Betowała: Addie Della Robbia
♒♒♒♒♒
Hermiona cicho weszła do mieszkania i oparła się o drzwi. Co, u diabła, się z nią działo? Przecież to tylko Malfoy. Jej snobistyczny, arogancki i zarozumiały szef. Dlaczego więc czuła się, jakby dopiero co wróciła z bardzo udanej randki?
♒♒♒♒♒
Hermiona cicho weszła do mieszkania i oparła się o drzwi. Co, u diabła, się z nią działo? Przecież to tylko Malfoy. Jej snobistyczny, arogancki i zarozumiały szef. Dlaczego więc czuła się, jakby dopiero co wróciła z bardzo udanej randki?
Westchnęła
ciężko i szybko potrząsnęła głową.
Dość!
Te głupie myśli i uczucia to pewnie wynik zmęczenia. Musi o tym
zapomnieć i to jak najszybciej.
Weszła
do salonu, w którym jedynym źródłem światła był grający
MagicTv. Ron spał na kanapie, a obok niego leżały cztery puste
butelki po piwie. Koszula, którą miał wyprasować, była zwinięta
w kłębek i znajdowała się pod jego głową, robiąc za
prowizoryczną poduszkę. Hermiona zmiełła w ustach przekleństwo.
Jak
ona miała dalej żyć z kimś takim? On nie szanował niczego, co
ona ceniła. Był niepoprawnym bałaganiarzem, a ona od zawsze lubiła
porządek. Uwielbiał Qudditcha, piwo, chipsy, głupie dowcipy i
muzykę ,,Fatalnych jędz’’,
a ona lubiła sztukę, dobre wino, wykwintne sery, rozmowy na poważne
tematy oraz klasyczne Chóry Elfickie. Ich związek opierał się już
tylko na przyzwyczajeniu, a namiętność dawno wygasła. Hermiona
coraz częściej przyłapywała się na tym, że specjalnie udawała
sen, gdy Ron wchodził do sypialni albo mówiła mu, że miała dużo
pracy, by móc się położyć, dopiero gdy on zaśnie. Czy naprawdę
chciała takiego życia?
– Nie... – wyszeptała sama do siebie, czując, jak do jej oczu napływały łzy.
– Nie... – wyszeptała sama do siebie, czując, jak do jej oczu napływały łzy.
♒♒♒♒♒
Kancelaria
prawnicza M&N Partners
była własnością dwójki przyjaciół jeszcze z czasów Hogwartu.
Draco Malfoy i Theodore Nott stanowili bardzo zgrany duet. Draco był
genialnym prawnikiem, który bez pardonu niszczył swoich
przeciwników na sali sądowej, natomiast Theo świetnie sobie radził
z marketingiem i finansami, dzięki czemu ich firma przeżywała
właśnie okres pełnego rozkwitu. Zatrudniali okołu trzydziestu
najlepszych w magicznym Londynie adeptów prawa i to właśnie dziś
zaprosili ich wraz z rodzinami i osobami towarzyszącymi do
Wizzard-LuxHotels,
gdzie odbywało się przyjęcie celebrujące ich największy sukces –
odwołanie jednej z ustaw samego Ministerstwa Magii, organu, który
dotychczas był nie do ruszenia.
Wszystko
było wspaniale zorganizowane, a wystrój, menu i orkiestra były na
najwyższym poziomie. Draco stał przy barze i patrzył na wciąż
przybywających na salę gości, a jednocześnie starał się zmusić
do słuchania nieustającego szczebiotu Astorii Greengrass, którą
zaprosił tu jako osobę towarzyszącą. Nie zrobiłby tego, gdyby
nie świadomość, że Hermiona przyjdzie na przyjęcie z Weasleyem.
Własnie przytakiwał Greengrass w
jakiejś mało znaczącej kwestii, gdy na salę wszedł Harry Potter
z uwieszoną na jego ramieniu żoną. Zaraz za nimi pojawiła się
Hermiona. Miała na sobie wspaniałą, bordową suknię, włosy
elegancko upięte, w dłoni trzymała małą, czarną torebkę, a jej
ramiona okrywał pasujący do całości szal. Wyglądała naprawdę
pięknie. Wszystko to jednak psuł idący obok niej Weasley. Z jego
twarzy można było wyczytać, że najwyraźniej miał resztki kaca,
a udział w tej imprezie to dla niego prawdziwa katorga. Dłonie
trzymał w kieszeni, jego włosy były potargane, buty brudne, a on
sam patrzył na wszystkich z wrogością i niechęcią. Draco miał
ochotę z miejsca sięgnąć po różdżkę i za pomocą zaklęcia
wywalić rudzielca z tego przyjęcia, a najlepiej w ogóle z życia
Hermiony. Zasługiwała na kogoś o wiele lepszego.
