-
Pokrój mi korzonki – padło polecenie.
Salazarze! Jak ja nie
znosiłem tego pretensjonalnego, rozkazującego tonu Rudego Dzieciaka
Gryffindoru. Temu śmierdzącemu Łasicowi od zwycięstwa nad
Voldziem zupełnie się w tym ryżym łbie poprzewracało. Kątem oka
widziałem, jak Hermiona ze zrezygnowaną miną bierze się do
krojenia korzonków swojego ukochanego chłopaka. Spojrzałem na jej
zaczerwienione policzki, lekko szkliste oczy i czułem wielką
ochotę, by wrzucić w tego popaprańca swoim kociołkiem, pełnym
eliksiru żywej śmierci. Weasley zdecydowanie nadawał się tylko do
tego, by świecić głupotą i odgrywać rolę najlepszego
przyjaciela bliznowatego Wybrańca. Wojna zmieniła go w propagandową
maszynkę do zbierania pochlebstw i spijania śmietanki, a zupełnie
znieczuliła na potrzeby innych. To on tu był najważniejszy, on
zawsze dostawał wszystko, czego chciał... Ciekawe jak to się
złożyło, że zaraz po wojnie zapragnął Granger? Najwidoczniej
nie interesowało go to, że jej rodzice nie żyją, a ona została
bezdomną sierotą. Nie. Dla niego liczył się tylko poklask i
sława. A dwója pomocników Pottera razem była idealnym obrazkiem,
na którym można było zarobić góry galeonów, co rodzina
Weasley'ów skrzętnie wykorzystała. Ona została jego dziewczyną i
wydaje mi się, że mało kogo obchodziło, czy ona naprawdę tego
chce, czy robi to tylko po to, by znów poczuć się częścią
rodziny. Gdyby Potter musiał wybierać, pewnie poszedłby za tym
piegusem, zresztą od dawna podejrzewałem go o to, że woli
chłopców, ale Granger... Co ta rozsądna dziewczyna robi z tym
rudym głupkiem? Czemu sama pozwala się tak poniżać i traktować
jak dodatek do garderoby...? Każdego dnia mam wrażenie, że coraz
bardziej gaśnie na moich oczach. Gdzie zniknęła jej radość?
Kiedy odeszły te wesołe iskierki w jej spojrzeniu? Od jak dawna nie
pojawiała się już jej promienny uśmiech..? Widziałem, jak śmiała
się tylko z przymusu, najczęściej z głupich i bezsensownych
żartów Łasica i pewnie tylko dlatego, że on tego oczekiwał. Nie
wiedziałem czemu sama sprawia sobie te tortury, wiedziałem jednak,
że ona długo już tego nie wytrzyma. I ja też nie... I pewnego
dnia po prostu przyłożę Weasley'owi tak, że mnie popamięta!
❅❅❅
Dlaczego tak się tym
przejmowałem? Może dlatego, że byłem blisko i widziałem
wszystkie te niewielkie urazy i rany, które powoli ją niszczyły.
Bycie prefektem naczelnym miało być przywilejem, a ja szybko
znienawidziłem ten przywilej prawie tak mocno, jak nienawidziłem
chłopaka z blizną i jego rudego przyjaciela, którym podobno
zawdzięczaliśmy wolność. Wspólne mieszkanie z prefektem
Gryffindoru nie byłoby takie złe, gdyby nie to, że Hermiona często
gościła u siebie tego nadętego dupka. Już pierwszego dnia nie
omieszkał mi wypomnieć, że tylko dzięki bohaterskiej postawie
mojej matki w czasie wojny, Potter nie wtrącił mnie do więzienia,
gdzie powinienem teraz gnić. Potem za każdym razem przypominał mi,
że jestem prefektem naczelnym, bo byłem za słaby, by zostać
kapitanem drużyny – nie to co on, wspaniały przywódca i przyszły
zdobywca pucharu Qudditcha. Gdy wreszcie opuszczał nasz wspólny
salon, Hermiona zawsze szeptała ciche przeprosiny, jakby chcąc mi
podziękować za to, że nie reagowałem. Nie wybuchałem złością,
nie rzucałem klątwami, tylko siedziałem cicho, znosząc obelgi od
kogoś, kto nie rozumiał, co przeżywałem każdego dnia i nocy, od
kiedy zostałem Śmierciożercą. Jednak czego się spodziewać?
