
James śmiał się całym sobą i klaskał w swe małe, pulchne rączki, siedząc na
kolanach Narcyzy, która już oficjalnie kazała nazywać samą siebie Babcią Cyzią.
Andromeda i Teddy siedzieli tuż obok, by móc pomóc zdmuchnąć małemu jedną
świeczkę z mini-wersji tortu, który postawiono tuż przed nim, gdy wszyscy inni
śpiewali dla niego głośne i huczne happy birthday.
Hermiona stała obok, wyraźnie wzruszona widząc, jak bardzo
James się cieszył tym, że był w centrum uwagi. Draco stał zaraz za nią,
trzymając swoje dłoń na jej talii i śmiejąc się równie radośnie, jak jego
przybrany syn. Przez cały dzień, wszyscy podchodzili gratulować im zaręczyn i z
podziwem komentowali gustowny brylant na palcu Hermiony. Ona sama uśmiechała
się i dziękowała, w duchu czując się zażenowana faktem, że narzeczony przysłał
jej ten klejnot przez swoją sowę, nawet nie fatygując się, by wręczyć jej go
osobiście. I jak miała nie panikować ze strachu przed tym wszystkim?
- Jest taki szczęśliwy… Zupełnie nieświadomy tego, jak wiele
złego wydarzyło się już w jego życiu – westchnęła, czując nagły napływ bólu,
gdy uświadomiła sobie, że Pansy i Harry nie mogli doświadczyć wraz z nimi tego
cudownego dnia.
Draco najwyraźniej wiedział o czym myślała, bowiem musnął
delikatnie ustami jej ucho mówiąc:
- Nie chcieliby byśmy się dziś smucili. Ich syn jest zdrowy,
szczęśliwy i bezpieczny. To jest najważniejsze.
- Próbuję nie dopuszczać złych myśli, ale to wszystko jest
bardzo trudne. Theo przekazał mi dziś, że Parkinsonowie wycofali się z
pierwszej propozycji ugody na wieść o naszych zaręczynach – mruknęła,
zakładając ręce na piersi i ledwo powstrzymując grymas, by nie wywołać
niepotrzebnych pytań u ich gości.
- Wszystko się ułoży. Wreszcie skończyłem załatwiać wszystkie
swojej sprawy i teraz będziemy mieli trochę czasu, by dokładnie poukładać nasze
plany – Draco oparł podbródek o jej skroń, ciaśniej oplatając ją swoimi
ramionami.
Hermiona prychnęła cicho pod nosem, nie wierzą w jego słowa.
Podejrzewała, ze wkrótce najpewniej znów znajdzie wymówkę, by nie mieć czasu na
rozmowę z nią o tym, jak to wszystko naprawdę powinno wyglądać.
- Przepraszam za moją nieobecność i formę przekazania ci
pierścionka – szepnął jej do ucha. – Ale Nott powiedział, że musisz go już
zacząć nosić, a ja naprawdę musiałem dopilnować tego, by jak najszybciej udało
mi się unormować moje godziny pracy i zrezygnować z większości najbliższych
podróży służbowych – wyjaśnił.
Hermiona odwróciła się w jego ramionach i spojrzała mu w
oczy.
- Poważnie? I nie mogłeś mi, po prostu tego wcześniej
powiedzieć albo mi o tym napisać? – zapytała, nie potrafiąc ukryć goryczy.
Blondyn popatrzył jej w oczy, po czym delikatnie złapał ją za
dłoń i pociągnął ją w stronę domu.
- Nie możemy teraz odjeść, właśnie podają tort! – syknęła,
mimowolnie idąc za nim, by nie wywoływać niepotrzebnych scen.
- Mama wszystkim się zajmie, a tortu na pewno dla nas nie
zabraknie. Można by nim wykarmić trzy okoliczne wsie – Draco zachichotał, wprowadzając
ją bezpośrednio do swojego gabinetu przez drzwi z ogrodu.
Hermiona westchnęła, gdy zamknął za nimi drzwi i machnięciem
różdżki opuścił ciężkie zasłony, tak by nikt z gości nie mógł ich podglądać.
- Czekałam na tę rozmowę tak długo, że naprawdę możemy to
odłożyć na czas, aż przyjęcie się skończy – burczała.
- Nie przyszedłem tu z tobą rozmawiać – Draco uśmiechnął się
łobuzersko, po czym podszedł do niej i nim Hermiona zdążyła się zorientować,
znów zamknął ją w swoich objęciach.
- Co? Chyba oszalałeś! – Spróbowała go od siebie odepchnąć,
ale był nieustępliwy.
- Uspokój się. Wcale nie chcę cię obmacywać… A przynajmniej
nie teraz – zaśmiał się pod nosem. - Po prostu widzę, że mimo uśmiechu
przyklejonego do twarzy, wewnątrz siebie jesteś zdenerwowana i przygnębiona.
Przyprowadziłem cię tu, byś trochę się uspokoiła. – Blondyn złapał ją
delikatnie za kark i przyciągnął jej głowę do swojego ramienia, masując
delikatnie jej skórę i dzieląc się z nią swoim ciepłem i bliskością.
Hermiona westchnęła w porażce, oplatając ramionami jego talię
i wtulając się w jego ładnie pachnącą szyję. Naprawdę była już tym wszystkim
zmęczona, a jego uścisk był słodki i kojący.
- Boje się Draco… - przyznała, choć bardzo rzadko w swoim
życiu ,okazywała komuś swoją słabość.
- Ja też – odpowiedział, a ona westchnęła cicho w jego szyję.
– Ale razem damy radę. Jesteś najodważniejszą kobietą, jaką znam. Nic cię nie
złamie – mruczał w jej włosy.
- A co jeśli mimo wszystko przegramy? Co wtedy? – Hermiona
wypuściła z gardła mały szloch.
- Hermiona, posłuchaj mnie! – Draco złapał ją za ramiona i
zmusił, by popatrzyła mu w oczy. – Jeśli jakimś cudem, Wizengamot przyzna
małego tej dwójce starych bigotów, to przysięgam, że zrobię wszystko, by go
ukryć i ochronić. Jeśli będzie trzeba, uciekniemy gdzieś, gdzie nikt nas nie
znajdzie, ale masz moje słowo, że nigdy nie oddam Jamesa w ręce tych potworów.
W życiu nie dopuszczę do tego, by nam go odebrano, rozumiesz?
- Dziękuję – jęknęła, rzucają mu się na szyje i tłumiąc swój
szloch.
- Wszystko będzie dobrze. Obiecuję, że ani Jamesowi ani
tobie, nie stanie się żadna krzywda. Zadbam o was najlepiej jak potrafię –
przekonywał z mocą, czule gładząc jej plecy.
Hermiona oderwała się od niego, by otrzeć łzy, ale nim
zdążyła to zrobić, Draco ujął jej twarz w dłonie i delikatnie starł słone
krople swoimi kciukami. Spojrzała na niego, wdzięczna za to, że rozumiał jej
obawy i starał się je przepędzić.
- Nie płacz skarbie… - wyszeptał z czułością, a Hermiona
mimowolnie spojrzała na jego idealnie wykrojone wargi. Od pewnego czasu była
taka ciekawa ich smaku…
Draco jakby czytając w jej myślach, przesunął swoje dłonie i
pochylił się, delikatnie przyciskając swoje usta do jej. Początkowo jego
pocałunek był delikatny i niepewny, ale już po chwili Hermiona zatopiła się w
nim całą sobą.
To było gorące i tak bardzo, bardzo dobre. Doświadczyła w
swoim życiu kilku doskonałych pocałunków, ale ten śmiało mógł się uplasować na
szczycie tej listy. W jego ramionach, otoczona jego obecnością i całowana przez
jego namiętne usta, Hermiona czuła się dziwnie kompletna. Jakby wreszcie
odnalazła właściwie miejsce dla siebie na ziemi.
Ostre pukanie do drzwi oderwało ich od siebie, pozwalając im
złapać głębszy oddech.
- Draco jesteś tam? Mamy problem – rozległ się, pełen napięcia
głos Theodora.
Malfoy jęknął z frustracji, wypuszczając Hermionę z objęć i
ruszył, by otworzyć, a ona w tym czasie poprawiła rozmierzwione włosy i potarła
dłonią zaczerwienione usta. Przed chwilą właśnie, naprawdę całowała się Draco
Malfoyem. To też było, niczym irracjonalny sen.
- Czego? – przywitał warkliwie przyjaciela Draco.
- Parkinsonowie, Astoria Greengrass i Malcom Baddock stoją
pod bramą. Mówią, że mają dla nas propozycję ugody.
Draco zacisnął szczękę i spojrzał na Hermionę.
- Co o tym sądzisz? – zapytał poważnie.
- Chyba nie zaszkodzi ich wysłuchać – zaproponowała.
- Wezmę ze sobą Zabiniego, będzie bezstronnym świadkiem tej
rozmowy – zaproponował Theodore.
- Poproś ich do zielonego salonu w północnym skrzydle –
zdecydował Draco.
- Doskonale – Theo skinął i szybko odszedł.
✨✨✨
Hermiona wygładziła dłońmi swoją kwiecistą sukienkę i jeszcze
raz poprawiła włosy. Węzeł stresu osiadł w jej żołądku i już była prawie pewna,
że nie powstrzyma drżenia dłoni w czasie tej rozmowy. W pracy zawsze była taka
pewna siebie i bezkompromisowa… Jednak strach o dobro Jamesa, zdecydowanie
nadszarpnął jej stalowe nerwy.
- Gdy wejdą, zapytaj czego się napiją, jak na panią tego domu
przystało – wspomniał jej Draco, łapiąc ją mocno za rękę i wyprowadzając z
gabinetu, by mogli dotrzeć do salonu, nim zjawią się tam niezbyt mile widziani
goście.
- Skoro przyprowadzili ze sobą Astorię, nie będą chcieli
pójść na żaden układ, który by ją wykluczał – mruknęła.
- Nie ożeniłbym się z nią, nawet jeśli miałaby być ostatnią
kobietą na świecie – zaznaczył dobitnie, otwierając przed Hermioną duże drzwi i
wprowadzając ją do salonu.
- W życiu nie dopuściłabym tej pustej idiotki do Jamesa. Nie
wiem jakim cudem jest siostrą Daphne, są tak bardzo różne.
- Mippy! – zawołał Draco, gdy tylko usiedli na kanapie, a
mała skrzatka natychmiast zmaterializowała się tuż obok.
- Panicz wzywał? – zapiszczała radośnie.
- Za chwilę będziemy mieć gości. Masz się tu pojawić, gdy
wezwie cię panna Hermiona i bez pytania wykonać wszystkie jej rozkazy, dobrze?
- Oczywiście! Mippy bardzo ceni przyszłą Lady Malfoy i
chętnie będzie jej służyła! – zapewniła, podskakując w miejscu, niczym piłka.
- Doskonale. Teraz znikaj – ponaglił ją Draco.
Ledwo przeminął trzask związany z teleportacją skrzata, a
drzwi się otworzyły i do środka wszedł najpierw Blaise, a zaraz za nim
rozchichotana Astoria i Malcolm Baddock – wysoki brunet, o szczurzej twarzy,
którego Hermiona ledwo kojarzyła ze szkoły.
Zaraz za nimi do salonu wkroczyli Parkinsonowie – obydwoje
dumni i wyraźnie pewni siebie. Pochód zamykał Theodore, który miał na twarzy
bardzo profesjonalny uśmiech, ale napięcie jego ramion zdradzało, że on również
nieco się denerwował.
Draco i Hermiona wstali, a ona poczuła, jak dłoń blondyna
opiera się opiekuńczo na jej plecach. Była mu wdzięczna za ten gest. Jego
bliskość trochę ją uspokajała.
- Dzień dobry – przywitał się Draco, patrząc zimno na
przybyłych gości.
Parkinsonowie sztywno skinęli głowami, a wciąż rozchichotana
Astoria zrobiła kilka kroków do przodu, najwyraźniej licząc na nieco cieplejsze
powitanie.
- Dzień dobry, zapraszam, niech państwo usiądą – Hermiona
wskazała im drugą kanapę, a także krzesła i fotele rozstawione po pokoju.
- A kim ty jesteś, by usadzać tu gości? – warknęła
Greengrass, zatrzymując się w pół kroku w drodze do Draco.
- Przyszłą panią tego domu – oznajmił jej dobitnie Draco.
- Czy możemy podać państwu coś do picia? – zapytała Hermiona,
ignorując Astorię.
- Burbona – burknął gburowato Edmund Parkinson.
- Dla mnie herbata i wino porzeczkowe – dodała Regina,
rozglądając się z niesmakiem po elegancko urządzonym salonie, jakby szukając
czegoś, co mogłaby skrytykować.
- Szampana! – warknęła Astoria, patrząc na Hermionę złowrogo.
- Dla mnie whisky, a ty Nott? – Blaise rozsiadł się wygodnie
na kanapie, wyraźnie zadowolony, że zaproszono go do udziału w oglądaniu tej
parodii negocjacji.
- To samo.
- Mippy! – zawołała
Hermiona, a skrzatka po sekundzie pojawiła się tuż przed nią.
- Czy przyszła pani Malfoy wzywała Mippy? – zapytała
usłużnie.
- Tak. Jak widzisz mamy gości. Podaj nam dzbanek herbaty,
butelkę wina porzeczkowego, zmrożonego szampana, burbona i najlepszą butelkę
ognistej whisky. A ty czego się napijesz skarbie? – spytała Draco, dopiero
teraz przypominając sobie, że jeszcze jej tego nie powiedział.
- Whisky będzie w porządku, dziękuję kochanie – odpowiedział,
pochylając się i muskając ustami jej policzek.
- Słyszałaś Mippy? Dla mnie wystarczy woda malinowa. I
dopilnuj też proszę, by podano nam po kawałku urodzinowego tortu. Na razie to
wszystko – Hermiona uśmiechnęła się do skrzatki, która posłusznie skinęła głową
i od razy zniknęła.
- Tort? A któż to ma dziś urodziny? – zapytała kwaśno Regina.