Widząc, że całe towarzystwo
również skierowało się w stronę bufetu z alkoholami, Draco
zaproponował Astorii wyjście na taras. Nie mógłby znieść tak
bliskiej obecności Weasleya.
– Widzieliście, jak Fretka
zmiatała na mój widok? – zachichotał Ron.
– Przestań, Ron, nie zapominaj,
że to mój szef – warknęła Hermiona.
– I co z tego?! Zawsze był,
jest i pozostanie bladym dupkiem!
– Ron, Hermiona ma rację.
Przestań tak mówić i lepiej się napij. Może to poprawi ci humor
– poradziła mu Ginny.
– Piwo – burknął Ron w
stronę barmana, a Hermiona wzięła głęboki oddech. Naprawdę bała
się, że ten wieczór może zakończyć się katastrofą.
♒♒♒♒♒
Draco nie mógł się powstrzymać
przed tym, by co chwilę nie zerkać w stronę Hermiony. Na szczęście
Astoria widziała niewiele poza czubkiem własnego nosa, dlatego
najpewniej tego nie zauważała. Hermiona stała samotnie na
otwartym tarasie i popijała białe wino. Potter i jego żona właśnie
tańczyli na parkiecie, a Weasley przy barze zamawiał jedno piwo za
drugim i opowiadał każdemu, kto się nawinął, jaką wspaniałą
karierę gracza robił. To było żałosne. Momentami miał wrażenie,
że Hermiona jest bliska łez, gdy patrzyła w stronę swojego
chłopaka. Nie miał zamiaru dopuścić do tego, by płakała.
–
Przepraszam cię na chwilę, Astorio – przerwał jej nieustający
potok słów i jednym haustem dopił swoje whisky.
♒♒♒♒♒
Hermiona wciąż walczyła z
ciągle napływającymi do oczu łzami. Trzy godziny szykowała się
do wyjścia, a Ron nie raczył nawet powiedzieć jej, że ładnie
wyglądała. Przeciwnie – cały czas narzekał na to, że w ogóle
musiał z nią gdzieś iść. Harry i Ginny próbowali łagodzić
jego zagrania, ale i tak zdążył dziś pokazać się z jak
najgorszej strony. Wystarczyło wspomnieć, że nawet jeden raz nie
poprosił jej do tańca, za to pił już chyba szóste piwo, mimo że
przyjęcie trwało dopiero nieco ponad godzinę. Widziała kpiące
spojrzenia koleżanek z pracy. Nie dość, że była z facetem, który
nie miał kompletnie żadnych ambicji, od dziesięciu lat nie zdobył
się chociaż na to, by się jej oświadczyć, to na dodatek był
nieokrzesanym chamem z problemami z alkoholem. Fatalnie to wyglądało.
–
Dobrze się bawisz?
Hermiona nawet nie spostrzegła,
że ktoś za nią stał. Szybko zmusiła się do uśmiechu i
odwróciła się w stronę Draco.
– Tak,
to naprawdę świetne przyjęcie. Gratuluję. – Z całych sił
walczyła z tym, by głos jej się nie załamał.
– Nie widziałem, żebyś tańczyła... – Draco czuł
prawdziwą bezsilność, patrząc w jej smutne oczy.
– Ron za tym nie przepada. – Opróżniła swój kieliszek wina, odstawiając go na balustradę tarasu.
– Ron za tym nie przepada. – Opróżniła swój kieliszek wina, odstawiając go na balustradę tarasu.
– To
może zatańczysz ze mną? – zapytał, starając się, by
zabrzmiało to nonszalancko.
Hermiona spojrzała na niego
zaskoczona. Czy on naprawdę prosił ją do tańca? Spojrzała w głąb
sali na mocno pochylonego przy barze Rona. Jej chłopak miał już
najwyraźniej dość. Pewnie nawet tego nie zauważy.
