Dedykacja: Dla wszystkich spod znaku Wagi 😋♎
💞💞💞
Hermiona zawsze dziwnie się
czuła, gdy wracała do tego domu. Bo jednocześnie był on tak bardzo jej – jej bezpieczna
przystań – jej miejsce najcudowniejszych wspomnień – jej ostatnia nadzieja, że
jeszcze kiedyś odzyska swoją rodzinę.
Pamięta dzień, gdy zgodziła się go sprzedać. Marzenia o
otwarciu własnej księgarni były tak duże, że zdobyła się na to, by pozbyć się najważniejszej
pamiątki po swoich ukochanych rodzicach. Długo biła się z myślami i
zastanawiała nad tym, czy nie popełnia błędu. Jednak już wtedy powoli traciła
nadzieję na to, że uda się przywrócić jej rodzicom pamięć i znów mieć ich na
stałe w swoim życiu.
Nigdy nawet nie podejrzewała, że to Draco za pomocą
pośrednika kupił tę nieruchomość. Nie sądziła, że mógłby interesować się jej
losem na tyle, by coś zadziałać w tej kwestii. Teraz jednak była mu za to
bardzo wdzięczna. Znów choć przez chwilę czuła się dawną – kompletną Hermioną,
która miała rodzinny dom i piękne wspomnienia.
Nieomal machinalnie położyła dłoń na swym brzuchu. A może już wkrótce
będzie miała nową rodzinę? Spojrzała na siedzącego obok niej męża. Miał dość
kwaśną minę i był wyraźnie spięte. Powód ich wizyty w domu, który teraz
zajmował jego ojciec nie był specjalnie przyjemny, ale wiedziała, że Draco
musiał to zrobić. Chciał poznać odpowiedzi.
- Powoli Lu, krok po kroku – mówiła Józefina, sprowadzając
Lucjusza ze schodów.
Hermiona uśmiechnęła się lekko. Widać było, że ta dwójka
naprawdę dobrze zadomowiła się w tym miejscu, a Lucjusz Malfoy z dnia na dzień
odzyskiwał zdrowie.
Proces jego byłej żony miał się rozpocząć lada dzień, ale
wszystko miało się odbyć zaocznie – bez konieczności sprowadzania Malfoya
seniora na rozprawę. Amanda miała spędzić długie lata w więzieniu.
- Dzień dobry – przywitała się Hermiona wstając z kanapy.
Lucjusz uśmiechnął się do niej delikatnie i wyciągnął dłoń.
Hermiona ujęła ją, a starszy blondyn poklepał ją drugą ręką w geście powitania.
- Witaj ojcze – Draco nie podniósł się z miejsca, śledząc Lucjusza
uważnym spojrzeniem.
Mężczyzna znów się uśmiechnął i czułym gestem oparł dłoń na
głowie syna, wywołując w nim nie małą konsternację.
- Lucjusz bardzo za wami tęsknił – oznajmiła wesoło
Józefina. – Cieszymy się, że postanowiliście nas odwiedzić. Hermiono dom twoich
rodziców jest przecudownym miejscem, a sąsiedzi, choć to mugole są bardzo przyjaźni.
- Bardzo się cieszę, że się wam tu podoba – odpowiedziała kurtuazyjnie
Hermiona.
- Co… sprowadza? – wychrypiał Lucjusz, patrząc w oczy Draco.
- Dzieci zapewne chciały cię odwiedzić… - zaczęła mówić
Józefina, ale Lucjusz gwałtownie potrząsnął głową.
- Coś jest. Znam go – odparł spokojnie, uśmiechając się do syna.
Hermiona przez chwilę dostrzegła w tym uśmiechu przebłysk
dawnej złośliwości ojca Dracona. Jej teść naprawdę wracał do formy.
- Masz rację. Przyszedłem tu, bo właśnie niedawno się
dowiedziałem, że wysłałeś za mną i Hermioną ludzi do Monako. Jakiś szemranych
typków, którzy najwyraźniej byli twoimi donosicielami… - Draco pod koniec
wypowiedzi zaczął dosłownie warczeć.
Lucjusz przez chwilę przyglądał się synowi uważnie, po czym
sięgnął ręką w stronę stolika, na którym leżało pióro i pergamin.
Józefina szybko mu to podała, siadając obok niego.
- Lucjusz nadal piszę, gdy ma dużo do powiedzenia. Płynna mowa
wciąż go męczy – wytłumaczyła im, w czasie gdy starszy Malfoy zaczął już pisać.
- To nie byli szpiedzy – przeczytała Józefina.