Zrozumienia od Weasley'a? Nie. Tego na pewno nie. W końcu musiałby
być istotą rozumną, a ktoś, kto tak traktował swoją dziewczynę
nie mógł nią być.
❅❅❅
Kiedy coś we mnie pękło?
Chyba wtedy, gdy zobaczyłem pierwszego siniaka na jej przedramieniu.
Mimo że Hermiona szybko zsunęła rękaw swojej bluzki, ja wyraźnie
widziałem ten ślad. Pamiętam, że wtedy chyba godzinę kopałem i
waliłem w worek treningowy w Pokoju Życzeń. Worek treningowy z
podobizną pana W. Nie wiedziałem, co zrobić, nie wiedziałem, co
dalej, ale wiedziałem, że nie mogę na to pozwolić. Jej zlękniony
wzrok, gdy zauważyłem siniaka był tak podobny do wyrazu twarzy
mojej matki, gdy ukrywała przede mną swoje ślady i rany. Dobrze
ci, ojczulku, że twoje zwłoki gniją gdzieś w Azkabanie... Gdybym
tylko mógł, to szczątki Weasleya szybko, by do ciebie dołączyły.
Od kiedy pierwszy raz domyśliłem się, że Łasic ją bije,
zacząłem uważnie obserwować. Przysiągłem sobie, że zrobię co
w mojej mocy, bo pożałował jeśli jeszcze raz ją tknie. Długo
nie musiałem czekać...
❅❅❅
Bal świąteczny był
pełen przepychu i akcentów przypominających, że dziś bawić
możemy się tylko dlatego, że szanowny pan Potter i jego kumpel
damski-bokser wszystkich uratowali nas z łap Voldemorta. Czasem
zastanawiałem się, czy Dumbledore i Potter nie przenieśli swojej
relacji na wyższy level, bo aż nazbyt widocznie wchodzili sobie
wzajemnie w cztery litery prześcigając się w wyrazach wdzięczności
i wzajemnych pochlebstwach. To było irytujące i żałosne.
Astoria uwiesiła się
mojego ramienia jak rzep psiego ogona, a na dodatek nieustannie coś
do mnie gadała/ Ja jednak byłym zainteresowany czymś innym.
Hermiona w prostej błękitnej sukni wyglądała zjawiskowo. Jednak
jej facet najwyraźniej tego nie zauważał, skoro zajęty był raz
po raz opowiadaniem o tym, jak walecznie zwyciężył z siłami zła
i ilu Śmierciożerców własnoręcznie zabił... To byłaby prawda,
jeśli tylko umarliby ze śmiechu na widok jego włosów i piegów.
Hermiona nie miała zbyt
wiele zabawy na tym balu, gdyż Weasley nie miał chyba zamiaru z nią
tańczyć. Ja byłem prefektem naczelnym, ona drugim... Wypadało nam
zatańczyć razem i muszę przyznać, że poprosiłem ją o to z
prawdziwą przyjemnością. Pozbyłem się tej idiotki Astorii i
podszedłem do Granger. Zgodziła się od razu, gdy zapytałem, czy
ze mną zatańczy. Na krótką chwilę, gdy łapała moją dłoń w
jej oczach zabłysnęła ta znajoma iskierka, jednak szybko zgasła,
zastąpiona czymś ponurym i smutnym. Dlaczego choć na chwilę nie
mogła znów być tą wesołą, spontaniczna dziewczyną, która
kiedyś znałem?
Wiedziałem, że cała
Wielka Sala gapi się na nas, ale mało mnie to obchodziło. My
patrzyliśmy na siebie. Miałem wtedy wrażenie, że tylko ja wiem,
jak bardzo ona cierpi. Miałem wrażenie, że tylko ona rozumie, co
ja przeżywam. Tylko może mi pomóc i tylko ja będę w stanie pomóc
jej. Nie wiedziałem jeszcze tylko jak...