– Jasne,
będzie mi bardzo miło – odpowiedziała pewnie i pozwoliła mu
poprowadzić się na parkiet.
♒♒♒♒♒
– Te
chusteczki miały być w odcieniu miedzi, a nie pomarańczy –
gderał Theodore, popijając swojego różowego drinka.
– To
ty wszystko organizowałeś i ustalałeś, nie miej do nikogo
pretensji – wygarnęła mu Pansy triumfująco.
– Ten
ich dekorator był takim przystojniakiem, że faktycznie mogłem coś
przeoczyć. – Theo mrugnął zalotnie.
–
Umówiłeś się z nim? – dopytywała Parkinson.
–
Na jutrzejsze popołudnie.
–
Oj, Nott, ty niepoprawny podrywaczu!
–
Pansy, patrz! – Theodore ruchem głowy wskazał jej wyjście na
taras, przez które właśnie przechodził Draco trzymający za rękę
Hermionę Granger.
–
O Salazarze! Nie wierzę! – Pansy aż zapiszczała z uciechy.
– Szybko!
Powiedz orkiestrze, że mają zagrać coś wolnego i romantycznego! –
popędził ją Theo, z szerokim uśmiechem patrząc, jak jego
przyjaciel obejmował Hermionę w talii. Nikomu innemu nie życzył
odnalezienia swego szczęścia tak bardzo, jak właśnie tej dwójce.
Pansy
dopilnowała, by orkiestra zaczęła grać blok romantycznych ballad
o nagle odnalezionej miłości, a Nott machnięciem różdżki
przygasił światła i sprawił, by lustrzana, dyskotekowa kula
rzucała na parkiet piękne refleksy.
Wiele par na parkiecie wtuliło
się w siebie z czułością. Hermiona nawet ucieszyła się, że
światła przygasły, bowiem doskonale maskowało to jej rumieńce.
Malfoy, jak przystało na arystokratę, doskonale tańczył. Starała
się nie myśleć o tym, że poza nimi na parkiecie znajdowały się
same zakochane pary. Czuła delikatne dreszcze i nieodgadnione ciepło
w całym ciele. Uniosła lekko głowę, chcąc spojrzeć mu w twarz.
W tym samym czasie Draco postanowił zerknąć na nią i tym sposobem
ich spojrzenia się spotkały. Mimo że panował półmrok, Hermiona
dokładnie widziała jego niesamowite oczy. Żadne z nich nie
odwróciło wzorku, więc tańczyli tak, patrząc na siebie i czując
się tak, jakby na sali nie było nikogo innego poza nimi.
To
była prawdziwie magiczna chwila...
Nagły
huk sprawił jednak, że obydwoje odwrócili wzrok w stronę jego
źródła. Na sali rozbłysły światła i orkiestra przestała grać.
Rozległy się szepty, a kilka osób szyderczo się zaśmiało.
Do
Hermiony dopiero po chwili dotarło, że źródłem niespodziewanego
huku był... Ron. Który spadł z krzesła, rozbijając przy tym
butelkę piwa. Harry i Ginny szybko podbiegli, by pomóc mu się
podnieść. Hermiona też od razu ruszyła w jego stronę.
Potter akurat pomógł stanąć
przyjacielowi na nogi, gdy Hermiona znalazła się przy nich. Nie
było wątpliwości, że Ron był kompletnie zalany i nie bardzo miał
kontakt ze światem.
–
Lepiej zabierzmy go do domu – stwierdziła Ginny.
Hermiona uznała to za jedyne
rozsądne wyjście i złapała swojego chłopaka pod ramię, by pomóc
Harry'emu dotaszczyć go do wyjścia.
– Może
lepiej użyjcie kominka? – zaproponował Draco, a Hermiona dopiero
wtedy uświadomiła sobie, że stał on zaraz obok nich. –
Teleportacja może mu zaszkodzić – dodał, starając się ukryć
zniesmaczenie.
– To
świetny pomysł, dziękuję – szepnęła Hermiona, walcząc ze
łzami. Było jej potwornie wstyd.
W tym momencie Ronowi chyba na
chwilę wróciła świadomość, bo otworzył oczy i nieco uniósł
głowę.
– Fretka...
– wybełkotał pijacko. – Świetne przyjęcie, gratuluję, głupi
dupku... – wyburczał pod nosem.