Draco i Hermiona spojrzeli na siebie niepewnie.
- Ale nie zaprzeczasz, że wynająłeś kogoś by za nami podążał?
Lucjusz znów zaczął skrobać po pergaminie, a oni czekali w
ciszy, aż skończy.
- Od początku. Jeszcze w Hogwarcie. Wieża astronomiczna.
Hermiona poczuła, jak gwałtowne rumieńce wybuchają jej na
twarzy, a Lucjusz patrząc prosto na nią znów uśmiechnął się nieco złośliwie.
Draco nerwowym gestem potargał swoje włosy.
- Chcesz mi powiedzieć, że od początku wiedziałeś o mnie i
Hermionie?
- Tak – wychrypiał Lucjusz.
- I nic nie zrobiłeś? Dlaczego? – Draco wyglądał na
niedowierzającego.
- Twoja matka. Obiecałem jej – Napisał szybko w odpowiedzi.
- Po co ci ludzie za nami chodzili, skoro nie miałeś zamiaru
interweniować? – drążył Draco.
Lucjusz w skupieniu pisał dalej, a Józefina wytężała wzrok,
by móc to rozszyfrować.
- Dla bezpieczeństwa. Nie wszystkich wtedy złapano. Nie
chciałem, by coś wam groziło.
Hermiona i Draco znów spojrzeli na siebie. Zupełnie nie tego
się spodziewali.
- Ale oni mówili o tym, że się bardzo wściekniesz, gdy się
dowiesz o ślubie – wyjąkała.
- Błąd. Nie wściekły. Rozczarowany – odczytała Józefina,
patrząc na nich przepraszająco.
- Rozczarowany, bo nie wybrałem dziewczyny czystej krwi? –
syknął wrogo Draco.
Lucjusz znów potrząsnął głową i westchnął ciężko, nim znów
zaczął pisać.
- Rozczarowany, bo nas nie zaprosiłeś. Cissa bardzo płakała –
Brzmiała odpowiedź.
Draco wciągnął gwałtownie powietrze i potarł twarz.
- Powiedziałeś jej o wszystkim? – zapytał cicho.
Lucjusz skinął potakująco.
- Nawet o ślubie? – dopytała Hermiona.
- Tak – wychrypiał w odpowiedzi.
- Nigdy nic wprost nie powiedziała – Draco widać czuł się
naprawdę okropnie z tym, co przez całą tę sytuację musiała przechodzić jego
matka.
- Chciała twojego szczęścia – odpisał Lucjusz.
Hermiona wzięła męża za rękę i splotła ich palce razem.
Wiedziała, że zapewne będzie sobie wyrzucał, że nigdy nie porozmawiał o tym z
Narcyzą. I ona miała teraz wyrzuty sumienia. Może gdyby nie uciekła, sytuacja w
końcu by się wyjaśniła, a ona i Draco przez cały ten czas byliby razem?
- Przepraszam, że posądziłem cię o najgorsze zamiary –
przyznał smutno Draco.
- Zasłużyłem na to w przeszłości – przyznał Lucjusz swoim kolejnym
wpisem.
- Mimo wszystko to niesprawiedliwie. Mówiłeś mi wtedy, że
nigdy więcej mnie nie skrzywdzisz. Powinienem był ci zaufać i powiedzieć, że
się zakochałem i postanowiłem ożenić. – Głos Draco był dziwnie stłumiony, a
Hermiona znała go na tyle, by wiedzieć, że to wzruszenie. Uścisnęła mocniej
jego dłoń.
Lucjusz również wyglądał na poruszonego słowami syna.
Patrzył na nich przez chwilę, po czym pochylił się i znów zaczął pisać.
Hermiona obserwowała, jak na usta czytającej jego słowa Józefiny, wypływa
szeroki uśmiech.
- Na przeprosiny, dajcie nam wnuki – odczytała i
zachichotała.
Hermiona również się roześmiała.
- Cóż… Pracujemy nad tym – przyznała szczerze.
- Naprawdę? – Józefina, aż pisnęła z ekscytacji. – Już nie
mogę się doczekać!
- Nie przeszkadza ci, że zostaniesz taką młodą babcią? –
zapytał ostrożnie Draco, przyglądając się z uwagą opiekunce ojca.
Józefina zarumieniła się nagle.
- Ja nie… Och…
- Przestań! Bardzo się cieszymy, że wam się układa –
Hermiona uśmiechnęła się do teścia i jego partnerki. – Jeśli jesteście razem szczęśliwi,
to i my jesteśmy, prawda? – Spojrzała z ukosa na Draco, chcąc mu dać do
zrozumienia, że nawet nie powinien zaprzeczać.
