Witajcie.
Tym razem oczekiwanie trochę krótsze, ale mimo wszystko mam nadzieję, że rozdział się spodoba :)
Dedykacja: Dla diem.carpe - w podziękowaniu za ostatni komentarz.
Dedykacja: Dla diem.carpe - w podziękowaniu za ostatni komentarz.
☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★
Nim Hermiona zdążyła się
choć zastanowić, co tak właściwie się dzieje, poczuła mocny uścisk na swoim
przedramieniu. Coś ją szarpnęło, jednym ruchem, podnosząc jej ciało z kanapy, a
w następnej chwili jej nos witał się z czymś nieco twardym, ale jednocześnie
bardzo miło pachnącym.
Szybko zorientowała się, że stoi tuż za plecami Malfoya. Nie wiedziała, jak to się stało, że mężczyzna zareagował tak błyskawicznie, ale od razu zrozumiała, że zrobił to by ją ochronić, przed czymkolwiek, co tak nagle wdarło się do jej salonu. Stojąc tak blisko niego, mogła wyraźnie poczuć, jak bardzo Draco był spięty. Od razu domyśliła się, że trzyma w dłoni różdżkę i jest gotowy jej użyć. Nie powiedziałaby tego głośno, ale była pod ogromnym wrażeniem jego refleksu. Zawsze sądziła, że plotki i legendy o tym, jakim to Malfoy jest świetnym czarodziejem, to jedynie puste banialuki, które najpewniej on sam o sobie rozpowiadał. Widać, bardzo się pomyliła…
Dopiero teraz dotarło do niej, że ona sama, podobno jedna z najmądrzejszych czarownic tego pokolenia, zostawiła swoją różdżkę na nocnej szafce w sypialni. Z niedowierzania, aż pokręciła głową. Poczuła się, jak skończona idiotka. Nie dość, że zaprosiła do swojego mieszkania dawnego wroga, to jeszcze siedziała z nim przez ten cały czas nieuzbrojona. A już największa głupotą było to, że odpowiednio nie zabezpieczyła kominka przez wizytą nieproszonych gości. Nie wiedzieć czemu, to akurat wściekało ją w tym momencie najbardziej… Czy gdyby im nie przerwano…?
Draco jednym zaklęciem sprawił, że pył i mgła zniknęły z powietrza. Hermiona wychyliła się ponad jego ramieniem, chcąc sprawdzić kto lub co było sprawcą całego tego zamieszania.
Na podłodze obok kominka leżał nie kto inny jak… Harry Potter.
Był cały brudny i dziwnie potargany oraz najwidoczniej wciąż pod wpływem klątwy oszałamiającej. Kiedy Draco ją rzucił? Nawet nie zdążyła tego zauważyć! Merlinie! On naprawdę był wspaniały!
Szybko pokręciła głową starając się wygnać z niej te nieodpowiednie myśli i wreszcie wyłoniła się zza pleców blondyna.
- Harry, co się… - chciała zapytać, lecz Draco jej przerwał.
- Do cholery jasnej, Potter! Zawsze wpadasz tu, jak dziki niuchacz do kopalni złota?! – blondyn wyglądał na rozeźlonego, jednak szybko cofnął zaklęcie, którym tak sprawnie ugodził Pottera.
Hermiona podeszła do wciąż leżącego na podłodze przyjaciela.
- Nic ci się nie stało? – spytała z troską.
- Nie… ja przepraszam… nie sądziłem… - Potter zdjął zabrudzone okulary i szybko przetarł je skrawkiem swego podkoszulka.
- To moja wina, powinnam… - Sama nie wiedziała co powiedzieć. Czy wspomnieć o tym, że powinna zablokować kominek na dzisiejszy wieczór? Czy może należało wcześniej uprzedzić Malfoya, że jej przyjaciele mają w zwyczaju wpadać do niej bez uprzedzenia, robiąc przy tym niesamowity rumor i bałagan?
Harry dopiero teraz rozejrzał się po salonie. Szybko zarejestrował obecność Malfoya, aczkolwiek fakt, że Hermiona wystrojona była w gustowną sukienkę, a na stoliku przy kanapie stały dwie lampki napełnione czerwonym winem, wprawił go chyba w mały szok. Wybałuszył oczy i otworzył usta niczym śnięta ryba. Hermiona nie mogła powstrzymać rumieńca zawstydzenia. Naprawdę nie miała ochoty, by Harry dołączył do kółeczka Ginny i Lavender, mając okazje do plotkowania na temat jej relacji z Malfoyem. A już zwłaszcza, by jeszcze opowiedział o tym wszystkich Ronowi!