Hermiona poczuła, że jej twarz
dosłownie płonęła ze wstydu. Draco na pierwszy rzut oka wyglądał
na niewzruszonego, ale jednak były to tylko pozory. Silnie
zaciśnięte szczęki, wskazywały na to, że zrozumiał, co Ron
wybełkotał.
–
Przepraszam... – szepnęła, wciąż usiłując powstrzymać łzy.
– Wszystko
w porządku – odpowiedział Malfoy. – Pansy załatwi wam
transport siecią Fiuu – zwrócił się do stojącej obok
przyjaciółki, która w odpowiedzi szybko skinęła głową i od
razu ruszyła w stronę wyjścia.
Hermiona
czuła na sobie spojrzenia wszystkich współpracowników. Czuła się
niesamowicie upokorzona. Harry pomógł jej wyprowadzić Rona z sali,
a Parkinson załatwiła zgodę kierownika hotelu na użycie kominka w
holu. Koszmarny wieczór wreszcie dobiegł końca.
♒♒♒♒♒
– Mamo,
a Dominique ma ładniejszą sukienkę ode mnie! – narzekała
płaczliwie Melodie, doskonała, mała kopia Fleur Weasley.
–
Tato, a Fred za głośno beka! – wrzeszczał ktoś inny.
–
Kochanie, nie jedz tyle masła, zaszkodzi ci! – prosiła męża
Molly.
–
Daj spokój, moja droga, dziś są moje urodziny!
– Harry
przestań już gadać z Ronem o Qudditchu i chodźcie wreszcie do
stołu! – pouczała ich za pomocą wrzasku Ginny.
Hermiona czuła, jak jej ból głowy potęgował się z każdą
minutą. Naprawdę żałowała teraz, że dała się namówić
Ronowi, by jednak pójść z nim na te urodziny. Jej chłopak, gdy
tylko się obudził, ponarzekał na ból głowy i wypił eliksir na
kaca, zdobył się na to, by ją przeprosić za swoje wczorajsze
zachowanie. Widać całonocny pobyt na niewygodnej kanapie uświadomił
mu, że tym razem jednak przegiął. Hermiona nie miała zamiaru
ulegać jego namowom, ale z drugiej strony nie chciała sprawiać
Arturowi przykrości. To nie jego wina, że Ron bywał czasem takim
strasznym kretynem. Jednak mimo sztucznego, wymuszonego uśmiechu i
całej dobrej woli, jaka w niej jeszcze została, nie potrafiła
pozbyć się jednej myśli. To koniec. Ona i Ron nie pasowali do
siebie, jak mało która para. Wszystkie ich plany, marzenia i ideały
rozjechały się w dwóch różnych kierunkach i ciągnięcie tego
związku na siłę nie miało już żadnego sensu.
Spojrzała na swojego chłopaka.
Od razu widać było, że wciąż dręczył go kac. Podkrążone
oczy, potargane włosy i wczorajsza, wygnieciona koszula. Naprawdę
nie chciała spędzać reszty życia u boku kogoś takiego.
–
Ermiona, ja ci mówić o Michell, moi frizjer? – zagadnęła ją
Fleur.
–
Owszem, jakieś sto razy – odpowiedziała, starając się ukryć
niechęć.
–
To może ti się wreści wybrać do on?
–
Nie – odpowiedziała krótko.
–
Ermiona, ty ni likceważ...
– Daj
spokój, Fleur. Nie teraz! – ofuknęła ją Ginny. – Ron! Już
czas! – popędziła brata.
–
Co? – zapytał nieprzytomnie Weasley.
–
No, już czas! No, wiesz! – Ginny wyglądała na podekscytowaną.
Hermiona spojrzała na nią
zdziwiona. Na co nadszedł czas? Czyżby Ruda miała przed nią
jakieś tajemnice i to na dodatek z Ronem?
– A,
tak. Jasne... – burknął Ronald, wracając do stołu i siadając
zaraz obok Hermiony.
–
O co wam chodzi? – zdziwiła się, widząc, jak wszyscy nagle
skupili na nich swoją uwagę.
–
To jedna z najpiękniejszych chwil w moim życiu – wyszeptała
Molly, łapiąc Artura za rękę.
– Herm,
posłuchaj – zaczął niezgrabnie Ron. – Jesteśmy już razem z
osiem lat...
– Dziesięć
– poprawiła go sucho, powoli uświadamiając sobie, co to wszystko
mogło oznaczać.