Ku jej zaskoczeniu, Draco wstał i wyciągnął dłoń do
Józefiny, która podała mu ją niepewnie. Malfoy objął kobietę i uściskał ją
szczerze.
- Dziękuję ci za wszystko, co dla niego robisz. I gdy tylko
dostanie rozwód, z przyjemnością powitam cię w rodzinie – oznajmił bardzo
oficjalnie.
Józefina zaśmiała się i otarła łzy.
- Dziękuję ci bardzo… Nie myśleliśmy jeszcze tak daleko.
- Serio ojcze? – Draco wychylił się zza ramienia swojej
przyszłej macochy i uważnie spojrzał na ojca. – Mieszkanie razem bez ślubu? Czy
zasady arystokracji naprawdę na to pozwalają? – zapytał, prowokacyjnie unosząc
brew.
Lucjusz znów przecząco potrząsnął głową, po czym uśmiechnął
się pod nosem i wyciągnął dłoń w stronę swojej partnerki. Józefina złapała ją i
znów usiadła przy jego boku. Malfoy senior przycisnął swe wąskie usta do czoła
kobiety, po czym napisał tylko jedno słowo.
- Wkrótce.
💞💞💞
Denerwował się. Przez lata był na setkach takich spotkań i
zawsze był spokojny i opanowany, zachowując pełen profesjonalizm. Teraz jednak
nie mógł tego poczuć. Tu chodziło o niego i jego rodzinę. Ukochane dzieci,
które ktoś z premedytacją chciał mu odebrać. I choć na samym początku tego dramatu,
był skłonny oddać Tammy opiekę nad dziećmi i widywać je tylko w weekendy, podróżując
świstoklikiem przez pół świata, to teraz za nic nie mógłby jej ich oddać. Nie
po tym, jak porzuciła je bez pożegnania, uciekając w ramiona mugola. Nigdy by
jej nie zaufał, że nie zostawi ich ponownie.
- Nazywam się Dima Revers i jestem przedstawicielem
mediacyjnym ministerstwa magii przy Wizengamocie – oznajmił ciemnoskóry, wysoki
facet, którego Theodore nie znał. Musiał pracować dla sądu czarodziejów od
niedawna.
- Jestem Laurenc Smith. Przedstawiciel pani Tammy Nott –
przedstawił się siedzący po drugiej stronie pokoju prawnik.
- Gdzie jest pana klientka? – zapytał mediator.
- Jej świstoklik się spóźnia. Powinna tu być lada chwila –
poinformował niespokojnie prawnik.
- Czy ona kiedykolwiek, była gdziekolwiek na czas? – zapytał
żartem Blaise, pochylając się nad uchem Theodora.
- W mojej krypcie, by wydać premię świąteczną – burknął Theo,
mimowolnie lekko się uśmiechając. Tammy naprawdę nie dbała o to jak duży mają
dom, albo gdzie wyjadą na wakacje. Kochała za to kupować dla siebie buty,
torebki i drogą bieliznę. To była praktycznie jej obsesja.
Drzwi się otworzyły i pojawił się w nich ojciec Tammy –
Ulysses Rodgeers. Zaraz za nim weszła Tammy. Była blada i wyraźnie schudła. Pod jej
oczami kładły się głębokie cienie, a jej czerwona garsonka brzydko kłóciła się
z jej niezdrowym odcieniem skóry.
- Tam… - Theodorowi ścisnęło się serce. Zdradziła go i
oszukała, a teraz chciała przeciągnąć przez piekło rozprawy o prawa do dzieci,
ale wcale nie chciał by była aż tak nieszczęśliwa. Spędzili razem dość czasu,
by mógł się zdobyć na to, by nie życzyć jej źle.
- Cześć Theodorze – Tammy posłała mu smutny uśmiech po czym
podeszła do stołu i zajęła miejsce obok swojego prawnika.
- Skoro jesteśmy w komplecie, możemy zaczynać – Stwierdził mediator.
– Wasze stanowisko, panie Smith?
- Żądamy całkowitej opieki nad dziećmi, zgody na to by mogły
zamieszkać z matką i dziadkami w USA oraz alimentów w wysokości po tysiąc galeonów
miesięcznie na każde dziecko – odczytał Lawrenc.
Mediator spojrzał na niego krzywiąc się lekko.
- Czy dobrze rozumiem, że pani Nott nie chce by ojciec
widywał się z dziećmi, ale chce brać od niego astronomiczne pieniądze na ich
wychowanie i na dodatek nie pozwalać mu mieć wglądu na to, jak je wykorzystuje?