- Nasz syn skończył dziś rok – odwarknął Draco, a matka Pansy
od razu się zarumieniła.
- Och! Nie wiedziałam! Gdybym wiedziała, to przyniosłabym mu
jakiś prezent! – zawołała Astoria, mrugając do Draco, jakby naprawdę miała
ochotę się wzruszyć z powodu swojego błędu.
- Usiądźmy i załatwmy to szybko, bo jak właśnie słyszeliście,
chcemy móc jak najszybciej wrócić do ogrodu na przyjęcie urodzinowe Jamesa –
Draco pociągnął Hermionę na kanapę obok siebie, po czym objął ją ramieniem.
Wszyscy usiedli, a Astoria specjalnie przeniosła krzesło tak,
by mieć dobry widok prosto na Malfoya. Była czerwona ze wściekłości, widząc go
tak blisko Hermiony, ale co jakiś czas złośliwy uśmiech wypływał na jej twarz.
Widać było, że coś kombinowała.
- Nie widzę żadnych dokumentów Baddock, więc gdzie ta wasza
ugoda? – zapytał Theodore siadając na kanapie po drugiej stronie Hermiony.
- Na razie sądzę, że wystarczy jeśli porozmawiamy – Malcolm
uśmiechnął się nieco drapieżnie, dość ostentacyjnie gapiąc się na nogi
Hermiony.
Draco zmierzył go wrogim spojrzeniem i już miał się odezwać,
ale w tym momencie pojawiła się Mippy z napojami i tacą pełną talerzyków z
ciastem.
Przez chwilę zapanowała cisza, gdy każdy otrzymywał swojego
drinka.
- Przy tej okazji wypijmy zdrowie mojego wnuka, skoro to jego
urodziny – zaproponował Edmund Parkinson.
- O których dotychczas nie miałeś pojęcia! – wypomniał mu
Draco.
- Właśnie. Możecie wyjaśnić nam, dlaczego żądacie opieki nad
dzieckiem, o którym nic nie wiecie? – zapytał przebiegle Theodore.
Regina chrząknęła i spojrzała na męża.
- Ten mały chłopiec to nasza jedyna szansa na pozostawienie
dziedzictwa rodowego w odpowiednich rękach. Nie mamy więcej dzieci, a Pansy nie
będzie już mogła wrócić na właściwie tory… - Edmund odchrząknął, jakby coś
paskudnego zaległo mu w gardle.
- Pansy była na właściwych torach od dnia, gdy posłała do
diabła ciebie i twój śmieszny kontrakt zaręczynowy z Gregorym Goylem – wściekł
się Draco.
- A James jest potomkiem rodu Potterów, a nie Parkinsonów –
dodał Nott. – Pansy zrzekła się oficjalnie przynależności do waszej rodziny,
więc James nie ma praw do waszych pieniędzy i nazwiska.
- Jesteśmy skłonni mu to oficjalnie przywrócić, pod pewnymi
warunkami – wtrąciła szybko Regina.
- Nie ma mowy. James pozostanie Potterem i w życiu nie weźmie
od was nawet knuta waszych splugawionych pieniędzy! – zdenerwował się Draco.
- Spokojnie Malfoy! Daj nam porozmawiać – poprosił Baddock,
nadal uciekają łakomym wzrokiem w stronę Hermiony.
- Powiedźcie czego dokładnie chcecie, byśmy mogli to
zakończyć jak najszybciej – poprosiła Hermiona, czując zbliżającą się migrenę.
- Chcemy, by nasz wnuk wychowywał się w pełni czarodziejskiej
rodzinie – zagrzmiał tubalnie Edmund.
- I będzie. Ja jestem czarodziejem, a Hermiona jest
czarownicą, co według nowego, powojennego prawa, oznacza, że nasz syn będzie wychowywany
w pełni magicznej rodzinie czystej krwi.
- Nie wygaduj głupot Smoku! – żachnęła się Astoria. –
Przecież wiesz, że ona jest szla…
- Nie odważysz się tego wypowiedzieć w moim domu, w obecności
mojej narzeczonej, jeśli chcesz stąd ujść w nienaruszonym stanie Greengrass –
ostrzegł ją Draco tonem tak strasznym, że nawet siedząca obok niego Hermiona
mimowolnie poczuła ciarki.
Na szczęście Astoria się zamknęła i nie ryzykowała wkurzenia
go bardziej.
- Pansy chciała wychować Jamesa w miłości, uczciwości, bez
uprzedzeń i w otoczeniu przyjaciół. Wiele mi o tym opowiadała w czasie swojej
ciąży – Hermiona przełknęła napływające łzy. – Czy wy, jako jego dziadkowie,
nie powinniście chcieć dla niego tego samego? By był szczęśliwy i otoczony
ludźmi, którzy go kochają?
Regina spojrzała na nią z niesmakiem i pokręciła głową.
- Nic nie wiesz o właściwym wychowaniu dzieci, naiwna
dziewucho! Tu nie chodzi o to, by wszyscy go kochali! Ma być potężny i zdobyć
władzę…
- Może jeszcze nic nie wiem o wychowaniu dzieci, ale sądzę,
że poradzę sobie z tym lepiej od pani.
Założę się, że gdy mój syn dorośnie nie ucieknie ode mnie, wyrzekając
się mnie i Draco za to, co mu zafundujemy w okresie jego dorastania! – syknęła
Hermiona, nie mogąc opanować nerwów, mimo kojącego dotyku Malfoya, na jej
ramieniu.
- Jak śmiesz?! – ryknęła pani Parkinson.
- Wystarczy! – przerwał jej Draco. – Moja narzeczona ma
absolutną rację. Byłaś koszmarną matką dla Pansy, a twój mąż prawie tak samo
złym ojcem, jak Lucjusz dla mnie. Nigdy nie pozwolę byście położyli rękę na
moim synu!
- Przegracie Malfoy. Mamy dość dowodów, by przekonać sąd, że
pobieracie się tylko po to, by zbić nasze argumenty, a tak naprawdę wcale nie
będziecie razem – Baddock uśmiechnął się do nich z triumfem.
- Nie jesteś w stanie tego udowodnić. Nie mieszkasz z Draco i
Hermioną w ich sypialni, by móc mieć pojęcie, co naprawdę ich łączy – wytknął
mu Theodore.
- Jeśli sąd zobaczy, że wcale naprawdę nie macie zamiaru
stworzyć razem rodziny, nie przyzna wam opieki. Lepiej przyjmijcie naszą
propozycję! – upierał się Malcolm.
-Tyle, że wciąż nie powiedziałeś nam, jak ona brzmi – wtrącił
się Blaise. – Przestań kluczyć dookoła, jak pijany matagot, Baddock i zacznij
wreszcie gadać!
- To proste. Wiemy, że upieracie się nad tym, by zarówno
Draco jak i panna Granger mieli możliwość opieki nad dzieckiem. Możemy to
załatwić w prosty sposób, tak by wszyscy byli zadowoleni. Na początek państwo
Parkinson przejmą całkowitą opiekę nad majątkiem, który Potter i Pansy
pozostawili swojemu synowi… - Baddock uśmiechnął się porozumiewawczo do
Edmunda.
Draco prychnął z pogarda.
- Mogłem się domyślić, że chodzi w tym też o pieniądze. Nigdy
nie masz dość, prawda Parkinson?
Ojciec Pansy chrząknął coś pod nosem, co chyba miało być
zaprzeczeniem, ale wcale tak do końca nie zabrzmiało.
- Kontynuuj - poprosił Theodore.
- A całkowitą opiekę nad małym możemy podzielić na dwie
części. Draco poślubi Astorię Greengrass i razem będą wychowywać to dziecko od
poniedziałku do środy – Baddock mrugnął do kobiety, która zachichotała,
machając ręką, jakby opieka nad maluchem, to miał być tylko mały dodatek, jaki
otrzyma do Malfoya.
- A Hermiona? – zapytał ciekawsko Blaise.
- Panna Granger będzie mogła mieć dziecko u siebie od środy
do niedzieli, pod warunkiem, że podda się dobrowolnie, że tak powiem… Mojemu
bliskiemu i osobistemu nadzorowi – Baddock uśmiechnął się lubieżnie i wymownie
poprawił klamrę od paska przy swoich spodniach.
Wszystko wydarzyło się tak nagle, że w pierwszej chwili nikt
nie zdążył zarejestrować, co się dzieje. Minęło kilka sekund, nim wszyscy z
okrzykiem zerwali się na nogi.
- Malfoy nie! Przestań, bo go zabijesz! – wrzasnął Thedore,
próbując zdjąć przyjaciela z powalonego wraz z krzesłem prawnika.
Draco nawet nie pomyślał o tym, by sięgnąć po różdżkę,
zamiast tego okładając Baddocka pięściami bez grama litości.
- Draco! Zostaw go! Przestań! Proszę cię! – błagała
płaczliwie Hermiona, patrząc na to jak Theodore i Blaise usiłują odciągnąć siłą
blondyna od wyraźnie przerażonego Malcolma. Na szczęście po kilku próbach,
wreszcie im się to udało.
- Już nie żyjesz śmieciu! Rozumiesz? Nie wiesz z kim zadarłeś
Baddock? Czyżbyś zapomniał, do czego jestem zdolny i jakie wciąż mam wpływy?
Nie dożyjesz świtu, Salazar mi świadkiem! – krzyczał Draco, wciąż próbując się
wyszarpać z uścisku przyjaciół.
- O Merlinie! Czy on właśnie…? - Astoria złapała się za usta
i z odrazą wskazała drżącym palcem na dość wyraźnie widoczną, mokrą plamę na
spodniach Malcolma.
- To obrzydliwe! Edmund zrób coś! – zawołała Regina, wysoce
zniesmaczona.
Hermiona stanęła przed Draco, obejmując go ramionami i
próbując uspokoić. Nigdy nie sądziła, że mógłby aż tak ostro zareagować w
obronie jej honoru. Musiała szczerze przyznać, że bardzo jej tym zaimponował.
- Wezwijcie skrzaty domowe i niech wywalą te ludzkie śmieci z
waszego domu – poradził im Blaise wskazując na wciąż drżącego ze strachu
Baddocka, Parkinsonów i wciąż zszokowaną Greengrass.
- Mippy! Tippsy! – wychrypiał Draco, gdyż jego głos wyraźnie
ucierpiał po poprzednich wrzaskach.
- Możecie być pewni, że sąd się o tym dowie! – warknął
Theodore, nim skrzaty się pojawiły. – Ta propozycja była oburzająca i niezgodna
z prawem!
- Wyrzućcie tych ludzi na ulicę, najlepiej pod tylną bramę –
rozkazał skrzatom Draco, wreszcie przestając się szarpać.
- A ty Baddock, lepiej jak najszybciej wyjedź z miasta, jeśli
chcesz dożyć jutrzejszego poranka i to ja ci to mówię – ostrzegł zimno Blaise.
Malcolm podniósł się niezgrabnie, nadal drżąc ze strachu i
nie mając nawet odwagi się oczyścić.
- To my zniszczymy was w sądzie! – zaczęła krzyczeć Regina.
- Draco nie rób głupstw! Zastanów się! Co jeśli przegrasz?! –
zawtórowała jej Astoria, ale obie nie zdążyły już powiedzieć nic więcej, bowiem
skrzaty złapały za skraje ich szat i deportowali całą czwórkę z salonu.
- Kurwa! – Malfoy wreszcie się uspokoił. Jednym ramieniem
przytulił ciasno do siebie Hermionę, a drugim zakrył twarz, biorąc głębokie
oddechy.
- Myślałem, że go zabijesz nim uda nam się cię powstrzymać –
Nott opadł na krzesło i również ukrył twarz w dłoniach.
- Powinien był to zrobić. Gdyby ktoś złożył taką propozycję,
dotyczącą mojej narzeczonej, jak nic by tego nie przeżył – Blaise z
niedowierzaniem pokręcił głową.
- Ale dobrze się stało. Nasze wspomnienia z tego i twoje
zeznania Blaise, bardzo pomogą nam w sądzie – stwierdził Theodore.
- Możesz mnie wezwać nawet pod Veritaserum. Ci ludzie nigdy w
życiu nie powinni nawet zbliżyć się do żadnego dziecka.
- Mam ochotę pójść za nimi i zrobić coś bardzo złego – wyznał
z goryczą Draco, chowając twarz we włosach Hermiony.
- Już dobrze – szeptała, gładząc jego ramię. – Musimy wrócić
na przyjęcie. Zaraz będzie pokaz magicznych świateł. Powinniśmy tam być dla
Jamesa – tłumaczyła spokojnie, choć sama wewnętrznie drżała z emocji.
- Masz rację, przepraszam – Draco oderwał się od niej i
poprawił swoją koszulę oraz rozmierzwione włosy.
- Wracajmy do ogrodu. W poniedziałek złożę oficjalne
powiadomienie, że nie jesteśmy zainteresowani żadną ich ugodą i prosimy o jak
najszybsze wyznaczenie terminu rozprawy. Wtedy będziecie mogli zdecydować, na
kiedy chcecie ustalić datę ślubu – zaproponował Theodore.
- W porządku – zgodziła się Hermiona.
- Idźcie przodem. Potrzebuję jeszcze chwili – Draco opadł na
siedzenie i znów ukrył twarz w dłoniach.
Theodore i Blaise spojrzeli porozumiewawczo na Hermionę, po
czym obydwaj wyszli z pokoju.
Przyklęknęła delikatnie i odgarnęła kilka kosmyków z czoła
blondyna. Nie chciała go teraz zostawiać samego. Draco potarł twarz i spojrzał
na nią błyszczącymi oczami, pełnymi napięcia.
- Po raz pierwszy od wojny, zapragnąłem tego, by kogoś zabić
– wyznał cicho.
- Wiem – Hermiona nie mogła się powstrzymać, by nie pogłaskać
go po policzku. – Też to czułam. Chciałam zamordować ich wszystkich za sama
pomysł, że moglibyśmy im pozwolić zbliżyć się do Jamesa.