- Przeszkodziłem wam? – wypalił elokwentnie Potter, niezgrabnie podnosząc się z ziemi.
Co to kurwa za pytanie Potter?! Ślepy jesteś bliznowaty błaźnie?! Oczywiście, że nam przeszkodziłeś! – pomyślał ze wściekłością Draco, niemniej szybko zdołał się opanować i przywołać na usta swój najbardziej złośliwy uśmieszek: - Nic podobnego. I tak miałem zamiar zaraz wychodzić – skłamał gładko.
Hermiona wciąż czuła dziwne ukłucie żalu. Czy gdyby nie ten wypadek z nagłą wizytą Harry’ego, to czy Malfoy naprawdę…? - Wiedziała, że nie powinna o tym teraz myśleć, ale nie mogła się powstrzymać.
- Nie musisz wychodzić z mojego powodu - zaczął nieumiejętnie przekonywać Harry. – Mogę wpaść tu jutro…
- I drugi raz zdemolować cały salon? Lepiej nie. Skoro wdzierasz się tu, prawie jak poparzony eliksirem odmóżdżającym, to pewnie masz do Hermiony jakąś niesamowicie pilną sprawę – Blondyn podszedł do krzesła i zabrał z niego swoją skórzaną kurtkę.
- Draco ma rację, pewnie coś się stało… – wtrąciła Hermiona, a Harry znów patrzył na nich w niemym szoku. Dopiero po chwili zrozumiała, że oboje użyli swoich imion, zamiast jak mieli to w zwyczaju – pogardliwie wypluć z siebie ich nazwiska.
Mina Pottera, nie uszła uwadze Draco, bo wciąż uśmiechał się kpiąco pod nosem, gdy zakładał kurtkę.
- W każdym razie dziękuję za pyszną kolację, Hermiono – ponownie wymówił jej imię bardzo swobodnie, jednak dziewczynie i tak przebiegł od tego dreszcz po krzyżu. Chyba nie potrafiła się tak od razu do tego przyzwyczaić. Jej imię w jego ustach brzmiał tak obco, a jednocześnie tak naturalnie...
- Odprowadzę cię - zaproponowała niepewnie. – A ty rozgość się Harry, zaraz wracam.
- Trzymaj się, Potter – Malfoy uniósł dłoń w geście pożegnania i skierował się w stronę drzwi.
Szybko zorientowała się, że stoi tuż za plecami Malfoya. Nie wiedziała, jak to się stało, że mężczyzna zareagował tak błyskawicznie, ale od razu zrozumiała, że zrobił to by ją ochronić, przed czymkolwiek, co tak nagle wdarło się do jej salonu. Stojąc tak blisko niego, mogła wyraźnie poczuć, jak bardzo Draco był spięty. Od razu domyśliła się, że trzyma w dłoni różdżkę i jest gotowy jej użyć. Nie powiedziałaby tego głośno, ale była pod ogromnym wrażeniem jego refleksu. Zawsze sądziła, że plotki i legendy o tym, jakim to Malfoy jest świetnym czarodziejem, to jedynie puste banialuki, które najpewniej on sam o sobie rozpowiadał. Widać, bardzo się pomyliła…
Dopiero teraz dotarło do niej, że ona sama, podobno jedna z najmądrzejszych czarownic tego pokolenia, zostawiła swoją różdżkę na nocnej szafce w sypialni. Z niedowierzania, aż pokręciła głową. Poczuła się, jak skończona idiotka. Nie dość, że zaprosiła do swojego mieszkania dawnego wroga, to jeszcze siedziała z nim przez ten cały czas nieuzbrojona. A już największa głupotą było to, że odpowiednio nie zabezpieczyła kominka przez wizytą nieproszonych gości. Nie wiedzieć czemu, to akurat wściekało ją w tym momencie najbardziej… Czy gdyby im nie przerwano…?
Draco jednym zaklęciem sprawił, że pył i mgła zniknęły z powietrza. Hermiona wychyliła się ponad jego ramieniem, chcąc sprawdzić kto lub co było sprawcą całego tego zamieszania.
Na podłodze obok kominka leżał nie kto inny jak… Harry Potter.
Był cały brudny i dziwnie potargany oraz najwidoczniej wciąż pod wpływem klątwy oszałamiającej. Kiedy Draco ją rzucił? Nawet nie zdążyła tego zauważyć! Merlinie! On naprawdę był wspaniały!
Szybko pokręciła głową starając się wygnać z niej te nieodpowiednie myśli i wreszcie wyłoniła się zza pleców blondyna.