Tammy opuściła głowę, patrząc na swoje ręce.
- Jej się to należy! Na każde z dzieci! Nie będzie też
zaprzeczenia ojcostwa najmłodszego! – Ryknął Ulisses, waląc pięścią w stół.
- Proszę się uspokoić, albo pana wyproszę! – upomniał go
mediator.
- Za pana pozwoleniem – wtrącił się Zabini. – Zaprzeczenie ojcostwa
zostało już dokonane – Blasie wyjął z teczki dokumenty i podał je Reversowi.
- Jak to? Nie mogliście tego zrobić! – zdenerwował się
Ulisses.
- Nie potrzebowaliśmy waszej zgody na udowodnienie, że
Tobias nie jest synem Theodora.
- Biologicznym – wtrącił cicho Nott. Mimo wszystko nadal
uważał małego za swoje dziecko, po prostu nie mógł uczynić go swoim rodzonym spadkobiercą,
bo jego mugolska krew mogłaby zostać przeklęta.
- Mały od wczoraj nosi nazwisko panieńskie swej matki, chyba
że chcecie nadać mu mugolskie nazwisko jego ojca – mówił beznamiętnie Blaise.
- Rozumiem – Tammy zaczęła cicho szlochać, a jej ojciec
posłał jej ostre spojrzenie, wyraźnie niezadowolony z tego, że okazała słabość.
- W takim wypadku wnosi pozew tylko o pozostałą dwójkę dzieci
i alimenty na nie – doprecyzował prawnik Tammy.
- Naprawdę chcesz odebrać mi dzieci? – Theo nie mógł się
dłużej powstrzymać. – Naprawdę chcesz je zabrać ode mnie wiedząc jak bardzo je
kocham i jak bardzo one mnie kochają? Mają tu całą swoją rodzinę, dziadków,
chrzestnych, przyjaciół w przedszkolu…
- Przepraszam Theo, naprawdę… - Tammy płakała nieprzerwanie
patrząc z ukosa na ojca i Theodore już wiedział, że to najpewniej Ulisses Rodgeers
zmusił jakoś córkę do tego wszystkiego.
- Co z twoim mugolem? Czy on wie o tym wszystkim? – zapytał cicho
Nott.
- Moja córka nie ma już nic wspólnego z tym śmieciem! –
zagrzmiał Ulisses, a Tammy zaszlochała głośniej. Najwidoczniej ojciec zmusił ją
również do zerwania tego związku.
- Przepraszam, że zapytam, ale czy to Tammy Nott chce tego
pozwu, czy jej ojciec? Bo jeśli to wszystko to tylko gorzka zemsta pana Rodgeersa
na zięciu, który nie chciał pozostać w nieudanym małżeństwie z zdradzającą go
żoną, to nie rozumiem co tu w ogóle robimy – przemówił Zabini. – Żaden sąd nie
odda dzieci do tak dysfunkcyjnej rodziny.
- Jak śmiesz?! – Ulisses zerwał się ze swojego miejsca.
- Tammy – Theo spojrzał błagalnie na swoją prawie byłą żonę.
– Proszę cię, bądź rozsądna. Nie chcę cię usuwać z życia dzieci. Mówiłem ci
przecież, że możemy to wszystko dograć. Pomogę ci i wszystko się ułoży –
przekonywał.
Tammy uniosła głowę i spojrzała mu wreszcie w oczy.
- Wrócisz do mnie i będziemy znów rodziną? Wszyscy, razem z
Tobiasem? – spytała poważnie.
Theodore poczuł jak krew marznie mu w żyłach. Nie spodziewał
się, że temat pogodzenia się w ogóle wypłynie. Nie brał tego pod uwagę w żadnym
aspekcie. Rozprawa o prawo do opieki nad dziećmi, przeprowadzona oficjalnie
przed sądem na pewno będzie wielkim skandalem. Pranie brudów i wywleczenie na
światło dzienne faktu, że Tobias nie jest już prawnie jego synem na pewno
przysporzy im wszystkim wiele cierpienia. Nie mógł jednak postąpić inaczej. Nie
od momentu, gdy odnalazł w sobie uczucie prawdziwego szczęścia… i miłości.
- Nie. Nie wrócę do ciebie. To się nie wydarzy. Ale przez
wiele lat funkcjonowaliśmy dobrze razem jako zespół. Możemy to jakoś pogodzić
dla dobra dzieci. Jestem pewien, że sobie poradzimy – przekonywał, czując jak
zaciska mu się gardło.