Piosenka skończyła się
szybciej niż mógłbym sobie tego życzyć, jednak my staliśmy
jeszcze chwilę patrząc sobie w oczy, jakby wciąż szukając
wzajemnego zrozumienia, które było nam obojgu niezwykle potrzebne.
-
Odbijany! - usłyszałem groźne warknięcie za swoimi plecami. Nie
musiałem się odwracać, by wiedzieć, że to Weasley. Brudny, głupi
i pijany rudzielec z przerostami ambicji... Poczułem jak Hermiona
zadrżała ze strachu i zawahałem się, nie chcąc jej puścić,
chcą ją jakoś ochronić...
-
W porządku, zatańczę z tobą Ronald – wyszeptała, sama
odsuwając się ode mnie i podchodząc do swojego faceta, który
złapał ją w swoje obleśne ramiona i brutalnie, bez uczucia,
wycisnął na jej ustach pocałunek.
Zebranie resztek
samokontroli sporo mnie kosztowało. Duża w tym zasługa Astorii,
która poprosiła bym z nią zatańczył. To jakoś mnie powstrzymało
przed dokonaniem brutalnego morderstwa na samym środku Wielkiej
Sali.
❅❅❅
Wracałem do pokoju wciąż
myśląc o tym, jak ona na mnie patrzyła. Jakbym był jedyną osobą
potrafiącą dostrzec w niej kogoś wartościowego. Przecież taka
była! Mądra, ładna, dzielna... Jak ktoś mógłby tego nie
docenić? Wszedłem do naszego dormitorium zastanawiając się, czy
ona już wróciła? Czy Weasley nic jej nie zrobił? Czy nie
wypłakuje się teraz w poduszkę?
Jednak nie zdążyłem
nawet zdjąć swojej szaty, gdy usłyszałem krzyk dobiegający z jej
pokoju.
Znalazłem się tam
najszybciej jak mogłem.
❅❅❅
Weasley był akurat w
trakcie rozpinania spodni, a jej suknia była podarta...
-
Wypierdalaj, Śmierciożerco! - warknął na mnie. W mgnieniu oka
oceniłem sytuację i wyjąłem różdżkę petryfikując rudzielca,
choć miałem ogromną ochotę go zabić...
-
Nic ci nie jest? - zapytałem przyklękając przy zapłakanej
Hermionie. Pokręciła głową, niezdolna do wymówienia chociaż
słowa.
-
Nie płacz, on już cię nie skrzywdzi. – Pewnie brzmiało to jak
pusty frazes, ale chyba jej pomogło, bo, gdy wyciągnąłem do niej
dłoń, złapała ją z ufnością. Pomogłem jej się podnieść i
zaprowadziłem ją do swojego pokoju. Dałem jej swój podkoszulek i
poleciłem by skorzystała z mojej łazienki, a sam zaplanowałem,
jak zająć się tym śmieciem. Co z nim zrobić? Jak go ukarać? Na
następny dzień wszyscy mieli wyjechać na ferie zimowe... Tak, to
nie był zły pomysł.
Za pomocą zaklęcia
wyniosłem rudego z naszych komnat i wrzuciłem go do pierwszego,
lepszego schowka na miotły. Nie znajdą go aż do odjazdu pociągu.
I dobrze, niech tu pognije kilka godzin, zasłużył na to!
-
Tkniesz ją jeszcze raz, a przysięgam, że cię zabije, nie będziesz
tego pamiętał, ale przysięga i tak mnie obowiązuje –
wyszeptałem, pochylając się nad nim, po czym na pożegnanie
kopnąłem go mocno, łamiąc mu nos. Wtedy poczułem prawdziwą
przyjemność z powodu tego, że wreszcie miałem taką okazję.
Rzuciłem na niego zaklęcie zapomnienia, bo wiedziałem, że po
czymś takim zrobiłby wszystko, by wtrącić mnie do więzienia.
Chciałem oszczędzić tego mojej matce.