– No
właśnie, dziesięć. I ja, i moja rodzina, doszliśmy do wniosku,
że czas najwyższy...
Tylko
nie to!, pomyślała z paniką.
W tym samym czasie Ron sięgnął
do wewnętrznej kieszeni swojej wygniecionej koszuli i wyjął z niej
małe, granatowe pudełeczko. Hermiona wstrzymała oddech. Tak długo
czekała na tę chwilę.
– To
co, Miona, wyjdziesz za mnie? – zapytał, otwierając pudełko i
podsuwając je bliżej niej. Był w nim dość mizerny, złoty
pierścionek z małym, fioletowym oczkiem.
Hermiona spoglądała to na Rona,
to na pudełeczko i powoli docierało do niej to, co właśnie się
stało. Rozejrzała się po wszystkich zebranych. Brudne dzieciaki,
ochlapany sosem stół, bracia Weasley w poluzowanych po obiedzie i
trzech dokładkach spodniach. Fluer patrząca na nią z wyraźną
wyższością, Molly w starym, poplamionym fartuszku i Artur niby
patrzący na nich, ale kątem oka zerkający na swój tort urodzinowy
stojący na blacie obok. No i jeszcze Ron. Skacowany, niedomyty, w
okropnych, wymiętych i niezbyt miło pachnących ciuchach. I to
miały być jej oświadczyny? Chwila, na którą przyszło jej czekać
długich dziesięć lat? W jednej sekundzie jej krew zawrzała, a ona
skoczyła na równe nogi.
– Ty!
– warknęła w stronę Rona, dźgając go palcem w klatkę
piersiową. – Ty mały, głupi, bezczelny... Oh! – Chciała mu
tyle powiedzieć, tyle mu wygarnąć. Zbluzgać go od stóp do głów
i uświadomić mu, że zasługiwała na coś więcej. Koniec! To, co
zrobił – ta parodia oświadczyn dzień po tym, jak upił się do
nieprzytomności na oczach jej kolegów z pracy i obraził jej szefa
– przelało czarę goryczy. Ich związek należał już do
przeszłości.
– Koniec!
Rozumiesz, Ron? To koniec! Wyjść za ciebie? Wejść w tę rodzinę?
Za nic w świecie! Jeszcze dziś zabierzesz swoje rzeczy i znikniesz
z mojego życia. I wy wszyscy też! – Ze wściekłością wskazała
resztę rodzinny Weasleyów, po czym sięgnęła po swoją torebkę i
szybko wybiegła z Nory.
Potrzebowała
spokoju, chwili ukojenia, a tę mogła znaleźć tylko w jednym
miejscu.
Teleportowała
się w zaułku po drugiej stronie ulicy i prawie biegiem puściła
się w stronę furtki. Przez okno zauważyła, że jej rodzice
siedzieli w salonie, oglądali telewizję i popijali czerwone wino. I
wtedy zrozumiała, że dobrze zrobiła. Tego właśnie chciała.
Kogoś, kto równie chętnie będzie spędzał z nią swój czas,
siedząc w domu, jak i odwiedzając galerię sztuki. Ron nie był tym
mężczyzną i nawet jeśli bardzo by chciała, to nie mogła go
zmienić na siłę.
Najwyższy czas, by rozpocząć
wszystko od nowa.
♒♒♒♒♒
Prawie
nie przespała nocy, wciąż leżąc w swoim starym pokoju i
rozmyślając o tym, co się stało. Czy na pewno postąpiła
słusznie? A co, jeśli nie będzie już nikogo? Co, jeśli właśnie
skazała się na samotność do końca życia? Jednak gdy
przypomniała sobie, jak pijany Ron stoczył się z krzesła na
przyjęciu albo jak uśmiechał się głupkowato, wręczając jej ten
pierścionek w tym totalnie nieodpowiednim do oświadczyn otoczeniu,
dochodziła do wniosku, że dobrze zrobiła.
Postanowiła
nie brać dnia wolnego, tylko pójść do pracy. Musiała czymś
zająć myśli, a trochę obawiała się powrotu do swojego
mieszkania i kolejnej konfrontacji z Ronem. Co, jeśli nie zechce
odejść? Może to ona będzie zmuszona się wyprowadzić?