- Nie! – zawołał Ulisses. – Albo wracasz do niej, albo
oddajesz nam dzieci i płacisz na nie! Nie ma innej opcji!
- Proszę przestać krzyczeć! – zdenerwował się mediator. –
Nie wiem jakie zasady panują w amerykańskich mediacjach, ale tutaj za takie
zachowanie za chwilę zostanie pan usunięty z sali – zagroził.
Tammy uśmiechnęła się smutno i otarła łzy.
- Rozumiem, że już zdołałeś podbić swoją wymarzoną blondynę?
Theo zacisnął usta. Nie wiedział, co ma jej na to
odpowiedzieć.
- To pytanie nie ma prawa tu paść – zdenerwował się Blaise. –
Zwłaszcza w świetle tego! – Zabini wyjął z teczki zdjęcia, na których Tammy
przytulała się z mugolem przed jego domem na przedmieściach.
Theodore nie wiedział, jak przyjaciel je zdobył, ale był za
to wdzięczny. Zabini nigdy niczego nie zostawiał przypadkowi.
- To już przeszłość! – wściekał się Ulisses. – Skoro nie
jest już z tym mugolem, może wrócić do Notta i mogą żyć, jakby nic się nie
wydarzyło.
Theo niedowierzał w to co usłyszał.
- Naprawdę w to wierzysz Tam? Naprawdę uważasz, że
moglibyśmy żyć razem, jak gdyby nic się nie wydarzyło? – pytał z goryczą.
- Jeśli z nią nie jesteś to tak. Przełknę to, że ją kochasz,
jeśli obiecasz o niej zapomnieć. Zabierzemy dzieci z jej przedszkola i zerwiemy
kontakt z twoimi przyjaciółmi, którzy ją znają – Tammy odważnie spojrzała mu w
oczy.
Theodore patrzył na nią, zastanawiając się jakim cudem przez
lata nie zauważył jej fałszu i obłudy. Była prawie tak samo zła, jak jej
ojciec.
Powoli podniósł się z miejsca.
- W takim wypadku spotkamy się w sądzie – zdecydował, zbierając
swoje rzeczy i patrząc na Zabiniego, który szybko zaczął robić to samo.
- Zastanów się co robisz Nott! Dopilnuję byś nigdy więcej
nie zobaczył dzieci! – Ulisses również wstał, dalej wykrzykując głośno swoje
groźby.
Tammy również się podniosła z krzesła.
- Theo… Zastanów się. Jeszcze nie jest za późno, żeby to
poskładać.
Theodore uśmiechnął się do niej złośliwie.
- Ależ jest. Twoje przypuszczenia były jak najbardziej słuszne.
Podbiłem moją ukochaną blondynę i gdy tylko się od ciebie uwolnię, to ona
zostanie panią Nott. I to ty się zastanów… Jeśli wycofasz pozew mogę rozważyć
to, byś zaczęła widywać dzieci. Jeśli nie, to przysięgam, że powiem im, że
umarłaś i dopilnuje byś nigdy więcej nie pojawiła się w ich życiu –
poprzysiągł.
- Wystarczy Theo, chodźmy stąd – Blaise złapał go za ramię.
- Czyli, że jesteś z nią? Naprawdę? – Tammy wyglądała na
śmiertelnie bladą.
Theo parsknął gorzkim śmiechem, po czym sięgnął do kieszeni
po swój AurumTel. Nie dalej jak wczoraj zrobił sobie zdjęcie z Luną i dziećmi w
ogrodzie jego rodziców, gdzie byli razem na podwieczorku. Wszyscy uśmiechali
się szczęśliwi do aparatu.
Wystarczyło, by Tammy zerknęła. Gorzki szloch opuścił jej
gardło, a zaraz później wybiegła z sali, nie oglądając się za siebie.
- Pożałujesz tego Nott! – ryknął po raz ostatni Ulisses, po
czym wybiegł za córką.
- To było okrutne! – wygarnął prawnik Rodgeersów.
- Okrutnym było oszukiwanie męża, że ma się z nim dziecko. A
jeszcze okrutniejszym porzucenie dwójki dzieci i zabranie od ojca trzeciego –
odwarknął Blaise.
Smith nie miał żadnego argumentu przeciwko temu, dlatego
również pozbierał swoje rzeczy i wyszedł z sali.
- Ma pan szczęście panie Nott. Nasz sąd nie lubi gdy ktoś
próbuje wywieźć za granice małoletnich czarodziejów i czarownice, mamy spore
niedobory magicznej ludności po niedawnych wojnach – powiedział spokojnie
Revers.