- Harry, co się… - chciała zapytać, lecz Draco jej przerwał.
- Do cholery jasnej, Potter! Zawsze wpadasz tu, jak dziki niuchacz do kopalni złota?! – blondyn wyglądał na rozeźlonego, jednak szybko cofnął zaklęcie, którym tak sprawnie ugodził Pottera.
Hermiona podeszła do wciąż leżącego na podłodze przyjaciela.
- Nic ci się nie stało? – spytała z troską.
- Nie… ja przepraszam… nie sądziłem… - Potter zdjął zabrudzone okulary i szybko przetarł je skrawkiem swego podkoszulka.
- To moja wina, powinnam… - Sama nie wiedziała co powiedzieć. Czy wspomnieć o tym, że powinna zablokować kominek na dzisiejszy wieczór? Czy może należało wcześniej uprzedzić Malfoya, że jej przyjaciele mają w zwyczaju wpadać do niej bez uprzedzenia, robiąc przy tym niesamowity rumor i bałagan?
Harry dopiero teraz rozejrzał się po salonie. Szybko zarejestrował obecność Malfoya, aczkolwiek fakt, że Hermiona wystrojona była w gustowną sukienkę, a na stoliku przy kanapie stały dwie lampki napełnione czerwonym winem, wprawił go chyba w mały szok. Wybałuszył oczy i otworzył usta niczym śnięta ryba. Hermiona nie mogła powstrzymać rumieńca zawstydzenia. Naprawdę nie miała ochoty, by Harry dołączył do kółeczka Ginny i Lavender, mając okazje do plotkowania na temat jej relacji z Malfoyem. A już zwłaszcza, by jeszcze opowiedział o tym wszystkich Ronowi!
- Przeszkodziłem wam? – wypalił elokwentnie Potter, niezgrabnie podnosząc się z ziemi.
Co to kurwa za pytanie Potter?! Ślepy jesteś bliznowaty błaźnie?! Oczywiście, że nam przeszkodziłeś! – pomyślał ze wściekłością Draco, niemniej szybko zdołał się opanować i przywołać na usta swój najbardziej złośliwy uśmieszek: - Nic podobnego. I tak miałem zamiar zaraz wychodzić – skłamał gładko.
Hermiona wciąż czuła dziwne ukłucie żalu. Czy gdyby nie ten wypadek z nagłą wizytą Harry’ego, to czy Malfoy naprawdę…? - Wiedziała, że nie powinna o tym teraz myśleć, ale nie mogła się powstrzymać.
- Nie musisz wychodzić z mojego powodu - zaczął nieumiejętnie przekonywać Harry. – Mogę wpaść tu jutro…
- I drugi raz zdemolować cały salon? Lepiej nie. Skoro wdzierasz się tu, prawie jak poparzony eliksirem odmóżdżającym, to pewnie masz do Hermiony jakąś niesamowicie pilną sprawę – Blondyn podszedł do krzesła i zabrał z niego swoją skórzaną kurtkę.
- Draco ma rację, pewnie coś się stało… – wtrąciła Hermiona, a Harry znów patrzył na nich w niemym szoku. Dopiero po chwili zrozumiała, że oboje użyli swoich imion, zamiast jak mieli to w zwyczaju – pogardliwie wypluć z siebie ich nazwiska.
Mina Pottera, nie uszła uwadze Draco, bo wciąż uśmiechał się kpiąco pod nosem, gdy zakładał kurtkę.
- W każdym razie dziękuję za pyszną kolację, Hermiono – ponownie wymówił jej imię bardzo swobodnie, jednak dziewczynie i tak przebiegł od tego dreszcz po krzyżu. Chyba nie potrafiła się tak od razu do tego przyzwyczaić. Jej imię w jego ustach brzmiał tak obco, a jednocześnie tak naturalnie...
- Odprowadzę cię - zaproponowała niepewnie. – A ty rozgość się Harry, zaraz wracam.
- Trzymaj się, Potter – Malfoy uniósł dłoń w geście pożegnania i skierował się w stronę drzwi.
☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★
- Przepraszam cię bardzo, ale… - Zaczęła Hermiona, gdy stanęli przy drzwiach.
- Daj spokój, to akurat nie jest twoja najgorsza cecha.
- Co? – zapytała zdezorientowana.
- To, że masz przyjaciół, którzy zawsze mogą na ciebie liczyć. – Draco zaśmiał się lekko. - Inna sprawa, co to są za ludzie. Naprawdę Granger, chyba tę kwestię powinnaś akurat zweryfikować.