Do kancelarii dotarła nieco spóźniona, mając nadzieję, że nie będzie miała z tego powodu problemów. Theodore często się spóźniał, dlatego też nie był specjalnie wymagający w tej kwestii. Co innego Malfoy, który zawsze zjawiał się w firmie przed czasem. Jednak jego zwykle nie interesowało to, co robili pracownicy, dopóki wszystkie sprawy sądowe oraz raporty były odpowiednio i na czas prowadzone.
Do kancelarii dotarła nieco spóźniona, mając nadzieję, że nie będzie miała z tego powodu problemów. Theodore często się spóźniał, dlatego też nie był specjalnie wymagający w tej kwestii. Co innego Malfoy, który zawsze zjawiał się w firmie przed czasem. Jednak jego zwykle nie interesowało to, co robili pracownicy, dopóki wszystkie sprawy sądowe oraz raporty były odpowiednio i na czas prowadzone.
Jechała windą, złoszcząc się na swoje włosy, które nie chciały się
dziś ułożyć, a to dlatego, że eliksir prostujący został w
mieszkaniu. Jednocześnie szukała spinki w swojej teczce i wysiadała
z windy. Myślała o tym, że jej humor tego dnia nie mógłby być
gorszy. I właśnie w tej chwili potrąciła kogoś ramieniem.
– Przepraszam
– burknęła pod nosem, odrywając wzrok od wnętrza teczki i
unosząc głowę.
Draco Malfoy nawet jej nie
odpowiedział, tylko od razu wsiadł do windy. Widać było, że
gdzieś mu się bardzo śpieszy. Miał ze sobą płaszcz i swoją
teczkę, a w dłoni trzymał zmiętą gazetę.
Hermiona spojrzała na niego
zdziwiona. Pierwszy raz się zdarzyło, by się z nią pierwszy nie
przywitał.
– Dzień
dobry... – zaczęła, w odpowiedzi na co Draco zacisnął szczęki
i po raz kolejny wcisnął przycisk zamykający drzwi.
Zaintrygowana nie mogła wprost
oderwać od niego wzroku. Co go ugryzło? A może był zły z powodu
zachowania Rona na przyjęciu?
Winda wreszcie zaczęła się
zamykać i dopiero wtedy Malfoy podniósł głowę i spojrzał jej
prosto w oczy
– Moje
gratulacje, panno Granger – wyszeptał cicho, po czym znów opuścił
głowę. W tej chwili drzwi windy się zamknęły.
♒♒♒♒♒
O
co mu chodziło?, zapytała samą siebie,
wciąż nie mogąc nic zrozumieć z tej dziwnej sceny. Postanowiła
zapytać go, czy coś się stało, ewentualnie przeprosić za
zachowanie Rona, jak tylko Malfoy wróci do kancelarii.
Weszła do swojego biura, w duchu
cicho prosząc, by ten dzień nie był taki zły, na jaki się
zapowiadał. Jej sekretarka, Parvati Patil, siedziała już za
biurkiem.
– Gratuluję!
Nie spodziewałam się tego po tym, co wydarzyło się na sobotniej
imprezie. – Uśmiechnęła się nieco szyderczo. – Ale niemniej
super sprawa! Macie już datę?
Hermiona spojrzała na nią
szczerze zdziwiona. Dlaczego już druga osoba dzisiaj jej gratuluje?
I wtedy zobaczyła przed Parvati najnowsze wydanie ,,Proroka
codziennego”. Podeszła do biurka i szybkim ruchem porwała gazetę.
Na pierwszej stronie było stare zdjęcie jej i Rona, a pod nim
podpis:
,,Rychły ślub dwójki
bohaterów narodowych! Hermiona Granger i Ronald Weasley ogłaszają
swoje zaręczyny!”.
♒♒♒♒♒
CDN - przedostatnia część już wkrótce :)
Do tej pory nie pisałam komentarzy, ale postanowiłam to zmienić. Przeczytałam wszystkie twoje opowiadania i moim zdaniem piszesz świetnie... A Rubin i Stal to opowiadanie, które należy do moich ulubionych (czytałam je z dziesięć razy i za każdym razem z takimi samymi emocjami...) A ta miniaturka jest wspaniała. Bardzo ciekawa fabuła. Już nie mogę doczekać się kolejnej części... A Rona mam już dosć. Życzę weny na kolejne teksty i czekam na dalszą część...
OdpowiedzUsuń...
OdpowiedzUsuń...
...