- Mam nadzieję, że to faktycznie pomoże – westchnął ciężko
Theodore. Nie czuł się dobrze z tym, że pokazał Tammy to zdjęcie. Nie powinna
była widzieć, że radzą sobie bez niej całkiem dobrze, a dzieci nie tęsknią, bo
mają przy sobie Lunę. Było już jednak za późno, by to cofnąć. Musiał pogodzić
się z tym, że w tej całej sytuacji nie tylko ona skrzywdziła jego.
- Nie martw się stary. Wgramy to – Zabini poklepał go
przyjacielsko po ramieniu.
- Nawet nie zapytała czy może zobaczyć dzieci – uświadomił sobie
Theodore.
- Musiałaby wystąpić do ciebie z oficjalną prośbą o to – zaznaczył
Zabini.
- Cóż… Miejmy nadzieję, że tego nie zrobi. Nie chcę
przysparzać Tilly i Juniorowi zmartwień.
- W razie czego, załatwimy to jak należy – Blaise uśmiechnął
się pocieszająco do przyjaciela, po czym razem ruszyli w kierunku wyjścia.
Problemy nadal wymagały rozwiązania, ale na wszystko musiała przyjść
odpowiednia pora.
Hej, hej po raz 2! 😉
Rozdział raczej krótki, ale... to znów nie ostatnia publikacja dzisiaj 😎 Mam nadzieję, że dobrze się bawicie świętując ze mną (i z Dominiką) moje urodzinki.
Od początku planowałam, że będzie to dzień bogaty w publikację - tak więc znów Zapraszam do kolejnych odwiedzin! 😁
Buziaki!
Venetiia
PS. Oczywiście dziękuję za wszystkie życzenia! Jesteście super! 😘💗
Pierwsza!
OdpowiedzUsuńDruga 😻
OdpowiedzUsuńTrzecia 😄
OdpowiedzUsuńTyle radości mi dzisiaj sprawiasz 😅😛 Wszystkiego najlepszego, szczęścia, uśmiechu i niekończącej się weny! 😘
OdpowiedzUsuńMoje TNMŻ <3 kocham :*
OdpowiedzUsuńKocham ten dzień! 😁❤️❤️
OdpowiedzUsuńLucjusz! To jest moje największe zaskoczenie całego opowiadania. Aż szkoda mi jest, że nie ma z nimi Narcyzy. Jestem zaskoczona jego postawa, ale bardzo miło 💕
Teo! Trzymam za Ciebie bardzo mocno kciuki i mam nadzieję, że wreszcie na spokojnie będziesz mógł ułożyć sobie życie z Luna i dziećmi. Uwielbiam Cię w tej historii 💕💕
Buziaki 😘😘
Wszystkiego najlepszego 💙💙💙💙
OdpowiedzUsuńRozdział może krótki, ale za to treściwy ❤️ Mega na to czekałam 😍
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się mimo wszystko, że Lucjusz faktycznie dotrzyma obietnicy i nie będzie już działał na niekorzyść syna za tu jednak się pomyliłam. Jemu po prostu było przykro, że nie zostali zaproszeni na ich ślub. Nie dziwię się, bo to naprawdę jest smutne, że nie Draco nie chciał się cieszyć taką chwilą z własnymi rodzicami. Potrafię to zrozumieć, myślał, że Lucjusz będzie się wściekał, że każe mu zostawić Hermione, a on naprawdę cieszył się jego szczęściem i miłością. Najważniejsze, że teraz wszystko jest już między nimi wyjaśnione. Oby Amanda dostała to na co zasługuje, a Lucjusz zaczął sobie na nowo układać życie z Józefiną. Błogosławieństwo od Draco już dostali 😊
Za to ojciec Tammy jest naprawdę bezczelny! Jeśli myśli, że po tym co jego córka odwaliła dostanie pełnię opieki nad dziećmi i zabroni Theo je widywać, to mi się już do reszty w głowie popieprzyło. Zostawiła dzieci same i uciekła do innego faceta! Okłamywała Theo co do jego ojcostwa i teraz myśli, że są jeszcze jakieś szanse na odbudowanie tego, co między nimi było... Ma zrezygnować z przyjaciół, z całego swojego dotychczasowego życia, żeby ratować tak właściwie co? Dzieci może i tęsknią za matką, może im brakuje Tammy, ale Theo zatroszczył się jak mógł, by mimo wszystko były szczęśliwe. Nie ma prawa mu ich teraz odebrać!
