O Merlinie! Znowu! Znowu
to nudne zebranie. Nie, chwila... To narada. Chyba tak nazwała to
jego sekretarka? Stara i brzydka Greta. Czemu on, najprzystojniejszy
i najseksowniejszy szef Departamentu Międzynarodowej Współpracy,
musi trzymać za biurkiem taką poczwarę? Chyba tylko dlatego, żeby
uniknąć oskarżeń o molestowanie. Tak, jego tatuś wiedział, jak
to się skończy. Do dziś pamięta tę awanturę z matką. Lepiej
dmuchać na zimne, zwłaszcza, że nie chciał tracić swojej pozycji
najbardziej pożądanego kawalera przez jakieś głupie plotki durnej
blond wiedźmy. Nie. Sekretarkę mógł mieć starą, ale w
kontaktach z koleżankami z pracy zawsze wybierał te młode, zdolne
i biuściaste... Znaczy te z dobrym gustem, klasą i oczywiście
czystą krwią. Jednak na tym zebraniu nie było takich zbyt wiele.
Susan Bones, wiceszefowa Departamentu Transportu. Jego główne
zagrożenie do stołka ministra, młoda i zdolna jak on... Ale za to
brzydka, nudna, szara i nijaka. I ta bluzka jak z lamusa. Fuj! Po
prawicy Bones, co chyba planuje wyhodować sobie wąs, siedział
równie brzydki Dominik Marquell w ohydnej, szarej szacie, ponurej i
bez gustu jak on sam. Ale po co on ogląda takie paskudy? Przecież
przy tym stole na tej przeklętej naradzie musi być ktoś, na kim
warto na dłużej zawiesić oko.
Jeszcze raz rozejrzał
się po pokoju. Szefowie i wiceszefowie wszystkich departamentów.
Zbieranina dziwaków, karierowiczów i ponuraków. Potter z włosami
jak po porażeniu piorunem, Parkinson, ta głupia tapeciara, która
szczerzy do niego kły jakby był smakowitym stekiem, i Daphne
Grenngrass z miną, jakby siedziała na skunksie. Czemu ona się tak
krzywi patrząc w jego stronę? A tak! To pewnie przez to, że
ostatnio dał kosza jej młodszej i, niestety o wiele głupszej,
siostrze. Bogowie! Co za beznadziejny dzień w beznadziejnym pokoju z
tymi beznadziejnymi ludźmi! Czy naprawdę nie ma nadziei na
zobaczenie czegoś, co nie zepsuje mu humoru na resztę dnia?
✔✔✔
Nerwowym ruchem
przeczesał swe jasne włosy i spojrzał na zamknięte drzwi, a zaraz
potem jego wzrok przeniósł się na puste krzesło. Dlaczego jej
dziś nie było? Czyżby znów ratowała jakiś durnych mugoli z
opresji? Wtem jednak jego nadzieje zostały spełnione. Drzwi
otworzyły się, a stukot wysokich obcasów obwieścił wszystkim
przybycie ostatniego wiceszefa, a raczej wiceszefowej Departamentu do
spraw Kontaktów z Mugolami. Draco uśmiechnął się pod nosem
niczym zadowolony kocur i przeciągnął się leniwie na krześle.
-
Dzień dobry wszystkim - przywitała się chłodno Hermiona,
najwyraźniej niezbyt zadowolona, że ostatnie wolne krzesło jest
centralnie na przeciwko Malfoy'a.
-
Co to za spóźnienia, Granger, nie wiesz, że to nieprofesjonalne? -
zakpił, wciąż się uśmiechając.
-
A co ty możesz wiedzieć o profesjonalizmie, Malfoy? - prychnęła z
pogardą.
-
Bardzo wiele i mogę ci nawet co nieco o tym opowiedzieć po
zebraniu, jeśli chcesz...
-
Nie! - warknęła.
-
Dość tego, Malfoy, pora zaczynać - zarządziła Dafne, wyraźnie
wkurzona.