- Tak mi przykro, że musisz przez to przechodzić – Draco
złapał ją delikatnie za kark i oparł swoje czoło o jej.
- Jesteśmy w tym razem – przypomniała mu, wplatając palce w
jego miękkie włosy.
- Wyjedźmy gdzieś. Tylko ty, ja, James i moja mama. Może
właśnie tak jak planowaliśmy zanim się to stało, spędzimy kilka dni w Grecji?
Co o tym myślisz? – zapytał, odchylając się i patrząc jej w oczy.
W pierwszym odruchu Hermiona chciała odmówić, zasłaniając się
pracą. Później jednak uświadomiła sobie kilka rzeczy na raz. Po pierwsze nie
była jeszcze w tym roku na urlopie, nie licząc kilku dni wziętych na
załatwienie spraw po śmierci Harry’ego i Pansy. Nie miała też teraz nic bardzo
pilnego w pracy, co naprawdę mogłoby ją zatrzymać. Ponadto to byłyby jej
pierwsze wakacje razem z Jamesem. Jeśli mieli przegrać… O Morgano! Nie! Nie
mogła nawet o tym myśleć. Jednak to mogła też być dobra okazja, by spędzić
trochę czasu z Draco i dogadać się dokładnie, co do tego ich całego układu.
- To świetny pomysł, jeśli naprawdę mógłbyś znów zrobić sobie
teraz wolne… - powiedziała ostrożnie.
- Pieprzę to. Życie jest za krótkie, by się przejmować.
Zorganizuję wszystko na jutrzejszy wieczór, jeśli ci to pasuje. – Oczy Draco
zabłysły ekscytacją.
- Jak najbardziej – zapewniła, uśmiechając się do niego
pogodnie.
Nie spodziewała się, że Malfoy pochyli się nagle i znów ją
pocałuje. I podobnie, jak za pierwszym razem, było to niesamowite doznanie i
rozkoszowała się każdą jego sekundą, nim musieli wreszcie przestać i wrócić do
ogrodu, by dalej świętować urodziny ich małego, lecz największego skarbu.
Korfu było przepiękną wyspą, pełną śródziemnomorskiej
roślinności i zachwycających widoków. Hermiona była szczerze oczarowana tym
miejscem, a zwłaszcza domem Malfoyów, położonym na klifie ze specjalnym
zejściem na prywatną plażę. Było tam naprawdę urokliwie, a James zaśmiewał się
z radości chlapiąc się w wodzie i grzebiąc w miękkim piasku pod czujnym okiem
Narcyzy.
Hermiona szybko zrozumiała, że Draco nalegał, by jego mama
wyjechała razem z nimi, tak by mieli darmową i chętną opiekę nad małym. Dlatego
też spędzali razem praktycznie cały czas, wypoczywając, pływając na skuterach
wodnych czy spacerując po okoliczny miasteczku, gdzie Draco pokazywał jej
lokalne specjały i zabierał ją na kieliszek ouzo, do swojej ulubionej tawerny.
Na każdym spacerze trzymali się za ręce, a Malfoy wszystkim
lokalnym znajomym, bez przeszkód przedstawiał ją, jako swoją narzeczoną.
Wieczorem, gdy siedzieli razem na wielkim tarasie, obserwując jak słońce chowa
się w wodzie, blondyn lubił wciągać ją na swoje kolana i całować delikatnie
przez kilka minut, nim sprawy zaczynały się robić na tyle poważne, że obydwoje
postanawiali przestać.
Dużo też rozmawiali. Draco wyjaśnił jej jak wyglądała
sytuacja, gdy James wypadł z łóżeczka. Obydwoje mieli swoje podejrzenia, że
Astoria mogła jakoś maczać w tym palce. Wcześniej odesłała nianię małego, a gdy
Draco się tam pojawił, skłamała, że James śpi. Gdy stojąc pod pokojem małego,
blondyn zaczął domagać się, by jak najszybciej wyszła z jego domu, bo nie jest
zainteresowany niczym, co ma mu do powiedzenia, Astoria zastąpiła mu drogę i
zaczęła przekonywać go, jak bardzo wkrótce będzie mu potrzebna. Po chwili
obydwoje usłyszeli płacz, a gdy wpadli do pokoju, James leżał na pluszowym
dywaniku przy łóżeczku. Hermiona wiedziała, że Draco wciąż bardzo obwiniał się
o tę sytuację.
Ponadto Malfoy opowiedział jej, jak zmienił zakres
kompetencji w swojej firmie, powołując dwóch wiceprezesów, tak by sam mógł
pracować mniej i nie wyjeżdżać tak często. Hermiona cieszyła się, że naprawdę
chciał się w to wszystko zaangażować. Chyba wreszcie zrozumiał swoje błędy i
dorósł do pewnych decyzji. Był naprawdę świetny w kontaktach z Jamesem, a
maluch wprost go uwielbiał.
Hermionie ściskało się serce, gdy James zaczął gaworzyć do
nich „mama” i „dada”, ale wspólnie ustalili, że tak będzie lepiej, niż gdyby
miał nazywać ich ciocią i wujkiem. Był ich synem – nie mniej kochanym niż,
gdyby któreś z nich miało swoje biologiczne dzieci… Lub gdyby mieli je kiedyś
wspólnie.
Zdziwiła się, gdy pierwszy raz odkryła, że poniekąd o tym
pomyślała. Zwalała to na fakt, że małżeństwo, często kojarzy się z chęcią
posiadania dzieci, a oni przecież wezmą ślub. Lecz pomimo ich wielu rozmów, na
przykład o tym, gdzie będą razem mieszkać i jak będą spędzać święta, urlopy i
wakacje, nadal nie porozmawiali o zasadach działania tego małżeństwa. Czy
będzie to tylko układ? Czy może świadomie spróbują zamienić to w coś więcej?
Nie mogła zaprzeczyć, że była pomiędzy nimi prawdziwy pociąg i wzajemne
pożądanie, ale nadal nie wiedziała czy to mogłoby zadziałać.
✨✨✨
W środę wieczorem, Draco zaprosił ją na kolację poza domem.
Narcyza zdecydowała się zostać z Jamesem, choć skrzaty domowe spokojnie
poradziłby sobie z opieką nad małym przez kilka godzin. Hermiona podejrzewała,
że blondyn już wcześniej umówił się ze swoją matką, że pozwoli im wyjść samym i
spodziewała się, że to dlatego, że wreszcie będą mieli okazję porozmawiać o
konkretach. Jednocześnie bardzo nie mogła doczekać się tej rozmowy i poniekąd
się jej bała.
Restauracja znajdowała się w przepięknej zatoce, na klifie z
przecudownym widokiem na morze. Hermiona była zachwycona, gdy tylko wyszli na
taras, na którym czekał na nich stolik. Wszystko było bardzo gustowne, ale
jednocześnie zachowało swój grecki styl. Od razu zakochała się w tym miejscu.
Usiedli przy najlepszy, stoliku, a Hermiona z konsternacją
zauważyła, że poza nimi wszystkie inne stoliki są puste.
- Zarezerwowałem całą restaurację – Draco błysnął zębami w
uśmiechu.
- Naprawdę? To niepotrzebne… - Hermiona była po wrażeniem
tego, że blondyn najwyraźniej zaplanował z wyprzedzeniem tę kolacje.
- Chciałem cię mieć przez jeden wieczór tylko dla siebie –
Draco mrugnął do niej, a Hermiona poczuła gwałtowny napływ rumieńców.
- Gdybyś mi powiedział, że to randka, poświęciłabym kwadrans
więcej by ujarzmić jakoś włosy – zaśmiała się z lekkim przymusem, przeczesując
palcami swe loki.
- Nie lubię, gdy je upinasz – wyznał szczerze. – Takie lekko
dzikie, podobają mi się najbardziej.
Hermiona sięgnęła po szklankę wody, by ugasić nie tylko
pragnienie, ale też te płomienie wewnątrz niej, które rozpaliły jego słowa.
Draco wyglądał tak obłędnie przystojnie w jasnoniebieskiej, cienkiej koszuli i
białych, lnianych spodniach. Jego lekko rozmierzwioną grzywka i świeża
opalenizna, którą nabył w ciągu ostatnich kilku dni, tylko dodawały mu uroku.
- Nie mogę wyglądać dziko, jeśli ktoś ma mnie brać na
poważnie w ministerstwie – zażartowała.
- Dobrze wiesz, że nikt nie odważyłby się cię lekceważyć.
Jesteś w końcu samą Hermioną Granger – zaśmiał się.
Przewróciła oczami i odwzajemniła jego uśmiech. To prawda, że
przez ostatnie lata zyskała sobie opinię twardej i bezkompromisowej. Cóż… W
polityce był to bardziej niż pożądane cechy.
Pojawił się kelner, by przyjąć ich zamówienie, a Hermiona
poprosiła Draco, by wybrał coś dla niej, jako, że nie miała pomysłu czym mogły
być w większości dania z karty. Blondyn szybko to załatwił, wraz z rekomendacją
odpowiedniego wina na wieczór.
- Skoro już wspomniałem o twoim bardzo znanym nazwisku w
świecie magii, to poruszę od razu dość drażliwy temat – Draco spojrzał na nią
poważnie. – Żadna żona Malfoyów nigdy nie zostaje przy swoim nazwisku, ani go
nie dzieli ze swoim panieńskim.
- Nie myślałam o tym jeszcze – przyznała. – Ale raczej nie
chcę rezygnować ze swojego nazwiska. Myślę, że ich podzielenie to rozsądne
wyjście…
- Nie – przerwał jej Draco. – To nie podlega dyskusji. Możesz
zażądać za to jakiejś rekompensaty albo czego tylko chcesz, ale nie podzielisz
nazwisk. Zostaniesz panią Malfoy i koniec.
Hermiona westchnęła ciężko. Czy to naprawdę miało znaczenie?
Po rozwodzie będzie przecież mogła bez przeszkód wrócić do swojego nazwiska.
- W porządku. Zgodzę się na to pod warunkiem podpisania
klauzuli poufności – zdecydowała.
Myślała o tym od początku, gdy tylko zdecydowali się na zaręczyny. Miała tylko
nadzieję, że Draco przyjmie to dość łagodnie i nie będzie się spierał.
- Klauzuli poufności? – powtórzył, jakby pierwszy raz w życiu
usłyszał to słowo.
- Tak. Jak sądzę, nie będziesz chciał w czasie rytuałów
ślubnych zawiązać prawdziwego zaklęcia wierności, więc powinniśmy mieć klauzulę
poufności, mówiącą o tym, że musisz dopilnować, by twoja ewentualna zdrada nie ujrzała
światła dziennego w prasie. Jeśli to się stanie, wtedy dostanę automatycznie
rozwód, bez twojego prawa do sprzeciwu i pełne prawo do opieki nad Jamesem…
- Pozwól, że to doprecyzuje. Chcesz między nami umowy,
mówiącej o tym, że zdrady w naszym małżeństwie mają być tajemnicą, bo jeśli się
wydadzą, wtedy się rozwiedziemy? – Draco brzmiał dziwnie warkliwie.
- Zasadniczo chodziło mi bardziej o ciebie… Ja zawsze bardzo
dbam o swoją prywatność i nigdy nie wdaje się w jedno-nocne przygody.
- Chcę pełnego zaklęcia wierności w czasie ślubu! – przerwał
jej ostro.
Hermiona zamrugała, zaskoczona.
- Naprawdę? Ale wtedy nie będziesz mógł…
- Nie chcę też osobnych sypialni, jeśli już jesteśmy blisko
tego tematu – podkreślił, patrząc jej wyzywająco w oczy.
Nowa fala gorąca przecięła jej ciało. Czy on naprawdę chciał
jej w ten sposób powiedzieć, że zamierza z nią sypiać przez cały okres trwania
ich małżeństwa? I zachodziło pytanie - czy ona mogła się na to zgodzić?
- W porządku, możemy o tym porozmawiać – odpowiedziała,
dziwnie ochrypłym głosem.
- Chcę żeby to małżeństwo zadziałało – wyznał wprost.
- Och! Ja… - Hermiona nie miała pojęcia co ma mu na to
powiedzieć. Czy też tego chciała? Tak… Chyba tak.
- Wiem, że to wszystko jest dalekie od twoich wyobrażeń, ale
jestem pewien, że może nam się udać jeśli trochę się postaramy – Draco wstał i obszedł stolik, po czym
przyklęknął przy niej i złapał ją za dłoń.
- Nie miałam zbyt wielu wyobrażeń – przyznała cicho. – Ale
jeśli będziesz mnie szanował i dbał o dobro Jamesa, to jestem skłonna
spróbować…
Draco pstryknął palcami, a w jego dłoni zmaterializowało się
podłużne pudełko. Hermiona nie mogła oderwać wzroku, patrząc na to, jak blondyn
wyjmuje z niego piękną bransoletkę z szafirami i diamentami.
- To pamiątka po mojej prababci – wyjaśnił. – Nie mogłem sam
dać ci pierścionka, ale ta bransoletka to też klejnot rodowy – Draco oplótł
nadgarstek Hermiony błyskotką i zapiął ją, nim zdążyła zaprotestować.
- Jest piękna – szepnęła, wyraźnie wzruszona.
- Ma za zadanie chronić tę, która ją nosi. To stara magia.
Wraz z nią składam ci przyrzeczenie, że zrobię wszystko, by nasze małżeństwo
było udane. Byśmy każdego dnia odkrywali w sobie coś nowego i fascynującego, i
nie zrezygnowali, gdy pojawią się przed nami przeszkody. Chcę byśmy byli pełną
i prawdziwą rodziną dla Jamesa, a jeśli kiedyś zdecydujemy się na ten krok,
chcę by nasza rodzina się powiększyła i przyniosła nam jeszcze więcej radości.
Gdzieś w połowie jego przemowy, Hermiona zaczęła płakać.
Draco wstał i podniósł ją z krzesła, zamykając ją w swoich ramionach i tuląc z
czułością. Była zachwycona tym, że postanowił to wszystko powiedzieć. To dało
jej nadzieję, że faktycznie mogło im się udać. Starała się jednak uciszyć głos
z tyłu jej głowy, wspominający o tym, że Draco nie powiedział niczego na temat
potencjalnej miłości. Czyżby nie był w stanie się w niej zakochać? A ona w nim?