- Malfoy… - zaczęła ostrzegawczym tonem.
- I powinnaś pilnować, by byle kto nie mógł wpadać tu jak do siebie. Kobieto! Trochę rozwagi! Mieszkanie powinno mieć odpowiednie zabezpieczenia.
- Zapamiętam – obiecała z uśmiechem.
Draco podszedł do drzwi i złapał za klamkę, jednak nim wyszedł odwrócił się jeszcze przez ramię.
- I jeszcze jedno Granger, uważam, że wkrótce powinniśmy to dokończyć. Przyznam, że bardzo na to liczyłem.
Hermiona poczuła, jak ciarki znów przebiegły jej po całym ciele.
Draco zdążył już otworzyć drzwi i wyjść na korytarz, gdy wreszcie zdołała wyjąkać:
- Ale na co?
Odwrócił się do niej, a uśmiech szczerego rozbawienia wykwitł na jego ustach.
- Oczywiście na twoje truskawkowe Trifle, Granger. A co innego mógłbym mieć na myśli?
- Eee tak, oczywiście… - Hermiona spróbowała się trochę opanować. Jednak mimowolnie poczuła, że jej twarz wprost płonie od rumieńca. Co też ona sobie wyobrażała! I co on mógł teraz o niej pomyśleć! – Może przyniosę je… jutro? – Ze wszystkich sił starała się zabrzmieć naturalnie.
- Świetny pomysł. - Draco odwrócił się, pochylił i nim Hermiona zorientowała się co chce zrobić, mężczyzna delikatnie musnął jej policzek ustami.
Hermionie przebiegło przez myśl, że dobrze, że trzyma się futryny drzwi, bo naprawdę mało brakowało, by jej nogi odmówiły jej posłuszeństwa.
- Śpij dobrze. – Draco wyglądał na bardzo zadowolonego z siebie, gdy odchodził.
- Tak, ty też – zdołała zmusić się do wypowiedzenia tych słów, choć nie było szans by głos jej nie zadrżał. Godryku! Przecież to był tylko leciuteńki buziak w policzek! Dlaczego tak mocno na to zareagowała?
Zamknęła drzwi i oparła się o nie, chcąc dać sobie chwilę na uspokojenie emocji. Harry nie mógł się domyślić co się z nią działo. A ona sama, nawet nie chciała myśleć co to takiego…
☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★
Wyjęła z barku butelkę
whisky i dwie szklaneczki. Przypuszczała, że Harry’emu przyda się teraz coś
mocniejszego, a i ona sama wiedziała, że wino jej nie wystarczy. Przeklęty
Malfoy! Jak on śmiał doprowadzać ją do stanu takiego rozchwiania? Dupek! Cholernie przystojny, czarujący i niesamowicie
męski dupek! – psioczyła nakładając lód do szklanek i układając wszystko na
tacy. Czuła się już nieco bardziej ogarnięta, choć przypuszczała, że ta kolacja
z Malfoyem na długo zapadnie jej w pamięć.
Harry siedział na kanapie, a twarz trzymał ukrytą w dłoniach.
- Hej, głowa do góry. Wszystko się ułoży! – Hermiona usiadła obok niego i napełniła szklaneczkę whisky.
- Więc już wiesz? – zapytał, unosząc głowę i sięgając po alkohol.
- To ja zbadałam Ginny – wyjaśniła.
Harry parsknął krótkim śmiechem, któremu bliżej było do jęku bólu, niż do szczerego rozbawienia.
- Najpewniej nie znasz odpowiedzi na pytanie, co ja mam teraz zrobić, ale jesteś jedyną osobą, która może mi jakoś pomóc. – Przyjaciel spojrzał jej w oczy, a w jego własnych błysnęły łzy.
- Nie muszę ci tłumaczyć, że to tylko i wyłącznie wasza decyzja. Twoja i jej – Hermiona wzięła jego dłoń i uścisnęła ją lekko.
- Znasz Ginny, wiesz jakie życie prowadzi. Ona nie chce tego dziecka… Twierdzi, że nie nadaje się na matkę – Harry zadrżał lekko i wypił zawartość swojej szklaneczki jednym haustem.
Hermiona sięgnęła po butelkę, by dolać mu trunku.
- A ty co o tym myślisz? – zapytała łagodnie.
- Oczywiście, że się nie nadaje! Ani na matkę, ani na żonę… - Harry jęknął i znów ukrył twarz w dłoniach. Widać było, że bardzo to przeżywa.