A ja się miałam jeszcze dzisiaj uczyć... miałam zrobić coś konstruktywnego i rozsądnego... za to przez następny tydzień będę chodziła jak nieprzytomna, czekając na następną część. I jak ty to robisz, szanowna Venetiio, jak?
Do rzeczy: Ron dupek jakich mało, biedny Draco, żeby tylko jakiejś głupoty nie zrobił, Nott gejem? tego jeszcze nie było, Pansy super, uwielbiam ją w twoich opowiadaniach 😉
Ogólnie lodzio miodzio i cud miód malina 😃 życzę dużo weny, choć piszesz tak, że chyba musiałaś przykuć wenę do kaloryfera 😃 czekam na następną część ❤
O nie, nie, nie. Jakie zaręczyny? Wszystko się zepsuło. Głupia gazeta. Jejku, a już miało być tak dobrze. Pisz szybko kolejną część, bo nie wytrzymam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
ďramione-ja-to-ja.blogspot.com
Ta rodzina jest aż tak popieprzona, że dali info do gazety pewni tego,ze sie zgodzi?! serio... Zwątpiłam ;-;
OdpowiedzUsuńPierwszy raz spotykam się z Hermioną, która otwarcie przyznaje, że rodzina w stylu Weasleyów jej nie odpowiada i bardzo mi się to podoba. Ona tak naprawdę nigdy do nich nie pasowała i szczerze żałuję, że JK ich tak a nie inaczej sparowała.
OdpowiedzUsuńTen rozdział był dłuższy i znajdowało się w nim wiele zwrotów akcji, co było świetne! ;) Niespodziewane zaręczyny i ich ogłoszenie - coś czuję, że to Ron się wygadał, nim jeszcze się oświadczył Hermionie. Jest jeszcze druga opcja: Ron poleciał do "Proroka Codziennego", myśląc, że ją to przekona. Zobaczymy :)
Bardzo mi się podobało i czekam na następne rozdziały i tej, i Twoich pozostałych opowiadań!
Pozdrawiam
Naprawdę musiałaś przerwać w takim momencie? Kiedyś dostanę zawału.
OdpowiedzUsuńRon to kompletny idiota i tyle w temacie. Draco powinien potraktować go jako tarczę na sztylety. Czekam na kolejną część bo cóż innego mi pozostaje.
Ty to jednak potrafisz sprawić, żebym szczerze znienawidziła Rona, no naprawdę! Kurcze, facet się po prostu stoczył. Właściwie nigdy za nim nie przepadałam, a w tym momencie to już w ogóle jego zachowanie przeważyło wszystko. Tak jak powiedziała Herm: jak mógł najpierw się upić do nieprzytomności, a następnego dnia ot tak oświadczyć? O, litości! I to jeszcze z tekstem, że "ja i moja rodzina doszliśmy do wniosku" - nosz, kurwix. To ona za jego braci i ojca wychodzi za mąż, czy za niego? Do tego jeszcze ta sprawa z artykułem o oświadczynach. Ja się nie dziwię, że Draco zareagował jak zareagował. Pytanie tylko, kto był tak głupi, żeby to publikować?
OdpowiedzUsuńEch... Wybacz, trudny czas :) Nie mniej jednak liczę, że w następnej części wszystko się już ułoży tak jak powinno i z TYM facetem, z którym powinno.
Pozdrawiam i całuję, A.
Venik...
OdpowiedzUsuńDawno mnie nie było, wiem. A raczej byłam, ale napisanie komentarza było ponad moje siły. A dziś... No ja nie wierzę! Jeśli ktoś z Weasley'ów nie powinien przeżyć Wojny, to właśnie Ronald. Jak ja go nie znoszę... Co za dupek! Taka kobieta, takie zachowanie...
Jak on mógł!
No cóż. Grunt, że Hermiona zmądrzała. Albo nie, nie zmądrzała, bo mądra była zawsze. Ale pogoniła go i bardzo dobrze. Jeszcze tego brakowało, aby się przy nim marnowała... Zasługuje na kogoś super i niech go dostanie!
Buziak :)
Wciąż twierdzę, że to Twoja najlepsza mini. Hermiona i Draco są tutaj cudowni, a Ron... hmmm, jest po prostu Ronem.