Tak… Już wiedziała, że mogłaby to zrobić.
- Naprawdę ci się tu podoba? – Draco oderwał się od niej i z
czułością zatknął jej loki za ucho, po czym odwrócił ją przodem do widoku na
zatokę, stając tuż za nią i obejmując ją ramionami.
- To magiczne miejsce – wyszeptała, wciąż wzruszona.
- Wiec pobierzmy się tutaj, na tym klifie. Ta restauracja
podobno organizuje wspaniałe przyjęcia weselne.
Hermiona spojrzała na niego przez ramię.
- Poważnie? Tutaj? – Jeszcze raz spojrzała na cudowny widok,
kompletnie urzeczona.
- W najbliższa sobotę mają wolny termin – Draco zachichotał
jej prosto do ucha.
- Ale to za trzy dni! – zawołała z konsternacją.
- Wiem… Moja matka nas
zabije, ale sama pomyśl. Wystarczy sukienka i kilka ekspresowych świstoklików z
Anglii byśmy mieli tu wszystko, czego potrzebujemy.
- Theodore mówił, że ślub ma być huczny – Hermiona czuła pod
skórą mrowienie ekscytacji. Wzięcie ślubu w takiej scenerii, było jedną z jej
dziecięcych fantazji. To mogłoby być wspaniałe.
- To nasz dzień i nasza decyzja. Nie chcę tu reporterów ani
ciekawskich obłudników z rodów czystej krwi. Garstka naszych najbliższych
przyjaciół wystarczy. Naprzeciwko restauracji jest dobry hotel, który ma
wystarczającą ilość apartamentów, a nasi najbliżsi przyjaciele mogą zostać z
nami w domu. Możemy później wybrać jedno zdjęcie i wysłać je do „Proroka”
w formie powiadomienia, że jesteśmy już małżeństwem.
Hermiona analizowała to wszystko w swojej głowie. Nigdy nie
postępowała spontanicznie – zawsze potrzebując planu i zorganizowania
wszystkiego w najdrobniejszym aspekcie. Ale może właśnie teraz ten jeden raz
powinna zrobić coś spontanicznego – wręcz szalonego.
- Zgoda, zróbmy tak – zdecydowała, odwracając się w jego
ramionach i zarzucając mu ręce na szyję.
- Wspaniale, że się zgadzasz – Draco posłał jej szeroki,
zadowolony uśmiech, nim pochylił się i słodko ją pocałował.
Hermiona oderwała się od niego i uśmiechnęła się złośliwie.
- Pod warunkiem, że sam powiesz o tym twojej matce. Nie chcę
być w pobliżu, gdy będzie rzucała w ciebie wszystkimi znanymi sobie klątwami.
Draco skrzywił się pod nosem.
- Małżeństwo ma dawać oparcie, a żona powinna…
- To nie podlega negocjacjom Malfoy! – Hermiona zachichotała.
- To iście ślizgońskie zagranie z twojej strony, kochanie.
Ale skoro muszę, to się zgadzam – wymruczał, nim pochylił się, by znów skraść
jej pocałunek.
Nie zważając na to, że pysznie pachnące jedzenie wylądowało
na ich stole, całowali się tak długo, aż słońce zaszło i wszystko im wystygło.
✨✨✨
Po kolacji, Draco zabrał ją do miasteczka, gdzie odbywały się
dziś tance na świeżym powietrzu, przy greckiej muzyce. Tańczyli i śmiali się, w
przerwach popijając pyszne, greckie wino i przytulając się do siebie bardzo
sugestywnie. Wymienili też kilka namiętnych pocałunków, a Hermiona czuła, jak
jej skóra się nagrzewa, od jego bliskości, dotyku i upajającego zapachu.
- Pora wracać do domu? – zapytała, gdy po kolejnych tańcach
usiedli na chwilę, by skończy
wino.
- Jeśli nie masz innych pomysłów… - Draco rzucił jej iście
gorące spojrzenie.
Wiedziała o czym myślał i byłaby hipokrytką, gdyby nie
przyznała, że chciała tego samego. Seks był bardzo ważnym aspektem związku i
choć wydawało jej się, że Malfoy po swoich licznych doświadczeniach, po prostu
musi być w tym fantastyczny, naprawdę miała ochotę się o tym przekonać na
własnej skórze, zanim zwiążą się węzłem małżeńskim.
Przygryzła wargę i rozejrzała się dookoła.
- Mówiłeś, że hotel naprzeciwko restauracji jest naprawdę
dobry? – zagadnęła, starając się nie zarumienić i w myślach dziękując samej
sobie, za wybranie na dziś do założenia dość ładny zestaw bielizny.
Pomysł by pierwszy raz uprawiać z nim seks w sypialni, obok której
śpi ich syn, jakoś nie wzmacniał jej nastroju. Hotel był dobrym wyjściem, a
przede wszystkim był dużo bliżej od ich domu.
Draco nie odpowiedział na jej pytanie, tylko wyciągnął do
niej dłoń i szybko pomógł jej podnieść się z miejsca. Zdziwiła się, widząc, że
prowadzi ją w stronę plaży.
Gdy znaleźli się nad brzegiem morza, złapał ją w swoje
objęcia, przyciągając jej usta do namiętnego pocałunku. Hermiona nie była pewna
czy seks w zimnym morzu może być przyjemny, ale była tak rozgrzana i
podniecona, że chyba nie mogła mu odmówić…
- Jesteś pewna, że chcesz…? – wyszeptał w jej usta, zsuwając
dłoń na jej pośladek i zaciskają na nim lekko palce. Hermiona wyraźnie poczuła,
jak bardzo był już podniecony przez cienki materiał jego spodni i swojej
letniej, kremowej sukienki.
- Tak – przyznała bez zbędnych komentarzy.
Ku jej zaskoczeniu Draco wyjął różdżkę z kieszeni spodni i
coś co przypominało kapsel po kremowym piwie.
- Czy to…? – Hermiona zrobiła wielkie oczy.
- Dwukierunkowy świstoklik – wyjaśnił, stukając różdżką w
kapsel, po czym schował ją szybko i złapał Hermionę mocno w talii.
Po dziesięciu sekundach dookoła nich wybuchło zielone światło
i świat zawirował.
- Och! – wyrwało się z jej ust, gdy zorientowała się gdzie
wylądowali. – Dlaczego…?
- Chodź! – odpowiedział, mocno trzymając jej dłoń i ciągnąc
ją w stronę domu.
Dopiero gdy dotarli na piętro zorientowała się do czego
naprawdę zamierzał.
- Przywiozłeś nas z powrotem do Anglii, byśmy mogli zrobić to
w twojej sypialni? To jakaś zasada? Czyżbyś nie potrafił uprawiać seksu w
innych miejscach? – zachichotała, kompletnie zaskoczona jego postawą.
Draco warknął na nią i wciągnął ją w głąb swojego pokoju, po
czym odwrócił ją i przyparł do jednej ze ścian, całują namiętnie, wręcz dziko.
- Dla twojej informacji kochanie… - mruczał, szarpiąc za
ramiączka jej sukienki, najwyraźniej chcąc odsłonić jej stanik. – Mogę uprawiać
seks dosłownie wszędzie! – zapewnił, atakując mocnymi pocałunkami, ssaniem jej
dekolt i szczyty uwięzionych w czarnym, koronkowym staniku piersi.
- Więc dlaczego…? – sapnęła, mocno łapiąc go za włosy i
czując jak ciepło wylewa się spomiędzy jej zaciśniętych ud.
- Ponieważ pierwszy raz… - Draco odciągnął ją gwałtownie od
ściany, po drodze zrzucając z niej sukienkę i swoją koszulę. – Chcę cię mieć w
moim łóżku.
Pchnął ją do tyłu, a Hermiona opadła plecami na wielkie łoże
z baldachimem i jedwabnymi, zielonymi prześcieradłami.
- Fantazjowałeś o tym? – Droczyła się, opierając się na
łokciach i patrząc na to jak odpina jej sandały, a jego spodnie napinając się
coraz mocniej w strategicznym miejscu.
- Nie masz pojęcia, ile razy maleńka… - wydyszał, całując jej
kostkę, a później przesuwając ustami wyżej w górę jej nogi.
Hermiona opadła na łóżku i przygryzła wargę, by nieco zdusić
jęki. Wiedziała, że są w domu sami, nie licząc skrzatów domowych, ale nie
wiedziała czy Draco lubił być głośny w sypialni. Nie mogła jednak się
powstrzymać, gdy pieścił ją z taką wprawa i namiętnością. Miała absolutną
rację, sądząc, że blondyn będzie wiedział, co zrobić z kobietą w swoim łóżku.
To była wspaniała noc. Pełna namiętności, bliskości i niczym
nieskrępowanego seksu. Draco nie zważając na jej błagania i fakt, że prawie
łkała z rozkoszy, dał jej dwa orgazmy swoimi palcami, zębami, językiem i ustami
nim wreszcie wspiął się na jej ciało, znacząc jej skórę pocałunkami – czcząc ją
niczym boginię. Wreszcie wszedł w jej
rozgrzane wnętrze i kochał się z nią – pierwszy raz, bardzo delikatnie, ciesząc
się każdą chwilą i przedłużając agonię Hermiony do najsłodszego końca jaki
osiągnęła w całym swoim życiu. On poszedł wkrótce za nią, jęcząc cicho i
zaciskając powieki w ekstazie, gdy wypełniał ją do końca, szepcząc jej imię,
jakby było najpiękniejszą modlitwą jaką znał.
Gdy opadli na jego poduszki, Hermiona nie mogła przestać się
uśmiechać. To było idealne… Właśnie tak powinno wyglądać zbliżenie dwójki
ludzi, którzy byli świadomi tego, czego od siebie chcą i na co mogą nawzajem
liczyć.
To był jednak dopiero początek, a Draco wkrótce pokazał jej
swoją nieco inną stronę. Z mocnym klepnięciem w jej pośladki, przewrócił ją na
brzuch i zaczął torturować – rozpoczynając od podgryzania jej szyi, a kończąc
na wbiciu zębów w jej jędrny tyłek. Nazywał ją swoją niegrzeczną dziewczynką i
pytał, czy wie co robiła mu przez lata swoimi seksownymi spódniczkami w szkole
i tym, jak ssała w bibliotece pióra cukrowe, powodują jego bolesną erekcję,
przez którą ledwo mógł wrócić do pokoju wspólnego Slytherinu. Wspominał o
swoich marzeniach, o uniesieniu jej sukni i zerżnięciu jej w zapomnienie na
ostatnim balu w ministerstwie. Szeptał jej też o tym, jak cudownie wyglądała w
zielonej, satynowej sukni druhny na ślubie Potterów i jak całe wesele
fantazjował o tym, że zedrze ją z niej nim wieczór się skończy, ale bał się
spróbować i dlatego tak się upił.
Brał ją raz za razem – zmieniając pozycję i pytając co czuje,
mówiąc jej różne brudne rzeczy i wywołując w niej prawdziwą euforię. Krzyczała
i wiła się pod nim, osiągając orgazm za orgazmem i przysięgając jej, że to
najlepsza noc jaką w życiu przeżyła. Kazał jej przyznać, że jest jego, że od
dziś zawsze już będzie i że zrujnował ją dla wszystkich innych mężczyzn na
świecie. Powiedziała mu to wszystko bez oporów, poddając się i oddając mu pełną
kontrolę. Ufała mu, że chciał dla niej tylko tego, co najlepsze i zaczęła
wierzyć, że jeśli tak będzie wyglądała każda ich noc, to nigdy od niego już nie
odejdzie.
(Pełen opis nocy na blogu 18+ w przyszłym tygodniu 😋).
✨✨✨
Ich przyjaciele stanęli na wysokości zadania, a Narcyza mimo, że psioczyła i
przeklinała ich niezliczoną ilość razy za ten pośpiech, załatwiła wszystko –
łącznie z rzeźbami lodowymi i tym, by Hermiona w czasie ceremonii miała na
głowię tiarę rodową Malfoyów.
Ten dzień był magiczny, a panna młoda nie mogła ukryć łez
wzruszenia, gdy jej maleńki synek machał do niej zza pleców Draco, trzymany na
rękach przez Blaise’a Zabiniego, który był jego drużbą. Stojące za nią Ginny i
Luna również były szczerze wzruszone, a siedemdziesięciu najbliższych im gości,
którzy dosłownie z dnia na dzień stawili się w Grecji na ich nagłe zaproszenie,
długo i głośno oklaskiwało ich pocałunek przypieczętowując to, że od dziś byli
mężem i żoną – panem i panią Malfoy.
Obrączki dziadków Draco lśniły na ich palcach i nikt nawet
nie ważył się wspomnieć o tym, że panna młoda nie miała odpowiedniego
pochodzenia, by móc wstąpić do tej rodziny. Wszyscy życzyli im szczęścia,
wierząc, że naprawdę do siebie pasują.
Kilka osób bardzo się wzruszyło, gdy po obiedzie Draco wstał
i wygłosił przemówienie o tym, jaki jest szczęśliwy, jak bardzo dziękuje
Hermionie za tę szansę i że pragnie ogłosić, że zdecydował się włączyć Jamesa w
jego rodowe dziedzictwo, nadając mu
również swoje nazwisko, tak by każdy wiedział czyim jest teraz synem. Tak więc
James Syriusz Potter-Malfoy stał się tego dnia dziedzicem dwóch wielkich fortun
i najbogatszym dzieckiem na świecie.
Hermiona, która nic nie wiedziała o planie Draco, bardzo to
przeżyła, szlochając cicho w zagięcie szyi męża, szczęśliwa i coraz mocniej
przekonana o tym, że naprawdę może im się razem udać. To wszystko stało się
nagle, a ich życie dosłownie wywróciło się do góry nogami, ale wierzyła, że być
może los nie bez przyczyny to dla nich zaplanował. Przypomniała sobie jedne z
ostatnich słów Pansy – mówiące o tym, że są stworzeni do bycia razem… Może to
właśnie teraz miało szansę się ziścić?