- W taki razie, możemy…
- Nie mów tego! – zaprotestował ostro Harry. – Tylko mi nie mów, że mam się zgodzić na to, by zabiła moje dziecko! Moja matka oddała swoje życie, ratując mnie przed śmiercią. Sądzisz, że ja teraz mógłbym od tak zabić to maleństwo? Wtedy byłbym jeszcze gorszy od Voldemorta! – Harry z każdym słowem krzyczał coraz głośniej.
- Spokojnie… uspokój się! Nerwy nic nie dadzą. - Hermiona ponownie mocno ścisnęła jego dłoń.
- Jak mam się uspokoić, kiedy życie mi się wali – jęknął.
- To nieprawda! Masz stałą pracę, dom, oddanych przyjaciół. To tylko chwilowe kłopoty…
Harry spojrzał na nią z dziwnym grymasem.
- Przyjaciół? Mam przyjaciół? Ron, jak tylko się dowie, że zrobiłem dziecko jego siostrze, to albo mnie zabije, albo absolutnie nie będzie chciał mnie znać. A ty ostatnio jesteś bardzo zajęta. Byłem pewien, że to z powodu pracy, ale chyba jednak się pomyliłem…
- Przestań! – ucięła krótko.
- Przepraszam, nie mam prawa się wtrąć. Ale jestem ciekaw… no wiesz… kiedy, jak i dlaczego akurat on?
- Nie rozumiem o co ci chodzi – Hermiona mimowolnie się spięła. Nie chciała kontynuować tego tematu.
- Od kiedy jadasz romantyczne kolacyjki z Malfoyem?
- Żadnych romantycznych! – zaperzyła się - To była zwykła kolacja. Mieliśmy parę spraw do obgadania!
- A kolacja w tej eleganckiej restauracji? Widziałem okładkę „Czarownicy”.
- To też była zwykła kolacja! O co ty mnie w ogóle podejrzewasz? – zezłościła się.
- Szczerze? O to, że zakochałaś się w Malfoyu.
Hermiona z wrażenia, aż stanęła na równe nogi. Jak on mógł w ogóle tak pomyśleć?!
- Harry!
- Okey, rozumiem, że nie mam racji! Uspokój się proszę, bo aż włosy znów ci iskrzą. Jeszcze chwila i znów wyczarujesz kanarki! – Harry udawała rozbawienie, jednak musiał szczerze przyznać, że reakcja Hermiony nieco go przestraszyła. Jego przyjaciółka potrafiła być naprawdę straszna, gdy wpadała w prawdziwy gniew.
- Wróćmy lepiej do twojego problemu – Hermiona ponownie usiadła na kanapie i jeszcze raz sięgnęła po butelkę, by dolać im alkoholu. Bardzo chciała, by Harry nie poruszał więcej tematu jej i Malfoya. Sama nie wiedziała co ma o tym wszystkim myśleć, więc nie była gotowa na rozmowę o tym z przyjacielem.
- Żeby obgadać mój problem, jednak whisky nie wystarczy – zaśmiał się gorzko Harry, po czym sięgnął po różdżkę i wyczarował kolejną butelkę.
Harry siedział na kanapie, a twarz trzymał ukrytą w dłoniach.
- Hej, głowa do góry. Wszystko się ułoży! – Hermiona usiadła obok niego i napełniła szklaneczkę whisky.
- Więc już wiesz? – zapytał, unosząc głowę i sięgając po alkohol.
- To ja zbadałam Ginny – wyjaśniła.
Harry parsknął krótkim śmiechem, któremu bliżej było do jęku bólu, niż do szczerego rozbawienia.
- Najpewniej nie znasz odpowiedzi na pytanie, co ja mam teraz zrobić, ale jesteś jedyną osobą, która może mi jakoś pomóc. – Przyjaciel spojrzał jej w oczy, a w jego własnych błysnęły łzy.
- Nie muszę ci tłumaczyć, że to tylko i wyłącznie wasza decyzja. Twoja i jej – Hermiona wzięła jego dłoń i uścisnęła ją lekko.
- Znasz Ginny, wiesz jakie życie prowadzi. Ona nie chce tego dziecka… Twierdzi, że nie nadaje się na matkę – Harry zadrżał lekko i wypił zawartość swojej szklaneczki jednym haustem.
Hermiona sięgnęła po butelkę, by dolać mu trunku.
- A ty co o tym myślisz? – zapytała łagodnie.
- Oczywiście, że się nie nadaje! Ani na matkę, ani na żonę… - Harry jęknął i znów ukrył twarz w dłoniach. Widać było, że bardzo to przeżywa.