❅❅❅
Wróciłem do swojego
pokoju, a Hermiona cicho szlochała w moją własną poduszkę. Była
taka zrozpaczona... Zawahałem się, chwilę nim położyłem dłoń
na jej ramieniu, a ona wzdrygnęła się od tego dotyku, jakby
sądząc, że ktoś znów spróbuje ją skrzywdzić. Niech spróbuje.
Nie pozwolę na to!
-
Chcesz eliksiru nasennego? - zapytałem, siadając obok niej.
-
Nie, lepiej trucizny... - wyszeptała, odwracając się w moją
stronę.
-
Nigdy więcej tak nie mów! - Zabrzmiało to nieco za ostro, ale
musiało tak być. Ona nie mogła myśleć o czymś tak głupim jak
samobójstwo, przecież kiedyś była taka dzielna, odważna,
wesoła...
-
Nie musisz się mną przejmować i tak nigdy ci się nie
odwdzięczę... - zapłakała.
-
Nikt nie twierdzi, że muszę. Może ja po prostu chcę? -
odpowiedziałem, czując wyraźnie, że to co mówię, jest prawdą.
Chciałem jej pomóc, uratować ją z łap tego bydlaka i znów
zobaczyć ten jej uśmiech...
-
Dziękuję... - Nie wiem jak to się stało, że znalazła się w
moich ramionach, a jej łzy moczyły moją elegancką szatę
wyjściową. Mało mnie to obchodziło. Czułem się nad wyraz
spokojny, jakbym od zawsze wiedział, że moją rolą będzie
wspieranie Hermiony. Podjąłem się tego zadania i wiedziałem, że
nie będę tego żałował. Po kilku, a może kilkunastu minutach
zasnęła wreszcie, wtulona w moją klatę. Ułożyłem ją wygodnie
na poduszkach i przykryłem szczelnie własną kołdrą. Spała
spokojnie, nie dręczona niczym złym. To był poruszający widok.
Musiałem na chwilę
wyjść, by załatwić to o czym myślałem od czasu jak zamknąłem
Weasley'a w schowku na miotły. Nad ranem otrzymałem odpowiedź.
Uśmiechnąłem się do tego znajomego pisma na pergaminie. Miałem
poczucie, że wszystko powoli zaczyna się układać po mojej myśli.
❅❅❅
Spakowane walizki czekały
już w naszym wspólnym salonie, a Snape, na którego zawsze mogłem
liczyć, lada chwila miał się pojawić, by podłączyć nasz
kominek. Tak, trochę mnie to kosztowało, ale udało mi się to
załatwić. Podróż pociągiem byłaby długa i nudna. Kominkiem
raz, dwa znajdziemy się w domu. Hermiona wyszła ze swojego pokoju,
umyta i przebrana, ale wciąż blada i zaczerwionymi oczami.
-
Nie musiałeś przynosić mojej walizki, zostanę w zamku. Nie chce
jechać do Rona... - Łzy znów błysnęły w jej oczach.
-
I nie jedziesz. Zabieram cie ze sobą – uśmiechnąłem się do
niej pokrzepiająco.
-
Mam jechać z tobą? Nie żartuj, Malfoy... Twoja matka...
-
Bardzo się cieszy na dodatkowego gościa. Nie lubi jeździć na
nartach, a ja za to bardzo lubię, więc cieszy się, że znalazłem
sobie towarzystwo. Pamiętam, że opowiadałaś, że umiesz jeździć.
Zobaczymy, czy to prawda – mówiłem to nonszalanckim tonem, choć
tak naprawdę denerwowałem się, co będzie jeśli mi odmówi.
-
Co ludzie powiedzą? Co pomyślą twoi znajomi, jak zabierzesz szlamę
do domu na święta? - zapytała cicho.
-
A kogo to obchodzi, co oni powiedzą? Przeżyliśmy wojnę,
przeżyjemy i kilka plotek. Chodź tutaj, bo zaraz przyjdzie Snape,
by połączyć kominek z moim domem w Alpach – wyciągnąłem do
niej dłoń, cicho licząc, że ją przekonałem.