Ich piękny dzień, nie mógł jednak obyć się bez kilku
incydentów. Hermiona słyszała, jak Draco rozmawiał z ochroną o tym, że
zatrzymali Astorię Greengrass, która próbowała wtargnąć na ślub, a pod koniec
wieczoru Theodore przekazał im, że choć Baddock zrezygnował z reprezentowania
Parkinsonów, to szybko zatrudnili oni na jego miejsce Cormaca McLaggena.
Hermiona wiedziała, że Cormac do dziś, bardzo źle znosił jej odrzucenie go w
szkole i zapewne z przyjemnością będzie szukał na niej zemsty. Od tego
wszystkiego znów na chwilę popadła w pewien stopień paniki, który Draco musiał
ugasić kilkoma pocałunkami i obietnicami tego, co zrobi jej w nocy, by ją
rozluźnić. Na szczęście pomogło.
Pierwsze dni ich życia razem były słodkie – tak jak powinno
być w czasie miesiąca miodowego. Rozprawę w sprawie opieki nad Jamesem
wyznaczono na równy miesiąc po ich ślubie. Hermiona starała się cieszyć każdym
ich wspólnym dniem. Pierwszy raz w swoim życiu nie zostawała na nadgodzinach w
pracy, pilnując by jej departament działał wydajnie. Wtedy mogła, bez przeszkód
wracać do domu, na tyle wcześnie, aby spędzić jak najwięcej czasu z synem.
Draco też bardzo się starał i codziennie docierał do domu
przed kolacją, by móc jeszcze pobawić się z Jamesem nim nadejdzie jego pora
snu. Narcyza zaproponowała, że wyprowadzi się z dworu, by dać młodej parze
więcej swobody, ale Hermiona przekonała ją, by tego nie robiła. James uwielbiał
swoją babcie, a matka Draco z przyjemnością pomagała się nim zajmować, co
pozwalało Draco i Hermionie w odpowiedniej ilości czasu, nacieszyć się tylko
sobą – z czego chętnie korzystali.
Hermiona odkryła, że naprawdę zakochała się w swoim mężu, z
pozoru w zwyczajny dzień. Tego popołudnia po powrocie z pracy, usiadła na
podłodze w salonie by przeczytać Jamesowi bajkę o zaczarowanym króliczku, gdy
stojący przy kanapie maluch, nagle odwrócił się i podszedł do niej, by
spróbować zabrać bajkę z jej rąk. To były jego pierwsze, samodzielne kroki…
Popłakała się z radości, łapiąc go w ramiona i obcałowując
całą jego słodką buźkę, mówiąc mu jaka jest z niego dumna. Draco wszedł do
salonu z marynarką zarzuconą na ramię i teczką w ręce.
- Dzień dobry rodzinko! – przywitał się z uśmiechem, rzucając
swoje rzeczy na oparcie fotela i ruszył w ich stronę, najwyraźniej czekając na
powitalne buziaki.
- Stój gdzie stoisz! – powstrzymała go Hermiona, odwracając
Jamesa w swoich ramionach.
Draco spojrzał na nią zaskoczony, ale posłusznie nie ruszył
się z miejsca.
- No dalej malutki, idź do taty – szepnęła, wciąż wzruszona.
James oderwał się od niej i ruszył dość niepewnie w stronę
Draco. Malfoy stał niczym zamrożony, obserwując każdy krok Jamesa. Wreszcie
opadł na kolana, a maluch nieporadnie podbiegł do niego, wyciągając ręce w górę
i krzycząc radośnie „dada!”.
Draco zamknął w swym objęciach Jamesa, a Hermiona nie mogła
oderwać wzroku od jego błyszczących od łez oczu.
- Brawo synku! Jak wspaniale! Jestem z ciebie taki dumny! –
szeptał ochrypłym głosem, tuląc mocno do siebie małego, a Hermiona nie
powstrzymując dłużej łez, właśnie zrozumiała, że kocha ich obu.
Draco swoją przemianą i tym, jak bardzo się dla nich starał,
szybko skradł jej serce i nie było już od tego żadnego odwrotu.
- Kochanie, chodź do nas – Jej mąż otworzył swoje drugie
ramię zachęcająco.
Szybko opadła obok nich na kolana i przytuliła dwójkę swoich
ukochanym mężczyzn. Blondyn starł kciukiem jej łzy i pocałował ją krótko w
usta.
- To jeden z najlepszych dni w moim życiu – wyszeptał,
opierając swoje czoło o jej, a James wciąż rozbawiony położył swoje pulchne
rączki na obu ich policzkach.
- Mój też – przyznała, po czym razem roześmiali się przez łzy
w poczuciu szczęścia, które wypełniało teraz cały ich świat.
✨✨✨
Theodore i Draco zapewniali ją, że nie przegrają. Mimo wszystko
Hermiona spakowała podręczną torbę z najpotrzebniejszymi rzeczami Jamesa i
ukryła ją w mieszkaniu Ginny, która zgodziła się zostać z małym u siebie, w
razie gdyby ktoś chciał go zabrać zaraz po rozprawie, idąc do ich domu. Ona,
Narcyza i niania Angela, jako świadkowie musieli być obecni na sali sądowej.
Hermiona wiedziała, że Draco miał ukryty, niezarejestrowany
świstoklik międzynarodowy. Nie okłamał jej, mówiąc, że w razie czego porzucą
wszystko i uciekną daleko, byleby nie pozwolić odebrać sobie swojego syna.
Sala była pełna, a wszyscy w niej zgromadzeni z
zainteresowaniem patrzyli na nowych państwa Malfoy. Hermiona siedząca pomiędzy
Draco i Narcyzą, ciągle ściskała dłonie ich obojga, w duchu modląc się do
wszystkich bóstw o jakich słyszała, by im się udało.
Ostatni miesiąc pokazał, że naprawdę mogli razem dobrze
funkcjonować, jako rodzina. Draco był wspaniałym ojcem – czułym i troskliwym, i
choć czasem nadal popełniał błędy – np. pozwalając Jamesowi dobrać się do
całego pudełka czekoladek, to naprawdę robił wszystko, by jego przybrany syn
był zawsze bezpieczny i szczęśliwy.
Hermiona całą sobą czuła, że z równym zaangażowaniem dbał o
nią. Kochała go i cicho liczyła, że być może i on już zdołał ją pokochać, a
jeśli nie – że może wkrótce to zrobi, bowiem był dla niej naprawdę cudowny.
Codziennie rano jedli razem śniadanie, później całując się przy kominku, nim
obydwoje musieli iść po pracy. W luźniejsze dni Draco wpadał do ministerstwa,
by porwać ją na lunch albo przysyłał jej do biura miłą notatkę, bukiet kwiatów
albo słodką przekąskę z jakimś zabawnym żartem. Była z nim szczęśliwa i
absolutnie nie chciała, by to się kiedyś skończyło.
Po wejściu na salę rozpraw Cormac specjalnie stanął blisko
miejsca, gdzie siedzieli i uśmiechnął się do Hermiony złośliwie.
- Gdy już zabiorę wam dzieciaka, a on się z tobą rozwiedzie,
to może jeszcze raz przemyślisz propozycję wyjścia na kolację ze mną, co
Granger? – zarechotał.
- Nie waż się odzywać do mojej żony McLaggen, jeśli nie
chcesz skończyć jak Baddock! – warknął Draco, zaciskając mocniej palce Hermiony
w swoim uścisku.
Cormac najwyraźniej chciał coś jeszcze powiedzieć, ale
Theodore podszedł do niego i dość obcesowo klepnął go w ramię.
- Jeszcze słowo w stronę moich klientów, a zgłoszę sędziemu,
że próbujesz mataczyć przed rozprawą – ostrzegł.
- Chciałem się tylko przywitać z Hermioną – Cormac
zachichotał i mrugnął do niej dwuznacznie, po czym wreszcie odszedł na swoje
miejsce.
- Pieprzony dupek! – denerwował się Draco.
- Nie pozwól mu się sprowokować – poprosiła Hermiona
płaczliwie. Tak bardzo się bała, że coś pójdzie dziś nie tak…
- Wszystko będzie dobrze skarbie, obiecuję – Draco otoczył ją
ramieniem i cmoknął w czoło. Obecni na sali reporterzy nie mogli przestać robić
im setek zdjęć.
Kwadrans później rozprawa wreszcie się zaczęła. Hermiona
starała się nie patrzeć na siedzących po drugiej stronie sali Parkinsonów,
którym znów towarzyszyła Astoria Greengrass, a także ta piękna blondynka, którą
Draco przyprowadził wtedy do dworu.
Sędzią głównym był dziś Malvin Pucey – dziadek Adriana. Był
czarodziejem starego rodu czystej krwi, ale Hermiona znała go na tyle, by
wiedzieć, że nie był uprzedzony do mugolsko urodzonych czarodziejów. Zawsze
chętnie wymieniał się z nią pozdrowieniami w ministerialnych windach i wysłał
jej gratulacje, gdy awansowała na swoje stanowisko oraz ostatnio, po
przegłosowaniu jej Dekretu o prawach Wilkołaków. Nie obawiała się tego, że
będzie on stronniczy, z powodu swojej wieloletniej znajomości z Parkinsonami.
Rozpoczęły się mowy wstępne. Pierwszy przemawiał Cormac. Tak
jak Theodore się spodziewał, jego strategia opierała się na tym, by udowodnić,
że Draco i Hermionę tak naprawdę nic nie łączyło, a ślub wzięli tylko po to, by
przechytrzyć sąd. McLaggen mówił też o tym, że Draco już teraz zapewne zdradza
żonę, patrząc na to jak prowadził się w przeszłości, a ona sama tylko udaje, że
woli wracać do domu, niż pracować i wkrótce znów zostanie pełnoetatową,
apodyktyczną pracoholiczką, porzucając Jamesa na pastwę niań, niczym zbędny kociołek.
Te wszystkie insynuacje bardzo bolały i Hermiona byłą pewna,
że wyleje dziś wiele łez, nim to wszystko się skończy. To wszystko były tylko
ohydne kłamstwa. Naprawdę przewartościowała swoje życie i gdyby musiała, była
skłonna nawet zrezygnować z pracy – mimo, że wciąż ją kochała – jeśli to
oznaczałoby zatrzymanie przy nich Jamesa.
Wiedziała też, że Draco jej nie zdradzał. Codziennie wracał
do domu o ustalonej porze, a nocami i wczesnymi porankami kochali się namiętnie
w swojej małżeńskiej sypialni, zapewniając siebie nawzajem, że razem jest im
wspólnie najlepiej pod słońcem. Jej mąż nie potrzebował innych kobiet – bo
często mówił, że pragnie tylko jej i wiedziała, że jej w tej kwestii nie
okłamywał.
Po mowie Cormaca wstał Theodore. Hermiona wstrzymała oddech,
mając nadzieję, że Nott wiedział co robi.
- Wysoki sądzie, szanowna ławo przysięgłych Wizengamotu –
zaczął oficjalnie. – Mógłbym długo i wylewnie przekonywać was o tym, że zarzuty
państwa Parkinson ,jakoby Draco i Hermiona Malfoyowie nie stworzyli prawdziwej
rodziny dla Jamesa Syriusza Potter-Malfoya są bezpodstawne, ale jako prawnik z
wieloletnim doświadczeniem doskonale wiem, że słowa nigdy nie przemawiają tak
dobitnie, jak dowody. Dlatego od razu wnoszę o przedstawienie dowodu z zeznań,
pod całkowitym działaniem podwojonej dawki Veritaserum, Dracona Lucjusza
Malfoya, który to opowie nam prawdę o tym, jak wygląda życie jego nowej
rodziny.
Hermiona poczuła, jak opada jej szczęka. Czy Draco o tym
wiedział? Czy zaplanował to wraz z Theodorem? Czy to aby na pewno, był dobry
pomysł?
- Spokojnie, wszystko będzie dobrze – zapewnił ją Malfoy z
przebiegłym uśmiechem.
- Sprzeciw! – wykrzyknął Cormac. – Używanie Veritaseum jest
nielegalne w sprawach sądowych!
- Tylko jeśli zeznający nie zgodzi się na to dobrowolnie, a
tak się składa, że Draco sam złożył podanie, o poddanie go działaniu tej
substancji, w czasie jego zeznań. Dodatkowo zgadzamy się na dostarczenie
mikstury z zasobów Biura Aurorów, by nie było wątpliwości, co do jej skuteczności
– ripostował Theo.
- W takim wypadku, dopuszczam zeznania świadka pod wpływem
eliksiru prawdy – zdecydował sędzia.
Hermiona uścisnęła mocno dłoń męża, gdy po szybkim cmoknięciu
jej w policzek wstał i przeszedł do miejsca dla świadków. Wszyscy z zapartym
tchem patrzyli, jak Draco wychyla fiolkę przeźroczystego płynu.
- W takim razie możemy zaczynać. Adwokat strony pozywającej,
może zacząć przesłuchanie jako pierwszy – zdecydował sędzia.
Cormac zrobił kwaśną minę, ale wreszcie wstał i poprawił
swoje szaty.
- Proszę nam opowiedzieć całą historię o tym, jak doszło do
tego, że został pan wybrany na ojca chrzestnego dla ich syna przez Pansy i
Harry’ego Potterów – zapytał.
- Pansy Potter, była moją przyjaciółką od kiedy obydwoje
mieliśmy po dwanaście lat. Jako nastolatkowie zdecydowaliśmy, że jeśli nasi
rodzice zmuszą nas do aranżowanego małżeństwa, wtedy wybierzemy siebie nawzajem
– Draco uśmiechnął się lekko do swoich wspomnień. – Jednak, gdy mój ojciec
zmarł, nie byłem już zobowiązany do zawarcia aranżowanego ślubu. Pansy jednak
nie miała tyle szczęścia. Jej ojciec, bez jej wiedzy i zgody zaplanował jej
kontrakt zaręczynowy z Greogrym Goylem. Człowiekiem, którym Pansy szczerze
gardziła za jego gruboskórność i głupotę – przyznał.