- W taki razie, możemy…
- Nie mów tego! – zaprotestował ostro Harry. – Tylko mi nie mów, że mam się zgodzić na to, by zabiła moje dziecko! Moja matka oddała swoje życie, ratując mnie przed śmiercią. Sądzisz, że ja teraz mógłbym od tak zabić to maleństwo? Wtedy byłbym jeszcze gorszy od Voldemorta! – Harry z każdym słowem krzyczał coraz głośniej.
- Spokojnie… uspokój się! Nerwy nic nie dadzą. - Hermiona ponownie mocno ścisnęła jego dłoń.
- Jak mam się uspokoić, kiedy życie mi się wali – jęknął.
- To nieprawda! Masz stałą pracę, dom, oddanych przyjaciół. To tylko chwilowe kłopoty…
Harry spojrzał na nią z dziwnym grymasem.
- Przyjaciół? Mam przyjaciół? Ron, jak tylko się dowie, że zrobiłem dziecko jego siostrze, to albo mnie zabije, albo absolutnie nie będzie chciał mnie znać. A ty ostatnio jesteś bardzo zajęta. Byłem pewien, że to z powodu pracy, ale chyba jednak się pomyliłem…
- Przestań! – ucięła krótko.
- Przepraszam, nie mam prawa się wtrąć. Ale jestem ciekaw… no wiesz… kiedy, jak i dlaczego akurat on?
- Nie rozumiem o co ci chodzi – Hermiona mimowolnie się spięła. Nie chciała kontynuować tego tematu.
- Od kiedy jadasz romantyczne kolacyjki z Malfoyem?
- Żadnych romantycznych! – zaperzyła się - To była zwykła kolacja. Mieliśmy parę spraw do obgadania!
- A kolacja w tej eleganckiej restauracji? Widziałem okładkę „Czarownicy”.
- To też była zwykła kolacja! O co ty mnie w ogóle podejrzewasz? – zezłościła się.
- Szczerze? O to, że zakochałaś się w Malfoyu.
Hermiona z wrażenia, aż stanęła na równe nogi. Jak on mógł w ogóle tak pomyśleć?!
- Harry!
- Okey, rozumiem, że nie mam racji! Uspokój się proszę, bo aż włosy znów ci iskrzą. Jeszcze chwila i znów wyczarujesz kanarki! – Harry udawała rozbawienie, jednak musiał szczerze przyznać, że reakcja Hermiony nieco go przestraszyła. Jego przyjaciółka potrafiła być naprawdę straszna, gdy wpadała w prawdziwy gniew.
- Wróćmy lepiej do twojego problemu – Hermiona ponownie usiadła na kanapie i jeszcze raz sięgnęła po butelkę, by dolać im alkoholu. Bardzo chciała, by Harry nie poruszał więcej tematu jej i Malfoya. Sama nie wiedziała co ma o tym wszystkim myśleć, więc nie była gotowa na rozmowę o tym z przyjacielem.
- Żeby obgadać mój problem, jednak whisky nie wystarczy – zaśmiał się gorzko Harry, po czym sięgnął po różdżkę i wyczarował kolejną butelkę.
☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★
Hermiona zmrużyła oczy
usiłując odczytać raport swojej stażystki, na temat wczorajszego, wieczornego
obchodu na oddziale. W głowie nieprzyjemniej jej łupało, a eliksiry łagodzący objawy
kaca jeszcze w pełni nie zadziałał. Wiedziała, że to się tak skończy, już w
chwili, gdy otwierali z Harrym trzecią butelkę. Najgorsze było jednak to, że
poza kacem nie wynieśli z tego spotkania niczego konstruktywnego. Problem jej przyjaciół, był naprawdę poważną sprawą i
Hermiona wiedziała, że wkrótce mogą nadejść ciężkie czasy dla ich przyjaźni i
ogólnych relacji, jakie dotychczas panowały w ich grupie.
Stanęła u szczytu schodów, chcąc doczytać raport, nim zejdzie na dół do rejestracji po najnowsze wyniki badań.
- Ty! – usłyszała jadowity syk za swoimi plecami.
Nie musiała się nawet odwracać, by wiedzieć kto się do niej zwrócił. Głoś panny Airbrick był jednym z najbardziej irytujących dźwięków, jakie w ogóle istniały i to nie tylko w magicznym świecie.
- Niestety nie mam czasu z panią rozmawiać – Hermiona machnęła ręką nawet nie odwracając się w stronę kobiety. Złożyła raport i powoli zaczęła schodzić ze schodów.