OdpowiedzUsuńJasne, musiałaś skończyć w takim momencie! Nie będę mogła doczekać się kolejnej części, szczególnie, że zapewne w nien Hermiona będzie tłumaczyć Malfoy'owi, że wcale się nie zgodziła ;)
Gorąco pozdrawiam i życzę weny! Johanna Malfoy
Coś wydaje mi się, że w gazecie niedługo pojawi się sprostowanie na temat mniemanego ślubu☺. Draco nie może się zniechęcić póki co nie może się poddać, w końcu papiery jeszcze nie były podpisane poza tym powinien wiedzieć, że jeśli ktoś czeka 9 lat z oświadczynami to szanse na odebranie mu kobiety są całkiem spore ;)
OdpowiedzUsuńO cholera. To jest pierwsze, co przyszło mi do głowy. Jakim trzeba być człowiekiem, żeby tak postąpić. Nie wspomnę już o tym, że Ron niszczył przez 10 lat życie Hermionie, to jeszcze opublikowałam takie bzdury. Nie rozumiem, jak Hermiona mogła tyle lat z nim żyć. Oczywiście, że zasługuje na kogoś lepszego, kto będzie ją traktować należycie, a przede wszystkim z szacunkiem. Ma prawo znaleźć faceta, który będzie dzielić jej pasje i zainteresowania, który sprawi, że będzie znowu szczęśliwa. Draco! Zrób coś z tym, najlepiej przeklnij Rona jakimś zaklęciem. Na Salazara, takich trzeba tępić!
OdpowiedzUsuńChociaż mam nadzieję, że to wszystko załatwił Ron, bo nie chce mi się wierzyć, że Ginny i Harry przykładali do tego ręce. Naprawdę nikt z Weasleyów nie widział, jak Ron się stoczył na samo dno? No i biedny Draco. Czemu on tak długo zwleka, żeby wyznać jej własne uczucia. Przecież widzi, jak cierpi. Powinien ją już dawno uratować z opałów.
No tak się rozemocjonowałam, że szok xd.
Czekam teraz z niecierpliwością na ostatnią część. I niech ktoś Ronowi chociażby przyłoży!
Zawsze wyobrażałam sobie Hermionę jako typ tzw. "dziewczyny z sąsiedztwa", jednak Twoja kreacja tej bohaterki na elegancką, jedzącą dojrzałe sery i amatorkę sztuki bardzo mi się podoba. :) mam nadzieję, że Hermionie krew znów zawrzy i Ron oberwie po wstawieniu do "Proroka Codziennego" informacji o ślubie. Po cichu też liczę na to, że Malfoy się nie zamknie w sobie i prawdziwa informacja o tym, że Hermiona nie wychodzi za mąż, szybko do niego dotrze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Byłam bardziej niż zaskoczona końcówką. Myślałam, ze może teraz będzie już prosta droga do wielkiego happy endu Dramione, a tu klapa, jak zawsze muszą pojawić się schody! :D
OdpowiedzUsuńOczywiście, część bardzo ciekawa i wciągająca. Zdecydowanie nie mogę doczekać się kolejnej części i reakcji Hermiony, a także tego, jak zachowa się w stosunku do Rona i wszystkich Weasleyów.
Pozdrawiam serdecznie i życzę weny!
Charlotte Petrova
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOch co za debil z tego Rona!
OdpowiedzUsuń(Ekhem... zły początek komentarza)
Przepraszam , ale nie mogę! Twoja miniaturka wywołuje u mnie tyle emocji , że chce mi się tupać jak małe dziecko. Mam nadzieję że Weasleyowi się dostanie za ten pomysł z zaręczynami. Co do całej części nic nowego - jak zwykle cudo *_*
Pozdrawiam , PF
Chyba moja krew osiągnęła temperaturę wrzenia. Co za dupek z tego Rona. Nie dość, że oświadczyny w taki sposób, po takim czasie to teraz jeszcze taki artykuł. No i teraz trzeba to naprawić w oczach Draco... Ten rudzielec zawsze wszystko psuje, działa mi na nerwy, zawsze w filmach, książkach i opowiadaniach.
OdpowiedzUsuńSKONFUNDUSIJĘ, POĆWIARTUJĘ, ZABIJĘ, OŻYWIĘ SKLONUJĘ I TO POWTÓRZĘ 🤬🤬
OdpowiedzUsuńRONALDZIE WEASLEY TY BEZCZELNY DUPKU 🤬🤬