Po sali przetoczyła się fala szeptów, a kilka osób wyciągnęło
szyję by lepiej się przyjrzeć wyraźnie rozzłoszczonemu Edumundowi Parkinsonowi.
- Dalej – ponaglił Cormac.
- Pansy bardzo płakała i nie chciała tego zrobić. Obiecałem
jej pomóc, więc uciekała z domu i zamieszkała w mieszkaniu w jednej z moich
prywatnych kamienic. Dałem jej niewielką pożyczkę na założenie własnego butiku
z ubraniami na Pokątnej. Pewnego dnia, gdy w jej sklepie doszło do próby
włamania, biuro Aurorów wysłało do tej sprawy Harry’ego Pottera. Jakoś się
złożyło, że wtedy zaiskrzyło pomiędzy nimi i po kilku kolejnych tygodniach
zaczęli się spotykać. Rok później wzięli ślub. Jako, że byłem najlepszym
przyjacielem Pansy, a najlepszy przyjaciel Pottera – Ronald Weasley nie
popierał ich związku, para zdecydowała się na zamianę. Ja zostałem drużbą
Harry’ego, a Hermiona pierwszą druhną Pansy.
- Czy to wtedy zaczęło iskrzyć między panem i panną Granger?
– zapytał ciekawsko Cormac.
- Nie. Przynajmniej nie z mojej strony. Czułem do Hermiony
coś więcej, już dużo wcześniej – przyznał bez ogródek.
Hermiona poczuła falę ciepła, która osiadła jej w żołądku.
Nie miała o tym pojęcia! Ale to musiała być prawda, skoro zeznawał tak pod
wpływem eliksiru. Merlinie! Miała zamiar nieco później, wyciągnąć z niego coś więcej
na ten temat.
- Proszę kontynuować odpowiedź na wcześniejsze pytanie –
upomniał sędzia, wyraźnie zainteresowany tą historią.
- W dwa miesiące po ślubie, Pansy wpadła do mojego biura cała
w emocjach. Nie wiedziałem co się dzieje, gdy kazała mi zamknąć drzwi i pognała
prosto do mojej prywatnej łazienki. Wyszła stamtąd po kilku minutach z dziwnym
plastikowym paskiem w ręce. Dopiero później wyjaśniła mi, że był to mugolski
test ciążowy, o którym kiedyś opowiedziała jej Hermiona. Wykrywają one ciążę wcześniej,
niż nasze zaklęcia diagnostyczne – wyjaśnił.
- Co było dalej? – spytał beznamiętnie Cormac.
- Pansy rozpłakała się ze szczęścia, mówiąc mi że jest w
ciąży – Draco znów się uśmiechnął. – Byłem pierwszą osobą, która się
dowiedziała. Pogratulowałem jej i zacząłem żartować z tego, że Potter zapewne
zemdleje, gdy się dowie. Pansy od razu poinformowała mnie, że bez wątpienia
zostanę ojcem chrzestnym jej dziecka – poinformowała, nie poprosiła, nie dając
mi praktycznie żadnego prawa wyboru. Byłem jednak dumnym i szczęśliwy, że to
mnie wybrała. Nie miałem wątpliwości, że Potter zdecyduje się, by to Hermiona
była matką chrzestną dziecka. Pansy prosto z mojego biura przeniosła się do
ministerstwa, by móc jej powiedzieć i poradzić się, jak powinna przekazać tę
radosną nowinę Potterowi.
Hermiona uśmiechnęła się i przełknęła łzy. Poradziła wtedy
przyjaciółce, by zamiast kolacji podała mężowi pod przykryciem parę maleńkich
bucików. Tak zrobiła. Harry popłakał się wtedy ze szczęścia…
- Powiedziała panu kiedyś, że wyznaczy go na ojca zastępczego, jeśli coś jej
się stanie?
- Tak, na chrzcinach swojego syna. Patrzyliśmy, jak Potter
rozmawia z Hermioną i wiedziałem, że poprosił ją o opiekę nad małym, jeśli coś
mu się stanie. Był aurorem, więc był świadomy niebezpieczeństw w swojej pracy.
Wiedziałem, że Granger zgodzi się na wszystko, o co on ją poprosi. Wtedy Pansy
wspomniała, że też chce ode mnie takiej obietnicy, bo w życiu bywa różnie i
chce mieć pewność, że w razie czego jej syn będzie miał odpowiednią opiekę.
- I obiecał jej to pan? – dociekał Cormac.
- Oczywiście, że tak. Zrobiłbym dla niej wszystko. Była moją
najlepszą przyjaciółką.
Cormac poczuł, że zwęszył okazję.
- Kochał pan Pansy Potter?
- Oczywiście – odpowiedział spokojnie Draco. – Tak, jak kocha
się przyjaciółkę, praktycznie siostrę. Nie byłem w niej romantycznie zakochany,
jeśli o to pan pyta mecenasie – Draco uśmiechnął się złośliwie do McLaggena.
- I nie był pan zazdrosny o jej męża? – drążył dalej adwokat.
- Nie, nigdy. Wiedziałem, że Potter to porządny gość. Miał
stalowe zasady i bardzo wysoką moralnością. Cieszyłem się, że na niego trafiła,
bo wiedziałem, że po okropieństwach zafundowanych jej przez rodziców, będzie z
nim szczęśliwa.
Po sali znów przetoczyła się fala szeptów, a ludzie ponownie
skupili swoją uwagę na Parkinsonach.
- To nadal nie wyjaśnia, dlaczego Pansy Potter wybrała
właśnie pana, by zajął się jej synem – narzekał Cormac.
- Zrobiła to, bo wiedziała, że zrobiłbym dla niej bardzo
wiele. Nie miała innej rodziny, poza mną i moją mamą, gdy wszyscy z rodu
Parkinson, ich krewnych i znajomych wyrzekli się jej za odrzucenie kontraktu
zaręczynowego. Gdy ogłosiła, że chce poślubić Pottera, jej ojciec nalegał na
to, by oficjalnie zrzekła się nazwiska. Zgodziła się bez wahania. Nie mogła już
używać nazwiska Parkinson, więc moja mama podpisała dokumenty przysposabiające.
Poszła do ślubu, jako Pansy Malfoy. Nosiła nawet klejnoty rodowe należne córkom
Malfoyów, a my zorganizowaliśmy dla niej tradycyjną wyprawę i posag –
wspominał.
Teraz sala dosłownie wybuchła od szeptów i głosów
niedowierzania. Ta sprawa nigdy nie przedarła się do prasy i tylko nieliczni o
tym wiedzieli. Draco mimo, że był drużbą Pottera, sam odprowadził przyjaciółkę
do ołtarza, nim stanął za plecami jej przyszłego męża.
- To wszystko sprawiło, że Pansy wiedziała, że tak samo, jak
przyjęliśmy ją do rodziny, przyjmiemy jej syna w razie potrzeby – dokończył
Draco.
- Co z tego wszystkiego mieliście? – burczał Cormac, wyraźnie
niezadowolony.
- Pansy – odpowiedział wprost Draco. – Była wspaniałą osobą i
bezcenną przyjaciółką. Nie ma dnia bym za nią nie tęsknił. Nic mi jej nie
przywróci, ale teraz mam Jamesa. On ma jej uśmiech i najwyraźniej będzie miał
też podobny charakter – Malfoy uśmiechnął się z czułością. – Pansy wiedziała, że
jej syn będzie dla mnie, niczym mój własny. Niczego mu przy mnie nigdy nie
zabraknie.
- A jak pan myśli, dlaczego Pansy Potter wybrała Hermionę
Granger na zastępczą matkę? Nie jest tajemnicą, że obie nienawidziły się w
szkole.
- Hermiona podobnie kochała Pottera, niczym rodzonego brata,
którego nigdy nie miała. Wspierała go w jego decyzji, by związał swoje życie z
Pansy, pomimo tego, że wielu ich przyjaciół i znajomych było temu przeciwnych.
Zaprzyjaźniła się z nią, by wesprzeć jej związek z jej najlepszym przyjacielem.
Obie chciały zrobić wszystko, by uszczęśliwić Pottera, więc zasadniczo ich
przyjaźń tylko to ułatwiała.
Cormac uśmiechnął się złośliwie.
- Czy pana zdaniem Hermiona Granger była romantycznie
zakochana w panu Potterze?
Hermiona spojrzała uważnie na Draco, który otworzył usta,
jakby chciał zaprzeczyć, ale najwyraźniej z powodu Veitaserum nie mógł tego
zrobić.
- Kiedyś tak myślałem – przyznał. – Jednak teraz uważam, że
tak nie było. Nigdy nie zauważyłem, by Hermiona patrzyła na niego z pożądaniem.
Sądzę, że kochała go tylko jako przyjaciela.
- Czy panna Granger, pana zdaniem dobrze nadawała się na
zastępczą matkę?
- Sprzeciw! – zawołał Theodore. – Pytanie nie ma związku ze
sprawą…
- Oddalony – orzekł głucho sędzia. – Proszę odpowiedzieć
panie Malfoy.
Draco przełknął i spojrzał przepraszająco na Hermionę.
- Miałem co do tego na początku wątpliwości. Hermiona była
zawsze taka zapracowana i nie wykazująca chęci do założenia własnej rodziny.
Jednak teraz wiem, że Pansy nie mogła lepiej wybrać. Jest cudowną matką, a
James ma szczęście, że jest przy nim. Doskonale się sprawdza w tej roli.
Hermiona uśmiechnęła się do męża przez łzy. Nie miała do
niego pretensji, że kiedyś w nią zwątpił. Sama nie była pewna, jak sobie z tym
wszystkim poradzi. Była jednak Hermiona Granger… Malfoy. Zawsze znajdowała
wyjście z sytuacji i dostosowywała się do tego, co los na nią zrzucał. Kochała
Jamesa, a to wystarczyło, by starała się dla niego najbardziej na świecie.
- Czy to prawda, że mimo tego, że pani Granger była w pana
domu, przyprowadził pan tam inną kobietę, chcąc uprawiać z nią seks? –
zaatakował McLaggen.
Draco spokojnie spojrzał mu w oczy.
- Nie – odpowiedział.
Hermiona poczuła, jak opada jej szczęka. Jak to nie? Przecież
Draco wypił veritaserium, nie mógł skłamać o Dianie…
Cormac rozejrzał się kompletnie skonsternowany.
- Jak to nie? Mamy zeznania pani Diany Punch w tej sprawie!
- Nie zaprzeczam, że zabrałem tę kobietę do domu, gdy była
tam Hermiona i James, ale nie chciałem uprawiać z nią seksu. Chciałem tylko, by
była zastępstwem. Zapomnieniem. Nie chciałem konkretnie jej. Chciałem tylko
chwili odstresowania i wmówienia sobie, że moje życie wciąż było takie, jak
zawsze je znałem. Byłem bardzo pijany, więc uroiłem sobie, że jeśli przelecę
inną, zdołam się opanować przed narzucaniem się Hermionie, która była wtedy w
żałobie i sądziłem, że nie jest jeszcze gotowa, byśmy mogli czegoś razem
spróbować.
To był kolejny szok. Nawet przez chwile nie podejrzewała
wtedy, że Draco mógł się tak czuć w stosunku do niej… Pansy kilka razy
sugerowała jej w przeszłości, że Malfoy mógłby być zainteresowany umówieniem
się z nią, ale Hermiona nigdy w to nie wierzyła. Draco zawsze otaczał się
pięknymi kobietami, do których nigdy się nie przyrównywała.
- A co z Astorią Greengrass? – kontynuował Cormac. – Czy to
prawda, że zaniedbał pan opiekę nad przybranym synem, by się z nią zabawiać?
- Nie. Nigdy nie zbliżyłem się do Astorii Greengrass. Ta
kobieta wprost mnie obrzydza swoim nachalnym zachowaniem – oznajmił dobitnie
Draco.
- Co?! Jak śmiesz?! – Astoria zerwała się z miejsca,
zaciskając pięści i plując jadem ze wściekłości.
- Spokój! – sędzia uderzył młotkiem i spojrzał karcąco na
pannę Greengrass, która mimo złości, posłusznie usiadła.
- Czyli zeznania pani Greengrass, o tym co pan z nią robił,
gdy dziecko zostało ranne są kłamstwem?
- Jeśli zeznała, że choć sam tknąłem ją placem, to tak. W
chwili zanim to się stał, kazałem jej wynosić się z mojego domu i nigdy więcej
nie zbliżać do mnie i mojego syna, czy Hermiony. Nie wiem co sobie uroiła, ale
przypuszczam, że nie jest do końca zdrowa psychicznie.
- Ty pieprzony draniu! – Astoria znów zerwała się z miejsca.
– Zapłacisz mi za to!
- Wystarczy! Proszę ją wyprowadzić z sali! – nakazał sędzia
Pucey, a dwóch aurorów szybko podeszło i wyciągnęło kobietę za drzwi.
Hermiona uśmiechnęła się lekko pod nosem. Dobrze tak tej
głupie, narzucającej się krowie.
- Proszę się przyznać, ile razy zdradził pan Hermionę
Granger, od kiedy jesteście razem – wypalił Cormac.
- Sprzeciw! – znów krzyknął Theodore, lecz nim sędzia zdążył
zareagować, Draco odpowiedział.
- Od śmierci Potterów, nie byłem z inną kobietą niż moja
żona. Nie zdradzam jej. Nie mam takiej potrzeby.
Szepty i zainteresowane spojrzenia, tym razem skupiły się na
Hermionie, która usiłowała nie spłonąć rumieńcem. Nie mogła mieć pretensji o
dawne życie Draco. Cieszyła się jednak, że czasie całej ich wspólnej historii
nie było innej kobiety. To naprawdę udowadniało jej, że Draco mógł przez ten
cały czas chcieć między nimi czegoś więcej.
- Czyli, że jest pan pewien, że chce wychowywać syna
Potterów? – zapytał Cormac bliski desperacji.