Zawahała się... ale
tylko przez chwilę. Potem jednak podeszła i ujęła moją dłoń,
uśmiechając się lekko. Ten uśmiech na zawsze pozostanie wryty w
moje serce. Już wtedy wiedziałem, że ona będzie kiedyś moja.
Tylko moja.
❅❅❅
Dwa tygodnie w górach
przeleciało bardzo szybko, ale pozwoliło mi poczuć się znów
szczęśliwym człowiekiem. Z początku nieco nieufna Hermiona
przekonała się, że ja i moja matka mamy wobec niej szczere
intencje. Wkrótce znów zobaczyłem jej uśmiech, wesołe iskierki w
jej oczach, słyszałem, jak żartuje i wiedziałem, że i ona jest
teraz szczęśliwa. To było niesamowite. Zbliżyliśmy się do
siebie, bardziej niż sądziłem, że to będzie możliwe. Noce, w
trakcie których trzymałem ją w ramionach były nie do porównania
z żadnym innym doznaniem. Moja mama szybko zorientowała się, co
się święci, dlatego podarowała Hermionie na święta naszyjnik
mojej babci. Chciała dać nam sygnał, że akceptuje nasz związek,
a Miona nie musi już czuć się sierotą, bo jeśli tylko zechce...
może mieć nową rodzinę. Nas.
❅❅❅
Powrót
do szkoły był dla mnie dziwnie bolesny. Stając w naszym Pokoju
Wspólnym po tych dwóch wspaniałych tygodniach, bałem się, że
coś się bezpowrotnie skończy, że znów będzie tak jak
przedtem... Te obawy jednak szybko rozwiała sama Hermiona, która
stanęła za moimi plecami i przytuliła się do mnie. Zamknąłem
oczy, czując, jak poczucie szczęścia i bezpieczeństwa do mnie
wraca.
-
Wiesz, że to nie będzie łatwe? Wiesz, że będą plotki, a ludzi
nie dają nam żyć? - zapytała mnie cicho.
-
Nie obchodzi mnie to. Nie pozwolę, byś znów stała się taka jak
przed feriami. Nie pozwolę, by ktoś traktował się tak jak Weasley
wcześniej, ani tak jak Potter albo siostra rudego, którzy doskonale
wiedzieli co się dzieje, a nic z tym nie robili! - Odwróciłem się
i przytuliłem ją mocno.
-
Dzięki tobie odzyskałam siebie, nie chcę, byś teraz ty coś
przeze mnie stracił – wyszeptała prosto w moje usta.
-
Żadna strata mnie nie zaboli, jeśli ty będziesz ze mną. –
Wiedziałem, że takie słowa do mnie nie pasują, ale były szczere
i płynęły z głębi mego serca, kiedyś skutego lodem, teraz
bijącego dla niej.
❅❅❅
Siedziałem przy stole
Slytherinu czujnie ją obserwując. Widziałem jak nerwowo zerka na
drzwi. Byłem gotowy w każdej chwili do niej podejść, jeśli
Weasley w jakikolwiek sposób spróbuje ją skrzywdzić. Pierwszy do
sali wszedł Potter, dumny jak zawsze, a zaraz za nim równie
wyniosły Weasley. Moja dłoń odruchowo zacisnęła się na nożu do
masła.
-
Gdzieś ty była?! - wydarł się na nią Łasic.
-
Na nartach w górach – odpowiedziała równie głośno, tak by
wszyscy słyszeli.
-
Na nartach? A kto chciałby wziąć ciebie z sobą na narty! Przecież
nie masz nikogo! Jesteś sama i sama zostaniesz, bo ja i moja rodzina
mamy cię dość, szlamo! - krzyczał. Podniosłem się z miejsca,
przysięgając sobie, że złamię mu za to szczękę. Jednak
Hermiona również wstała i hardo popatrzyła temu szmaciarzowi w
oczy.
-
Nie potrzebuję twojej rodziny, Ronaldzie Weasley'u, bo kiedyś
założę własną i zrobię wszystko, by moje dzieci wyrosły na
porządniejszych ludzi niż jesteś ty! - W całej Wielkiej Sali
zapadła cisza, a wszyscy ze zdumnieniem patrzyli na Hermionę. Chyba
tak jak i ja dostrzegali w niej teraz te dawną Granger. Dumną,
odważną, dzielną...