Jednak już na półpiętrze wkurzona Lidia złapała ją za ramię, nie pozwalając jej iść dalej.
- Jak śmiesz mnie ignorować, ty głupia mugolaczko! – wrzasnęła rozwścieczona.
Hermiona odwróciła się do niej, starając się opanować narastającą w niej złość. Niech to durne babsko wreszcie się od niej odczepi!
- Posłuchaj mnie pustaku, bo mam już tego dość! Nie mam ochoty z tobą rozmawiać, a nawet cię oglądać. Odejdź z łaski swojej i nie wchodź mi w drogę, bo przestanę być tolerancyjna? Rozumiesz? – Hermiona starała się mówić spokojnie, jednak złość w końcu w niej wygrała i ostatnie słowa padające z jej ust, również brzmiały jak przepełnione jadem syknięcia.
- On jest mój! – Lidia, aż się zapowietrzyła, najwyraźniej chcąc podkreślić wagę swoich słów.
Hermiona uśmiechnęła się do niej złośliwie.
- Doprawdy? Śmiem wątpić! – zaśmiała się lekko – A teraz żegnam! – Pani magomedyk z gracją zarzuciła swoimi włosami i mimo wciąż trawiącego ją bólu głowy, żwawo ruszyła w dół schodów.
Nie zeszła jednak dalej jak z trzech, gdy usłyszała głośny trzask. Jeden z jej obcasów dosłownie wybuchł. Chciała spojrzeć w dół, by móc określić co się stało, gdy poczuła jak jakaś nieznana siła ścina ją z nóg. Straciła równowagę i osunęła się w dół schodów. W pierwszym odruchu chciała sięgnąć po różdżkę, lecz nie mogła tego zrobić. Była sparaliżowana. Bezwolna.
Spadała.
Stanęła u szczytu schodów, chcąc doczytać raport, nim zejdzie na dół do rejestracji po najnowsze wyniki badań.
- Ty! – usłyszała jadowity syk za swoimi plecami.
Nie musiała się nawet odwracać, by wiedzieć kto się do niej zwrócił. Głoś panny Airbrick był jednym z najbardziej irytujących dźwięków, jakie w ogóle istniały i to nie tylko w magicznym świecie.
- Niestety nie mam czasu z panią rozmawiać – Hermiona machnęła ręką nawet nie odwracając się w stronę kobiety. Złożyła raport i powoli zaczęła schodzić ze schodów.
Jednak już na półpiętrze wkurzona Lidia złapała ją za ramię, nie pozwalając jej iść dalej.
- Jak śmiesz mnie ignorować, ty głupia mugolaczko! – wrzasnęła rozwścieczona.
Hermiona odwróciła się do niej, starając się opanować narastającą w niej złość. Niech to durne babsko wreszcie się od niej odczepi!
- Posłuchaj mnie pustaku, bo mam już tego dość! Nie mam ochoty z tobą rozmawiać, a nawet cię oglądać. Odejdź z łaski swojej i nie wchodź mi w drogę, bo przestanę być tolerancyjna? Rozumiesz? – Hermiona starała się mówić spokojnie, jednak złość w końcu w niej wygrała i ostatnie słowa padające z jej ust, również brzmiały jak przepełnione jadem syknięcia.
- On jest mój! – Lidia, aż się zapowietrzyła, najwyraźniej chcąc podkreślić wagę swoich słów.
Hermiona uśmiechnęła się do niej złośliwie.
- Doprawdy? Śmiem wątpić! – zaśmiała się lekko – A teraz żegnam! – Pani magomedyk z gracją zarzuciła swoimi włosami i mimo wciąż trawiącego ją bólu głowy, żwawo ruszyła w dół schodów.
Nie zeszła jednak dalej jak z trzech, gdy usłyszała głośny trzask. Jeden z jej obcasów dosłownie wybuchł. Chciała spojrzeć w dół, by móc określić co się stało, gdy poczuła jak jakaś nieznana siła ścina ją z nóg. Straciła równowagę i osunęła się w dół schodów. W pierwszym odruchu chciała sięgnąć po różdżkę, lecz nie mogła tego zrobić. Była sparaliżowana. Bezwolna.
Spadała.
☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★
Witajcie :)
Rozdział dość krótki i chyba niezbyt bogaty w ciekawą treść, ale obiecuje, że to niedługo się zmieni. Zostało nam ok. 9 rozdziałów do końca, więc jeśli ma w ogóle być jakaś akcja, to chyba czas na nią już wkrótce :) Obiecuję wrócić też do innych moich projektów. Może to będzie trwać znów kilka lat, ale lubie dla Was pisać i do momentu, aż na blogu będzie choć jedno wejście dziennie, na pewno coś tu się będzie pojawiało.