- Oczywiście, że tak. Całym sobą – Draco uśmiechnął się
triumfująco.
- Chwilowo nie mam więcej pytań – oznajmił kwaśno McLaggen
opadając na swoje krzesło.
- Pana kolej, panie Nott – wskazał sędzia.
- Dziękuję. Panie Malfoy, czy może nam pan powiedzieć, co
przyrzekł pan na łożu śmierci swojej przyjaciółce?
- Przysiągłem jej trzy rzeczy. Po pierwsze, że zaopiekuje się
Jamesem jakby był moim własnym synem. Po drugie, że nigdy nie dopuszczę, by jej
rodzice położyli na nim swoje brudne łapy…
Sala znów wybuchła od podekscytowanych głosów, a Edmund
Parkinson wymachiwał pięścią, najwyraźniej mamrotając klątwy pod adresem Draco.
- Cisza! – uciszył znów wszystkich sędzia. – Dalej panie
Malfoy.
- I po trzecie – Draco zawahał się chwilę. – Obiecałem jej,
że nie będę dłużej uciekał przed moimi uczuciami do Hermiony i spróbuję
zawalczyć, by wreszcie mnie zauważyła.
Gorące łzy spłynęły po jej policzkach, gdy usłyszała jego
oświadczenie. Gdyby tylko wiedziała… To wszystko od początku mogłoby być dla
nich o wiele prostsze. Draco najwyraźniej czuł się tak bardzo zagubiony i
nieszczęśliwy nie tylko z powodu śmierci Pansy, ale i dlatego, że poniekąd
łamie daną jej obietnice. To zapewne dlatego nalegał, by Hermiona została we
dworze. Może liczył, że wtedy wreszcie dostanie swoją szansę? Był taki
popieprzony w tym wszystkim. Teraz było jej go szczerze żal i żałowała, że nie
zauważyła niczego wcześniej.
- I czy to się panu udało? – Theodore uśmiechnął się
złośliwie do przyjaciela.
- Na początku wciąż wszystko psułem, ale tak… Wreszcie tak.
Hermiona zauważyła, jak się przy niej czuję i odwzajemniła się tym samym.
Jesteśmy teraz razem bardzo szczęśliwi.
- Czy czuje pan, że tworzycie razem z małym Jamesem prawdziwą
rodzinę? – dociekał dalej Theodore.
- Oczywiście, że tak. Spędzamy razem wiele czasu. Hermiona
jest cudowną żoną i matką, i bardzo o nas dba. Jest czuła i kochająca. Idealna
– Draco spojrzał na nią gorąco, a ona uśmiechnęła się do niego.
Kochała tego mężczyznę całą sobą i chciała spędzić z nim
każdy kolejny dzień swojego życia.
- Niedawno uznał pan prawnie Jamesa Syriusza Pottera, jako
swojego legalnego syna i dziedzica. Dlaczego pan to zrobił? – pytał dalej
Theodore.
- Ponieważ James już jest moim synem. Jestem przekonany, że
zarówno Hermiona jak i ja, nie będziemy kochać go mniej niż w przyszłości nasze
biologiczne dzieci. Ma prawo dziedziczyć wszystko równo wraz ze swoim potencjalnym
rodzeństwem. Jest tak samo Malfoyem, jak i Potterem, i chcemy by był świadom
tego, że należy po równo do obu tych rodów.
- Bzdura! On jest Parkinsonem! Potterowie to zdrajcy krwi, a
Malfoyowie idą w ich ślady, od kiedy ty poślubiłeś tą małą, brudną szlamę! –
wrzeszczał Parkinson.
- Wystarczy! – sędzia znów użył młotka. – Edmundzie
Parkinson, zostajesz ukarany grzywną pięciuset galeonów za użycie zakazanego
prawnie słowa. Jeszcze jeden taki wybryk, a również zostaniesz usunięty z sali
rozpraw! – zagroził Pucey.
Parkinson zacisnął usta i opadł na siedzenie, wyraźnie
rozgoryczony, a McLaggen zaczął go pouczać o zachowaniu spokoju.
- Panie Malfoy, dlaczego poślubił pan Hermionę Granger? –
zapytał wprost Theodore.
- Ponieważ naprawdę chcę z nią stworzyć prawdziwy dom i
rodzinę dla Jamesa. I ponieważ ją kocham – odpowiedział bez zawahania.
Hermiona załkała, ukrywając twarz w dłoniach. Nie mogła
uwierzyć, że to prawda… Jej nadzieje, od dnia gdy zrozumiała, że się w nim
zakochała, właśnie się ziściły. Szczęście wypełniło jej serce, a później ją
całą i wiedziała, że już teraz wszystko będzie dobrze.
- Co?! Jak śmiałeś to zrobić?! Lucjusz przewraca się przez
ciebie w grobie! Ty przeklęty zdrajco! Jak mogłeś zakochać się w zwykłej
szlamie?! – krzyczał Edmund, znów wymachując pięściami, a Regina stała obok
niego, również wyglądając, jakby zaraz miała zamiar skoczyć przez barierkę i
rozszarpać Dracona na strzępy.
- Dość! – Sędzia Pucey wstał i kilka razy z całej siły walnął
młotkiem w podstawkę. – Wystarczy tego! To tylko strata naszego czasu i
robienie sobie kpiny z instytucji Wizengamotu! Głosujemy teraz. Niech podniesie
rękę ten, kto jest za odebraniem prawa do opieki nad Jamesem Syriuszem
Potter-Malfoyem jego przysposobionym rodzicom, Hermionie i Draco Malfoyom –
nakazał ostro.
Ani jeden z pięćdziesięciu ławników Wizengamotu nie uniósł
swojej dłoni.
Hermiona, aż sapnęła z ulgi ściskając mocno dłoń równie
wzruszonej Narcyzy.
- To przesądza sprawę – sędzia znów uderzył młotkiem. –
Państwo Malfoy utrzymują pełnie praw opieki nad chłopcem, a państwo Parkinson
zostaną odprowadzeni na czternaście dni do Azkabanu za rażącą obrazę sądu!
Koniec rozprawy! – Malvin niedbale porzucił młotek i przechylił się przez
barierkę, by uścisnąć dłoń Draco.
Nim Hermiona zdążyła się do niego dopchać, blondyn zdołał
uściskać i podziękować za pomoc Theodorowi.
Wreszcie jednak udało jej się wpaść w oczekujące ramiona
męża. Objęła go mocno i zaszlochała w jego szyję.
- Kocham cię – szepnęła mu do ucha, mocząc kołnierzyk jego
koszuli swoimi łzami.
- Naprawdę? – zapytał z nadzieją, przytulając ją mocno.
- Możesz mi dać veritaserum , jeśli masz wątpliwości –
Hermiona zaśmiała się przez łzy, po czym pocałowała go czule i słodko.
- Nie ma takiej potrzeby – zaśmiał się, odgarniając jej
dzikie loki z twarzy. – Chodźmy do domu. Chcę przytulić naszego syna i wypić
dużą szklankę whisky.
Hermiona zachichotała.
- Tylko nie przesadź z tą whisky… Mam dla ciebie bardzo dużo
planów na dzisiejszą noc – obiecała.
Draco rozpłynął się w uśmiechu, nim pochylił się by znów ją pocałować. Wszystko miało być już dobrze. Teraz i na zawsze. I był skłonny wziąć na siebie pełną odpowiedzialność za to, by tego dopilnować.
✨✨✨
Cześć! 😋
Mówiłam, że ostatni rozdział to krówka? Najdłuższy jaki napisałam chyba w całej swojej historii 😂
Jak wiadomo opowiadanie ma mieć jeszcze epilog - ale epilog będzie dopiero w poniedziałek, jako że jutro jak zwykle kolejny rozdział "Przyrzeczonej". Myślę jednak, że wam to nie przeszkadza - wszyscy już wiedzą, że historia zakończy się szczęśliwie, a epilog to tylko takie postawienie kropki nad "i".
Na kolejne niespodziewanki (poza jutrzejszą Przyrzeczoną) - zapraszam Was w moje urodziny - które wypadają w przyszłym tygodniu 😋. Mam nadzieję, że uda mi się sprawić, by to był całkiem fajny dzień pod względem publikacji 😆
I już teraz obiecuję Wam, że gdy tylko padnie kolejne 500 tys. wyświetleń będzie kolejny mimi-maraton w nagrodę.
Duże buziaki! 😘
Wasza V.
Jestem!
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że na początku nie znosiłam Draco(ale chyba każdy miał podobnie😅), jednak teraz tak bardzo cieszę się, że są razem z Hermioną i wszystko zaczęło się im układać❤️ Są wspaniałymi rodzicami dla Jamesa, a starzy Parkinsowie mogą ssać pawiana😈 Naprawdę przyjemnie czytało się to opowiadanie i teraz tylko czekać na wisienkę na torcie, czyli epilog🍒 Dużo weny!
UsuńDruga ❤️❤️
OdpowiedzUsuńChyba to był Twój najdłuższy rozdział, który Betowalam (27 stron 😀😂😂) :D ciężko było się wyrobić 🙈🙈🙈
OdpowiedzUsuńTo udowodniło, że nie ma dla Ciebie rzeczy niemożliwych :D :*<3
UsuńMiód na moje serce!
UsuńNeska dziękujemy za twoja pracę ❤
UsuńWyczekiwany, ale jak zwykle świetny! ❤️
OdpowiedzUsuńTak właśnie powinno się to potoczyć - prawdziwa miłość wygrywa nad rządzą pieniędzy. Malfoyowie górą 🤗
OdpowiedzUsuń💚💚💚
Czytam ❤️
OdpowiedzUsuńAwww! Rozpływam się 🥺🥺🥺 nie mogę się już doczekać przyrzeczonej 🤍🤍 o której możemy mniej więcej się jej spodziewać? ☺️ Już nie mogę się doczekać rozdziałów z perspektywy draco 😻
OdpowiedzUsuńNie skończyłam jeszcze poprawiać Przyrzeczonej, bo Betowalam "Odpowiedzialnosc". Rano będę dopiero kończyła, jak ogarne dzieci :)
UsuńJuż nie mogę się doczekać ☺️☺️
UsuńNeska ja w Ciebie wierzę.
UsuńTen rozdział to majstersztyk😁 zwłaszcza sama rozprawa🤣😂 Parkinsonowie do budy😡 i zabierzecie ze sobą tą sukę Greengrass😝
OdpowiedzUsuńBrawo Malfoy😘 tylko ty mogłeś tak rozjebać system i w pojedynkę wygrać rozprawę 😁
Bardzo przyjemnie sie czyta twoje opowiadania i czekam na więcej 💙💙💙💙
OdpowiedzUsuńBoże nie wierze ze się popłakałam.
OdpowiedzUsuńW trakcie czytania zaciskałam rękę myśląc że zaraz coś jebnie coś zaraz będzie nie tak… ale na szczęście wszystko ułożyło się tak cudownie! I te zeznania Draco! Wiedziałam że coś już dużo wcześniej musiało być a Hermiona po prostu nie zauważała! Aż nie wiem co napisać bo targają mną teraz takie emocje. Jeszcze to nadanie Jamesowi nazwiska Potter-Malfoy. Boże kocham to opowiadanie 😭❤️
Jestem wprost zakochana w tym ff. Cały dzień odświrzałam bloga w wyczekiwaniu na rozdział. Jako wattpadiwy śmieszek znów miałam kilka powodóq do radości.
OdpowiedzUsuńKurcze czytałam wszystkie twoje opowiadania. Bałam sie co kolwiek skomentować. Ale jest cudowne. Kurcze zastanawiam się ile jeszcze masz pomysłów... Super
OdpowiedzUsuńCzytam opowiadania venik od około roku, najpierw na wattpadzie, a potem przerzuciłam się na bloga. Z początku bałam się komentować, potem komentowałam z anomimowego konta, aż na końcu założyłam sobie konto. Mam problemy z interpunkcją i ortografią odkąd pamiętam, ale za każdym razem staram się pisać poprawnie i porównując moje komentarze sprzed kilku miesięcy, a te teraz jest naprawdę duża poprawa! Jeszcze nigdy nikt tu mi nie zrobił przykrości, bądź poprawił, jestem świadoma tego, że moje wypowiedzi tutaj niekoniecznie zawsze są poprawne gramatycznie i mają masę błędów ale naprawdę się staram. ❤️ Mam nadzieję, że przełamiesz się i zaczniesz komentować rozdziały tutaj w komentarzach‼️☺️
UsuńCiagle zaglądam żeby ujrzeć kolejny rozdział czego kolwiek co napisałaś.
OdpowiedzUsuńUwielbiam. Choć nie lubię dodawać żadnych komentarzy ale uwielbiam co piszesz.. Brawo
OdpowiedzUsuńRaczej nie chodzi że lubię ale bardziej że się boję. Jestem dyslektykiem który się boi że ktoś go wysmieje
OdpowiedzUsuńNikt nie będzie się tutaj z nikogo śmiać - jesteśmy wesołą grupą i życzliwą dla siebie nawzajem :) Ale jeśli nie masz ochoty wypowiadać się publicznie, to zapraszam - venetiia.noks@gmail.com - już 9 osób regularnie komentuje przez maila z podobnych, do Twoich powodów :)
UsuńCo do moich pomysłów - na chwilę obecną mam jeszcze 3 mini-maratony w planach - rozpoczęte prologi i kilka stron pierwszych rozdziałów. Więc sądzę, że to nie był ostatni :)
Dokładnie nikt nie zwraca nikomu uwagi, im więcej nad tym lepiej. Fajnie podyskutować i podzielić się pomysłami co będzie dalej 🤩😍
UsuńTeż mam dysleksje i jeszcze dysortografie, sama bałam się komentować na samym początku i robiłam to tylko z anonimowego konta, ale kiedyś się przełamałam i od dłuższego czasu komentuje wszytko co tu przeczytam, jeszcze nigdy nikt się że mnie nie śmiał, ani nie zwracał uwagi na błędy które popełniłam, a fajnie się czasem wdać w dyskusję z innymi czytelniczkami i dać odrobinę wsparcia i motywacji naszej Venti
UsuńO matko... Wyznanie Draco pod veritaserum to jedna z najsłodszych rzeczy jakie kiedykolwiek przeczytałam! Uwielbiam wersję w której Draco kochał się w Hermionie już wcześniej! Rozdział był naprawd długi, ale czytało się go świetnie! Mam nadzieję że w epilogu pojawi się rodzeństwo dla Jamesa, albo chociaż wiadomość że Hermiona jest w ciąży! Uwielbiam twoje opowiadania i czekam na przeznaczoną jutro! Jeśli można spytać to zamierzasz wstawić przeznaczoną zaraz po północy czy dopiero jutro wciągu dnia? Bo nie wiem czy czekać czy iść spać hahah
OdpowiedzUsuńCzekalam, czekałam i się doczekałam ☺️ Piękne 🤩 zwłaszcza zeznania Draco.