Wszystkiego najlepszego kochana!🎂 Żeby Cię wena nigdy nie opuszczała, byś raczyła nas takimi perełkami jeszcze długie lata, dużo zdrówka i pomyślności ❤️
Venik ten dzień jest lepszy niż moje własne urodziny, chyba dziś każdy świętuje 😂🎂
OdpowiedzUsuńTaak hahah ❤️
UsuńUwielbiam TNMŻ i to był bardzo interesujący rozdział 🥰
OdpowiedzUsuńHermiona i Draco wreszcie wyjaśnili sprawę z Lucjuszem szkoda tylko że Hermiona wtedy zamiast porozmawiać uciekła i mam nadzieję że wnuki niedługo się pojawia ❤😍
Ciszę się, że Hermiona i Draco w końcu wyjaśnili sprawę z Lucjuszem. Podejrzewałam, że Malfoy Senior nie miał złych intencji 🤗
OdpowiedzUsuńA Teo mocno kibicuje w walce z Tammy, choć widać, że to nie Ona tego wszystkiego chce, tylko jej ojciec... smutne.
Czekałam na ten rozdział. Scena w sądzie bardzo dla mnie emocjonująca. To jak Ranny niby cierpi ale jednak zero zainteresowania dziećmi. I tylko Luny się czepia... Strasznie chamskie z jej strony. I jeszcze jej pieprznięty ojciec. A żeby Blaise ich do piekła posłał w imię Theo.
OdpowiedzUsuńSzkoda trochę Hermiony i Draco. Takie nieporozumienie, a spowodowało 6 lat rozłąki. A Lucjusz wcale nie chciał ich rozdzielić. To takie smutne.
Oby już było lepiej.
Serdeczne życzenia Venetio! Spełnienia marzeń,szczęścia i mnóstwo weny!
OdpowiedzUsuńRozdział mimo, że krótki to bardzo intensywny, mam nadzieję na szczęśliwe zakończenie również dla Teo i Luny - uwielbiam ich razem!
To prawdziwe prezenty dla nas! A to przecież Twoje urodziny! Ale nie narzekam, absolutnie!!!
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się tego po Lucjuszu!! Przecież to tak wiele by zmieniło! Wystarczyłaby jedna rozmowa, szczerość i zaufanie ;c a tak mamy 6 lat smutku i cierpienia.
Tammy, co za pozdła ździra! a jak! interesuje ją tylko hajs, nawet nie dzieci ;c smutne. ale wierzę, że Blaise wygra!!!
Uwielbiam to opowiadanie! Rozdział znowu wywołuje dużo emocji... czekam na happy end 😍
OdpowiedzUsuńTam mogłaby się ogarnąć 🤦🏽♀️
OdpowiedzUsuńTakie prezenty to cudo 😍 Jeszcze raz wszystkiego naj
OdpowiedzUsuńCoooooo? Lucjusz nie chciał ich rozdzielić a ich chronić? Mogli przez cały czas być razem? Wiem, że gdyby nie odejście to nie byłoby tego opowiadania ale to takie smutne ile stracili 😞
OdpowiedzUsuńWalcz Theo, walcz bo masz o co, a Luna pokochała Twoje dzieciaki... trzymam kciuki 🤗
💚💚💚
Wszystkiego najlepszego 😘😉
OdpowiedzUsuńCzekałam z utęsknieniem na kolejną część tego opowiadania. Cieszę się że mogła go dziś przeczytać 😁
Najlepszego ☺️🥳
OdpowiedzUsuńSzkoda że tak krótko, ale przynajmniej sprawa z Lucjuszem się rozwiązała. Gdyby tylko wyjaśnili to wcześniej 😔...
Jak mnie ten Rodgers wkurza 🤬 niech wraca ze swoją fałszywą rodzinką do domu a Theo niech dadzą spokój. Oby jak najszybciej się to rozwiązało i był szczęśliwy!
Jesteś niemożliwa ❤️❤️
OdpowiedzUsuńJeszcze raz Wszystkiego najlepszego 🎉 🎊 😊 🎈 ✨ ✨ 🥳
Rozdział cudowny ❤️❤️
OdpowiedzUsuńWszystkiego co najlepsze!!! 🎉🎉
Ale niespodzianka z tym rozdziałem:)
OdpowiedzUsuńRozmowa z Lucjuszem wiele wyjaśnia i na prawdę jestem mocno tym zszokowana. Przez jedno nieporozumienie i brak rozmowy cierpieli przez 6 lat...to takie smutne. Ale cieszę się, że wszystko sobie wyjaśnili i mam nadzieję, że będzie juz tylko lepiej, oczywiście bez większych dram...