-
Pożałujesz tego! - syknął Ron.
-
To się okaże! Pamiętaj, że znam kilka brudnych sekretów twoich i
twojej rodziny. I nie groź mi więcej, Weasley, bo to już na mnie
nie działa. Jesteś zwykłą świnią i na dodatek impotentem! -
Hermiona z satysfakcją wymalowaną na twarzy odwróciła się
plecami do Rudego i skierowała się do drzwi wyjściowych. Ja też
tam podszedłem, z uśmiechem patrząc, jak prawie wszystkie
dziewczyny w Wielkiej Sali kpią sobie z Weasley'a.
-
Teraz wszystko już będzie dobrze – szepnęła Hermiona, łapiąc
moją dłoń.
-
Na pewno będzie, obiecuję – odpowiedziałem, pochylając się, by
ją pocałować.
Wiedziałem, że mam
rację. Jestem Malfoy'em, a my zawsze dostajemy to co chcemy. A ja
chcę tylko szczęścia z ukochaną kobietą przy moim boku. Nic
więcej nie jest mi potrzebne.
❅❅❅
Koniec
Piękna miniaturka. Choć zachowanie Draco faktycznie odbiega od normy, to w pewnym sensie to rozumiem ; w końcu dużo rzeczy się wydarzyło pomiędzy nim, a Mioną.
OdpowiedzUsuńPS. Też czułam tą satysfakcję, kiedy Draco łamał mu nos :D
Bardzo fajna, przypomina mi odrobinkę jedno z moich ulubionych opowiadań, które niestety na zawsze zniknęło wraz z usunięciem jednego z blogów „inna bajka” jak dobrze pamietam :) tamto było w czasach dorosłych co prawda i zdecydowanie inny klimat ale czytając ta miniaturkę wspomniałam o nim :) szkoda, ze już go nie przeczytam 🤷🏼♀️ Dobrze, ze mam teraz znowu Ciebie :) po tylu latach fajnie jest wrócić :)
OdpowiedzUsuńUrocze jest to bardzo, Draco jakby z innego wymiaru, czuły miły przyjacielski, pozbawiony wszelkiej pychy i sarkazmu, ale za to stanowczy i oddany. Życzmy szczęścia w miłości tej parze.
OdpowiedzUsuńPara idealna. Draco takiego kocham najbardziej, zazdrosny, gotowy walczyć, bronić i kochać. Kochać całym sercem. Prawdopodobnie uratował Hermionie życie, bo przy tym ... Ronie, to byłaby tylko stagnacja. Nigdy go nie lubiłam już w trakcie czytania książek, kiedy byłam młoda i piękna i nikt nie myślał, że kiedyś będą powstawać tak pięknie historie. Jednak uwielbiam gdy Ron jest tak przedstawiany, jako debil, jako prostak, nie wiem satysfakcjonuje mnie to i cieszy... To, że byli razem dobrani na koniec książki to chyba najgorsze zakończenie jakie można sobie wyobrazić.
OdpowiedzUsuńOch, idealnie opisane, a zwłaszcza ten fragment o Ronie, miód na moje serce
Usuń💕😍😭
OdpowiedzUsuńIdealna do poduszki, taka delikatna... A teraz idę czytać część 2 ale hot 🔥 😈😈
Znowu, znowu mi to robisz ,znowu doprowadzasz mnie do łez. Mimo wszystko dalej w mojej głowie krąży jedno pytanie czy Ronowi wcześniej udało się zgwałcić Hermionę. Czy gdy Draco ich przyłapał próbował pierwszy raz, to jest tak niestosowne ale, tak bardzo mnie to nurtuje. Naprawdę, jeszcze bardziej znienawidziłam Wesleya przez tę miniaturkę.
OdpowiedzUsuńJest kontynuacja tej miniaturki napisana przez jedną z moich czytelniczek na blogu hot18+ :)
Usuń