-
Ale sztywniara! Czyżby ten skunks ugryzł ją w te nadęte dupsko -
wyszeptał Draco i prawie parsknął śmiechem na głos, jednak nikt
mu nie zawtórował. Jedynie Hermiona z dezaprobatą pokręciła
głową, po czym wyjęła swoje pióro, by, jak pilna uczennica,
zanotować każde słowo z tego zebrania.
Draco natomiast rozparł
się wygodnie, doskonale wiedząc, że notatki z tej nudnej narady i
tak pożyczy mu Pansy. To znaczy nie jemu, tylko jego sekretarce...
On natomiast mógł wreszcie zająć się tym co ostatnio stało się
praktycznie jego hobby.
Analizowaniu.
✔✔✔
Uwielbiał to robić, a
im bardziej to uwielbiał, tym bardziej czuł, jakie to staje się
niebezpieczne. Bo albo wcześniej czy później ona go za to
skrzywdzi, albo on skrzywdzi siebie i zakocha się w... O Merlinie!
Mimo tych obaw i tak nie miał zamiaru odpuścić. To było jak silny
narkotyk, ale miał w nosie to uzależnienie. Musiał to zrobić i
już.
✔✔✔
Zawsze zaczynał od
najmniej istotnego szczegółu. Lakieru do paznokci. Jaki dziś
miała? Beżowy czy może znów ten delikatny róż? Prosty, ale z
klasą... Nie, dziś go zaskoczyła. Jej paznokcie były muśnięte
mocno czerwonym, błyszczącym lakierem. To pobudzało zmysły na
tyle, że musiał nieco poluzować kołnierzyk swojej koszuli. Dalej.
Lubił jej dłonie. Małe i drobne, a przy tym sprawiały wrażenie
jakby niosły za sobą jakąś niesamowitą siłę. Czy to za sprawą
magii, którą potrafiły czynić? Być może. Długie, lecz szczupłe
palce, na których nie nosiła pierścionków. Czasem zastanawiał
się co, by poczuł, gdyby pewnego dnia na serdecznym palcu pojawił
się pierścionek zaręczynowy. Nie wiedział jednak czemu zawsze w
tej wizji był to pierścionek jego babci...
Chrząknął, by odgonić
od siebie te nieodpowiednie wizje i spojrzał dalej. Na przegubie jej
lewej ręki spoczywał złoty zegarek. Nic specjalnego, pewnie
mogłaby kupić sobie lepszy... albo on mógłby jej taki podarować,
jednak ten chyba był dla niej ważny, bo o ile wiedział, dostała
go od Pottera i Weasley'a, gdy dostała ostatni awans. Dalej były
jej szczupłe ramiona, jasna skóra i małe piegi. Nikt o tym nie
wiedział, ale on uwielbiał piegi, a zwłaszcza te na jej małym,
zadartym, a raczej zadziornym nosku. Ubierała się jak na klasyczną
pracownicę biura przystało. Zwykle była to biała bluzka i
ołówkowo-szara spódnica. Nie nosiła staromodnych szat, ale też
rzadko kiedy widywało się ją w kolorowych ubraniach. Choć wciąż
miał w pamięci tę krwisto-czerwoną suknię, którą miała na
ostatnim balu ministerstwa. I to rozcięcie na udzie... Merlinie!
Czemu tu jest tak gorąco? - złościł się, znów odciągając
kołnierzyk koszuli. Dziś jednak grzeczna panna Granger nie miała
na sobie białej bluzki. Przeciwnie, ubrana była w bordową, dość
obcisłą bluzkę ze sporym dekoltem. Zauważył to dopiero teraz,
gdy zdjęła swój żakiet. Draco przełknął ślinę i szybko
poszukał wzrokiem swojej szklanki wody. To zebranie było naprawdę
wyjątkowe. Klasyczna panna Granger nosiła zawsze upięte włosy, a
jej makijaż ograniczał się do lekkiego różu na policzkach...