Co do Nott i jego nieszczęsnej żony to brak mi słów... Tammy to wyrachowana suka, a jej ojciec wcale nie jest lepszy. Nic prócz kasy i "prestiżu" nazwiska ich nie interesuje. A najbardziej dzieci...jej zachowanie jest po prostu karygodne. Mam nadzieję, że ta sprawa szybko skończy się dobrze dla Teo, dzieci i oczywiście Luny. No i że Tammy i jej rodzinka znikną jak najszybciej. Trzymam kciuki za Blaisa:)
Buźka:**
PS Jeszcze raz wszystkiego najlepszego!!
Sto lat w zdrowiu!
OdpowiedzUsuń💚 Codzienna dawka dobrej energii od #venetiiomaniaczek
OdpowiedzUsuńI przesyłam MOC 💪🏻
#wenadlaOPC-ROS 💚
#wenadlaTNMŻ 💚
#WENADLAPRZYRZECZONA 💚
#wenadlanowości 💚
#WENADLAVENIKA 💚
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńRozpieszczasz nas dzisiaj ❤️ Lecę czytać Przyrzeczoną!
OdpowiedzUsuńLilak
Popłakałam się! Normalnie się popłakałam przy rozmowie Draco z Lucjuszem! Wiedziałam, że on nie mógł być zły... Nie pasowało mi to, że coś knuł. Na szczęście sobie to wyjaśnili...
OdpowiedzUsuńTammy... Merlinie niech ktoś usunie ją z tego opowiadania razem z ojcem :D Pisząc KTOŚ mam na myśli Ciebie Venik! :D Wiem, że nie dasz skrzywdzić Theo... ale czytanie tego wszystkiego i wyobrażanie sobie jak on się czuje jest bolesne :(
Tak mi szkoda Theo naprawdę nie zasługuje ja to wszystko i mam nadzieje że wszystko skończy się dobrze. Lucek i Draco aż serce się raduje że zaczynaja między sobą wszystko układać i tłumaczyć. I wyjaśnili tą niejasność z Monako i aż przykro że tak źle zrozumienie sytuacji spowodowało ich rozłam na tyle lat. Ale czekam na wnuki!
OdpowiedzUsuńAle nas rozpieszczasz 😍😍
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Teo i dzieciaków bardzo :( rozwód to ciężka rzecz :( ale mam nadzieje ze z Luna już pójdzie z górki i będą mogli się związać 😻
Zyby częściej były takie niespodzianki dla nas🥰 uwielbiam to opowiadanie chyba 10 razy je czytałam i czekam na kolejne rozdziały... Cieszę się że wreszcie się wyjaśniła sytuacja między Draco a Lucjuszem.. Szkoda mi Teo ale najbardziej dzieciaków są szczęśliwe a chcą zabrać im to tylko żeby się zemścić
OdpowiedzUsuńWchodzę na blog w niedzielę, a tu tyle niespodzianek 😁
OdpowiedzUsuńNiesamowicie wyruszyła mnie rozmowa Draco z Lucjuszem . Cieszę się że Lucek znalazł sobie w końcu fajną kobietę.A co do Tammy i Teo to myślałam że jej ojca wyrzuca z sali a ona zmięknie. Niestety się przeliczyłam a szkoda bo myślałam że jest lepszym człowiekiem.
OdpowiedzUsuńTammy i jej rodzina to dno...oby przegrali z kretesem i wszystkiego pożałowali! 💪
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Lucjusz tak wspiera syna 🥰
Taki trochę słodko-gorzki rozdział ☺️
Bardzo się cięszę, muszę przyznać, że tego opowiadania wyczekuje aktualnie najbardziej. Spóźnionego wszystkiego najlepszego <3 Ostatnio jestem nie na czasie. Co do rozdziału współczuję zarówno Tammy jak i Teo, ale mam na dzieję, że to on wygra tę rozprawę
OdpowiedzUsuńCzekam na tego dzidziusia 🥰
OdpowiedzUsuńJak dobrze czuć że wszystko skończy się szczęśliwie 😁 bo po tym rozdziale chociaż u Malfoyów wyszło słońce to u Nottów już grzmi... oby wszystko się ułożyło 🙆♀️ myślę że tak będzie dla każdej z trzech par 🥰
OdpowiedzUsuńAle jedno jak zwykle nie zostało wyjaśnione 😱 kim była ta kobieta w tym szemranym pubie 🤔 tak liczyłam że dowiem się tego tutaj a tu taka niespodzianka 🙆♀️🧐😅 czekam na next 😊 z niecierpliwością😁😉😘😘😘
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńO mamuniu! Jakie emocje!
OdpowiedzUsuń