Pozdrowionka dla Wszystkich!
V.
V.
jaka niespodzianka! Dobrze Cię tu znowu widzieć ♥️♥️♥️
OdpowiedzUsuńJak dobrze cię tu widzieć! Ten rozdział był świetny. Już się nie mogę doczekać co się będzie działo dalej! Czytam twoje opowiadania od wielu wielu lat i zawsze czekam na twoją nową twórczość, gdyż jest naprawdę wspaniała! Życzę dużo weny! Wróć szybko z nowym rozdziałem! <3 <3 <3
OdpowiedzUsuń(Mała teoria co się może dziać dalej: Czy Hermiona od upadku straci pamięć? Byłoby to niezmiernie ciekawe. Ah już nie mogę się doczekać co się dalej wydarzy!!!)
Jak dobrze mieć Cię tu spowrotem! ❤️
OdpowiedzUsuńRozdział dobry jak za dawnych czasów, przy publikacji poprzedniego rozdziału przypomniałam sobie całe opowiadanie, i ponownie, świetnie się przy nim bawiłam! Teraz pozostaje tylko czekać na dalszy rozwój wydarzeń oraz finał.
Życzę Ci dużo weny, czasu oraz zdrowia, obyś już nas nie opuszczała na tak długi czas!
Wiedziałam, że opłaci się wchodzić tu prawie codziennie i nie tracić nadziei! Zabieram się za czytanie :)
OdpowiedzUsuńNiesamowite, zajrzeć przypadkiem nie licząc na nic... zastać nowy rozdział. Poprawiłaś mi humor na resztę dnia :) Z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg
OdpowiedzUsuńCudownie znowu widzieć nowy rozdział!;) Zaglądam tu każdego dnia w nadziei na coś nowego. I jak widać cierpliwość się opłaca:). Cieszy mnie niezmiernie,że będziesz doprowadzać swoje projekty do końca:). Będę przy tobie trwać i wspierać:). Pozdrawiam;)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że wróciłaś do nas. Zaglądam tu co kilka dni z nadzieją na nowy rozdział i bach. Jest :D Jak zwykle cudowny. Nie mogę się doczekać kolejnego. Zwłaszcza że za kilka miesięcy mój czas na czytanie będzie baaardzo ograniczony.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że wena nie opuści Cię przez wiele wiele rozdziałów.
Serdecznie pozdrawiam Senri97
No no powiem szczerze pierwsze rozdziały bardzo mnie ujawniły. Ale z każdym kolejnym historia robi się co raz bardziej intrygująca. Bardzo mnie ciekawi jak potoczą się dalsze losy? Czy Lucjusz odnajdzie Snapa? Czy Narcyza wyzdrowieje? Czy Ginny usunie ciążę? I najważniejsze co z Hermioną?
OdpowiedzUsuńKochana jestem zachwycona Twoimi historiami ! Uuuuwielniam je ! Czekam na next 🥰💋
OdpowiedzUsuńCzekamy niecierpliwie na dalszy ciąg! :)
OdpowiedzUsuńJako, że wszyscy żyjemy teraz w niezłym stresie, to myśle że rozdział będzie musiał się szybko pojawić - tak na poprawę naszych humorów :-) ❤️
OdpowiedzUsuńZdecydowanie dobrze jest tu wrócić i obserwować dialogi bohaterów ze znaną dla siebie uszczypliwością :) Ale wiesz, jak się nie lubi urywania w takim momencie!
OdpowiedzUsuńDo zobaczenia przy następnym ;)
Połknęłam to opowiadanie oraz Rubin i Stal w jeden dzień! Wspaniała Autorko proszę nie torturowac za bardzo i to po takim zakończeniu rozdziału 🙏
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie! To iskrzenie między Hermioną a Malfoyem... Czekam niecierpliwie na dalszy ciąg, oraz rozwinięcie historii Harrego i Ginny - to może być trudna decyzja.
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili ( tak, autoreklama musi być, ale jakoś trzeba zacząć ;)) zapraszam do siebie, właśnie po latach wróciłam do pisania historii potterowskiej, zapraszam więc i będę wdzięczna za opinię :)
Mój blog: https://w-poszukiwaniu-lepszego-jutra.blogspot.com/
Harry jak zwykle wie kiedy wpaść z odwiedzinami 😂.
OdpowiedzUsuńCo do końcówki to błagam niech ktoś się pozbędzie tej całej Lidii🙈