OdpowiedzUsuńNajdłuższy i na całej swojej długości wzruszający. Jestem Poraż kolejny pod wielkim wrażeniem twoich umiejętności tworzenia pięknych opisów i cudownej nowej rzeczywistości. Mogę z przekonaniem stwierdzić (po raz pierwszy) że jestem twoja fanką 😉 i należą Ci się wielkie brawa 👏 za ten rozdział. Oczywiście brawa również dla Neski 👏 za sprostanie temu wyzwaniu 🙂 Brawo
OdpowiedzUsuńOni są tacy słodcy jak każde sądzi że drugie go nie kocha 🥺🥰
OdpowiedzUsuńO jaaa 😍 miooodek, tyyyle miooodku 😍😍😍
OdpowiedzUsuńUwielbiam 😊
Normalnie jak płakałam zaczynając czytać to opowiadanie tak kończę ze łzami w oczach ale z zupełnie innego powodu.
Wzruszyłam się nad tym rozdziałem i tak kocham happy endy ❤
Czytam 😊
OdpowiedzUsuńCudownie 💚🔥🐍 Nie mogę doczekać się sex sceny 😍 Draco słodziak ❤
UsuńO MOJ BOŻE! Po pierwsze też chce taki ślub, po drugie tak bardzo się cieszę, że on się udało po trzecie kocham cię autorko. Niesamowita miniaturka. Tyle emocji ❤️😍 Pozdrawiam 🔥❤️
OdpowiedzUsuńIdealny ślub na miarę dramione. Rozdział pełen emocji, wzruszający i jednocześnie podnoszący ciśnienie (pod wieloma względami🤣). Przesłuchanie Draco było zwieńczeniem ich pięknej relacji, lepiej nie mogłaś tego poprowadzić. Podsumowując - kolejny cudowny rozdział🖤
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać epilogu i kolejnych rozdziałów przyrzeczonej🔥
Wow! Rozprawa w sądzie mnie rozwaliła na łopatki. Nie spodziewałam się, że Draco zdecyduje się na taki krok, ale w sumie jeśli nie miał nic do ukrycia i wiedział, że takie zagranie może tylko im pomóc, to był to naprawdę świetny pomysł. Przy okazji Hermiona dowiedziała się o prawdziwych uczuciach Draco i o tym, że już od dawna coś do niej czuł. I znów miałam rację xD Czuł do niej cos już dużo wcześniej. Stąd zwracanie się do niej po imieniu czy wciąganie jej w ramiona, kiedy tylko była ku temu możliwość. Nie tylko chciał okazać jej wsparcie, ale chciał też być jak najbliżej niej. No i nie spodziewałam się, że obiecał Pansy, że spróbuję z Hermioną czegoś więcej. Teraz zaczynam rozumieć, dlaczego był taki nieogarnięty z tym wszystkim i działo się to, co się działo. Nie mógł sobie poradzić z tą sytuacją i czuł, że zawodzi Pansy na całej linii. Najważniejsze jednak, że teraz wszystko się układa jak należy i obydwoje z Hermioną mogą stworzyć dla Jamesa prawdziwą rodzinę, bo mają już pewność co do swoich uczuć. No a Parkinsonowie to prawdziwa parodia dziadków... Nawet nie wiedzą, kiedy ich wnuk ma urodziny. I ktoś taki uważa się za odpowiedniego opiekuna? Po tym, jak wyrzekli się własnej córki tylko dlatego, że ta chciała być szczęśliwa... Dzięki Ci Merlinie, że wszystko dobrze się skończyło, choć nie ukrywam, bałam się, że coś się jeszcze wydarzy.
OdpowiedzUsuńNie mogę uwierzyć, że został nam epilog do końca 😭 Mega mi się spodobała ta miniaturka ❤️
O mój boże, jesteś cudowna, masz taki ogromny talent do pisania. Kolejne opowiadanie za każdym razem inne i zawsze tak samo zaskakujące. Bardzo mi się podobało. 😍😘
OdpowiedzUsuńPiękne zakończenie tej historii:) Teraz czeka nas tylko epilog. Już nie mogę się go doczekać:)
OdpowiedzUsuńPomysł ze ślubem i to takim piękny skradł moje serce:) Totalnym zaskoczeniem była dla mnie decyzja Draco w sprawie zeznań. Na prawdę musiał być pewny siebie. To co mówił było takie piękne i poruszające. Wcale się nie dziwię, że Hermiona płakała. Generalnie jego wypowiedz rozjaśniła jego punkt widzenia i uczucia. Chociaż nie ukrywam na początku tej historii mocno mnie irytował
swoim zakochaniem. Teraz wszystko zostało wyjaśnione.
Buźka:*
Ojej dziękuję za dedykację ❤️❤️ Warto było tyle czekać! 🥰
OdpowiedzUsuńRozdział przecudowny! Romantyczny, słodki, wzruszający i trzymający w napięciu. 😁
Metamorfoza Draco z takiego obojętnego, zagubionego faceta w głowę rodziny, nabrała jeszcze większego wydźwięku po jego zeznaniach!Fajnie, że mimo wątpliwości, czy sb da radę z nową rolą wyszła ona tak super ☺️
Malfoy sam wygrał rozprawę i zrobił to po mistrzowsku 💪
I bardzo dobrze tak tym głupim Parkinsonom...mogliby zostać w Azkabanie znacznie dłużej niz tylko 2 tygodnie 🙈
Tyle się działo w tym rozdziale, że aż ciężko mi uporządkować mysli!
Zdecydowanie zajebisty maraton! 🥰
Czekam na tą słodka wisienkę na torcie w postaci epilogu! 🥰
😭😭😭😭😭😭
OdpowiedzUsuńPięknie ❤️
Idealnie długo rozdział dla idealnie długiego dnia. 😊
Czekałam na tę chwilę sam na sam z opowiadaniem. I jak zawsze warto było 👌💕
To zagranie z eliksirem prawdy 🙏
Cieszę się że postanowił w taki sposób pokazać prawdziwego siebie 🥰
Czekam na epilog który połączy wszysko cudowna klamrą ✨✨✨
Brawo 👏 👏 👏
Jak ja uwielbiam takie kolosy! Czytało się przednio, pięknie to wymyśliłaś!
OdpowiedzUsuń❤
41
OdpowiedzUsuń💚 Codzienna dawka dobrej energii od #venetiiomaniaczek
I przesyłam MOC 💪🏻
#wenadlaOPC-ROS 💚
#wenadlaTNMŻ 💚
#WENADLAPRZYRZECZONA 💚
#wenadlanowości 💚
#WENADLAVENIKA 💚
💚Codzienna dawka dobrej energii od #venetiiomaniaczek
OdpowiedzUsuńI przesyłam MOC 💪🏻
#wenadlaOPC-ROS 💚
#wenadlaTNMŻ 💚
#WENADLAPRZYRZECZONA 💚
#wenadlanowości 💚
#WENADLAVENIKA 💚.
Miód, malina!!! Ja to się wszystko pięknie ułożyło 😍
OdpowiedzUsuńDraco po veritaserum był najlepszy!
Parkinsonowie do Azkabanu! Brawo!
Myślałam, że moze jeszcze w celu potwierdzenia ich prawdzenie ich słow, Hermiona wstanie i powie” jestem. Ciąży z Draco 🤣”.
Rozdział mega długi, ale wciągnęłam go w trybie ekspresowym, taki jest świetny!! 😍😀😘
Bardzo fajne opowiadanie! Brawo.
OdpowiedzUsuńHejka! Czytam Twoje opowiadania już od jakiegoś czasu. Zaczynałam od DŚ i GJS, które odnalazłam kiedyś, dawno temu, w czeluściach internetu. Pamiętam swoje zaskoczenie, gdy jakiś czas później, dotarłam do tego bloga i odkryłam TO wszystko <3 Dziękuje za to, że piszesz. Nowa publikacja zawsze wywołuje u mnie ekscytację :-) Jeśli chodzi o to, konkretne opowiadanie, może nie należy do moich ulubionych, ale czyta się je bardzo przyjemnie. Taki miły przerywnik, bo bardzo czekam na kolejne rozdziały "Przyczeczonej" :-) Pozdrawiam Cie serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńP.S. Do tej pory nie komentowałam, za co przepraszam, ale mam przykre doświadczenia związane z wypowiadaniem się w różnych grupach fanowskich. Potrzebowałam czasu by się przełamać :-)
Rozdial cudowny,slodki romantyczny i taki ochhh....💚💜❤🧡
OdpowiedzUsuńJak cudownie jest widzieć takiego odmienionego Draco'na 😁😁 ale przeczuwałam gdzies pod skóra, że potrzebuję czasu na zmianę i odnalezienie w nowej rzeczywistości ❤teraz jest opiekuńczy,troskilwy i broni swojej rodziny za wszelką cenę 😊 jakos nie da się nie lubić Malfoy'a niezależnie od tego w jakiej odsłoni go przedtawiasz🤣🤣.
Teraz trochę mniej przyjemnych rzeczy. Ci okropnie,chciwi Parkinsonowie..po prostu aż się zbiera na wymioty na myśl o nich i tym obleśnym Baddock'u😡😡🤮🤮 i jescze Astoria psychicznie chora na punkcie Draco..
Na szczęście już mi nie zaszkodzą...
Cieszę się,że Draco I Herm wreszcie się dogadali. Będą wreszcie tworzyć przepiękną, szczęśliwą rodzinę...❤🧡💜
Dziekuje Ci za ten mini Marton i czekam teraz na epilog 😁
Ściskam 🚀🚀🚀🚀
❤💚 Codzienna dawka energii od #venetiiomaniaczek
OdpowiedzUsuńI przesyłam MOC 💪🔋
#wenadlaPRZYRZECZONA ❤💚
#wenadlaOPC-ROS ❤💚
#wenadlaTNMŻ ❤💚
#wenadlanowości ❤💚
#WENADLAVENIIKA ❤💚
Cudowne 😍😍 Mam nadzieję, że takie maratony będą częściej 😁
OdpowiedzUsuńLilak
❤💚 Codzienna dawka energii od #venetiiomaniaczek
OdpowiedzUsuńI przesyłam MOC 💪🔋
#wenadlaPRZYRZECZONA ❤💚
#wenadlaOPC-ROS ❤💚
#wenadlaTNMŻ ❤💚
#wenadlanowości ❤💚
#WENADLAVENIIKA ❤
Ślub był cudowny! Taki jaki naprawdę chcieli! Był tylko dla nich, a nie na pokaz. Cudownie oddane emocje, a Draco jest idealny! Na początku zawalił, ale nadrobił z nawiązką! Podczas jego zeznań sama miałam łzy w oczach 🙈 ale ten rozdział to miód na serce!! Idealny! ❤️
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się tak długiego rozdziału, ale miło mnie zaskoczyłaś <3 Cieszę się, że cała historia skończyła się dobrze i Parkinsonowie mogą się wypchać.Czekam z niecierpliwością na nowe publikacje ^^
OdpowiedzUsuńSentymentalne opowiadanie, ciepłe i bardzo emocjonalne, choć na początku ciężkie i bardzo smutne. Z pewnością do niego wrócę
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział, jaki długi, jestem pod mega wrażeniem! Jak przyjemnie się to czytało <3 Grecja, ślub, oświadczyny zdecydowanie rozmiękczyło to moje serce. Rozczulił mnie ten rozdział niesamowicie. Uwielbiam takie romantyczne wyznania. Draco na tej rozprawie, to że zgodził, a właściwie zaproponował Veritaserum, a Hermiona mogła usłyszeć całą prawdę - serce rośnie <3
OdpowiedzUsuńParkinsonowie niech spadają na księżyc, nic dobrego już ich nie spotka, nie wiem jakim człowiekiem trzeba być aby w taki sposób się zachowywać, jak bardzo chorym na głowie trzeba być. Jak zawsze - przepięknie <3
Jak ja lubię taki lukier 😍😍😍
OdpowiedzUsuńTen fragment z pierwszymi krokami Jamesa BOSKI❤❗
Ale oczywiście wcześniejsze wydarzenia w Grecji mały wyskok do Anglii to miód na moja duszę 🔥❤🔥❤🔥❤ cudowny opis sytuacji i miejsca ślubu do tego cała sielanka jaka się stworzyła BAJKA ❤❗🥰🥰🥰
Ale dalsze wydarzenia to już wgl świetny pomysł 😍😍😍
Wyznania Draco pod eliksirem prawdy były konieczne do zapewnienia Hermiony. Taki scenariusz jest jak najbardziej przekonujący 😍❗
Fajnie że to Cormac zadawał te pytania które tylko potwierdzały że Malfoyowie są najlepszym wyborem do opieki 🥰
A epilog to dosłownie jak napisałaś będzie cudowna kropka nad "i" ❤
Ps Brawo Neska ❗☺😘
Wyjazd na Korfu - genialny!
OdpowiedzUsuńSeks - już przebieram nóżkami, żeby przeczytać pełną wersję :D
Zeznania Malfoya pod Veritaserum? CUDNE! Myślałam, że właśnie Pansy poprosiła go, żeby nie uciekał przed Hermioną.... Normalnie mam łzy w oczach! :D