Jednak dzisiaj coś się nie zgadzało. Panna Granger miała czerwoną
szminkę i mocno podkreślone oko. Draco wyprostował się na swoim
krześle, chcąc się upewnić, że się nie pomylił. W kilka minut
Hermiona ze skorupki kujona przeistoczyła się w drapieżną kocice.
Dziewczyna odłożyła pióro i spojrzała prosto w oczy podglądacza.
Przeciągnęła się i sięgnęła do tyłu, po czym zalotnym gestem
wyjęła spinkę, która podtrzymywała jej ciasny kok. Śliczne,
brązowe loki opadły kaskadą na jej zgrabne plecy, a szczęka Draco
Malfoy'a z łoskotem opadła na podłogę. Teraz już nie patrzył na
nią, poddając jej śliczną buzię dokładnej analizie. Teraz gapił
się na nią jak jakiś psychopata. Panna Granger w dzisiejszym
wydaniu była bowiem wszystkim, czego oczekiwał od kobiety i
najmniej obchodziła go teraz czystość jej krwi.
✔✔✔
-
Dziękuję wam. Na dzisiaj to wszystko - oznajmiła wszystkim Bones i
Draco ku swojemu oszołomieniu i rozpaczy po chwili widział już
tylko plecy seksownej i dziś wyjątkowo drapieżnej Gryfonki.
-
Co to było? - zapytał głupio sam siebie, próbując jakoś
pozbierać swoje myśli i emocje. Jeśli każde zebranie będzie tak
wyglądało, to będzie walczył o to, by zwoływano je codziennie!
Uspokoił się i opanował wreszcie na tyle, by móc wrócić do
swojego biura. Na korytarzu nie było już nikogo i zostało mu tylko
samotne oczekiwanie na windę i rozpamiętywanie jej pięknie
wykrojonej linii ust, ślicznych oczu, pięknego biustu...
Jednak gdy winda się
otworzyła tuż przed nim stanął żywy obraz jego wyobrażeń.
Hermiona Granger, równie drapieżna, co przed chwilą w sali
konferencyjnej stała na środku windy i uśmiechała się w taki
sposób, że nawet największemu macho zmiękłyby od tego kolana.
-
Wsiadaj, Malfoy, przecież cię nie pogryzę - zakpiła z niego.
-
Obiecujesz, Granger? Naprawdę nie chcę się zarazić od ciebie
niczym mugolskim!
-
Interesuje cię obietnica szlamy?
-
Racja. Pewnie jest nic nie warta, jak cała twoja krew - palnął bez
zastanowienia
-
Góra czy dół? - zapytała, jak gdyby nie słysząc jego kąśliwej
odpowiedzi.
-
A ty? - odpowiedział szybko, dziwiąc się samemu sobie, gdzie
podziały się jego zdolności rasowego podrywacza. Czemu przy niej
nie potrafił być miły i czarujący? Przecież wcale nie chciał
jej obrażać...
-
To zależy...
-
Niby od czego, Granger? - Bardzo zdziwiło go, gdy dziewczyna
przysunęła się bliżej i spojrzała mu prosto w oczy.
-
Od tego czy chcesz pogadać w moim, czy w swoim biurze -
odpowiedziała, stając jeszcze o krok bliżej, co wywołało falę
gorąca w jego ciele.
-
Niby o czym mamy rozmawiać? - Jego głos przybrał dziwnie ochrypły
ton, a jego ciało spięło się w oczekiwaniu. Była tak blisko,
dosłownie o centymetr... Kraty windy zatrzasnęły się, ale żadne
z nich nawet nie wiedziało, w którą stronę ruszyła winda. Mieli
teraz ważniejsze sprawy do omówienia.
-
O twoim nieodpowiednim zachowaniu, panie Malfoy. Chcę wiedzieć,
czemu ciągle się na mnie gapisz! - Jej twarz nabrała ostrego
wyrazu. Uwielbiał ten zmarszczony w złości nosek!
-
Ja na ciebie? Chyba śnisz, Granger! - bronił się.
-
Wcale nie! - dźgnęła go palcem wskazującym w klatę - Gapisz się
na każdym zebraniu, kiedy mijamy się w bufecie, a nawet w czasie,
gdy stoimy w kolejce do sieci Fiuu!
-
Masz bujną wyobraźnię, Granger - uśmiechnął się z wyższością.
-
Nie kłam! Już kilka osób to zauważyło. Jeszcze trochę i zaczną
się plotki! Nie wiem co kombinujesz, Malfoy, ale masz mi natychmiast
to wyjaśnić. No już! Czemu się tak na mnie gapisz?
-
Analizuję - odpowiedział, pierwszy raz będąc z nią zupełnie
szczerym. Bo to była prawda. Analizował jej cudowną osobę
milimetr po milimetrze i każdego dnia zadawał sobie to samo
pytanie. Jak ktoś tak doskonały mógł przyjaźnić się z takimi
ofermami jak Potter, Longbottom czy ten wieśniak Weasley? Jak ta
piękna, zdolna i piekielnie inteligentna dziewczyna mogła marnować
swój czas na coś takiego jak praca z mugolami? I wreszcie jak, on
dziedzic fortuny i nazwiska Malfoy, mógł przez tyle lat ukrywać
przed samym sobą, jak wielkie wrażenie robi na nim ta drobna
brunetka, która jako jedyna jest w stanie dorównać mu intelektem i
klasą... A jej krew? Przecież to niemożliwe, żeby nie była
czysta. Ona była zbyt doskonała...
-
Analizujesz? Niby co? - zdziwiła się szczerze Hermiona.
-
Ciebie - odpowiedział, pochylając się tak, że prawie zetknęli
się nosami.
-
Ale... Po co ci to? - zapytała szeptem, widocznie speszona jego
bliskością.
-
Niech za odpowiedź wystarczy ci to, że po prostu to lubię... - Nie
mógł się powstrzymać i złapał w dwa palce jeden z miękkich
loczków, który opadł jej na czoło. Hermiona odskoczyła od niego
jak oparzona, czując jak policzki palą ją żywym ogniem.
-
Masz przestać to robić, Malfoy! Albo popamiętasz! - warknęła i
odwróciła się do niego plecami, wyraźnie czekając aż winda
zatrzyma się na pierwszym lepszym piętrze i będzie mogła wysiąść.
Nim jednak kraty się rozsunęły, Draco chwycił ją za łokieć i
odwrócił twarzą do siebie.
-
Masz rację, Granger. Pora przestać analizować. Czas działać... -
I nim skończył to mówić, jego chłodne wargi spotkały
krwistoczerwone, drapieżne usta w namiętnym pocałunku.
✔✔✔
Koniec
Boskie 😍
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńCudnie
OdpowiedzUsuńJak to możliwe, że lód tą miniaturach, są tylko 3 komentarze? Pisałam to już kilka razy, ale uwielbiam Twoją twórczość. Wolę te Twoje pracowite i sumienne, pełne profesjonalizmu wersje Dracona, ale Hermiona w tym wydaniu totalnie mnie ujęła. Cała miniaturka jest świetna, krótka, taka biurowa, ma klimat. Aż się czuje w ręku długopis czytając jak Draco odpływa myślami na tym zebraniu, to takie realistyczne. Super. Dzięki, że piszesz i się tym dzielisz. Czekam, na jakąś papierową publikację. Kupię na pewno!
OdpowiedzUsuńMój głupi telefon zmienił "pod" na "lód". Może to przez upał. A może ma zboczone myśli przez tą windę z opowiadania:D :D :D
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy pomysł na miniaturkę, idealny opis Hermiony, no ale właśnie, spod Twojego pióra wszystko wychodzi idealne!
OdpowiedzUsuńRatunkuuu do czytania zostały mi tylko już dwa światy i parę miniaturek, a ta była jak zwykle boska❤😩
OdpowiedzUsuńDraco oszołomiony Hermioną to jest to co zawsze mi się będzie podobać<3
OdpowiedzUsuń